Rozdział 13 - czyli jestem głodna
Katie
Biegłam.
Biegłam przez łąkę usianą wiosennymi kwiatami.
I coś mnie goniło.
Wciąż słyszałam nawoływania gdzieś z oddali. Aż w końcu ktoś złapał mnie za rękę i upadłam na ziemię...
- Katie? Wszystko w porządku?
Wstałam gwałtownie, budząc się. To tylko sen... Na bogów, to był tylko sen. Takie rzeczy nie zdarzają się na co dzień. Coś musi być na rzeczy.
Rozejrzałam się.
Okazało się, że byłam z powrotem w namiocie, Caroline i Thomas pochrapywali cichutko po drugiej stronie 'pokoju', a obok mnie siedział Travis.
Wciąż było ciemno, więc prawdopodobnie obudziłam się gdzieś w środku nocy. Nie chcąc nikogo obudzić, położyłam się z powrotem, szczelniej opatulając kołdrą. Ale kiedy tylko zamknęłam oczy, koszmar powrócił.
Usiadłam znowu, siąkając nosem.
- Hej. - szepnął Travis, siadając tuż obok. - Miałaś zły sen?
Kiwnęłam głową.
- Nie mogę zamknąć oczu, bo wraca.
Travis zagwizdał cicho.
- Może chcesz się przewietrzyć albo co? - spytał po chwili. - A może pożyczyć ci coś do przykrycia? Wyglądasz, jakbyś miała mi tu zamarznąć z zimna.
Rozważyłam wszystkie 'za' i 'przeciw'. Wadą było to, że był to Travis - chłopak, którego szczerze nienawidziłam, z tym swoim irytującym uśmieszkiem i pewnością siebie. Z kolei zaleta była jasna - oferował mi coś do przykrycia.
- Coś ciepłego byłoby w sam raz. - powiedziałam cicho.
Travis pogrzebał chwilę w plecaku i po chwili wyciągnął do mnie rękę z grubą bluzą z kapturem. Mimo moich protestów, pomógł mi ją na siebie włożyć i od razu zrobiło mi się cieplej.
Poczułam dotyk na ramieniu.
- Żeby nie było, Travis. - mruknęłam. - Nie mam zamiaru się z tobą przytulać.
Dotyk zniknął, a po chwili usłyszałam chrapanie.
Poczułam w brzuchu nieznośne uczucie, jakby fikał koziołki. Owinęłam się ciaśniej kocem i przymknęłam oczy z nadzieją, że uda mi się jakoś zasnąć.
Przespałam równe piętnaście minut, kiedy znowu obudziłam się zlana potem.
A on znowu był obok.
- Wiesz co? - zdmuchnęłam pasemko włosów z oczu. - Chyba jednak możemy się poprzytulać.
Poczułam, jak ktoś mnie obejmuje, razem ze mną opierając się o ścianę. A potem, ten zarozumiały, irytujący i wkurzający Travis uczynił najsłodszy gest, o który bym go nie posądzała.
Pocałował mnie w czubek głowy, splatając nasze palce razem.
- Zawsze tu będę, Katie.
Chyba pierwszy raz nazwał mnie po imieniu, nie używając tego wstrętnego przezwiska 'KitKat'. Uśmiechnęłam się, wtulając się w niego i korzystając z ciepła.
Zasnęłam.
»»»»««««
- Katie?
Zamrugałam, przeklinając ostre światło w namiocie.
- Ja.
- Postanowiliśmy się tu zatrzymać na chwilkę i poszperać trochę. Wiesz, znaleźć trochę informacji.
Przetarłam powieki, opierając się na ścianę.
Przede mną kucała Caroline, uśmiechając się lekko. Na jej włosach było widać pyłki kwiatów, co znaczyło, że wychodziła już dzisiaj na zewnątrz.
- Jasne. - mruknęłam, ziewając. - A tak w ogóle, to co zaszło między tobą a Thomasem wczoraj wieczorem?
No. Byłam zmęczona, ale nie aż tak, żeby nie chcieć dowiedzieć się, co między nimi jest. Przecież jestem dziewczyną, a dziewczyny uwielbiają wplątywać się w takie ploteczki.
Caroline zarumieniła się, niemal niezauważalnie.
Niemal.
- Nic takiego. - odpowiedziała wymijająco. - Zostawiam ci Travisa, powinien wrócić za jakiś czas ze śniadaniem. Spróbujcie dowiedzieć się czegoś o tej Amandzie. Ja i...hmm...Thomas spróbujemy poszukać gdzie indziej.
Nie byłam zbyt zadowolona z takiego podziału, szczególnie z powodu dziwnych, niestałych wahań uczuciowych między mną a Travisem. Poza tym, chciałam dowiedzieć się, co, u licha, z Caroline i Thomasem.
Caroline wyszła jednak z namiotu, zanim zdążyłam zaprotestować.
Westchnęłam głośno, wstając z posłania.
To kiedy będzie ten Travis z żarciem?
- Siema, KitKat! - klapa namiotu uchyliła się, a do środka zajrzał właśnie Travis. - Mam dla ciebie śniadanie!
Uniósł papierową torebkę i zamachał nią lekko.
Rzuciłam się do przodu, zachłannie wyrywając mu jedzenie. Zajrzałam na torby. Były w niej dwie maślane bułki z kruszonką, truskawkowe Danio [#Daniozawsze] w formie shake'a i gruszka.
- Yay! - ucieszyłam się, wyciągając jedną z bułek i wtapiając w nią zęby.
- Tak myślałem, że się ucieszysz. - uśmiechnął się Travis, opierając się o framugę i wkładając ręce do kieszeni. - To... Jakie plany na dzisiaj?
- Mamy pozbierać informacje o tej Amandzie. - wybełkotałam, wbijając słomkę w kubek z Danio.
Travis westchnął nierówno.
- Jakieś specjalne pomysły? Jesteśmy dosyć daleko od jej miejsca zamieszkania, kto tu może coś o niej wiedzieć?
Wzruszyłam ramionami, zabierając się za drugą bułkę.
- Nie mam pojęcia, Travis. - odparłam. - Po prostu przejdźmy się i popytajcie, nie boisz się chyba rozmawiać z ludźmi.
- Oczywiście, że nie.
Wyjęłam z torebki gruszkę, a papier wyrzuciłam. Ciekawe skąd wiedział, jakie jest moje ulubione jedzenie?
Nie zastanawiając się nad tym dłużej, poprawiłam na sobie bluzę i wrzuciłam do kieszeni gruszkę, wychodząc z namiotu z Danio i bułką w dłoni.
Czekaj... Bluzę? Ale... To nie moja bluza! Rzuciłam Travisowi krótkie spojrzenie, ale ten zakotwiczył wzrok gdzieś daleko w przestrzeni.
- Kryzys egzystencjalny? - zaśmiałam się.
Ten tylko się uśmiechnął.
Nie chcąc przedłużać, ruszyłam wolnym krokiem do centrum Columbus. Wieczorem mieliśmy autobus do samego Indianapolis, więc byłoby miło dowiedzieć się czegoś o tej Amandzie, zanim spotkamy ją na żywo.
Skończyłam Danio oraz bułkę, zajadając się teraz gruszką. Travis wciąż szedł z rękami w kieszeniach, błądząc wzrokiem po wysokich budynkach. Nie wiem, o czym myślał, ale najwyraźniej było to coś głębokiego.
Śmiesznie wyglądał, taki zamyślony.
Nagle w moim polu widzenia znalazła się staruszka, mocująca się z ogromną doniczką i sterczącym z niej drzewkiem cytrynowym.
Szturchnęłam Travisa.
- Hmm?
Pokazałam na nią palcem.
- Pomożemy jej, a potem spróbujemy wyciągnąć jakies informacje. - oznajmiłam półszeptem.
- Jasne. - dopiero kiedy usłyszałam jego głos tuż przy uchu, zorientowałam się, że nieznacznie się schylił, żeby lepiej mnie słyszeć.
Kiedyś miałam okropny kompleks swojego wzrostu, ale z biegiem czasu mi przeszło. Od tamtego czasu urosłam, wprawdzie niewiele, ale jednak. Dzisiaj mogłam poszczycić się 168 centymetrami wzrostu, czym chwaliłam się przy pierwszej lepszej okazji.
Travis wciąż był ode mnie wyższy, miał może 178, może nawet 180, ostatnimi czasy bardzo się wybił. Przewyższał brata o prawie głowę. Zresztą, Connor zawsze był niższy, jako młodszy brat. Zawsze się dziwiłam, że to on nie dostał kompleksów.
- Pomóc pani w czymś? - spytałam się, jak mogłam najuprzejmiej, chwytając z drugiej strony za doniczkę.
- Byłoby świetnie. - zachwyciła się staruszka. - Rzadko spotyka się teraz takich miłych młodych ludzi.
Wzrokiem nakazałam Travisowi zająć się innymi doniczkami, co on zrobił w chwilę potem.
Jak się okazało, starsza pani miała kwiaciarnię, tuż obok wielkiego parku, o tej porze roku przyciągającego zielenią. Miała zawieszony drewniany, wyglądający na ciężki szyld z wygrawerowanym napisem "Kwiaciarnia u Maggie".
Pomogłam wtaszczyć jej tego kolosa do środka, a po chwili dołączył do nas także Travis z resztą dobytku.
- Dziękuję wam bardzo. - uśmiechnęła się do nas. - Jak mogę się wam odwdzięczyć?
Machnęłam ręką, niby od niechcenia.
- Gdyby mogłaby pani powiedzieć nam coś o Amandzie Milley, byłoby świetnie. - odparłam.
Starsza pani wzięła się pod boki.
- O ile pamiętam, była to młoda, silna dziewczyna. - podjęła opowieść. - Teraz jest chyba bardzo dobrą zawodniczką w tym swoim boksie. Ale ludzie, który czegoś od niej chcą, zazwyczaj kończą z połamanymi nosami... I nie tylko!
Zaśmiała się perliście.
Odpowiedziałam jej krótkim uśmiechem, po czym popchnęłam Travisa w stronę drzwi.
- Dziękujemy bardzo. Do widzenia!
- Do widzenia!
Kiedy tylko wyszliśmy z kwiaciarni, przesłałam Travisowi triumfalny uśmiech.
- A nie mówiłam, jakie to proste?
Travis wciąż wydawał się nieobecny. Mruknął w odpowiedzi coś niezrozumiałego.
- Hej. - mruknęłam, przystając na chwilę. - Co z tobą? Jesteś strasznie rozkojarzony.
Travis podrapał się po karku.
- Wiesz... Nie chciałem ci tego mówić, ale...
- Ale?
- Thomas zniknął.
Ile macie wzrostu? xDD
Kto tęsknił? xDD pewnie nikt ;-; miałam już tego dzisiaj nie pisać, ale czekam na covera i jakoś tak wyszło xDD w sumie to nic innego nie mam do przekazania. Miłego wieczoru!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top