Posiadanie bujnej wyobraźni nie ma samych plusów
Był już późny wieczór, kiedy trzęsąc się z zimna, dopadłam do czarnej furtki. Za sobą słyszałam głośną muzykę, dobiegającą z domu Lisy Mitchell, która dzisiaj przekroczyła magiczną liczbę osiemnastu lat. Zabawa przeciągnęła się, a ja straciłam rachubę czasu, przez co byłam spóźniona do domu na wyznaczoną godzinę.
Nerwowo szamotałam się z klamką, która nie chciała odpuścić. Było tak zimno, że furtka zamarzła i ani myślała drgnąć. Niewiele myśląc, zaczęłam wspinać się po metalowej konstrukcji. Zdążyłam wymruczeć imponującą wiązankę wulgaryzmów, przewrócić kilka razy oczami i przekląć wszystkie zimy na dziesięć lat do przodu, zanim usłyszałam dziewczęcy głos.
— Isabel Byers — lekko prowokujący ton rozległ się tuż za moimi plecami, kiedy akurat przełożyłam jedną nogę za furtkę, a druga wciąż zwisała nad posesją państwa Mitchell. — Na miłość boską, dziewczyno, co ty wyprawiasz?! — spytała Lisa ze śmiechem, upijając łyka ze swojego kieliszka.
Zrobiłam głupią minę, a kiedy dziewczyna podeszła na tyle blisko, że pobliska latarnia oświetliła jej twarz, zadrżałam. Blondynka miała na sobie bardzo krótką, czarną spódnicę, obcisłą bluzkę z okrągłym dekoltem i na szybko zarzuconą bluzę. Jej zielone oczy błyszczały zawadiacko, a szeroki uśmiech rozświetlał twarz. Kiedyś Lisa była moją dobrą koleżanką, jednak teraz ograniczałyśmy się tylko do sporadycznych wypadów na kawę lub zakupy.
— Oh, hej, Lisa — odparłam z wymuszonym uśmiechem, co rozbawiło blondynkę jeszcze bardziej.— Przechodzenie przez bramkę Lisy Mitchell było zawsze moim marzeniem. Chcesz może dołączyć? — spytałam i szybko przerzuciłam drugą nogę przez furtkę, o mało się nie wywracając.
— Boże. — Spojrzała zdegustowana na to, jak prostuję się, ledwie stojąc na nogach. W jej oczach kryło się jednak rozbawienie. — Jesteś najgorszą akrobatką jaką widziałam, serio.
— Naprawdę? A ja miałam nadzieję na karierę.
Otuliłam się szczelniej wełnianym szalikiem, strzepując ze spodni kawałki lodu.
— Po prostu uciekasz z mojej osiemnastki, Byers, i nawet nie zaprzeczaj. — Dziewczyna była już lekko pijana, przez co plątał się jej język. Kiedy mówiła, z jej ust wydobywał się obłok.
Westchnęłam i spojrzałam na nią ponad furtką.
— Wiesz, że z chęcią bym została, ale...
— Ale teraz jesteś nową, lepszą Isabel — wcięła się blondynka.
— ...ale obiecałam cioci, że wrócę wcześnie — dokończylam, a w moim głosie dało się doszukać cień zawodu. Od zawsze byłam osobą bardzo towarzyską, lubiącą wszelkie imprezy i spotkania, ale od jakiegoś czasu postanowiłam sobie, że z tym koniec.
Dziewczyna machnęła ręką, w której trzymała kieliszek, przez co zawartość się wylała.
— Jasne, zmykaj już. — Zaśmiała się. — Poradzisz sobie?
— Nie jestem już małą dziewczynką! — odkrzyknęłam, bo już zaczęłam się oddalać i iść chodnikiem.
— Ale jeszcze nie skończyłaś osiemnastu lat! — Zauważyła.
Życzyłam jej jeszcze dobrej zabawy, po czym ruszyłam w drogę. Wiał lekki, ale zimny wiatr, który rozwiewał moje długie, czarne włosy. Moje niesforne kosmyki w końcu wyglądały ładnie, gdyż poświęciłam wiele minut, aby je wyprostować.
Zadrżałam i schowałam nos w kołnierzyku płaszcza. Zima zbliżała się już wielkimi krokami, jednak nikt nie był przygotowany na taki mróz w środku listopada.
Szłam sama, a moją drogę oświetlały uliczne latarnie. Samochody mijały mnie sporadycznie, gdyż mieszkałam na obrzeżach Londynu, w dodatku w bardzo ustronnym miejscu. Odruchowo powiodłam dłonią w stronę szyi, na której znajdował się naszyjnik, odziedziczony po babci. Duży medalion spoczywał na mojej piersi niezmiennie od dwóch lat.
Gdy przechodziłam przez pasy, miałam wrażenie, że usłyszałam krzyk. Stanęłam jak wryta, a moje serce zaczęło bić szybciej. Odczekałam kilka sekund, przybierają przestraszoną minę, ale nie usłyszałam nic ponownie. Westchnęłam i pokręciłam głową z politowaniem.
Mam naprawdę zbyt wybujałą wyobraźnię.
Szybko przecięłam pozostały odcinek drogi, marząc tylko o tym, aby znaleźć się w ciepłym łóżku. Wysokie szpilki zaczęły mi już ciążyć i przeczuwałam, że skutki niewygodnych butów będę odczuwać jeszcze przez kilka dni. Skręciłam w moją uliczkę, ciesząc się, że jestem już niemal w domu.
Nagle zobaczyłam coś, co sprawiło, że moje oczy poszerzyły się do rozmiarów piłeczek golfowych. Stanęłam, jak wbita w ziemię, obserwując z niedowierzaniem scenę przede mną. Czułam, jak coś ściska mnie za żołądek.
Nie. To nie było możliwe.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top