Ja cię kocham, Izzy

- Jesteś pewna, że to dobry pomysł? - zapytałam Aurelie. Dziewczyna siedziała przy moim biurku, tuszując rzęsy mascarą.

- To wcale nie jest dobry pomysł - odparła, zatykając tusz. Odchyliła się na krześle i przejrzała w lusterku. - Ale potrzebujesz tego. Szczególnie teraz.

Po długich rozmyśleniach, wspomniałam Aurelie i Willowi o zaproszeniu od Zoe. Ku mojemu zdziwieniu, blondyn zareagował bardzo entuzjastycznie co do tego pomysłu. Coolidge na początku kręciła nosem, ale stwierdziła, że przyda mi się chociaż chwilowe oderwanie do rzeczywistości.

W głębi duszy bardzo się cieszyłam. Głośna muzyka, taniec i masa ludzi to było coś, w czym doskonale się odnajdywawałam. Jednak z drugiej strony wiedziałam, ile pracy kosztowało mnie pozostawienie takiego życia za sobą. Dlatego na imprezy pozwalałam sobie sporadycznie.

Używki to jednak najgorsze świństwo tego świata.

- Spokojnie, wyglądasz świetnie. - Zaśmiałam się, widząc, jak Aurelie nerwowo poprawia włosy. Jej zwykle kręcone kosmyki były zupełnie proste, bo spędziłam ponad godzinę, aby doprowadzić je do takiego stanu.

Wstałam z łóżka, a stukot moich czarnych szpilek odbił się po pokoju. Stanęłam obok Aurelie i pochyliłam się, aby być na jej wysokości. Dziewczyna siedziała, dlatego była o wiele niżej ode mnie.

Spojrzałam na odbicie naszych twarz w lusterku. Obie miałyśmy na sobie grube warstwy makijażu, ponieważ strasznie się na to uparłam. Moje włosy zostały pokręcone i spięte z tyłu, co było zupełną nowością. Zazwyczaj je prostowałam, bo wolałam taką wersję siebie.

Dziewczyna postawiła na czarną, rozkloszowaną spódnice i czerwoną, koronkową bluzkę z dekoltem. Moje ciało opinała natomiast obcisła, czarna sukienka, jednak musiałam przyznać, że na Coolidge wyglądałaby ona lepiej. Faktem było, że byłam szczupła, jednak moje kształty po prostu nie istniały. W przeciwieństwie do Aurelie, która miała obfity biust i naprawdę fajny tyłek.

- Wyglądamy... Dobrze - stwierdziła szatynka, patrząc na nasze odbicia.

- Magia makijażu. - Zaśmiałam się.

W tym momencie pod moim domem rozległ się dźwięk klaksonu.

- Oho - mruknęłam, podchodząc do okna. - Przyjechała.

Zaczęłyśmy się zbierać do wyjścia. Zanim opuściłam pokój, chwyciłam jeszcze srebrną torebkę, która dopełniała mój wystrój. Zeszłyśmy po schodach, napotykając ciocię.

- Nie wróć za późno - upomniała mnie. Stała w korytarzu, opierając się o framugę drzwi. Widziałam, jak dokładnie mierzyła wzrokiem moje ciało, kiedy narzucałam na ramiona płaszcz.

- Jasna sprawa - odparłam. Rzuciłyśmy z Aurelie krótkie pożegnanie i wyszłyśmy na zewnątrz.

Na podjeździe stała już Lisa Mitchell, która zadeklarowała, że nas podwiezie. Ta sama Lisa, na której osiemnastce byłam tej feralnej nocy. Tej nocy, kiedy moje życie odmieniło się już na zawsze.

Od tamtej pory mało z nią rozmawiałam. Wiedziała, co zaszło, dlatego sama nie naciskała na spotkanie.

- Kogo moje oczy widzą - zaświergotała radośnie blondynka, kiedy zajęłyśmy tylne siedzenia. - Isabel Byers wychodzi ze swojej pieczary!

Zmierzyłam wzrokiem twarz dziewczyny. Miała staranie nałożony makijaż, który dopełniała gruba kreska eyelinera. Umiejętnie dobrane kolory cieni podkreślały jej zieloną tęczówkę, a pokręcone blond włosy, swobodnie opadały na ramiona.

- Bardzo śmieszne - odparłam z przekąsem, jednak moje kąciki ust uniósły się ku górze. - Aurelie, to jest Lisa, Lisa, to jest Aurelie - przedstawiłam je. Wiedziałam, że dziewczyny się kojarzyły, więc była to tylko formalność.

- Witam na pokładzie - przywitała ją wesoło Mitchell. Szatynka uśmiechnęła się. Widocznie pozytywna energia Lisy przypadła jej do gustu.

- Zgarniamy kogoś jeszcze? - spytałam, kiedy blondynka ruszyła. Poprawiłam materiał czarnej sukienki, zaciągając go bardziej za kolana.

- Wstąpimy po Dylana - odparła. Przekręciła pokrętło i z radia zaczęła głośniej płynąć muzyka. Rozpoznałam w niej piosenkę Cardie B.

- Team Nicki Minaj! - krzyknęłam, kiedy Lisa zaczęła śpiewać. Dziewczyna pokazała mi tylko środkowego palca, nawet się nie odwracając.

Reszta drogi minęła nam na śpiewach i wygłupach. Po jakimś czasie nawet Aurelie się otworzyła, bo przy Mitchell nie można było pozostać spokojnym. Międzyczasie zgarnęłyśmy jeszcze kolegę dziewczyny. Dylan okazał się naprawdę miłym chłopakiem, który nasze fałsze kwitował uśmiechem.

- Rozniesiemy ten dom! - krzyknęła Lisa z szerokim uśmiechem, kiedy zaparkowałyśmy przed posiadłością Zoe.

- Żebyś tylko nie skończyła jak ostatnio - odezwał się Dylan. W jego głosie pobrzmiewało rozbawienie. - Nie będę cię szukał po krzakach.

Razem z Aurelie wybuchnęłyśmy śmiechem. Mitchell zbyła chłopaka machnięciem ręki i opuściła samochód. Poszliśmy w jej ślady i już chwilę później nasze ramiona otulało zimne powietrze. Był wieczór, dlatego temperatura była naprawdę niska.

Dom Zoe był ogromny. Miał trzy piętra, a obok niego znajdował się odkryty basen. Posiadłość dziewczyny otaczał gruby mur. Czarna brama pozostawała otwarta, zachęcając gości do wejścia. Roznosząca się po okolicy muzyka świadczyła o tym, że impreza już trwała.

- Dobrej zabawy! - rzuciła Aurelie w stronę Lisy i Dylana, kiedy zaczęłyśmy się oddalać.

- Wam też! - odkrzyknęła blondynka. Oboje stali obok samochodu, czekając na kogoś. - Miło było poznać!

Coolidge uśmiechnęła się. W ostatnim czasie rzadko to robiła. Zresztą, u mnie było podobnie. Zdecydowanie dobrze, że wybrałyśmy się na imprezę. Było nam to potrzebne.

- Jest strasznie miła - zauważyła Aurelie. W jej głosie słyszałam jawną radość, co bardzo mnie ucieszyło.

- Mówiłam, że ją polubisz.

Zbliżałyśmy się do wejścia, rozglądając za Willem. Chłopak mieszkał blisko, dlatego miał przyjść na nogach.

- Dziwne, że na nas nie czeka - rzuciłam, kiedy przekroczyłyśmy próg.

- Znajdzie nas! - krzyknęła mi do ucha Aurelie, bo głośna muzyka wszystko zagłuszała.

W domu panował półmrok. Przestronny salon oświetlały tylko lasery, które wytwarzały kolorowe kółka. Tłum ludzi bawił się przy skocznej muzyce, skacząc i śpiewając. Niektórzy stali przy ścianach rozmawiając, inni okupowali kanapy, popijając drinki, a jeszcze inni grali w jakieś imprezowe gry.

Razem z Coolidge weszłyśmy w głąb pomieszczenia. Nie miałam na razie ochoty tańczyć, zresztą, moją głowę zaprzątała nieobecność Willa. Skierowałyśmy się więc do kuchni, zajmując wysokie krzesła przy blacie. Obok nas znajdowała się wystawa drinków, jednak ja postanowiłam nie pić.

- Może coś na rozluźnienie? - Usłyszałyśmy. Nad nami stał wysoki mulat, uśmiechając się od ucha do ucha. W ręku trzymał kolorowe drinki.

- Ja dzisiaj tylko cola. - Zaśmiałam się, odmawiając.

- A ja z chęcią - odparła Aurelie. Przyjrzałam się jej z niedowierzaniem. Dziewczyna nie była typem imprezowiczki, a od alkoholu raczej stroniła. Tym bardziej zdziwiła mnie jej postawa, ale nie skomentowałam tego. Jeśli chciała się bawić, miała do tego prawo.

- I świetnie! - krzyknął brunet, podając Aurelie trunek. - Piękna pani na pewno się nie napije? - zapytał w moją stronę.

- Na pewno - odparłam, opierając się o blat. To nie tak, że postanowiłam do końca życia nie pić alkoholu. Po prostu moja silna wola nie istniała, a ja czułam, że nie byłam jeszcze na to gotowa.

- Coż... Twoja strata.

Po opróżnieniu drinków, nieznajomy porwał dziewczynę na parkiet. U szatynki włączyła się ostrożność, jednak ostatecznie przystanęła na zaproszenie chłopaka. Zanim zniknęła w tłumie, posłała mi przepraszające spojrzenie. Pokręciłam na to z rozbawieniem głową.

Chwilę siedziałam sama, obserwując bawiących się ludzi. Międzyczasie wystukałam do Willa kilka wiadomości, bo coraz bardziej się martwiłam. Na szczęście chłopak poinformował mnie, że jest już w drodze.

Nagle w tłumie dostrzegłam tę twarz.

Alex Rooney kroczył przez pomieszczenie w stronę kanap. Jego osobę otaczała grupka jakichś znajomych. Zajęli miejsca, a wielki pan i władca usiadł na samym środku. Dostrzegłam, że na jego szyi zawieszona była jakaś blondynka. Kiedy odwróciła głowę, miałam ochotę zwymiotować.

Jessica Cooper.

Uśmiechała się od ucha do ucha, wodząc uwodzicielsko palcem po klacie Alexa. Ubrana była w bardzo obcisłą, czerwoną sukienkę z głębokim dekoltem. Brunet obejmował ją, trzymając rękę na jej biodrze, jednak jego twarz nie wyrażała zainteresowania. Patrzył w dal, jakby był nieobecny. Cooper co chwilę szeptała mu coś do ucha, ale zdawał się tym nie przejmować.

Kiedy zrozumiałam, że za długo mu się przyglądałam, odwrócił głowę w moją stronę. Nasze spojrzenia się spotkały, a mi mocniej zabiło serce. Przyłapał mnie na patrzeniu na niego. Starałam się zachować spokój. Moja mina nie wyrażała niczego, zresztą, przez jego twarz również nie przeszedł najmniejszy cień emocji.
Po prostu wyłapaliśmy swoje spojrzenia pośród tłumu, ale to nic nie znaczyło. Nie byliśmy dla siebie nikim. Łączył nas tylko wspólny cel, którym było dowiedzenie się, co jest ze mną zgrane.

W końcu odwróciłam wzrok. Pogratulowałam sobie w duchu, bo jego czarne tęczówki były naprawdę hipnotyzujące.

Coż, na szczęście na mnie hipnoza nie działała.

Odsunęłam krzesło i wstałam ze swojego miejsca. Ruszyłam w stronę parkietu, szukając znajomych twarzy.

Zabawę czas zacząć.

xxx

- Harry to zdecydowanie najlepsza postać - upierał się Dylan. Lisa prychnęła, upijając łyka swojej coli.

Zaśmiałam się, kręcąc głową. Po około godzinie tańczenia na parkiecie, zaczęły mnie boleć nogi. Natknęłam się na wtedy na Lisę i Dylana, z którymi siedziałam właśnie przy blacie w kuchni.

- Harry jest przereklamowany - stwierdziła Mitchell, przyglądając się swoim paznokciom. Od ponad piętnastu minut kłócili się, kto jest najlepszą postacią z Harry'ego Pottera. - Tylko Draco.

- Draco. - Prychnął brunet. Był już nieźle wstawiony, w przeciwieństwie do blondynki, która dzisiejszej nocy była kierowcą. - Bo łobuz kocha najbardziej, czy jak to tam szło.

Nagle za nami wyrosła postać Zoe. Dzisiejszego wieczoru miałam okazję tylko na krótką wymianę zdań z dziewczyną. Blondynka uśmiechała się, kołysząc lekko na boki.

- Błagam was! - krzyknęła, oplatając ramionami mnie i Lisę. - Czy wasza dwójka nawet dzisiaj musi się kłócić?

- To nie kłótnia - zaprzeczyła Mitchell. Siedzący obok mnie Dylan prychnął. - To debata.

- To kłótnia - wtrącił chłopak.

- Debata.

- Kłótnia.

- Czy wy kłócicie się o to, czy się kłócicie? - zapytałam niepewnie.

Zoe wybuchnęła śmiechem i wyprostowała się. Dylan mruknęł coś pod nosem, jednak jego kąciki ust drgnęły.

- Pograłabym w coś - rzuciła Zoe. - Idziecie ze mną?

- Ja odpadam, jestem na to zbyt trzeźwa - odpowiedziała od razu Lisa. - Ty też sobie odpuść - zwróciła się do Dylana. - Ostatnio grając w prawda czy wyzwanie całowałeś się z kaktusem. Musiałam ci później wyciągać z twarzy kolce. Obrzydliwe.

- Idę z tobą - powiedziałam do Zoe, kiedy Dylan i Lisa pogrążyli się w rozmowie. Podniosłam się ze swojego miejsca, podążając za dziewczyną.

Ruszyłyśmy w stronę kanap, gdzie odbywała się gra w wyzwania. Po drodze minęłyśmy Aurelie, która widocznie dobrze się bawiła. Była lekko pijana, ale nie na tyle, by stracić świadomość. Kiedy mnie zobaczyła, pomachała wesoło i wróciła do rozmowy z jakąś dziewczyną. Cieszyłam się, że miała dobry humor, bo wiedziałam, iż zjawił się tu również Sean. Miałam tylko nadzieję, że ta dwójka nie wejdzie sobie w drogę.

- Gramy z wami! - krzyknęła Zoe, kiedy zbliżyłyśmy się do grupki ludzi. Część z nich siedziała na kanapach, a część na posadzce, razem tworząc koło.

Kiedy dwoje chłopaków robiło nam miejsce, skrzyżowałam spojrzenie z Willem. Siedział na kanapie, patrząc prosto na mnie. Po jego błyszczących oczach poznałam, że był pijany. Narodził się we mnie niepokój o blondyna, jednak zaraz pozbyłam się tej myśli. Był już prawie dorosły i umiał o siebie zadbać.

W końcu chłopak uśmiechnął się do mnie promiennie, co zaraz odwzajemniłam. Usiadłam na podłodze, obok Zoe, podpierając się z tyłu ręką.

Dostrzegłam, że na środku naszego kółka znajdowała się butelka. Obok stała miska z jakimiś karteczkami w środku. Domyśliłam się, że zapisano są na nich wyzwania.

- Kontynuujemy? - spytała rudowłosa dziewczyna, patrząc na Zoe. Kiedy blondynka skinęła głową, zielonooka zakręciła butelką.

Po chwili główka butelki skierowana była na Jacka Browna. Kojarzyłam go. Chłopak był znany z tego, że bywał na większości imprez w tym mieście.

Rudowłosa sięgnęła do miski i odczytała wyzwanie.

- Pocałuj osobę po twojej prawej.

Wokół rozległo się buczenie, a ja skierowałam wzrok na osobę, która siedziała obok Jacka. Był to blondyn, który spoglądał na chłopaka z niepewnością.

Brown prychnął tylko.

- Poważnie? - zapytał wyniosłym głosem. - Amatorzy.

Chwilę później złączył swoje usta z chłopakiem. Wokół rozległo się gwizdanie i klaskanie. Większość była bardzo pijana i wątpiłam, czy będą to nazajutrz pamiętać.

Jack po chwili oderwał się od blondyna, który był lekko oszołomiony. Brown nic sobie z tego nie robił, bo pochylił się i zakręcił butelką. Tym razem wypadło na Willa. Chłopak poprawił się na kanapie, uważnie słuchając swojego wyzwania.

- Zrób coś, co od zawsze chciałeś zrobić.

Między nami zapadła cisza. Każdy wpatrywał się w Willa, który przez chwilę nad czymś myślał. W końcu odchrząknął i złapał ze mną kontakt wzrokowy.

Moje serce zabiło szybciej. Czułam, jak mimowolnie cała się spięłam. Will nie odrywał ode mnie spojrzenia, a ja wiedziałam, że coś się działo. Miałam wrażenie, że muzyka przycichła, a rozmowy wyblakły. Jakby nic dookoła nie istniało.

W końcu blondyn wstał, patrząc na mnie z góry. Musiałam zadrzeć głowę, żeby utrzymać z nim kontakt wzrokowy. Jeszcze przez chwilę się nie odzywał, po czym słowa opuściły jego usta.

- Ja cię kocham, Izzy.

Że. Co. Proszę?!

- O kurwa... - mruknął ktoś.

Poczułam, jakby uderzył we mnie piorun. Zastygłam w bezruchu, a słowa, które wypowiedział Will zawisły nade mną. Moje serce waliło o żebra, a myśli przelatywały przez głowę, przypominając nawałnicę.

Nie, to nie było możliwe. To był Will. Mój przyjaciel od kiedy pamiętam. Był ze mną zawsze. Wspierał mnie, pocieszał, śmiał się, krył przed rodzicami i ciocią. Wiedział o mnie wszystko.

Dlaczego ja nie wiedziałam wszystkiego o nim?

Nie poruszyłam się nawet o milimetr. Patrzyłam w jego zielone oczy, które z każdą sekundą traciły pewność siebie. Po czasie nie wyrażały niczego. Chłopak odwrócił spojrzenie i pokiwał w zrozumieniu głową.

Nie patrząc na nikogo, szybkim krokiem skierował się do wyjścia. Wokół rozległ się szum. Czułam, jak zapiekły mnie oczy, jednak nie pozwoliłam sobie płakać.

Ocknęłam się i podniosłam ze swojego miejsca. Zoe złapała mnie za ramię, ale się wyrwałam.

- Will - powiedziałam tylko. Mój głos był cichy i zachrypnięty. Dziewczyna pokiwała głową, a ja pognałam do wyjścia.

W jednej chwili świat na nowo nabrał dźwięków. Słyszałam głośną muzykę, która drażniła moje uszy. Chciałam, aby ucichła. Przedzierałam się przez tłum, aż w końcu dotarłam do holu. Chwyciłam mój płaszcz i torebkę, po czym wybiegłam na zewnątrz.

Było zupełnie ciemno, ale blask pobliskiej latarnii wystarczył, abym dostrzegła chłopaka. Stał za ogrodzeniem, wpatrując się w dal. Jego ramiona szybko unosiły się i opadały. Jedną ręką pocierał skroń, mamrocząc coś pod nosem. Poczułam, jak zacisnęło mi się serce.

- Will, proszę - powiedziałam łamiącym się głosem, kiedy podeszłam blisko chłopaka.

Kiedy się odwrócił, miałam ochotę się rozpłakać. Jego zielone oczy lśniły, a twarz wykrzywiona była w wyrazie smutku. Nie musiał nic mówić. Wiedziałam, że tego żałował.

- Tak strasznie cię przepraszam - ciągnęłam, nie mogąc dłużej powstrzymywać łez. Podeszłam jeszcze bliżej, zaciskając ręce, bo czułam, jak bardzo mi drżały.

- To nie twoja wina, przecież wiesz - odparł, patrząc prosto w moje oczy. Żałość w jego głosie sprawiała, że zaciskało mi się serce.

- Powinnam była wiedzieć.

- Powinienem powiedzieć ci już wcześniej.

Łzy płynęły z moich oczu. Czułam, jak spływają mi po policzkach razem z mascarą.

Upadła królowa imprezy.

Will podszedł do mnie. Wyciągnął rękę, po czym pogładził mnie po twarzy kciukiem. Nasze ciała drżały, kiedy zbliżył się w moją stronę. Nachylił się i musnął moje wargi. Kiedy nie poruszyłam się ani o milimetr, położył rękę z tyłu mojej głowy i parzyciągnął mnie bliżej. Jego miękkie usta zderzyły się z moimi. Był to spokojny, delikatny pocałunek. Prawie jak sam Will.

- A co my tu mamy? - Niespodziewany głos sprawił, że odskoczyliśmy do siebie.

xxx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top