XXXII

- Nie po to cię ratuję, żebym potem obrywał wodą po twarzy! - puścił mnie i postawił na dno. Poczułam uczucie ulgi, że mam twardy grunt pod nogami.

- Po prostu u mnie kiepsko z pływaniem. - zaśmiałam się, gdy patrzyłam na wyraz twarzy chłopaka. - A poza tym to mam focha na ciebie. - skrzyżowałam ręce na piersiach i odwróciłam się twarzą od Zack'a, a ten głośno westchnął.

- No weź, Ver... - położył dłoń na moim ramieniu, a mi chciało się śmiać, bo wziął to na serio. - Za co się obrażasz?  - podchodził coraz bliżej i czułam już jego oddech na swojej szyi, gdzie pojawiła się gęsia skórka.

- Pomyślę. - powoli się odwracałam, spojrzałam mu w oczy i się zaśmiałam widząc go tak poważnego. - Za to, że mam twoją koszulkę i jest ona mokra! - wykrzyczałam, pokazując dłońmi na czarny t-shirt.

- Jejku, mam zapas w bagażniku. - wywrócił oczami, po czym pokręcił głową i się zaśmiał. - To co, poranny prysznic z Zack'iem zaliczony?

Spojrzał na mnie irytująco i lustrował mnie całą w mokrej i przylepionej do mojego ciała koszuli, a ja poczułam, że się rumienię, gdy zatrzymał wzrok na piersiach i uniósł znacząco brwi.

- Nie patrz się tak. - zwróciłam mu uwagę.

- Po prostu jesteś piękna. - ujął moją twarz i kciukami pogładził policzki, a następnie przylgnął ustami do kącików ust, schodząc bardziej w prawo, aż w końcu natrafił na usta i delikatnie je ssał.

- Zimno mi. - przerwałam pocałunek, odciągając jego twarz od mojej. - Możemy iść już na brzeg?

- No cóż. - posmutniał. - Jak chcesz, to idziemy. Kto pierwszy?

- Kto ostatni dobiegnie do koca ten jest debilem! - zaśmiałam się, przypominając sobie nasze wyścigi tego typu, po czym ruszyłam szybciej od niego.

Mimo, że woda znacznie ograniczała ruchy, świetnie dawałam sobie radę i prowadziłam. Gdy wyszłam na brzeg, koszulka bardziej przykleiła się do ciała, co stało się niewygodne, lecz to ja pierwsza usiadłam na koc.

- Debil! - wytknęłam go palcem i zaczęłam się z niego nabijać. Dużo nie przegrał, ale jednak.

- Zamknij się. - popchnął mnie, po czym spadłam na koc, a on nachylił się nade mną i z namiętnością wessał się w moje usta, przygryzając lekko dolną wargę, przez co wydałam cichy jęk. Jedną ręką powędrował do moich mokrych majtek, które zmokły z dwóch powodów, wiadomo jakich.

Powoli zsuwał ze mnie majtki i odczepił się od moich ust, a przyczepił się wewnętrznej stronie moich ud. Wiedząc, co zamierzał robić, wstałam od razu i tym samym powstrzymałam go od dalszych kroków. Nie byłam gotowa na coś takiego. Nie teraz. Chłopak specjalnie walnął się głową o ziemię i widać było, że się zdenerwował. Usiadł prosto i z poważnym wyrazem twarzy ubrał mi z powrotem majtki, przejeżdżając palcem po kobiecości, czym sprawił, że moje ciało zalała fala dreszczy. Zauważył to i zrobił to ponownie, a ja wydałam jęk podniecenia, po czym przypomniałam sobie, że chciałam jechać do domu. Złapałam go za rękę i odsunęłam na bezpieczną odległość.

- Teraz chcę, żebyś odwiózł mnie do domu, jeśli możesz. - spojrzałam na niego, ale nie tryskał radością.

- Nie no co ty, nie ma problemu. - uśmiechnął się sztucznie i podszedł do swojego cuda, aby wyjąć nową koszulkę dla mnie. - Przebierz się, nie chcę, żebyś przemokła, choć już cała mokra jesteś.

Wywróciłam oczami i przed nim ściągnęłam bluzkę, bo się nie wstydziłam go już. Przewlekłam przez głowę inną, tym razem zieloną koszulkę, na której pojawiły się już mokre strużki wody. Usiadłam z tyłu i czekałam, aż Zack sprzątnie koc. Z grobową miną usiadł na motocykl, a ja go objęłam i spytałam się czegoś, zanim silnika nie odpalił.

- No Zack, nie mów, że jesteś zły za to, że ci nie pozwoliłam. - przytuliłam mocniej, aby rozluźnić atmosferę.

- Trochę. - prychnął pod nosem i chciał włączyć silnik, ale znów go powstrzymałam.

- Po prostu chcę do domu, okej?  Ciebie też zapraszam. Muszę się przebrać, bo mi zimno, a poza tym gdzie moja sukienka?  - przypomniałam sobie o niej, a on cicho się zaśmiał.

- Spakowałem rano, jak spałaś. - strącił mnie tak, żeby mógł się swobodnie poruszać. - Kierunek - teściowa.

Obydwoje się zaśmialiśmy i ruszyliśmy, a wiatr suszył mi włosy i bardziej ozimniał.  Dawno nie jechałam na motocyklu i stęskniłam się za nim. Zamknęłam oczy i zaczęłam się delektować smakiem jazdy. Ciągle nurtowało mnie pytanie, dlaczego Zack ani razu nie zaproponował mi odwiedzin w swoim domu. Chyba czas o to zapytać. Dojechaliśmy pod dom, a matka jak zwykle czekała już przed nim. Wychodziła zawsze, gdy słyszała turkot silnika. Szeroko uśmiechnęła się na jego widok, bo polubiła go, a ostatnio dość długo nie bywał w moim domu. Zatrzymał motocykl i odwzajemnił uśmiech matki, która teraz z przerażeniem patrzyła się na mój strój. Tak mamo, mam na sobie koszulkę Zack'a. Chłopak wyjął moją sukienkę i buty i weszliśmy do domu. Ja nie odzywałam się ani słowem do matki, a ona od razu rzuciła się na Zack'a.

- Ale ja cię dawno nie widziałam! - przytuliła go, a on zabawnie ruszał ustami i chciał mi coś powiedzieć. Chyba to, że moja matka to wariatka. - Gdzieś ty się podziewał przez te tygodnie?  - spytała, a ja wzruszyłam ramionami. Nie wspominałam jej, że zerwałam z nim.

- Miałem dużo...pracy. - wymyślił coś i rzucił mi porozumiewawczy wzrok, że miałam go stąd zabrać.

- Mamo, Zack musi szybko do toalety. - uśmiechnęłam się do niego, a on skarcił mnie wzrokiem. Matka go puściła i pomachała mu, oddalając się do sypialni.

Misiek siedział na łóżku, gdzie znajdował się także aparat Jack'a. Szybko rzuciłam się na łóżko i ukryłam go pod nim, aby ciekawość Zack'a nie zwyciężyła i żeby nie zaczął oglądać ostatnich zdjęć. Wszedł i uśmiechnął się na widok pluszaka, który już nie będzie mnie denerwował.

- Kocham cię. - powiedział, gdy usiadł na łóżku i wziął do rąk miśka. - Ale dawno ci go dałem...

- No nie tak dawno. Kilka miesięcy. - zaśmiałam się, próbując sobie przypomnieć kiedy dokładnie. - Dwa miesiące temu.

- Wiesz, że w takim czasie mógłbym już mieć dziesięć dziewczyn jak nie więcej?  - uśmiechnął się do mnie, a ja rzuciłam w niego poduszką. Nie chciałam o tym myśleć. - Taka prawda. A ty już dawno mogłabyś mieć porządnego chłopaka, a nie takiego chuja, jakim jestem ja.

- Może i chuj, ale chuj, którego kocham, bez którego nie potrafię żyć, przy którym czuję się jak w niebie. Chuj, który potrafi obudzić we mnie wszystkie emocje. Chuj, którego kocham nad życie i chuj, który zawsze sprawia uśmiech na mojej twarzy.

- Słodka jesteś. - uśmiechnął się i przybliżył się do mnie, zakładając kosmyk włosów za ucho. Pocałował mnie w usta przelotnie, ale z uczuciem.

- Mam pytanie. - zaczęłam, kładąc się, a on podążył w moje ślady. Przybliżył się bardzo blisko mnie tak, że nasze oddechy się mieszały.

- Postaram się odpowiedzieć.

- Ale nie gniewaj się i nie bulwersuj. - ostrzegłam.

- Dobra, wal.

- A więc... - nie wiedziałam, jak zacząć, a on jeszcze wlepiał swoje ślepia we mnie i nie mogłam pozbierać myśli. - Bo ty często bywasz w moim domu i pewnie znasz go już na wylot. A ja w twoim jeszcze ani razu nie byłam. Dlaczego?  To raczej dziewczyna częściej bywa u chłopaka a nie na odwrót.

Chłopak wypuścił przeciągle powietrze i odsunął się ode mnie. Podjęłam trudny temat dla niego, ale nie odpuszczę, póki się nie dowiem. Wpatrywał się w sufit i milczał. Słychać było tylko nasze oddechy, więc przerwałam ciszę.

- Powiesz mi?  - ponaglałam.

- Bo chyba, kurwa, lepiej jest oglądać i słuchać może troszkę pojebanej matki niż pieprzenia najebanego ojca, tak?!  - uniósł głos, a ja poczułam się urażona, gdy wspominał, że moja matka taka jest. W jego głosie słychać  było chrypkę, którą miał, gdy mówił o czymś trudnym. Kątem oka spojrzałam na niego i tak jak myślałam, miał zaciśniętą szczękę i dłonie układały się w pięści. Zdenerwowałam go, ale dowiedziałam się prawdy i szkoda mi go było, bo jego ojciec pił i jego dom to tak naprawdę tylko ściany i dach. Nie żeby mój był lepszy, ale kontakty z matką ostatnio się polepszyły.

- Spokojnie. - położyłam głowę na jego klatce piersiowej i przysłuchiwałam się nierównomiernemu bicia jego serca. Był mocno zdenerwowany, serce prawie wyrwało mu się z klatki.

- Masz prawo do pytań, a to, co czuję, gdy na nie odpowiadam, nie powinno cię tak bardzo interesować. To mój czuły punkt, Veronico. - zaakcentował moje imię, a mną przeszedł dreszcz. Wziął pasmo moich włosów i obkręcał wokół swojego palca. - Ty na pewno też posiadasz taki punkt, tylko jeszcze w niego nie trafiłem.

- Prawda. - zamyśliłam się. Szukałam swojego czułego punktu i doszłam do wniosku, że on nim jest.

- Jutro idę na miasto z kumplami. - zaczął inny temat, a ja wygodniej ułożyłam się na jego klatce piersiowej i wzrok utkwiłam na sukience, którą rozwiesiłam na krześle. - Chcesz mi potowarzyszyć?  W pełni będziesz mogła widzieć co robię, a nie potem wierzyć innym. - prychnął,  na co wywróciłam oczami.

- Kto tam będzie? - spytałam poirytowana.

- Alex, Stephan, Will i Max.  - odpowiedział, a ja nie miałam pojęcia, kim jest ta dwójka.

- Kto to Max i Stephan? 

- Moi kumple z zawodów. Pewnie nie kojarzysz. - machnął ręką, a ja ją złapałam i złączyłam nasze palce.

- No fakt, nie kojarzę. A przyjdą z dziewczynami?

- Alex tak ale reszta nie. - uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłam, bo jeśli Zack się upije to będę miała do towarzystwa Michelle. Ale dziwne, niedawno zerwali, nawet chyba wczoraj.

- To Alex jest znowu z Michelle? 

- Nie. Ma inną. Wiesz jaki on jest. - zaśmiał się, a ja musiałam przyznać, że to dziwkarz i dobrze, że Zack już taki nie jest.

- Och.

- Zajmijmy się sobą. - rzekł z seksownym akcentem Adams, a ja nachyliłam się nad nim, utrzymując się na rękach.

- Co chcesz dokładnie ze mną robić?  - spytałam, przejeżdżając palcem po jego kości policzkowej. - Gdy matka może nas podsłuchiwać pod drzwiami?  - dodałam, a tymczasem jak na zawołanie do pokoju bez pukania weszła moja rodzicielka.

Zack naraz się roześmiał, a ja poczułam zażenowanie. Znowu mamo, serio?  Sturlałam się na miejsce obok, paląc się ze wstydu, bo dwuznacznie wyglądaliśmy. Matka usiadła na rogu łóżka, czym mnie rozbawiła, bo myślała, że jest moją przyjaciółką. Popatrzyłam na nią kpiącym wzrokiem, a jak ona nie zamierzała wstać, głośno westchnęłam. Zack nie krył rozbawienia.

- Opowiadaj, Zack. Co u ciebie? 

- Wie pani. Wakacje. Trzeba korzystać. - popatrzył na mnie i posłał mi ten uśmiech, który kocham. - Wybieram się na ten sam college co Ver.

- O proszę. - zainteresowała się matka. - Veronica jakaś taka płacząca była ostatnimi tygodniami. Mam nadzieję, że to nie przez ciebie. - jej nastrój się zmienił i mierzyła chłopaka złym wzrokiem.

- Nie, niech się pani nie martwi. - okłamał ją, a ja nijak się poczułam, bo okłamał jednak moją matkę. A w sumie sama o to się prosiłam. - Kocham ją.

- Mam nadzieję. - mierząc go wzrokiem, wyszła z pokoju, zostawiając nas samych.

Nachyliłam się nad nim i pocałowałam, prowadząc walkę na języczki.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top