XXXI
Stałam w tłumie ludzi, którzy przerwali zabawę i patrzyli się na klęczącego, załamanego Zack'a, który mówił, jak bardzo mnie kocha. Potrafiłam tylko patrzeć mu prosto w oczy i wiedziałam, że to, co mówił, to prawda. Jego brązowe tęczówki wyrażały taką szczerość, jakiej jeszcze nigdy nie mogłam dostrzec.
- Powiedz coś, błagam. - wyrzucił załamanym głosem, w którym słychać było chrypkę. - Ver! - krzyknął.
- Ja... - odebrało mi mowę. - Ja...
Uświadomiłam sobie, że to, co bym powiedziała, słyszałoby setki osób, więc wolałam uciec. Wydusiłam ciche "przepraszam" w stronę Jack'a i wybiegłam z sali czekając, aż Zack zrobi to samo. Biegiem znikłam z sali, a razem ze szkoły, siadając na stopniu, gdzie podkuliłam nogi pod siebie i poczułam ból na biodrze. Dziwne, może ten tatuaż w jakiś sposób jest powiązany z nim, bo boli jak odchodzi i nagle się zjawia. Siedziałam i ukryłam twarz w dłoniach, pewnie makijaż już całkowicie rozmazał się na mojej twarzy. Znów usłyszałam muzykę, może ktoś go wyprowadził i wznowiono zabawę. Poczułam czyjąś rękę na ramieniu i gwałtownie się odwróciłam, wbijając wzrok w brązowe oczy, które kiedyś były ukojeniem wszystkich moich zmartwień. Serce mocniej mi zabiło i poczułam ciepło w środku.
- Przepraszam, Ver. - pociągnął nosem, płakał. Nigdy wcześniej nie widziałam płaczącego Zack'a.
- Co ty sobie myślisz, że zagrasz na moich uczuciach i nagle prosisz o wybaczenie? - wstałam i byłam gotowa do ucieczki.
- Ty nie rozumiesz nic! Dosłownie nic! Nie znasz mnie! Może tylko ci się wydawać, że mnie znasz! - krzyknął, wyrzucając ręce w górę. - Kocham cię, Veronica. Tego już nie zmienię. Nie zmienię uczuć do ciebie. Nie chciałem w ogóle tego czuć, bo co taka miłość zrobiła ze mnie! - zaśmiał się przez łzy. - Nie pamiętam, kiedy ostatnio płakałem i to z powodu jakiejś kobiety, kurwa! Nie umiem spojrzeć ci w oczy tak, żebyś nie widziała w nich tej pierdolonej miłości. Wiem, że cię zraniłem, ale wybacz mi. Wiem, że mnie kochasz i nie chcesz mnie tracić. Nie potrafisz żyć beze mnie. - przybliżył się do mnie i położył dłoń na moim policzku, ocierając łzę. - Daj mi ostatnią szanse, ostatnią. Jeśli ją spierdolę obiecuję, że już nigdy więcej się nie spotkamy. Po prostu ty dajesz mi spokój, który jest mi potrzebny. Ty dajesz mi powietrze, którym mogę oddychać.
- Zack. - wyszeptałam jego imię i cicho zapłakałam. - Tak cholernie cierpię przez twoje głupie błędy, ale wiem, że nie chciałabym nikogo innego. Ale dobrze wiesz, że czasem starałam się za dwoje, podczas gdy ty miałeś mnie daleko gdzieś. Tak długo nie można tego ciągnąć i w końcu nie wytrzymałam. Serce rozpadało się na milion małych kawałków za każdym razem, gdy mnie raniłeś słowem, gestem, czy nawet spojrzeniem. Nie wiedziałam, że można żyć bez serca, ale żyję. Zabrałeś ze sobą wszystko, co potrzebne mi do życia. - złapałam jego dłoń na moim policzku i strąciłam ją.
- Wiem, kurwa wszystko wiem. Może jeśli będę przy tobie, uda się po części naprawić moje błędy. Dopiero, gdy straciłem kontakt z tobą, uświadomiłem sobie, że byłaś kimś ważniejszym. Wiesz kim? - spytał, wyczekując odpowiedzi. - Całym moim światem. - złapał moje policzki i przyciągnął mnie do siebie. Wpił się w moje usta z taką żarliwością, która pobudziła moje serce do dalszej pracy, które znów zabiło tylko dla niego. Jego usta muskały mnie delikatnie, ale to wystarczyło, żeby przekazać emocje, których nie jest w stanie wypowiedzieć.
- Kocham cię. - wyszeptał miedzy pocałunkami.
- Kocham cię. - powtórzyłam, patrząc mu w oczy, które z miłością były we mnie wpatrzone. - Nie muszę zastanawiać się, czy mówisz to szczerze. - zaczęłam. - To wyznanie i głębokości twych oczu mi wystarczą.
Chłopak uśmiechnął się szeroko, a jego broda zadrgała. Gwałtownie mnie objął, prawie przewrócił i pocałował z czułością w czoło.
- Dziękuję.
- Czemu tu przyszedłeś? - spytałam ze szczerym uśmiechem. - Przecież ci nie wolno.
- Musiałem ci to jakoś powiedzieć. W chuju mam to, że wszyscy słyszeli. - machnął ręką. - Zamierzasz tam iść?
- Nie. - odpowiedziałam szybciej, niż myślałam. Chciałam być przy nim, odrobić te dwa tygodnie.
- Co powiesz na przejażdżkę? - puścił oczko i zaśmiał się tak, jak tylko on potrafi. Następnie wyminął mnie i złapał za kierownicę, lekko przygazował, abym szybko do niego przyszła.
Pokręciłam głową tylko i z uśmiechem na twarzy, nie wracając na salę, usiadłam na motocyklu i złapałam chłopaka w talii. Objęłam go mocno, a głowę położyłam na plecach. Ostatni dzień szkoły, jutro już wakacje, więc mogłabym nawet noc z nim spędzić i wstać na następny dzień dopiero o dziesiątej wstać, nie martwić się o nic. Zadarłam głowę i zamknęłam oczy, aby napawać się tą wolnością. Wzięłam głęboki oddech, po czym go wypuściłam i wpatrując się w górę, cicho podziękowałam. Podziękowałam za to, że wrócił. Wypalił we mnie cały żar, który istniał, gdy był w pobliżu, złamał doszczętnie moje serce, które zaczyna powoli sklejać się w całość. Znikał z dnia na dzień zostawiając ból i samotność.
Gdy dojechaliśmy w ulubione miejsce, była już noc, ale zimno nie było. Zeszłam z siedzenia i wyprostowałam sukienkę, która trochę się pomięła. Zack wyciągnął z bagażnika duży koc, który rozłożył niedaleko pojazdu.
- Od kilku miesięcy byłem już przygotowany na ten dzień. - zaśmiał się, a ja z szeroko otwartymi oczami patrzyłam na niego. Chyba usłyszał moje myśli.
- Będziemy na tym spać? - wskazalam na koc, a on skinął głową.
- Chyba że nie możesz. - wzruszył ramionami i w ogóle nie dał po sobie poznać, że istnieje również płacząca i błagająca wersja Zack'a Adamsa.
- Nie, ale nie mam żadnych ciuchów na przebranie. - tym martwiłam się najbardziej, bo już mniejsza z matką, jakąś wymówkę znajdę.
- Spokojnie. - znów sięgnął do bagażnika, skąd wyjął czarną koszulkę bez napisów. Ciekawe, co on tam jeszcze trzymał.
Podał mi ją, abym ubrała na siebie. Była wystarczająco długa, sięgała mi do połowy uda. Przypomniało mi się, jak czarna koszulka Zack'a, którą dał mi, gdy wygraliśmy wyścig, została pocięta na kawałki. Spojrzałam na chłopaka, który leżał, a głowę potpartą miał ramieniem. Drugą ręką klepał miejsce obok siebie.
- Na co czekasz? - rzucił, a ja bez zastanowienia położyłam się obok niego. Wpatrywałam się w gwiazdy, które mieniły się w przeróżnych kolorach.
Zack przybliżył się do mnie i palcem wodził po mojej kości obojczykowej, a następnie przyłożył tam usta u zasysał skórę, pozostawiając malinkę. Podniósł się i spojrzał mi w oczy, a ja szybko pocałowałam go w usta i zakryłam twarz, drażniąc go, bo przerwałam romantyczną chwilę.
- Wyglądasz bardzo seksownie w mojej koszulce. - położył rękę na moim kolanie i wędrował coraz wyżej. - Ale zdecydowanie seksownej wyglądałabyś bez niej.
Zarumieniłam się na komplement, ale wiedziałam, do czego zmierzał. Nie wiedziałam, czy byłam gotowa, ale warto było spróbować.
- Chcesz mnie poczuć? - spytał, dotykając palcami brzegów moich majtek, a ja poczułam przyjemne uczucie w podbrzuszu.
- Ttak. - wygięłam ciało w łuk, a on zsuwał majtki w dół. Poczułam się goła tam na dole, bo taka byłam.
- Nie rób nic na siłę, pamiętaj. - zaczął się oddalać ode mnie akurat wtedy, gdy napaliłam się na niego. Otworzyłam oczy i usiadłam, szturchnęłam go w ramię.
- Czego przestałeś? - spytałam zdziwiona.
- Nie chcę cię wykorzystać.
- Wiem. - uspokoiłam go. - Przecież mówię, że chcę żebyś...no wiesz.
- Zrobić ci dobrze? - spytał, a ja pokiwałam głową i znów się położyłam.
- Niczego innego nie potrzebuję. - wlepiłam wzrok w niebo, a następnie zamknęłam oczy, czując, jak Zack mruczy.
- Już jesteś mokra. - zwrócił uwagę. Położył dłoń na mojej kobiecości, zataczając kółka na samej górze, a ja chciałam więcej. Zaczęłam ciężko oddychać, ale to tylko z powodu nadchodzącej przyjemności. Motylki w brzuchu zwariowały, brzuch wywijał koziołki, a palce Zack'a wchodziły i wychodziły. Napawałam się chwilą. Poczułam skurcz w kobiecości i przyjemne mrowienie, które rozeszło się po całym ciele. Zack wyciągnął palce, a ja czułam się spełniona. Położył się obok mnie na boku i mnie objął, wtulając głowę w moje włosy.
- Chcesz coś w zamian? - spytałam, a on pokręcił głową.
- Wszystko, czego bym chciał, leży obok mnie. Więcej chcieć nie potrafię. - uśmiechnęłam się na te słowa.
- Wakacje w końcu.
- Prawda. Gdzie wybierasz się do college'u? - spytał, a ja podniosłam się, bo wiedziałam, że ta rozmowa będzie ciężka.
- Prawdopodobnie do New Jersey, a ty? - położyłam dłoń na jego mięśniach.
- Żartujesz? - zaśmiał się. - To ciekawe, bo ja też.
Poczułam ulgę, bo jednak nie rozstaniemy się. Będziemy razem w jednym college'u i nasz związek będzie długi i szczęśliwy.
- Kocham cię. - wyszeptał i złapał mnie za rękę, ciągnąc, abym położyła się obok niego.
- Tak się cieszę, że idziesz tam, gdzie ja. - pocałowałam go w usta, a on przejechał językiem po mojej dolnej wardze.
- Jesteśmy do siebie podobni. - zaśmiał się, przytulając mnie. - Przepraszam, ale jestem padnięty, dobranoc, kocham cię.
- Dobranoc. - pocałowałam go ostatni raz w policzek i ułożyłam się wygodnie, wtulając się w Zack'a, gdzie czułam się bezpiecznie.
Jezioro szumiało, a niebo było bezchmurne. Oświetlały nas gwiazdy i księżyc. Byłam szczęśliwa, nigdy wcześniej taka nie byłam. Tej nocy wrócił, zabrał mnie nad jezioro, dzięki niemu poczułam się dobrze, a teraz leżałam w ramionach najważniejszego faceta w moim życiu. Zamknęłam oczy i byłam gotowa na sen, który napływał coraz szybciej.
~~
Obudził mnie śpiew ptaków, które pewnie też niedawno się obudziły. Mimowolnie się uśmiechnęłam, co rzadko mi się zdarza z rana, na wspomnienia tej nocy i z zamkniętymi oczami zaczęłam macać miejsce obok mnie, ale było pusto. Zostawił mnie i odjechał? Z czarnymi myślami otworzyłam w końcu oczy, ale dostrzegłam niedaleko motocykl, co oznaczało, że gdzieś tu był. Przeciągnęłam się i brzuch dał o sobie znać, że był głodny. Wyglądałam pewnie jak siedem nieszczęść, ale wygląd się nie liczy. Wstałam i zbliżałam się w stronę jeziora, które pewnie było ciepłe, bo słońce go zagrzało.
- Ver! - usłyszałam nawoływanie i zaczęłam rozglądać się dokoła, szukając chłopaka. Zmrużyłam oczy, bo słońce mnie raziło. - Tu jestem! - krzyknął i podniósł rękę, a ja go od razu znalazłam.
Uśmiechnęłam się i pomachałam mu, dając znak, że wstałam w dobrym humorze. To cudowne, że dzięki niemu zapomniałam, jak czułam się bez niego przez dwa tygodnie. Wybaczyłam, bo to wszystko mówił szczerze.
- Chodź, ciepła woda! - wołał mnie, a ja się zaśmiałam. - Poranny prysznic zrobisz!
- Wątpię, żeby to był dobry pomysł. - zaprzeczyłam, bo nie miałam nic na przebranie, a jakoś do domu wrócić musiałam.
- Nie dawaj się prosić... - Zack płynął w moją stronę, więc postanowiłam usiąść na brzegu i zamoczyć trochę stopy. Rzeczywiście, woda była bardzo ciepła. - Chyba że chcesz powtórkę sprzed kilku miesięcy. - dotknął palcami mojej nogi i delikatnie ochlapał.
- Nie chcę. - uparłam się.
- Okej. - wynurzył się, a mój wzrok od razu poleciał na umięśnione ciało. - Sama tego chciałaś. - wzruszył ramionami i włożył rękę pod moje kolana, a drugą mnie podniósł.
- Ty głupi jesteś! - wierzgałam nogami i próbowałam go kopnąć, ale nie dałam rady. Chciałam mu się wyrwać, aby uniknąć tego, co zaraz miało się zdarzyć.
Zdążyłam nabrać tylko dużo powietrza do buzi i zanurzyłam się. Otworzyłam oczy pod wodą i spojrzałam w dół. Nie było wcale płytko, więc odruchowo chciałam nabrać powietrza, ale byłam pod wodą. Zaczęłam machać rękoma, aby nie iść na dno, ale poczułam, jak ktoś pomaga mi się wynurzyć. Mój bohater.
- Wtedy lepiej sobie radziłaś. - zwrócił uwagę, a ja wodę, którą miałam w buzi, wyplułam na niego.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jest pierwszy rozdział drugiej części. Co myślicie o przeprosinach Zack'a? Czy były szczere? Dlaczego tak łatwo odpuścił? Będzie wyjaśnione w następnych rozdziałach ♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top