XVI

Zatrzymałem swój motocykl i zdjąłem koszulkę, którą rzuciłem na bok. Pewnym krokiem szedłem, chciałem rzucić się do jeziora i wyluzować się. Na brzegu zauważyłem drobną postać kobiety, którą znałem. Zwolniłem tempo i po cichu zbliżałem się w jej stronę. Obróciła głowę i szerzej otworzyła piękne oczy. Oczy, w których się zakochałem trzy lata temu. Oczy, które śniły mi się po nocy. Blondynka otworzyła buzię ze zdziwienia i wskazała na mnie palcem.

- Zack? - uśmiechnęła się lekko i wstała. Ja za to stałem bez ruchu i wpatrywałem się w jej oczy.

- Kate? - spytałem dla upewnienia.

Veronica's POV:

Zack odszedł ode mnie, ale nie gniewałam się na niego, ponieważ i tak chciałam mu odmówić. Poszłam na nogach do Diany, aby ją pocieszyć. Siedziałam na łóżku zamyślona i słuchałam przyjaciółki, która wypłakiwała już trzecią paczkę chusteczek. Will na jej oczach obściskiwał Emmę.

- Ona sama się prosi o wpierdol. - pocieszałam. - Ja jutro jej wyjebie. - byłam bardzo zła, bo ta dziewczyna kleiła się do wszystkich chłopaków zajętych, a szczególnie obrała sobie za cel Willa i Zack'a.

- Nie. - pociągnęła nosem. - Bo będzie tak jak z Dylanem.

- Nie będzie. Tym bardziej, że u mnie też już sobie nagrabiła. - przymrużyłam oczy.

- Ale Will sam chciał. To ona wywijała tym tłustym dupskiem przed nim, a on, zauroczony, ją obejmował. Podobno nawet doszło do czegoś więcej. - rozpłakała się po raz kolejny.

- W takim razie on jest męską suką, która nie zasługuje na ciebie, Diana. - podeszłam bliżej niej, a ona mnie przytuliła i zmoczyła swoimi łzami moją koszulkę.

Myślałam, co w tej chwili robił Zack. Byłam pewna, że pojechał nad jezioro i tam się kąpie. Chciałam tam pojechać do niego, pocieszyć. W końcu jest moim chłopakiem i nie mógł sam cierpieć. Ale nie chciałam też opuszczać Diany, więc zostałam z nią.

Zack's POV:

- Kate? - spytałem dla upewnienia i stanąłem bliżej niej. Rzuciła mi się w objęcia i mocno ścisnęła. Delikatnie położyłem dłonie na jej plecach i ją odciągnąłem, bo byłem nie fair w stosunku do mojej dziewczyny.

- Tak się cieszę. W końcu cię znalazłam. - szczerze się uśmiechnęła i usiadła na brzegu. Zrobiłem to samo co ona.

- Szukałaś mnie? - spytałem, uśmiechając się w jej stronę. W jej oczach, w których niegdyś widziałem wszystko, czego pragnę, dziś były zupełnie inne. Nie robiły na mnie już takiego wrażenia, ale jednak serce mocniej biło.

- Tak. Od roku próbuję cię znaleźć, aż w końcu się udało. - spuściła wzrok w dół. - Widziałam cię też kilka razy na mieście, ale ty mnie pewnie nie. Wydajesz się szczęśliwy.

- Tak, to prawda. Jestem bardzo szczęśliwy. - patrzyłem w jej oczy.

- Zupełne moje przeciwieństwo. - zasmuciła się i zaczęła coś rysować patykiem na ziemi.

- Dlaczego?  - położyłem dłoń na jej ręce, ale szybko ją zabrałem z powrotem.

- Bo przez te trzy lata nie potrafiłam o tobie zapomnieć. Ty mnie zostawiłeś.

- Nie znasz prawdy. - opowiedziałem. - Gdybyś znała, to byś tak nie mówiła.

- Zack, ja cię kocham. Kocham, bardzo kocham. - w jej oczach pojawiły się łzy. - Mike to taki chuj, a ty jesteś idealny. Nawet nie wiesz, ile nocy przepłakałam, wspominając ciebie.

- Skąd wiedziałaś, że tu będę?  - spytałem, zmieniając temat.

- Nie wiedziałam, po prostu przyszłam tu na nogach i ty przyszedłeś. - po tych słowach zamilkła.

Siedziałem razem z dawną miłością, którą musiałem oddać kumplowi. Nic już do niej nie czułem, wszystko minęło. Zmieniła się i to bardzo.

- Tak bardzo cię kocham. - nagle się odezwała. - Przez te wszystkie lata cię kochałam.

- No i co chcesz przez to uzyskać? - troszkę się zmieszałem.

- Może być jak dawniej?  - spytała z nadzieją w oczach.

- Jak dawniej, czyli?

- Być razem? - spytała drżącym głosem.

- Mam dziewczynę. - rzekłem pewnie, nie zważając na to, jak się poczuje.

- Kochasz ją?  - w jej oczach po raz kolejny stanęły łzy.

- Kocham ją. - wstałem i bez słowa odszedłem od niej.

- Nie zapomnij o mnie, proszę. - krzyknęła za mną rozpacznie dziewczyna.

Moja miłość do Kate już dawno się wypaliła, bo na mojej drodze los postawił Ver, która daje mi szczęście. Z Ver przeżywam szczęśliwy związek, a z Kate to była niespełniona miłość. Zapaliłem motocykl i wyjechałem z tego miejsca. Chciałem teraz do Ver, która poprawiła by mi humor. Byłem zły, bardzo zły. Na ojca, na Mike'a,  na Kate. Na siebie. Na Jack'a, na Emmę. Wjechałem w drogę główną i obrałem kierunek domu Ver, w którym miałem nadzieję, że ją zastanę. Nachyliłem się bliżej kierownicy, aby mieć bardziej dynamiczny kształt i aby szybciej dojechać. Udało mi się przełamać barierę 170 kilometrów na godzinę, ale bardzo zaczęło mną trząść, więc o kilka kilometrów na godzinę zwolniłem. Wjechałem w jej ulicę i zobaczyłem, że auto jej matki stoi przy garażu. Chwilę się zawahałem, czy iść tam, ale zaryzykowałem. Zatrzymałem motocykl na chodniku przed domem, jak zawsze i postawiłem na stopce. Poprawiłem koszulkę i opuściłem niżej jeansy. Wziąłem oddech i ruszyłem. Tym razem prosto do drzwi, a nie przez okno. Bałem się, że jej matka mi otworzy. Nacisnąłem guzik przy drzwiach, a w środku domu usłyszałem rozchodzący się dźwięk dzwonka i czyjeś szybkie kroki. Przeczesałem ręką jeszcze krótkie włosy i włożyłem dłonie do kieszeni. Drzwi się otworzyły, a w nich ujrzałem kobietę w średnim wieku bardzo podobną do mojej dziewczyny. Brązowe włosy opadały jej na ramiona, a brązowe oczy wpatrywały się na mnie z zaciekawieniem.

- Słucham? - odezwała się. - Czego pan szuka?

- Ja... - krząknąłem. - Ja przyszedłem do pani córki. - uniosłem się na palcach, aby zobaczyć, czy Ver znajduje się w środku.

- Ty pewnie jesteś Zack. - uśmiechnęła się i szerzej uchyliła drzwi, abym mógł wejść. - Proszę, wejdź.

Wślizgnąłem się do środka i stanąłem w korytarzu przy wejściu do salonu, gdzie jak Veronica mi opowiadała,  matka przesiadywała z jej gośćmi, dopóki nie przyszła do domu.

- Veronica powinna za chwilę wrócić. - uśmiechnęła się szeroko, zamykając drzwi. - Usiądź. Zrobić ci kawę lub herbatę?

- Jeśli by pani mogła - uśmiechnąłem się na propozycję. - to mocną kawę.

Pani Larsson kiwnęła głową i poszła zagotować wodę. Ja tymczasem oglądałem się po salonie. Na środku znajdowała się wielka biała kanapa, na przeciwko której wisiał telewizor. Na białych ścianach wisiały różne portrety Ver, jej mamy i wspólne wypady. Podchodziłem do każdego z osobna i oglądałem dokładnie. Zaśmiałem się na zdjęcie Ver, w którym trzymała swój pierwszy ząb w ręku i płakała. Zapewne to był pierwszy jej ząb mleczny, który wypadł. Pani Larsson weszła do pomieszczenia z dwoma kubkami kawy, a ja natychmiast usiadłem.

- A więc czekasz na moją córkę?  - zaczęła rozmowę. - Chcę wiedzieć, czy łączy was coś poważnego.

- Tak. Jesteśmy w związku. - odpowiedziałem, popijając kawę.

- Mogę ci zaufać i wiedzieć, że w dobre ręce ją oddaję?  - puściła do mnie oczko. Nie wydawała się taka, jak z opowieści Ver. - Na pewno wiesz, ile ostatnio przeszła. To z Dylanem zostawiło piętno na jej duszy.

Zrobiłem większe oczy na to, co usłyszałem. Jednak jej matka wiedziała o tym. Ale czy Ver wiedziała, że jej matka wie?

- Tak, to prawda. Ja będę jej pilnować. - uśmiechnąłem się.

- Jak się nazywasz? - spytała matka, dokładnie mi się przypatrując.

- Za dużo by pani chciała wiedzieć. - prychnąłem i spojrzałem w kierunku drzwi, w których przekręcił się zamek i moja dziewczyna weszła.

Przystanęła na środku i bez ruchu patrzyła to na mnie, to na swoją matkę. Wolnym krokiem zbliżała się do mnie, a gdy była tuż przy mnie, stanęła na palcach i mnie pocałowała.

- O czym gadaliście? - spytała, patrząc na matkę.

- O życiu, córciu. O życiu. - przytuliła ją matka, a mi puściła oczko i przytknęła palec wskazujący do ust, na znak milczenia.

- Chodźmy do mojego pokoju. - oznajmiła Ver i złapała moją rękę, a ja się zaśmiałem.

Rzuciłem się na łóżko, które było bardzo wygodne, ale nigdzie nie widziałem miśka, którego jej podarowałem. Zacząłem rozglądać się po jej pokoju, aż ona to zauważyła.

- Siedzi tam. - wskazała pod łóżko, gdzie się schyliłem.

Misiek leżał pod łóżkiem, przykryty ubraniami.

- Czemu on tam leży?  - zrobiłem smutną minę, a ona usiadła koło mnie.

- Bo wtedy, kiedy mnie zraniłeś, ja go tam rzuciłam i został. - zasmuciła się, a ja poczułem ukłucie w sercu, bo ją zraniłem. - Ale już podnoszę. - schyliła się i posadziła na łóżko ogromnego miśka, któremu opadła głowa.

- Tak trzymać. - uśmiechnąłem się. - Muszę ci coś powiedzieć. - otworzyła buzię i skinęła głową, żebym kontynuował. - Spotkałem Kate. Moją niespełnioną miłość. - popatrzyłem na jej reakcję. Niespokojnie pokręciła się na łóżku i położyła ręce na nogach.

- Gdzie?  - spytała.

- Nad jeziorem, gdy chciałem uciec przed ojcem. Była tam, siedziała. Rozmawialiśmy. Chciała, żeby było jak dawniej, a do mnie wróciły wspomnienia. Oczy, które tak lubiłem, tego dnia zdawały się inne. Ona się zmieniła. Już nie jest tą samą Kate. Kocha mnie i nie kazała mi o sobie zapomnieć. - cały czas obserwowałem moją dziewczynę, która zmrużyła oczy i spuściła głowę w dół. - Powiedziałem, że nie będzie jak dawniej, bo mam dziewczynę i jestem szczęśliwy. I powiedziałem, że cię kocham. - ująłem jej policzki w moje dłonie i ją pocałowałem. - Mówię ci to po to, żebyś wiedziała, że nie chce mieć przed tobą tajemnic.

- Zack... - zaczęła niepewnie. - Kocham cię.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top