XLVI

- Veronica. - z ironicznym uśmiechem ścisnęłam dłoń wyznawczyni szatana, a ta pokazała mi w zamiar swój zakolczykowany język.

Minęła nas i zgrabnie wyszła z pomieszczenia, dając mi i Zack'owi spokój. Dla upewnienia, że odeszła, odczekaliśmy kilka sekund, a następnie w tym samym momencie wybuchliśmy śmiechem. Mogłam jeszcze zmienić mieszkanie, ale miałam wrażenie, że mojej "psiapsióły" od pierwszego wejrzenia dość często w mieszkaniu nie będzie, a ja też z resztą mam zamiar przesiadywać u Zack'a. Biurko było jedno na nas dwie, z czego wiedziałam, że należy do mnie, bo taka wielka pani jak Maia przecież się nie uczy. Po stronie swojego łóżka porozwieszała plakaty ulubionego zespołu i różne zdjęcia, przez co mogłam trochę ją poznać. Zbliżyłam się do jednej ściany i rzuciłam porozumiewawczy wzrok Adamsowi, że może iść do swojego mieszkania, zapoznać się ze współlokatorem.

- Ale...

- Mamy telefony. - wyciągnęłam go z kieszeni i pomachałam mu przed nosem. - Umówimy się za kilka minut w tym miejscu. Zadzwonisz do mnie, jak się zaklimatyzujesz.

Uśmiechnął się i ze swoją torbą i karteczką w ręku wyszedł z pokoju, a ja wyjrzałam przez okno, który widok padał na podwórko, na którym zawiązywane były pewnie nowe znajomości. Mi też pasowałoby znaleźć jakąś dobrą koleżankę. Z ostrożnością obserwowałam każdy skrawek pokoju, a gdy spojrzałam na zdjęcia przedstawiające Maię i jakąś dziewczynę całującą się z nią, to lekko skrzywiło mnie. Nie to, żebym nie tolerowała homoseksualistów, ale to zdjęcie było po prostu...dziwne. Wielka, nieustraszona dziewczyna całująca drobną blondynkę, którą nigdy bym nie przydzieliła na oko do towarzystwa tej niesfornej dziewczyny. Dlaczego jednak przystawiała się do Zack'a? I dlaczego na starcie obdarzyła mnie takim wzrokiem? Miałam nadzieję, że uda mi się wyłapać z nią dobry kontakt.

- I jak ci się podoba? - usłyszałam i poczułam na swojej szyi czyjś oddech, który należał pewnie do Mai. Nie wiedziałam, jaki wyraz twarzy przybrała, ale z barwy jej głosu nie można było uważać, żeby była jakaś zła czy coś. 

- Nie wiedziałam, że... - zaczęłam, mieszając się. Może lepiej było się nie odzywać?  Nie znałam dobrze Mai, nie mogłam wiedzieć, co zaraz zrobi. - Myślałam, że chcesz Zack'a poderwać...

Maia się zaśmiała i z wielkim impetem rzuciła się na swoje łóżko, zakładający ręce pod głowę. Wlepiła swoje zielone tęczówki we mnie i słabo się uśmiechnęła. Odwzajemniłam uśmiech, zajmując miejsce na krześle przy biurku.

- Jestem inna, niż wydaje się na pierwszy rzut oka. - wzruszyła ramionami. - Jestem lesbą i nie wstydzę się tego. - przejechała wykolczykowanym językiem po ustach.

Wewnętrzny głos podpowiadał mi, że mam się bać, ale zignorowałam go. Chciałam nawet udawać, że nie uważam ją za gorszą tak, jak się chyba spodziewała. Lecz mój wzrok przyciągnęło coś jeszcze. Wielki plakat zmarłego już Michaela Jacksona. Wręcz nie spodziewałam się, że był on ważną osobą w jej życiu. Bo chyba, jeśli miała jego wizerunek wywieszony nad łóżkiem, to musiał być dla niej ważny?  Spojrzałam na nią, a jej wyraz twarzy był lekko zaciekawiony moją osobą. Wolałam nie wiedzieć, o czym wtedy myślała.

- Michael Jackson... - zaczęła, jakby czytając mi w myślach. - Przyjdzie czas, że o wszystkim się dowiesz. - rzuciła tajemniczo, a ja zmarszczyłam brwi.

- Okej. - rzekłam niepewnie, wyglądając za okno. Coraz więcej ludzi gromadziło się na zewnątrz, że aż sama miałam ochotę tam iść. - Maia, idziemy ja podwórko?  - ruchem głowy wskazałam okno. - Jest ciepło, a ludzie tam nowe znajomości zawiązują. Może i my byśmy kogoś poznały? - zaproponowałam, a ona najwyraźniej się spięła i przybrała zły wyraz twarzy.

- Nie!  - krzyknęła szybko i usiadła na łóżku, próbując sięgnąć do sznurka, aby spuścić rolety. Jej zachowanie było conajmniej dziwne.

- Dooobra? - bardziej spytałam niż odpowiedziałam i wstałam z krzesła, aby trochę ciuchów rozpakować. W pokoju mieściły się dwie szafy. Jedna zwykła, a druga narożnikowa.

Przykucnęłam przy walizce i zaciągnęłam ją  pod meble, a Maia z uwagą śledziła każdy mój ruch. Odsunęłam zamek i wyciągnęłam położone na samym wierzchu trampki, w których miałam zamiar paradować po salach. Na przeciwko szafy znajdowały się duże drzwi z kilkoma dziurami na dole, co pewnie odgradzało łazienkę od reszty pomieszczenia.

- Możesz wziąć tą narożnikową. - odezwała  się dziewczyna. - Jest dużo bardziej pakowniejsza,  a ja i tak mam mało ubrań. - wzruszyła ramionami. - Poza tym w środku ma lustro, a ja nie przeglądam się w takim czymś.

Uśmiechnęłam się w jej stronę, ale gdy się odwróciłam, zrobiłam kwaśną minę. Uświadomiłam sobie, z jak dziwną osobą mieszkam. Nie wychodzi na zewnątrz, nie przegląda się w lustrze. Aż zaczęłam nawet myśleć, czy Maia nie jest wampirem, ale szybko odgoniłam od siebie tą myśl. Wyciągnęłam małą kupkę koszulek i położyłam na półce. Szafa była utrzymana w bardzo dobrym stanie. Ciszę rozpakowywania się przetrwało mocne pukanie do drzwi. Zanim zdążyłam wstać, dziewczyna już nacisnęła na klamkę. Głośne rozmowy chłopaków wpadły przez drzwi, a ja wśród nich rozpoznałam głos Zack'a. Wstałam i otrzepałam kawałki brudu z białej koszulki na szelkach i podeszłam w ich stronę. Obok Adamsa stało jeszcze dwóch innych, z wyglądu groźnych chłopaków. Jeden był czarnym mulatem o niebieskim spojrzeniu,  z zawadiackim uśmieszkiem, a jego uszy na wylot przeszywały tunele. Powiedziałabym, że nawet był przystojny. Ubrany w nisko spuszczone jeansy, na górze szary podkoszulek idealnie pasował do jego skóry. On nie był przystojny, był bardzo przystojny. Zniewalająco boski, idealnie zbudowany. Stop! W duchu skarciłam się za niewłaściwe myśli. Obok niego stał też chłopak, ale już nie tak przystojny jak wcześniejszy. Na głowie kłębiły się loczki rudych kosmyków, niektóre z nich nawet nieładnie spadały na twarz, co dodawało mu raczej bardziej śmieszniejszego wyglądu. Chłopak miał kolczyk w nosie, który też wyglądał komicznie, ale nie dyskutujemy o gustach. Sama jego postawa odrażała od siebie tak zwanych kozaków. Czarne rurki opinały jego uda, czym podkreślały wyrobione mięśnie nóg. Górną partię ciała zakrywał czarny t-shirt, co nawet pasowało do jego czarnych jak węgiel oczu. Po środku nich stał Zack, z kpiną patrzący na mizdrzącą się do rudego Maię, co nawet mnie zdziwiło. Przecież ona woli dziewczyny, więc dlaczego to robiła?! 

- Ja się nie dałem, więc do niego podbijasz? - ze śmiechem zwrócił jej uwagę, a ja w tym czasie bardziej ukazałam się na ich oczy. - Tu jesteś! - krzyknął i popchnął Maię, aby ustąpiła mu więcej miejsca. 

Dziewczyna prychnęła pod nosem i oparła się o famugę drzwi, obserwując rysujące się mięśnie rudego.

- Chcę ci przedstawić moich nowych ziomów. - ruchem dłoni zaprosił kolegów wgłąb mieszkania. Niebieskooki rzucił się na moje łóżko, łapiąc się za tyłek.

- Ale chujostwo! - wstał i zaczął chodzić po pokoju. - Ja pierdole, jak dobrze, że tu nie mieszkam. - machnął dłonią i zaczął się śmiać, a ja skarciłam go wzrokiem. Ten to zauważył i podniósł dłonie w poddającym się znaku.

- Aaron, do kurwy! - upomniał go Zack. - Nie jesteś tu po to, aby badać stan twardości!

Aaron. Miał na imię Aaron. Patrząc na niego, zgodziłam się, że pasuje do niego to imię. 

- Stan twardości to ja będę dziś badał na imprezie. - odburknął. - Co do imprezy, to chyba się pojawisz, Vicki. - zbliżył się do mnie i oblizał usta. Nie dość, że wywołał w Zack'u pewnie odruch zazdrości, to jeszcze przekręcił moje imię. A ja o żadnej imprezie zielonego pojęcia nie miałam.

- Veronica. - sprostowałam. - Jaka impreza? Zack? - spojrzałam na chłopaka, a ten miał przymknięte oczy.

- Wara od niej! - syknął, a gdy Aaron znów się poddał, rozchmurzył się. - Kurwa, ten skurwysyn znów mnie wyprzedził. Miałem ci o tym mówić, ale najpierw chciałem ci ich przedstawić. Pierwsze zbliżył się do mnie rudy i z błądzącym, śmiesznym uśmieszkiem podał mi rękę, mierząc jak każdy facet każdy centymetr mojego ciała. Zatrzymawszy się na nogach, znacząco uniósł brwi i zagwizdał.

- Milan Riggs. - ujął moją dłoń i zbliżył ją do swych ust, czym mnie zaskoczył. - Zack wyrwał niezłą laseczkę, zazdroszczę ci, stary. Gdzie takie chwasty jak ona rosną?

Poczułam się tak głupio, że stałam z ręką blisko ust Milana i żeby ukryć moje zmieszanie, słabo się uśmiechałam. Zack stał ze skrzyżowanymi rękami i oglądał zdjęcia Mai, czym też był zaskoczony, ale o nic nie pytał.

- W Phoenixie. - odpowiedział i stanął za mną, przyciągając mocno do siebie.

- Aaron Santiago. - niebieskooki kopsnął Milana z biodra i teraz to on stał na przeciw mnie. - Z Meksyku jestem.- dodał, po czym odszedł krok ode mnie, aby wyjąć telefon ze swojej kieszeni i zrobić nam zdjęcie. Zack poluzował uśmiech i skierował usta w moją stronę, aby złączyć nasze wargi w pozornym całusie. Po kilku sekundach odłączył się i podszedł do Aarona, aby zobaczyć efekty zdjęcia.

- Zajebiste. - rzekł, a ja usiadłam na swoim łóżku. To była zmowa, ewidentnie zmowa! Spostrzegłam się, że Mai już nie ma w pokoju. - Ver, idziesz ma tą imprezkę?

- Kiedy?

- Dzisiaj za kilka godzin w jednym z braterstw. - odpowiedział Aaron, przysiadając się do mnie. - Impreza integracyjna. Chodź, nie dawaj się prosić. 

- Okej. - zgodziłam się po chwili namysłu. W sumie czemu miałabym nie iść?

- Super! To my lecimy. Bądź gotowa o ósmej. Wpadnę z Zack'iem i Milanem po ciebie. - wstał i wraz z kolegami wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samą.

~~

Naciągając bardziej na siebie czarną sukienkę, stałam przed lustrem i oglądałam się w nim. Makijaż już miałam nałożony, tylko jakoś włosy musiałam ułożyć. Stwierdziłam, że upnę je w niedbały kok.

- Ładnie wyglądasz. - odezwała się drobna osoba, która już od dłuższej chwili mi się przyglądała.

- Na pewno nie chcesz iść? - zrobiłam smutną minę i przybrałam odpowiedni ton.

- Nie. - burknęła. - Kiedy indziej.

- Maia... - usiadłam na jej łóżku i popatrzyłam w jej oczy. - Czemu taka jesteś? Ja cię nie rozumiem.

- Nie musisz mnie rozumieć. Ważne, że sama siebie doskonale rozumiem. - wysiliła się na uśmiech. - A teraz wybacz, muszę zasłonić żaluzję. Idę spać. Wróć żywa. 

Najwyraźniej mnie zbyła. No cóż, życie. Narzuciła na siebie białą pościel i odwróciła się twarzą do ściany. Mokre kosmyki włosów opadały jej na czoło, ale zbytnio nie przejmowała się tym. Wstałam więc z jej łóżka i po raz ostatni przeglądnęłam się w lustrze. Na nogi wdziałam czarne baletki, aby było mi wygodniej chodzić czy też tańczyć. Może uda mi się poznać jakąś normalną koleżankę, z którą mogłabym wyjść na podwórko, normalnie się spotykać. Spojrzałam na srebrny zegarek założony na mój drobny nadgarstek. Wskazywał punkt ósma, co oznaczało, że Zack i jego nowa ekipa w każdej chwili tu będzie. Postanowiłam zaczekać na nich przed drzwiami mojego pokoju. Sięgnęłam po czarną kopertówkę i zorientowałam się, że jak będę chciała wcześniej wrócić, to nie będę w stanie otworzyć drzwi.

- Yyy... Maia?

- Tak? - przeciągle westchnęła dziewczyna, a ja w głowie wymyśliłam lepsze pomysł. Zanocuję u Zack'a.

- Dobra, już nic. - uśmiechnęłam się i nacisnęłam na klamkę. - Dobranoc. - pożyczyłam, gdy już byłam na zewnątrz. 

Mała, podłużna lampa oświetlała kilka metrów korytarzu, było raczej nie przyjemnie. W duchu modliłam się, aby mój chłopak przyszedł jak najszybciej. Nagle inne światła, które uruchamiały się, gdy ktoś się poruszył, oświeciły się, a ja miałam nadzieję, że to Zack, Aaron i Milan. W tle rozbrzmiewały płytkie rozmowy o kobietach. Nawet udało mi się wyciągnąć kawałek o mnie. Nie przebrali się, odkąd ich poznałam. Jedynie Zack założył na siebie czerwono-czarną koszulę w kratę.

- No wiem, że to dupa. Nie dała mi jeszcze. 

- Co?- koledzy naraz zawołali, a Zack już nie dokończył, bo zobaczył mnie.

- No, jeszcze mu nie dałam. - skwitowałam ze zmrużonymi oczami, gdy dwójka dołączyła do nas.

- Ale zajebiście wyglądasz! - stwierdził Adams, a ja się tylko uśmiechnęłam. - Jedziemy autem Milana. - oznajmił, a ja złączyłam swoje dłonie z dłoniami Zack'a i ruszyłam w stronę wyjścia. 

- Chodźcie już! - pogoniłam ich, a oni nadal stali w osłupieniu, patrząc na mnie. - Co jest? - zatrzymałam się, a oni potrząsnęli głowami.

- Wy chuje! - krzyknął Zack. - Zamiast patrzeć na jej nogi, może byście pokazali nam drogę do twojego auta?

- Ach, tak. - odchrząknął Milan, a mi znów zrobiło się dziwnie. Dziwnie być w centrum uwagi.

Kazał nam zawrócić i udać się tylnymi drzwiami, gdzie zaparkował swoje podobno wypasione auto. Lampy kolejno gasły, to się świeciły. Szłam dumnie przed siebie, trzymając Zack'a za rękę, jak czułam się bezpiecznie. Po kilku minutach mogłam już siedzieć na tyle w białym BMW, patrząc na mijające budynki. Bractwo, w którym miała odbyć się impreza, mieściło się dziesięć minut stąd, także szybko tam się dostaliśmy. Zanim mrok spowił otoczenie, można było dostrzec spokojną dzielnicę, najczęściej zamieszkiwaną przez rodziny z dziećmi. Dzisiejszej nocy pewnie nie zmrużą oka. Dookoła ogrodu bractwa krzątały się różne osoby. Niektórzy przy basenie zastanawiali się, kogo mają do zimnej wody wrzucić. Gdy przechodziłam obok wielkiej grupki, nagle ich spojrzenia i porozumiewawcze uśmieszki wylądowały na mojej osobie, a ja szybko odwróciłam głowę w drugą stronę. Żeby tylko nie padło na mnie. Wystarczyła sekunda, jedno zmrużenie oka, aby znaleźć się na baranach jednego z osiłków i mimo moich prób wyswobodzenia się, mimo mojego szybkiego bicia serca, zostałam wrzucona do lodowatej wody. Ogarnęły mnie dreszcze i złość, bo materiał mojej sukienki przemókł do suchej nitki. Grupa zaczęła się śmiać, a ja z całym impetem walnęłam o taflę wody i podpłynęłam w stronę drabinek. Nawet nie patrzyłam na reakcję Zack'a.

- Zajebać ci? - usłyszałam podniesiony głos należący do niego, gdy próbowałam pozbyć się wody. - Pytam się!

- Spierdalaj! 

Odwróciłam się, aby zobaczyć, co się dzieje. Zack narobił sobie kłopotów już przed pierwszym dniem nauki. Trzymał za przód koszulki tamtego chłopaka, który rzucił mnie do wody i z zaciśniętymi szczękami ciężko oddychał. Tamten z neutralnym wyrazem twarzy wydawało się, że zaraz napluje mu na twarz. Zasłoniłam usta, czym zagłuszyłam moje jęknięcie i pospiesznie przebiłam się przez tłum gapiów czekający na to, żeby któryś z nich oberwał. Stanęłam między nimi, usilnie próbując, aby gniew wezbrany w nich zmalał.

- Spadaj, mała. - odepchnął mnie na bok mój oprawca. - Nie mieszaj się. Twój chłoptaś najwidoczniej chce wpierdol. - zmierzył go ostrzegawczym wzrokiem, a porównując postawy obydwóch, prawda była taka, że Adams wyglądał jak chuchro przy nim. Popatrzyłam błagalnym tonem na Aarona i Milana, aby wyciągnęli go jakoś z tej sytuacji. Santiago od razu połapał, o co mi chodziło. Szarpnął Zack'a za rękaw i teraz to on stanął przy nim.

- Później to załatwicie, okej? - rzucił groźnie, a osiłek najwidoczniej dał upust swoim nerwom. - Jorge? Stary, to ty?

- Aaron? - spytał Jorge, a Aaron z uśmiechem na ustach przytaknął. - Kopę lat! - uściskał go, a żaden z nas nie wiedział o co chodzi. - Jeśli to twój ziomeczek, to nawet nie musimy tego dokańczać. - zwrócił się do Adamsa, a ja odetchnęłam z ulgą.

- Zack. - przedstawił się mój chłopak, wybuchając śmiechem. 

Cudownie. Czterech chłopców na mnie jedną. Udaliśmy się razem do środka, gdzie powitano nas kubeczkiem drinków, rozdawanych przy drzwiach. W środku panował neonowy wystrój. Pomieszczenie było ogromne, mieściło może nawet trzysta osób, które ruszały się w rytm muzyki. Były również schody z obydwu stron domu, prowadzące na górne piętro. Nie było żadnego DJ-a, muzykę puszczano z komputera. Obejrzałam się dokoła. Wszyscy mieli przystawione kieliszki czy też kubeczki do ust, więc nie pozostało mi nic innego niż zrobienie tego samego. Po kilku kieliszkach, a raczej kilkunastu, film mi się urwał. Co robiłam? Nie wiem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top