XLI

Zamknęłam oczy i frunąc w przestworzach, mimo że nie czułam się pewnie, zasnęłam u boku Zack'a, który oparł głowę na mojej głowie. Zaczęłam wybudzać się powoli, otwierając oczy i odruchowo popatrzyłam w bok, gdzie zauważyłam, że fruwamy między chmurami, a najwyższe budynki wyglądały jak małe mrówki. Ręka Zack'a spoczywała na moich nogach i zaczęła się poruszać, co oznaczało, że sen też mu się urywał. Zamruczał coś pod nosem i ułożył się wygodniej, a ja mimowolnie uśmiechnęłam się. Lubiłam patrzeć na niego, jaki był spokojny, gdy spał. Wyraz jego twarzy był jak anioła, przy którym byłam bezpieczna. Dotknęłam delikatnie jego wykonturowanej kości policzkowej, która wciąż cierpiała po ataku ojca, co skrywało też pewną tajemnicę, o której nikomu nie powiedział. Gdy moją dłonią przejeżdżałam po zarysach jego twarzy, poczułam na sobie czyjś wzrok. Skierowałam oczy w bok, gdzie zauważyłam blondynkę, która patrzyła na mnie jak na idiotkę. Głośno westchnęła i opadła na siedzenie, a ja wywróciłam oczami.

- Nic nie jest?  - nagle odezwał się Zack, a ja lekko obróciłam twarz, aby na niego spojrzeć. Oczy miał zaspane i widać było, że chciało mu się nadal spać. Ale mimo co wzbudzał miły widok, na co się uśmiechnęłam.

- Nie dogadam się z nią. - wspomniałam po raz kolejny dnia dzisiejszego, a na samą myśl o niej ogarnęła mnie złość.

- Nie przejmuj się nią, no kurwa mać!  - rzekł ostro, patrząc w jej stronę. - Nazwałbym ją suką, ale wolę nie narażać się Alexowi. - dodał ciszej, zasłaniając usta dłonią, a ja zaśmiałam się i triumfalnie na nią spojrzałam. - Z Jack'iem dalej nie gadasz?

- Nie. - powiedziałam, po czym spuściłam głowę w dół i spojrzałam przez okno, myśląc o nim.  Przed oczami śmignęły mi wszystkie chwile, w których ze mną był, wspierał i ostrzegał przed Zack'iem. Przełknęłam ślinę i kątem oka dostrzegłam mojego chłopaka, który z uwagą na mnie patrzył. - Po prostu to on zachował się jak zachował i...

- Jak zachował? - przerwał, a ja nie chciałam dłużej drążyć tego tematu. Udawałam, że nie boli mnie jego obojętność względem mnie, ale dłużej już się nie da oszukiwać, a zwłaszcza gdy się jedzie na cały tydzień w towarzystwie tej osoby.

- Nagle zaczął milczeć, unikać... Ja nie wiem, co się stało. - wzruszyłam ramionami i znów wyjrzałam przez okno.

Ziemia zaczęła gwałtownie się przybliżać, a moje serce w przyspieszonym tempie uderzało w klatkę piersiową. Momentalnie się wyprostowałam,  łapiąc się za uchwyty siedzenia. Rozglądnęłam się po samolocie, ale tylko ja chyba to zauważyłam. Zauważyłam, że spadaliśmy!!! Zaczęłam szybciej oddychać, ale dotyk ukochanej osoby ukoił cząstkę nerwów. Ciepło jego ciała zostało przekazane do mojego, przez co mimowolnie się wzdrygnęłam. W oczach miałam wynalowany strach i gdy obróciłam głowę w stronę Zack'a, ten ujął moje policzki tak, że patrzyłam mu prosto w oczy.

- Zack. - mój głos drżał, a on ze spokojem patrzył na mnie. Byłam pierwszą osobą, która zdawała sobie sprawę z tego, że spadamy. - My...

- Lądujemy, kochanie. - uśmiechnął się i pogłaskał po policzku, a mi kamień spadł z serca. Poczułam się wtedy taka lekka.

Głośno wypuściłam powietrze z ust, a blondynka, którą przestałam się już przejmować, podniosła brew do góry i z kpiną na mnie patrzyła. Oparłam się i uśmiechnęłam, zamykając oczy.

- Proszę o uwagę. - zaczął głos damski w głośnikach. - Zniżamy się do lądowania. Mogą wystąpić małe turbulencje, więc prosimy o zapięcie pasów.

Zrobiłam to,  co stewardessa kazała i złączyłam mocno dłoń Zack'a z moją.

~~

Podróż minęła bez żadnych większych komplikacji, a i turbulencje wytrzymałam. Płaszcząc przy sobie poduszkę i walizkę Zack'a weszłam po dużych schodach do hotelu. Okazało się, że każda para miała mieć osobny pokój, co uszczęśliwiło każdego. Spojrzałam na kluczyk z cyfrą sto piętnaście. Przede mną nagle wyrosły duże drzwi wykonane z mahoniowego drewna z wygrawerowanymi cyframi. Poczułam dłoń na ramieniu Zack'a, który musiał chyba odpocząć od dźwignania mojego pakownego bagażu.

- Otwórz te drzwi. - poganiał mnie, więc szybko przekręciłam klucz w zamku i pchnęłam drzwi.

Te natychmiast się otworzyły, zapraszając nas do środka. Nabrałam więcej powietrza do płuc i chwilę nie wypuszczałam, bo wnętrze pokoju zrobiło na mnie wielkie wrażenie. Stanęłam w miejscu i z otwartą buzią okręciłam się wokół własnej osi, z dokładnością mierząc każdy centymetr. Drzwi prowadziły prosto do ogromnego pokoju w odcieniach beżu, którego ściany pokryte były malowniczymi pejzażami tutejszych plaż. Przy oknie znajdowała się czarna kanapa, której towarzyszyły dwa fotele w tym samym odcieniu i jasny, niewielki stolik. Pokój od kuchni oddzielała połowa ściany, na której przyklejono tapetę z wybrzeżem morskim. Kuchnia była obszerna i wręcz zachęcała do tego, aby tam wejść i zacząć gotować.

- Najlepsze przed tobą. - pchnął mnie w stronę czarnych drewnianych drzwi, które otworzyłam, wpadając w jeszcze większy zachwyt. Żadne słowo nie mogło się wyrwać z moich ust.

Na prawo od drzwi znajdowało się ogromne stalowe łóżko z ciemną pościelą. Poduszki wręcz zachęcały do tego, żeby się na nich położyć. Obok łóżka wryte w ścianę było duże okno, zakryte beżowymi zasłonami, a ściany pomalowane były na jasny brąz. Na lewo od drzwi stała wielka szafa z lustrem, które odbijało łóżko. Uśmiechnęłam się i wolno podeszłam do łóżka, gdzie pogładziłam pierzynę, aby na razie niczego nie zdewastować. Nagle łóżko gwałtownie się ugięło, a sprawcą tego zjawiska był nie kto inny niż Zack. Leżał podparty na łokciu i śmiał się ze mnie. Ja natomiast skrzyżowałam ręce na piersiach i sama zaczęłam się z siebie śmiać.

- Łóżko nie gryzie, łóżko rozumie. - dotknął poduszki i naśladował mnie, co w jego wydaniu wyglądało śmiesznie, bo robił to zbyt przesadnie. - Tak to trzeba robić, Ver. - machnął zachęcająco ręką na to, żebym zrobiła to, co on.

Posłałam mu uśmiech i cofnęłam się pod drzwi, gdzie zbadałam wzrokiem teren, w którym mogę upaść. Wzięłam rozbieg i wzbiłam się w powietrze, lądując na miękkim łóżku, które ugięło się pod moim ciężarem. Zaśmiałam się na głos, podnosząc głowę w górę. Zack złapał moje ręce, a następnie okroczył mnie, namiętnie całując. Rozpalił moje serce do czerwoności tak, że chciałam więcej i więcej. Jęcząc mu w usta wysapałam:

- Możemy to dzisiaj, tu zrobić.  - powiedziałam pewna swoich słów. To nie było tak, że nie chciałam. To on nie chciał, bo twierdził, że nie chciałabym tego.

Wiedziałam, jak zareaguje na te słowa. Odczepił się ode mnie i spojrzał mi prosto w oczy z beznamiętnym spojrzeniem. Usiadł i zaczął bawić się palcami, chcąc coś powiedzieć.

- Moglibyśmy... Ale zaplanowałem co innego. - uśmiechnął się lekko, wstając z łóżka. - Zbieraj dupę i ruszaj wypakowywać się. Zaraz lecimy na plażę.

Ciągnęłam za sobą torbę prosto do szafy, gdzie wyjęłam najpotrzebniejsze rzeczy. Reszta czekała mnie na potem, bo w tej chwili nam się spieszyło. Wzięłam do ręki mój strój kąpielowy w odcieniu lazuru i cienką chustę, którą się później przepaszę. Udałam się do łazienki, gdzie przebrałam się w odpowiedni strój i związałam włosy w wysokiego koka, aby nie ucierpiały przez wodę. Wyszłam z łazienki gotowa, gdzie przy drzwiach czekał już gotowy Zack. Moje oczy nie chciały oderwać się od niego, przez co aż dosadnie to okazywałam. Zatrzymałam się w miejscu i otworzyłam buzię, podziwiając wyrzeźbiony brzuch i silne ramiona. Zack stał tam w samych spodenkach, pod którymi miał spodenki do pływania. W duchu skarciłam się za to, że zmarnowałam czas.

- Gotowa?  - zlustrował mnie wzrokiem i oblizał dolną wargę, którą później przygryzł. - Kurwa, Ver. - mimowolnie spojrzałam na jego spodenki, pod którymi nabrzmiały członek dawał znać, że mu się spodobałam.

Na mojej twarzy rozpaliły się rumieńce i szybko wróciłam do kontaktu wzrokowego.

- Zaraz. - wróciłam się do sypialni, skąd zabrałam okulary przeciwsłoneczne i ręcznik. - Możemy iść.

Na korytarzu całą czwórka czekała na nas, a ja czułam na sobie wzrok dwóch osób. Jeden pełen pożądania, drugi pełen pogardy. Spojrzałam na blondynkę, która żując gumę nie kryła podziwu dla mojego ciała, ale zamaskowała to za maską swojej dziwkowatości. Kątem oka spojrzałam na bruneta, który mierzył każdy centymetr mojego ciała, a ja czułam, że przeszywa mnie tysiące szpilek. Spuściłam wzrok w dół, a na plecach poczułam dłoń Zack'a, która zjechała, aby ścisnąć mi tyłek. Przyjemne uczucie powodowało, że w moim podbrzuszu się zagotowało. Zeszliśmy w dół po schodach, a w międzyczasie podeszła do mnie Diana.

- Wy też macie takie zajebiste łóżko w sypialni? - spytała, a jej oczy były duże jak pięciozłotówki. Zaśmiałam się, bo tak jak i ja pewnie snuła fantazje związane z tym łóżkiem.

- Pewnie. Ty też masz lustro na wprost?

- Otóż tak. - zaczęła się śmiać, a Zack, który nas posłuchiwał, również do nas dołączył. Jack szedł z tyłu wraz z Annabelle i Alexem, którzy rozmawiali o dzisiejszych planach. - Można na nim oglądać porno na żywo.

- Diana. - skarciłam brudne myśli przyjaciółki, która wpadła w jeszcze większy śmiech, a całą recepcja na nią spojrzała.

- Veronica, zgadzasz się zagrać główną rolę?  - dołączył Zack, a ja wywróciłam oczami. Wstydziłam się rozmawiać z nim na takie tematy, gdy wokół nas znajduje się więcej osób.

- Ale jeśli moim partnerem będziesz ty. - przełamałam się i również zaczęłam się śmiać, aby w dobrym humorze wytrwać do końca dnia i nocy.

~~

- Wchodź, może nie roztopi ci się tapeta. - udawałam, że chciałam, aby Annabelle weszła, a ta uparcie siedziała na brzegu.

Malownicze plaże Florydy miały swój urok. W oddali kursowało wiele statków, które wydawały się maciupeńkie. Alex znudzony siedział przy swojej blondi i smarował jej plecy olejkiem do opalania, a ta nie kazała mu siebie opuszczać. Popatrzyłam na Dianę, a ona porozumiewawczo zgodziła się popłynąć trochę dalej. Zack razem z Jack'iem robili zawody w pływaniu, chlapiąc przy tym ludzi, którzy znajdowali się obok nich. Przerzuciłam się na brzuch i wymachiwałam szybko rękoma, zaczynając się poruszać do przodu. Diana dotrzymywała mi tempa.

- Jak relacje z Jack'iem? - spytałam z czystej ciekawości.

- Dzisiaj to zrobimy. - odpowiedziałam przyjaciółka cała w skowronkach, a ja musiałam przeanalizować jej słowa.

- Diana... - zaczęłam i przestałam płynąć. Stanęłam, dotykając dna i popatrzyłam na Birdy.

- Nie, nie jestem dziwką. - rzekła jakby czytając w moich myślach, a ja w głowie układałam słowa do przekazania.

- Nie o to mi chodziło. - okłamałam. - Nie boisz się, że cię zostawi?

- Popierdoliło cię?- oburzona ochlapała mnie wodą, ale nie kontynuowałam bitwy. Po prostu chciałam ją ostrzec.

- A jeśli będzie tak jak z Willem?

- Nie będzie. - przybrała smutny wyraz twarzy na wspomnienie jego imienia, a mnie zabolało serce na pamięć o załamanej Dianie.

- Nie masz pewności. - stawiam jej się. - Każdy mówi, że kocha, a zależy im tylko na tym, żeby zdobyć, zaliczyć i zostawić. Uważaj na niego.

- Będę robić co uważam. - nie przyjmowała do siebie moich słów. - Płynę do chłopaków.

Wywróciłam oczami. Tak, w tej przyjaźni ja jestem tą mądrzejszą. Niewiele myśląc popłynęłam za nią zapominając, że dalej woda robi się głębsza i jest ryzyko pojawienia się pęknięć skorupy, a ja nie umiem pływać. Położyłam się na plecach i zataczałam duże kółka rękoma, odpychając się i rękoma i nogami. Gdy ją prawie dogoniłam, chciałam odpocząć, bo poczułam ból w udzie, czym pewnie był skurcz. Ustawiłam się w pionowej pozycji i spadałam nogami na dno, ale rękami próbowałam się jeszcze ratować. Oddech mój przyspieszył, a akcja pracy serca powinna była wzrosnąć przynajmniej pięciokrotnie. Dno było bardzo nisko, a ja już nie umiałam dłużej wytrzymać. Cała moja panika zrobiła też swoje, szybciej mnie podtapiając. W chwili, gdy myślałam, że całe życie zaraz mi przed oczami minie, czyjeś silne ręce złapały mnie pod pachami i prowadząc na brzeg, uratowały mnie. Byłam już pół przytomna, nie komunikowałam. Wiedziałam tylko, że ktoś mnie uratował.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top