XIII
Otrzymaliśmy tytuł, to znaczy Zack otrzymał, króla motoru. Po koronowaniu znowu wsiedliśmy na hondę i chłopak odwiózł mnie pod dom, gdzie długo żegnaliśmy się.
- Dziękuję, że jesteś. - założył mi kosmyk włosów za ucho. - To wszystko dzięki tobie. Byłaś bardzo dzielna. - chwalił mnie.
- Po prostu pozbyłam się wszelkiego strachu. - uśmiechnęłam się. - Dzięki tobie.
- Mam pytanie. - zaczął niepewnie. - Bo jest już późno, a ja...- zatrzymał się i spojrzał mi w oczy z cwaniackim uśmieszkiem. - Zgubiłem klucze do domu, a ojciec po tej godzinie nie wpuszcza już nikogo. Czy mógłbym u ciebie przenocować? - uniósł brwi.
Otworzyłam szerzej oczy i w świetle ulicznych lamp mogłam dostrzec zarys twarzy Zack'a. Musiałam się chwilę zastanowić. Matka raczej nic by mi nie zrobiła, gdyby zobaczyła obcego dla niej chłopaka u mnie w łóżku. No ale po dzisiejszym incydencie nie wiadomo, co jej opieprzy.
- Zgoda. - uśmiechnęłam się. - Ale śpisz na podłodze.
- A gdzie mogę go zostawić? - wskazał na motocykl.
- Chodź za mną. - machnęłam ręką i udałam się przed siebie za dom.
Chłopak człapał za mną prowadząc hondę. Skradaliśmy się cicho do garażu, aby nie zbudzić nikogo. Za moim domem mieszkała starsza sąsiadka, która miała świra na punkcie złodziei. Setki kamer było ustawione przy jej mieszkaniu, a nawet pięć zwrócone na naszą działkę. Zawsze wołała matkę do siebie, gdy podejrzewani ludzie kręcili się na naszym ogródku.
- Tu mieszka wariatka. Lepiej, żeby nas nie widziały jej kamery. - wskazałam, gdy zbliżaliśmy się.
- Z prędkością światła położę tu motor. Na pewno tego nie zarejestruje. - zaśmiał się i pognał przed siebie, a ja stanęłam z założonymi rękami i wywróciłam oczami.
Obserwowałam, jak stawiał wielkie kroki i ciągnął za sobą motocykl. Dotarł szybko pod garaż i postawił na stopce. W drodze powrotnej zaczął robić fikołki, salta i tarzał się po ziemi. Zakryłam usta dłonią i pobiegłam pod drzwi. Z kieszeni wyciągnęłam kluczyki, a Zack złapał mnie w talii i zgrabnie podniósł. Machałam nogami w powietrzu i śmiałam się. Delikatnie kopnęłam go w kolano, a on mnie puścił, chwytając się za nie.
- Ała! To bolało. - otworzyłam drzwi i po ciemku weszliśmy do środka.
Zack rękoma wymacał drzwi do mojego pokoju i z rozpędem rzucił się na łóżko, na co mi ręce opadły. Spojrzałam na elektryczny zegarek, który wskazywał godzinę jedenastą. Z szafy na samym dole wygrzebałam piżamę i oznajmiłam, że idę się kąpać i żeby swoim zachowaniem nie znudził mojej matki. Skinął głową i usiadł na łóżku, a ja, zamykając drzwi, przeczuwałam katastrofę. Weszłam do kabiny prysznicowej zmywając z siebie cały stres, całą złość z dnia dzisiejszego i emocje. Zimna woda zawsze mnie ożywiała i tak było też tym razem. Wyszłam i ubrałam się w krótkie spodenki i bluzkę na ramiączkach. Długie, brązowe włosy rozczesałam i wytarłam ręcznikiem. Zbliżałam się do pokoju, z którego słychać było ciszę, co było dziwne. Otworzyłam cicho drzwi i ujrzałam Zack'a, który dokańcza oglądać album, który pokazała mu Diana.
- Jak ci się podobają zdjęcia? - rzuciłam bluzę na łóżko i zaświeciłam większe światło.
Zack delikatnie zwrócił swą głowę ku mnie i uśmiechnął się.
- Bardzo fajne. - pokazał swoje zęby. - Byłaś do mnie podobna, gdy byłaś mała.
- Każde dziecko było takie same. - uniosłam ręce i zaczęłam się śmiać. Przechodziłam koło niego i złożyłam gorący pocałunek na ustach, na co zareagował natychmiast.
Wstał i oplótł swoje ręce z moimi. Stykaliśmy się czołami, a następnie poczułam na twarzy jego kciuka. Gładził mnie po policzku, podnosząc moje kąciki ust tak, żebym się uśmiechnęła. Stanęłam na palcach i pocałowałam go w kącik ust, schodząc coraz bardziej w bok. Nastrój był dość romantyczny. Gdy tak w ciszy składałam pocałunki na jego policzkach, złapał mnie za tyłek i podniósł, a ja oplotłam nogami w biodrach. Wpił się w moje usta i kierował się w stronę łóżka. Rzucił mnie na nie i podtrzymując się rękoma, unosił nade mną. Złapał za skrawek góry mojej piżamy, a ja nie protestowałam. Nie przestawał mnie całować, a bluzkę podwijał coraz wyżej.
- Nie chcesz tego. - wyszeptał i opadł na łóżko obok mnie.
- Chcę ciebie. - zmarszczyłam czoło zdziwiona, co on robi. Nagle przestał.
- Nie chcesz mnie. - wpatrywał się w sufit. - Sam bym siebie nie chciał. Po prostu czuję do siebie wstręt.
- Dlaczego? - oparłam głowę o ramię, a palcem wodziłam po jego mięśniach.
- Jestem chujem. Ruchałem się z innymi na prawo i lewo myśląc o tobie. A pierwszego kroku względem ciebie wykonać nie potrafiłem. Dopiero wtedy mogłem ciebie poznać. I pragnę cię bardzo. I od tej pory żadnej nie chce, bo czekam na ciebie. - wyznał. - Myślisz, że dlaczego nie chciałem na imprezie pieprzyć się z Emmą? Bo wiedziałem, że bym cię zranił i nie chciałem. - westchnął. - Już ci mówiłem jak na mnie działasz, jak się zachowuję, kiedy jestem z tobą. Tak bardzo chcę, żebyś była moja. Kurwa, Veronica. Nawet nie wiesz jak mi na tobie zależy. - zrobił krótką przerwę. - Zostaniesz moja?
Podniosłam się wyżej i patrzyłam w jego oczy. Na prawdę o to zapytał? Od kilku dni wyobrażałam sobie ten moment, w którym prosi mnie o więcej. I myślałam też nad odpowiedzią.
- Powiedz coś, proszę. - prosił.
- Zack... - zaczęłam. - Jak ty to sobie wyobrażasz? Gdy wszystko idzie po twojej myśli, to będziesz dla mnie miły. A jak coś ci się ubzdura, to na mnie się będziesz wyżywał. Czyż nie tak? - patrzyłam mu prosto w oczy. - Daj mi czas...
- Zależy mi na tobie jak ja żadnej innej. - ciągnął. - Nawet wtedy, w gimnazjum. Veronica, po prostu dajesz mi szczęście. Ja tobie też, nie ukrywaj tego.
- Muszę się zastanowić. Co z tego że dajesz mi szczęście jak się później na mnie wyżywasz?! - krzyknęłam cicho. - Po prostu mnie to rani. Ja też mam uczucia!
Wypuścił powietrze z płuc i próbowałam nadal mnie przekonywać do siebie.
- Ver, no po prostu nie chciałbym, żebyś oddała się innym. Bądź moja. Będę się tobą dobrze zajmował. Po prostu będę twoim prywatnym księciem. - pogładził po policzku.
- Daj mi czas. - rzekłam smutno. - Po prostu daj mi czas.
- Dobrze. Ale zastanów się dobrze.
- Masz mi udowodnić, że na ciebie zasługuję. Dobranoc. - ucałowałam go na dobranoc. - Śpisz na podłodze. - zaśmiałam się.
Zack posłusznie zszedł z łóżka i położył poduszkę na podłogę. Ułożył się, a ja zrzuciłam mu koc, aby mógł się przykryć, gdyby mu było zimno. Zasnął szybko, albo tylko udawał, że śpi. Ja za to ciągle rozmyślałam.
~~
Poczułam na sobie zimną wodę i natychmiast wstałam. Wytarłam twarz kołdrą i dojrzałam przed siebie. Zack siedział na obrotowym krześle i śmiał się ze mnie. Był już ubrany w jakąś zieloną koszulkę opinającą mięśnie i szare dresy, luźno zwisające w klinie.
- Mądry jesteś?! - wydarłam się. - Mogę być chora przez ciebie!
Nic nie mówił, tylko się śmiał. Wstał z krzesła i ruszył prosto na moje łóżko. Usiadł i przysunął się bliżej mnie.
- W końcu wstałaś. - pocałował mnie w policzek, a mój gniew jak szybko przyszedł tak szybko poszedł. - Przygotowałem ci nawet ubrania na dzisiaj. - wskazał na krzesło.
Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka, zakładając pantofle. Uniosłam ku górze białą luźną bluzkę i czarne legginsy. Zack miał gust. Akurat miałam w tym iść.
- Idę się przebrać. - sięgnęłam jeszcze do szuflady z bielizną po świeże majtki i udałam się w stronę toalety.
- Będę czekał na zewnątrz. - oznajmił i wyszedł z pokoju.
Byłam ciekawa, czy matka jadąc rano do pracy zauważyła, że miałam gościa. Narzuciłam na siebie ubrania i rozczesałam długie włosy. Kręciły się jak zawsze rano, ale pozwoliłam im spoczywać luźno na moich ramionach. Zabrałam z pokoju torbę, którą zarzuciłam na ramię i pewnym krokiem wyszłam z domu. Zack stał z założonymi rękami oparty o swój motocykl. Poprawił okulary przeciwsłoneczne i uśmiechnął się w moją stronę.
- Jak zawsze znam się na tym, co dobre dla dziewczyn.
- Mylisz się. Założyłam to tylko dlatego, żebyś się nie rzucał. - uśmiechnęłam się lekko i pokręciłam głową. - Jedziemy?
Na te słowa Adams wrócił do przytomności i usiadł za kierownicą. Jak zwykle go objęłam i zamknęłam oczy, aby móc poczuć to wspaniałe uczucie, jakim jest startowanie. Tym razem ruszył szybciej niż zwykle, bo była późna godzina i prawie byliśmy spóźnieni. Jak na złość zaświeciło czerwone światło, gdy zbliżaliśmy się do skrzyżowania.
- Trzymaj się. - rzucił przez ramię i dodał gazu.
Tym nagłym manewrem przeszkodziliśmy innym samochodom płynnej jazdy, bo musiały się zatrzymać, abyśmy przejechali. Mój oddech przyspieszył i bardziej wtuliłam się w niego. Zatrzymał motocykl na parkingu przy szkole średniej i od razu przybiegł do nas tłum uczniów jak i nauczycieli. Wszyscy gratulowali nam zwycięstwa, które wywalczyliśmy. Zack za każdym razem mówił, że to mnie należy się cała nagroda, którą był puchar i dość spora pula pieniężna. W taki sposób z szarej myszki stałam się tak samo sławna jak Zack.
- Och, Zackuś. - na szyję zawiesiła się Emma. - Tak się cieszę, że wygrałeś. - popatrzyła na mnie i zmarszczyła nos, przyciągając chłopaka z premedytacją do siebie. - Ale szkoda, że nie wziąłeś mnie.
- Ty słyszysz, co gadasz? - zaczęłam. - Twój tyłek jest jak trzydrzwiowa szafa. Motor prędzej by się zapadł pod ziemię niźli by ruszył. - teraz to ja z premedytacją odciągnęłam Zack'a od niej. - Prawda, Zackuś?
- Zgadzam się z tobą, kochanie. - pocałował mnie w usta, a Emma wydała z siebie ciche jęknięcie.
- A ty...ty w ogóle nie masz dupy. - wskazała na mnie i wachlując się, odeszła.
- Mam nadzieję, że ta wygrana nie zaważy na nauce, Adams i Larsson. - usłyszeliśmy głos dyrektora i gwałtownie odskoczyliśmy od siebie.
- Tak, dyrektorze. - zaczęłam. - Naukę nadal będę traktowała tak samo. Przypuszczam, że Zack może nawet lepiej. - puściłam do niego oczko.
- Gratuluję. - uścisnął mi dłoń i się uśmiechnął. Podszedł do Zack'a i zrobił to samo.
W oddali zauważyłam Jack'a. Postanowiłam, że podejdę do niego pochwalić się, jak pojechałam po ambicji Emmie. Stał oparty o mur i przypatrywał mi się. Gdy zauważył, że idę do niego, lekko się uśmiechnął.
- Cześć, Jack. - uśmiechnęłam się. - Jak ci wczoraj poszło?
- Lepiej nie gadać. - machnął ręką. - Gratuluję ci.
- To Zack'a zasługa. - zaczerwieniłam się. - On mnie wszystkiego uczył.
- No tak. - spochmurniał.
- Przed chwilą pocisnęłam Emmie. - zaśmiałam się na wspomnienie. - Powiedziałam jej o jej dupie, jak zaczęła dobierać się do mojego Zack'a.
- Twojego? - zdziwił się.
- Jeszcze nie, ale wszystko do tego zmierza. - rzekłam, na co on walnął ręką o mur. - Wszystko dobrze z tobą? Masz jakieś problemy?
- Wszystko dobrze. Muszę iść. - powiedział i odszedł szybkim krokiem.
- Słyszałaś? Wszystko z nim dobrze. - przede mną wyrósł Zack i objął mnie w talii. - Chodźmy stąd, kochanie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top