LIII
Minęło kilka dni, abym z zewnątrz wróciła do normy. Próbowałam się uśmiechać mimo wszystko i muszę przyznać, że jestem świetną aktorką. Na nowym profilu nikogo bliżej nie poznałam, nikogo nie wpuściłam do siebie, bo bałam się skrzywdzenia. Natalie była przy mnie i wspierała mnie. Zabierała nawet na wspólne zakupy, abym choć trochę oderwała się od siedzenia w czterech ścianach.
Zaczynaliśmy drugi miesiąc nauki, a egzaminy przedświąteczne zbliżały się wielkimi krokami. Siedziałam właśnie na wykładzie z literatury francuskiej i przeglądałam Facebook'a, gdy nagle usłyszałam cichy brzdęk, który wydobył się z mojego telefonu. Od razu zaczerwieniłam się i rozejrzałam dokoła, czy ktoś też to słyszał, ale każdy był znudzony lekcją na tyle, że przestali zwracać uwagę na bodźce z otoczenia. W boku pojawiła się ikonka Jack'a z Messengera, więc bez zastanowienia w nią kliknęłam.
Jack Yancey: Hej! Do nauki, a nie jak trzynastolatka FB przeglądasz...
Ja: I kto to mówi!
Jack Yancey: Ja, haha. Co tam słychać w New Jersey?
Ja: Nic ciekawego...
Wolałam nie pisać mu o Zack'u , choć pewnie już o tym wiedział. W końcu jakby nie patrząc był jego przyjacielem.
Jack Yancey: A co u Zack'a? :) Pewnie siedzi koło ciebie.
Ja: Nie... Nie wiem co u niego słychać:)
Jack Yancey: Jak to? To gdzie Ty jesteś?
Ja: Na lekcji
Jack Yancey: Okej, widzę, że coś nie gra. Kiedy znowu nas odwiedzicie?
Ja: Odwiedzisz* No postaram się za miesiąc
Jack Yancey: Och Ver... Chciałbym się z Tobą zobaczyć, bo chyba Zack coś znów odwalił, prawda?
Odczytałam ostatnią wiadomość i nie zdążyłam odpisać, bo zorientowałam się, że jakiś chłopak zaglądał mi do telefonu. Zablokowałam szybko ekran i podniosłam na niego wzrok. Chłopak był na oko średniego wzrostu, ubrany w szaro-czarną bluzę, która opinała go na ramionach. Jasne włosy postawione do góry dodawały mu centymetrów, a błękitne oczy... no cóż. Sprawiały, że od razu miło mu się patrzyło z oczu. Uśmiechnął się lekko, spuszczając wzrok w dół. Okej, mogłabym też stwierdzić, że był nieśmiały. Szybko wróciłam do poprzedniej roboty, ale wykładowca kazał nam coś zanotować.
- Ale szybko dyktuje. - usłyszałam po swojej prawej stronie męski głos. - Mogę podpatrzeć? - wyprostował się i zapuścił żurawia do mojego zeszytu, co śmiesznie wyglądało. Postanowiłam trochę przysunąć w jego stronę zeszyt, aby było mu lepiej.
- No, ja też nie nadążam. - przytaknęłam i spod boku spojrzałam na chłopaka, który w skupieniu notował, wystawiając nieumyślnie język. - Tak w ogóle to jestem Veronica.
- Evan. - odpowiedział szybko i podniósł wzrok, uśmiechając się. - Dzięki.
- Nie ma za co. - przyciągnęłam zeszyt z powrotem pod swoje skrzydła i uśmiechając się sama do siebie, nadal notowałam.
Gdy zadzwonił dzwonek na przerwę, szybko wrzuciłam zeszyt do torby i spiesząc się do Natalie, chciałam prędko wyjść z ławki, ale Evan blokował mi drogę. Wciągnęłam głośno powietrze przez nos i stanęłam na palcach.
- Chciałabym przejść. - powiedziałam powoli, akcentując każdą literę.
- Jasne! - zaśmiał się chłopak i odsunął mi się, patrząc od góry do dołu na mnie, co było krępujące. - Wiesz, tak pomyślałem...- dorównał mi kroku i przejechał ręką po włosach. - Jest robiona impreza za tydzień w klubie i... pójdziesz tam...
- Ja? - przerwałam, nie wiedząc jak zareagować.
- No oczywiście nie sama. Możesz wziąć swoją koleżankę, albo... chłopaka? - spytał niepewnie, a ja nie podnosiłam na niego wzroku. Wyszliśmy na korytarz i od razu hałas przejął nad nami kontrolę. - Albo mnie. - dodał i wzruszył ramionami, gdy nie dawałam jasnej odpowiedzi.
- Jeszcze dam ci znać. - zmarszczyłam brwi, bo intensywnie myślałam, czy rzeczywiście nie iść na tą imprezę. - Albo wiesz co? - spytałam, śląc mu śliczny uśmiech, a on od razu się ożywił.
- Co takiego? - poruszał brwiami, co mnie rozśmieszyło.
Zauważyłam, że przy nim choć troszkę zapomniałam o wszystkim. Chociaż źle powiedziałam. Sprawił, że myślenie i wspominanie zeszło na drugi tor, a skoro już nie jestem potrzebna Zack'owi, to co będę czas marnowała na tak jakby nieistnienie?
- Pójdę z tobą. - uśmiechnęłam się najszczerzej jak umiałam.
- Wiesz, to super. - uśmiechnął się i lekko speszył. - Nie rozum tego tak, że ledwo kogoś poznam i już do łóżka zaciągam, bo taki nie jestem. Ja tylko chciałem iść na imprezkę, a nie miałem z kim iść. A samemu to trochę lipa. - podrapał się już któryś setny raz po karku i odwrócił wzrok.- Co teraz masz?
- Teraz? Hmm... Chyba historię współczesną, a ty?
- Zajęcia z udzielania pomocy. - wywrócił oczami. - Chciałbym cię lepiej poznać, co ty na to?
- No przecież nie mam nic przeciwko. - machnęłam dłonią, a chłopak odetchnął z ulgą.
- To na następnej przerwie też tutaj?
- Okej, tylko ja nie lubię czekać.
Na koniec posłał mi miły uśmiech i odszedł pod swoją salę, a ja dopiero teraz spostrzegłam, że zasłaniał mi widok na Zack'a, który wlepiał we mnie swój wzrok. Nie wiem jak, ale czułam się jako wygrana, pokazując mu, że mam go gdzieś. Ale on nie wyglądał, żeby to samo miał. Mimo że przytulał nową dziewczynę, czuć było z daleka, że żadnym uczuciem jej nie darzy, a nawet trzymał ją tam na siłę. Kto mu kazał? Moje przeczucie mówiło, że ten łysy Denzel, czy jak mu tam. Byłam pewna, że on coś ukrywał, ale nie miałam jak tego dowieść. Dzwonek zagłuszył moje rozmyślenia, a jakby tego było mało, prawie rozdeptało mnie stado spieszące na lekcje. Udałam się razem z prądem do sali, gdzie znów będę się nudziła.
~~
- A ty co o tym sądzisz? - przyłożyłam do siebie czarną, przyległą krótką sukienkę, stając przed Maią. Dziewczyna oddaliła się trochę i zmrużyła oczy, a kąciki jej ust podniosły się ku górze.
- Myślę, że ta będzie najlepsza. - uniosła kciuka w górze i siadła przy biurku, odrabiając zadanie. - Opowiesz mi coś o tym Evanie?
- Jest taki...normalny. - próbowałam go opisać z tego, co mi o sobie powiedział. - Mieszka w swoim domu prywatnym z rodzicami i nie ma dziewczyny, a uwielbia się bawić. Taki trochę imprezowicz. - rozłożyłam delikatnie sukienkę na łóżko, zastanawiając się nad uczesaniem. - Bardzo miły i przekonujący.
- Cieszę się, że nie zadręczasz się nad tym skurwysynem. - rzuciła, a ja ku napływającym myślom uśmiechnęłam się.
- Może też pójdziesz na imprezkę? - zaproponowałam, a ona od razu przerwała i się rozpromieniła.
- Myślisz, że mogłabym?
- Pewnie! - zwróciłam się do niej. - Wiesz, zaprosiłabyś tą twoją nową... - nie wiedziałam jak nazwać jej relację, więc cicho zachrząknęłam, aby ukryć brak słowa.
- Chciałabym. - podskoczyła prawie na krześle i wygrzebała swój telefon spod szafki. - Mam tylko nadzieję, że Keyla nie będzie miała nic przeciwko.
- Ja też mam nadzieję. Radzę ci się pospieszyć, bo za trzy godziny się zaczyna.
Maia tylko skinęła głową i zagłębiła się w pisanie ze swoją dziewczyną? Nieważne. W każdym razie ja stanęłam przed lustrem i zaczęłam upinać włosy w luźnego koka, wypuszczając kilka kosmyków po bokach. Tydzień temu dopiero poznałam Evana i mogę śmiało powiedzieć, że jest człowiekiem godnym zaufania i nie boję się iść z nim na imprezkę. Założyłam srebrne kolczyki i czekałam na sygnał od mojego nowego kolegi. Niedawno wymieniliśmy się numerami, więc pozostało mi tylko czekać. Minuta leciała za minutą, aż w końcu nawet do Mai wpadła Keyla, która okazała się smukłą mulatką o charakterystycznie kręconych włosach. Zniknęła bardzo szybko z akademiku wraz z Maią, a ja wciąż czekałam. Podskoczyłam na łóżku, gdy dźwięk SMS-a przyszedł do mnie. Od razu z drżącymi rękami go odczytałam i uśmiechnęłam się pod nosem, gdy Evan oznajmił, że zaraz będzie pod akademikiem i żebym już wyszła. Jak kazał, tak też zrobiłam. Zarzuciłam małą torebkę na ramię, a na nogi wcisnęłam czarne nie dość wysokie szpilki. Miałam zamiar dziś zapomnieć o wszystkim. Zamknęłam drzwi na klucz i wolnym krokiem szłam przez długi korytarz, z którego każdy gdzieś wychodził. Sądząc po strojach można było wywnioskować, że na imprezę. W oddali jakiś chłopak siedział pod ścianą z przykurczonymi nogami ku brodzie. Chcąc nie chcąc i tak musiałabym go minąć, więc przyspieszyłam kroku. Moje spojrzenie zainteresował fakt, że miał on jedyną w swoim rodzaju skórzaną kurtkę. Momentalnie się zatrzymałam, drepcząc w miejscu, nie wiedząc co robić. To był Zack, a ja powoli zaczynałam wariować. Nie wiadomo, czy podniesie na mnie swój wzrok, a jeśli tak, to czy zmierzy tylko moje nogi, czy przeanalizuje twarz?
Jedyna droga prowadziła właśnie przez to miejsce, a ja bałam się tak bardzo koło niego przechodzić. Pewnie czekał na nową dziewczynę pod drzwiami i się nudził. Dobra, Ver. Głowa do góry, cycki do przodu, zaciśnij pięści i walcz przed samą sobą. Zamknęłam oczy i głęboko wciągnęłam powietrze, idąc szybko do przodu. Gdy byłam bardzo blisko, telefon do mnie zadzwonił, więc ucieszyłam się, że będę przynajmniej czymś zajęta.
- Hej. - rzuciłam na powitanie, nawet nie patrząc, kto dzwoni.
- Veronica, już jestem pod wejściem. - oznajmił Evan, a ja poczułam jak moje serce mocno przyspiesza, a nogi się uginają.
- To świetnie! - krzyknęłam bardzo nienaturalnie. - Jakim autem jesteś? Czarnym, białym, a może czerwonym?
- Przecież już w nim jechałaś... - zwrócił uwagę, a ja mentalnie kopnęłam się w twarz.
- No tak, pamiętam, jak podwoziłeś mnie pod akademik. - stwierdziłam, kiedy minęłam z uczuciem ciężkości Zack'a i poczułam jego spojrzenie na sobie.
- Chyba coś brałaś...
- Nie! Muszę kończyć, bo już się zbliżam, pa! - zakończyłam tą bardzo żenującą rozmowę i odetchnęłam z ulgą.
Gdy chciałam się obrócić, sama nie wiem po co, spostrzegłam, że Zack już nie siedział na swoim miejscu, więc z rozczarowaniem wyszłam na zewnątrz, gdzie reflektory auta Evana rozświetlały mrok. Przywitał mnie głośnym podziwem i pocałunkiem w policzek, a ja miałam czas na zanalizowanie jego ubioru. Ubrał się w półdługie jeansy, a na górę narzucił niebieską koszulkę polo z kołnierzykiem. Nie wyróżniał się niczym od przeciętnego chłopaka.
- Brałaś coś? - pytaniem nawrócił do naszej rozmowy telefonicznej przed chwilą.
-Nie! - obroniłam się, zapinając pas.
- To dobrze, bo nie chciałbym, żeby tak cudowna dziewczyna niszczyła sobie życie. - skwitował, a a ja postanowiłam zmienić temat.
- Długo się tam jedzie?
- Nawet okiem nie zdążysz mrugnąć, a już będziemy na miejscu.
- Super. Możemy jechać?
- Oczywiście. - przekręcił kluczyk, a ja w tym czasie wyjrzałam przez okno i zauważyłam tą samą postać, która pewnie bez emocji spojrzeniem żegnała samochód Evana. Miałam ochotę rzucić się do poduszki i się rozpłakać, bo od dwóch miesięcy nawet takiego bliskiego kontaktu nie mieliśmy. Nawet nie wiem, czy chodził przez ten czas do szkoły. Zsunęłam się z siedzenia i głośno westchnęłam. - Dziwny typ. - skomentował, a ja nie wdrążałam się w temat, bo to tylko zniszczyłoby mnie od środka.
Przed budynkiem rozciągała się długa kolejka na super zdjęcie z różnymi rzeczami, a w niej stały same zakochane pary. Evan zatrzymał silnik i szybko obiegł auto, aby otworzyć mi drzwi, więc z jego uprzejmością wysiadłam.
- Zrobimy sobie też takie na pamiątkę? - zaproponował, a ja bez zastanowienia skinęłam twierdząco głową, bo czemu nie? - Mogę ci zagwarantować miłą zabawę bez alkoholu.
- Tyle że ja bym chciała się nachlać i najlepiej tak, żeby niczego nie pamiętać... - rzuciłam cicho, a on zaciągnął mnie do kolejki.
Szybko się poruszała, a z biegiem kroków mieliśmy do wyboru różne stroje i rekwizyty, z którymi chcielibyśmy być na uwiecznionej fotografii. Evan wybrał duży, czarny kapelusz i wąsy, a ja postawiłam na blond perukę i brodę, co śmiesznie razem wyglądało. Gdy już stanęliśmy przed obiektywem, to Evan wpadł na głupi pomysł, bo zabrał mnie bez mojej zgody na ręce. Wierzgałam nogami w powietrzu i krzyczałam, bo czułam, że cały tyłek miałam na wierzchu, dlatego też zdjęcie wyszło takie a nie inne.
- Nienawidzę cię. - udawałam focha, a on był taki podjarany tą całą imprezą, że zaprowadził mnie za tył budynku, gdzie jak się mogłam domyśleć była jego paczka, bo serdecznie go przywitali.
- Nowa dupa? - podszedł do nas czarnoskóry chłopak, który zlustrował mnie wzrokiem, a Evan szybko wziął mnie za rękę. Co on robił?
- Ni...
- Tak. - przerwał i skłamał, a ja zmarszczyłam brwi. - Veronica, to Mason. Mason, to Veronica.
Niechętnie podałam mu rękę, ale nie z powodu jego czarnej skóry, tylko z powodu zdezorientowania całą tą sytuacją. Mason zagwizdał, po czym kazał nam iść do wszystkich. Dużo osób siedziało lub stało wokół jakiegoś stolika, na którym leżały rozmaite rzeczy, począwszy od bonga, skończywszy na malutkich tabletkach.
- Czy to legalne? - zagadałam do Evana, a ten wzruszył ramionami i puścił moją dłoń.
Czułam się trochę dziwnie w towarzystwie tych wszystkich osób, spośród których znałam tylko przelotnie Masona i Evana. Wolałam takie rzeczy robić przy kimś, przy kim czułabym, że w razie czego uchroniłby mnie przed jakimikolwiek problemami. A Evan? Zafascynowany wziął jakiś proszek i wciągnął przez nos, odchodząc chwiejnym krokiem w tył i mrużąc oczy. Szybko pobiegłam do niego i chwyciłam za ramię, aby uzyskał stabilizację.
- Nic ci nie jest?
- Powinnaś też czegoś spróbować.
- Ale mówiłeś, że zagwarantujesz mi imprezę bez alkoho...
- No właśnie. - odwrócił się do mnie ucieszony. - To nie był alkohol. - zaśmiał się, a ja pożałowałam, że tu przyszłam.
Natalie nie mogła przyjść, bo zakuwała do egzaminów, które będzie mieć niedługo, więc mogłabym odnaleźć Maię i Keylę, ale zapewne chciały być same.
- Evan, ja raczej nie ćpię z osobami, których nie znam...
- Nie pierdol, tylko bierz. - pociągnął mnie znów w stronę stołu. - Przecież ślepy nie jestem, żeby nie widzieć, że coś jest nie tak. Mówiłaś, że chciałabyś tak się najebać, żeby o wszystkim zapomnieć. Jakbyś się napiła to by cię kac męczył, a po tym małym gównie doskonale się bawisz i nie ma żadnych skutków ubocznych...
- Przekonałeś mnie. - już po kilku jego słowach zmieniłam zdanie. Zapomnieć tego wieczoru o nim, to był mój cel.
Evan doradził mi wciągnąć to, co on, więc uformowałam kreskę i za pomocą zwiniętego papieru, biały proszek pogilgotał wnętrze mojego nosa, a oczy zapiekły. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdy uświadomiłam sobie, że zaraz na krótki czas pozbędę się uciążliwych myśli.
Po krótkim czasie już kompletnie nie zdawałam sobie z tego, co robię, więc skończyłam na tym, że w łazience na zimnych płytkach trzymając w dłoni mydło, przejechałam po nadgarstku. Nagle do pomieszczenia wpadł Evan, który był bardziej nadpobudliwy, ale niczym innym nie dawał po sobie poznać, że był naćpany.
- Szukałem cię. - rzucił chłodno, a gdy zobaczył co robię, usiadł spokojnie koło mnie i wytrącił ten dziwny i obślizgły przedmiot z ręki. - Czemu? Jakby to była serio żyletka, to byś się wykrwawiła. - ujął moją dłoń w swoją i delikatnie ucałował, a ja pustymi oczami wpatrywałam się w nieokreślony punkt.
Myliłam się. Ten narkotyk nie sprawił, że będę się dobrze bawiła, a raczej bardzo smutała i jeszcze bardziej nienawidziła, a zarazem kochała Zack'a.
- Ten dziwny typ to Zack. - wypłynęło nagle z moich ust, a Evan przestał całować moją dłoń.
- No i?
- Mój były. - rzuciłam szybko, skrywając łzy pod rękami.
Po co ja to brałam? Teraz jest jeszcze gorzej.
- Skopię mu jutro zad... Nie kumam typa. - zaśmiał się nagle, a mi wcale nie było do śmiechu. - Jak mógł taką piękną i idealną dziewczynę zostawić? No kurwa, nie rozumiem.
- Nie ma ideałów.
- Jak nie ma, jak koło mnie siedzi? - spytał, ale zignorowałam to, bo według mnie mówił to pod wpływem białego prochu.
- Powiedz mi to zupełnie na trzeźwo.
- Nie. Bo tak mówię to, czego bym się nie odważył.
- Czy ty... - chciałam spytać, ale on nie dał mi dokończyć, bo nachylił się tak, że lekko mnie pocałował.
Gdy upewnił się, że wcale nie przeszkadza mi to, że jego usta naciskają na moje, pogłębił pocałunek, oblizując moje wargi. Położyłam swoją dłoń na jego policzku i kciukiem zataczałam małe koła. Silne ręce Evana dotknęły mojej talii i przejechały wzdłuż, zahaczając o moją lewą pierś. Kurde, atmosfera między nami robiła się coraz bardziej napięta, a ja nie protestowałam. Wiedziałam, że pewnie wyjde na łatwą dziewczynę, ale chciałam zapomnieć i akurat w tamtej chwili zrobiłabym wszystko, żeby tak było. Jego ręce niebezpiecznie przedostały się na mój tyłek, który ścisnął i zgrabnie podniósł moje ciało, przyciskając do ściany. To nic, że jutro albo będziemy tego żałować, albo nie pamiętać tego. Nie wiem. Wiem tylko, że w tamtej chwili trochę moje myśli coś przysłoniło i to za sprawą Evana.
Wstał ze mną przyczepioną do jego klatki, ruszył w stronę kabiny, gdzie kopnięciem zamknął za sobą drzwi. Wymacał zamek, który rozpinał moją sukienkę i szybko go rozsunął, a ja zrzuciłam ramiączka, powodując, że Evan dostał większy obszar do całowania. I tak zrobił. Mokre pocałunki składał na szyi, na obojczyku oraz na ramieniu. W międzyczasie jego zgrabne dłonie pozbywały się ze mnie czarnego materiału. Posadził mnie na chwilę na ubikacji, a sam rozpiął guzik w swoich jeansach, po czym domyśliłam się, że mogłabym mu zrobić dobrze. Szybkim ruchem ściągnęłam z niego bokserki. Jego przyrodzenie jak wielki, sztywny pręt wyswobodziło się z kawałku bawełny i znajdowało się na wysokości mojej twarzy.
Wzięłam jego penisa do rąk, ruszając w dół i górę, aż musiał przytrzymać się rękoma o ścianę. Oddychał płytko i cały czas wydawał z siebie jęki przyjemności. Ale najlepsze miało nadejść. Puściłam penisa i wzięłam go do buzi, oblizując główkę językiem, aż zawarczał, co uważałam za bardzo seksowne. Niemożliwe byłoby tak wielkiego kutasa wziąć chociażby do połowy do buzi, więc wzięłam tyle, ile dałam rady.
- O kurwa. - syknął między oddechami, a ja byłam podbudowana, że mu się to podoba. - Jestem... Blisko....
I nagle moja buzia wypełniła się słoną spermą, którą połknęłam. Wytarłam usta i spojrzałam na niego. W jego oczach nie tylko czerwień, ale pożądanie, które chyba wyglądało jak u napalonego psa, gotowego wskoczyć na pierwszą lepszą suczkę. Rozkroczył bardzo niedelikatnie moje nogi i zdarł moje majtki, a nim się ogarnęłam, jego członek był już we mnie. Jęknęłam głośno i oplotłam jego szyję, szarpiąc za końcówki jasnych włosów. Zacisnęłam zęby, tłumiąc jęki, ale to, jaką precyzją wchodził we mnie, sprawiła, że samo mi się wymsknęło. Byłam blisko, a drgania w podbrzuszu nasilały się, gotowe na to, żeby zaraz wybuchnąć.
- Evan... Och... - przygryzłam wargę, zamykając oczy.
Jedno mocniejsze wepchnięcie stworzyło apogeum i mocniej pociągnęłam go za włosy, głośno jęcząc.
- Doszłaś dla mnie. - szepnął mi na ucho, zakładając kosmyk włosów za ucho.
Unormowałam oddech, opadając twarzą na ramienie jasnowłosego. Ten wyszedł z mojej kobiecości, kładąc dłonie na moich plecach.
- Jak ci ze mną było? - spytał, ubierając powoli spodnie i majtki, więc ja w międzyczasie ubrałam też białe figi i sukienkę.
- I tak jutro juz o tym nie będziemy pamiętać. - posłałam mu uroczy uśmiech i wyszłam z kabiny, rozglądając się, czy nikogo nie było podczas naszych igraszek.
- Nie żałujesz? - przejechał palcem po nagim moim ramieniu, aż przeszedł mnie dreszcz.
- Czego mam żałować, Za... Evan? - przełknęłam głośno ślinę, a on poszerzył uśmiech.
- Nie wiem, Ver. - nadszedł mnie od przodu i złączył znów nasze usta w nic nieznaczącym pocałunku.
Przynajmniej z mojej strony, nie oczekuję niczego więcej.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Macie taki długaśny rozdział ❤ kilka ogłoszeń :
1. Na moim profilu opublikowałam nowe opowiadanie pt. "Bądź przy mnie blisko" , gdzie na razie jest prolog i wstęp. Zależy mi na Waszej opinii, bo bez Was nie będę mogła zrealizować mega pomysłu.
2. jadę w sumie już dziś o 6 rano na wakacje i nie będzie mnie w Polsce do 15 lipca, co oznacza, że będą rozdziały ale znacznie rzadziej, więc proszę Was, aby mimo wszystko ze mną zostać.
Jak Wam mijają wakacje? Jakieś plany, kochani?
Kocham Was ❤❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top