IX
Veronica 's POV:
Obserwowałam z uwagą rozmawiającego chłopaka, który zaczął unosić głos, a jego ręka drżała ze złości. Opuściłam Alexa i podeszłam bliżej Zack'a. Trafiłam na dobry moment, bo jego ręka zaciśnięta w pięści zaczęła się unosić. Jednym ruchem złapałam go za nią uniemożliwiając ruch. Co go tak zdenerwowało? Jack? Przecież jego najlepszy kumpel. Fakt, może ostatnimi czasy dobrze się nie dogadywali. Czy na prawdę chłopcy muszą wszystko załatwić pięścią?
Zack odwrócił się nerwowo i mnie odepchnął. Nawet popchnął. Szedł szybkim krokiem przez korytarz. Spojrzałam na Jack'a, który trzymał się za ramię.
- Nic ci nie jest? - spytałam troskliwie.
- Nie, jest dobrze. - rozmasował ramię i odszedł.
Nie zdążyłam nawet mrugnąć, bo usłyszałam trzask rozbijanej szyby kilka metrów ode mnie. Nie myśląc wiele pobiegłam w tamtą stronę. Moim oczom ukazał się widok wchodzącego Zack'a do gabinetu dyrektora, z zakrwawioną ręką wymienił ze mną krótkie spojrzenie.
- Trzeci raz w ciągu tygodnia. - poczułam czyjąś dłoń na ramieniu, a sądząc po głosie, to właśnie Jack.
- Ale co?
- No taka akcja ze mną. Nie wiem, co mu odwala. Wyżywa się na mnie. - spuścił głowę, a ja wyczułam kłamstwo.
Na pewno wiedział, o co chodzi. On doprowadził do tego wszystkiego siadając wtedy ze mną.
- No, ale taki już jest. - wzruszyłam ramionami i strąciłam jego rękę. Udałam się w stronę Alessi, którą zauważyłam.
- Twój chłopak znowu coś przeskrobał. - zaczęła, a ja zauważyłam, że coraz więcej osób bierze nas za parę.
- Nie jest... - chciałam dokończyć, ale spodobało mi się to określenie. Mój chłopak... - Niestety, ale nie będzie miał przejebane.
- Może. - wzruszyła ramionami. - Idę dzisiaj z dziewczynami do sklepu, chcesz iść z nami? - palcem wskazała grupę dziewczyn, które się do mnie uśmiechnęły, co odwzajemniłam.
- Mogę iść. - zgodziłam się.
Usłyszałam otwieranie drzwi i spojrzałam w ich stronę. Zack z trzaskiem wyszedł z gabinetu dyrektora i nawet na mnie nie spojrzał. Podszedł do Alexa, który rozmawiał z Jack'iem i wbił mu palec w klatkę piersiową. Coś musiał im o mnie powiedzieć, bo dwie pary oczu popatrzyły się na mnie i uśmiechnęły. Alex uniósł nawet dwa kciuki w górę. Nie wiedziałam, o co chodzi, więc też uniosłam kciuka w górę. Zadzwonił dzwonek, więc udałam się pod klasę, gdzie i tak się spóźniłam. Całą lekcję myślałam o zachowaniu Zack'a. Czy mogłabym być powodem do ich kłótni? Bardzo możliwe. Ale co takiego powiedział mu Jack, że chciał go zbić? Najlepsze w tym wszystkim było to, że Zack nie przyszedł na ostatnią lekcję. Jego wkurw przekroczył wszelkie granice.
- Veronica, jesteś tu z nami? - nauczycielka z angielskiego uderzyła o mój stolik, na co się poderwałam.
- Jestem, przepraszam. - wyprostowałam się na krześle i wzrokiem przeleciałam po klasie.
Po lekcji zaczekałam na Dianę, bo kazała mi na siebie poczekać. Poprawiłam spadającą z ramienia szelkę torby i usłyszałam brawa. Odwróciłam się i spojrzałam na Alexa, który uśmiechnął się i przestał klaskać.
- O co chodzi? - spytałam z uniesioną brwią. - Ciągle bijesz mi brawo...
- Muszę ci jakoś pogratulować. Przecież pieprzyłaś się wczoraj z Zack'iem. - zaśmiał się. - Podobno cię rozdziewiczył. Tak mi mówił. - podniósł ręce w górę w obronnym geście, gdy zauważył moją złą minę.
Zaraz, jak? Ja przecież spędziłam z nim wczoraj noc, ale nad jeziorem. Przegiął.
- Jak? - zdołałam tylko wydobyć z gardła, bo głos mi odebrało.
Zack okazał się debilem. Palantem. Już wiem, co mówił wtedy chłopakom. Nienawidzę go. Łzy mi się zebrały w oczach i chciały wypłynąć, ale nie mogły. W sercu poczułam, jakby ktoś chwytał szpilkę i dziubał mnie w nie milion razy, aż w końcu się rozpadnie.
- Ver, mam mu przyjebać? - obok mnie stanęła przyjaciółka i ze złością wpatrywała się w Alexa, który zdziwiony moim zachowaniem, odszedł bez słowa.
- On cię okłamał, Alex. - wykrzyknęłam, a on nie odwracając się uniósł kciuka w górę.
- Co jest? - przytuliła mnie Diana.
- Zack jest chujem. Nienawidzę go, Diana. Czego ja się mogłam spodziewać po nim? - rozpłakałam się stojąc na środku korytarza. - Nie odzywa się do mnie od dwóch lekcji, nawet na mnie nie spojrzał, a Alexowi i Jack'owi nagadał, że wczoraj mnie rozdziewiczył. - podciągnęłam nosem. - Powiedziałam mu o tym z Dylanem, on też mi się wyżalił... A teraz? Kurwa, Diana, to zabolało.
- Już dobrze. - gładziła mnie po plecach uspokajając. - Nie byliście razem, więc na pewno mniej boli niż gdyby byliście. Idziesz do mnie dzisiaj?
- Nie. Nie wyjdę dzisiaj nigdzie. - starłam łzę i oderwałam się od niej. Ruszyłam w kierunku wyjścia ze szkoły. - Widzisz? Nie ma go. Miał czekać, mieliśmy razem jechać do domu. - wskazałam palcem jego miejsce.
Przyjaciółka nie odezwała się. Widać, że od początku chciała mi coś powiedzieć, ale zrezygnowała.
- Chcesz mi coś powiedzieć? - zaczęłam.
- No, wiesz... - uśmiechnęła się i przystanęła na moment. - Wczoraj pieprzyłam się z Willem.
Uśmiechnęłam się przez łzy, bo z jednej strony ucieszyła mnie ta informacja.
- No nieźle, stara! - uderzyłam ją lekko w plecy, a nawet zaśmiałam się.
Przy Dianie mogłam udawać szczęśliwą, ale jak byłam w domu, wszystkie kolorowe barwy znikały.
Weszłam do domu po cichu, choć matki i tak już nie było. Wróci dopiero późnym wieczorem. Zastanawiałam się, co mogłabym robić przez ten czas. Walnęłam się na łóżko i spojrzałam na Herberta, który siedział, patrzył się w jeden cel i się uśmiechał. Zacisnęłam ręce na pościeli i nogą straciłam miśka z łóżka. Poczułam się skrzywdzona. Myślałam, że jest inny, mimo że ostrzegali mnie przed nim. Chciałam zaryzykować. I co on z tego ma? Satysfakcję? Lecz jedno mi nie pasowało. Nie uciekłby z ostatniej lekcji, gdyby chciał mnie bardziej zranić. Jack musiał mu coś powiedzieć, albo Alex to wszystko zmyślił. Ale czemu miałby robić przykrość kumplowi? Nie rozumiem ich. Wbiłam głowę w poduszkę i pozwoliłam łzom spływać swobodnie.
Ignorowałam dzwonek telefonu. Alessia dzwoniła. Zapomniałam odmówić. Po pięciu nieudanych próbach dodzwonienia się do mnie jednak odpuściła. Usiadłam na łóżku i wydałam cichy jęk rozpaczy, gdy zauważyłam, że misiek siedzi na moim krześle obrotowym. Jak on się tam dostał?
- Słońce, co jest? - nagle zza łóżka wyrosła matka. Podskoczyłam na łóżku i wytarłam łzę. Wymusiłam uśmiech.
- Nic. - wykrzywiłam usta w krzywą linię.
- Jak nic? - usiadła na łóżko, a ja przysnęłam nogi pod brodę.
- No, Zack okazał się debilem. - szlochnęłam.
- Jeszcze niejeden okaże się debilem zanim natrafisz na tego jedynego. - puściła mi oczko. - Chcesz mi o tym powiedzieć? Będzie ci lepiej i doradzę ci.
Pokiwałam przecząco głową. Matka jest ostatnią osobą, której mogłabym to powiedzieć.
- Jak się tu wzięłaś? - zmieniłam temat.
- Normalnie. Przecież miałam na pierwszą zmianę. - uśmiechnęła się, a ja odwróciłam wzrok.
- Mogłabyś zostawić mnie samą? - spytałam, na co matka od razu odpowiedziała stanowcze "nie".
- Zawołałam Dianę dzisiaj do nas. Przyznam, że obserwowałam cię chwilę i stwierdziłam, że potrzebna jest wizyta eksperta. - coś sprawiło, że ją przytuliłam.
- Chociaż to zrobiłaś dobrze. - pociągnęłam nosem i spojrzałam w bok, co było błędem. Na podłodze pod szafą leżała koszulka Zack'a z napisem Winner. Rzeczywiście, jest zwycięzcą. Wygrał ze mną. Z powrotem spadłam z bezsilności na łóżko i wyłam do poduszki nie zważając na obecność matki. Chwilę później odeszła, zostawiając mnie samą. Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Coś kazało mi sprawdzić. Przez załzawione oczy nie widziałam dobrze, ale znów nie na tyle źle, żebym nie mogła odczytać.
Spotkajmy się dzisiaj, będę o 18 pod Twoim domem.
Od: Zack Adams
On sobie żartuje? Trzymałam telefon w ręce i bez uczuć wpatrywałam się przed siebie. Do pokoju wpadła Diana z czekoladą, popcornem i filmem w rękach. Obróciłam głowę w jej stronę i wystawiłam telefon centralnie przed jej nos.
- Co to? - spytała, kładąc wszystko co miała ja łóżku.
- Wiadomość. - wzruszyłam ramionami. - Chce się ze mną spotkać.
Co ja mam zrobić? - spytałam przyjaciółkę o radę.
- Daj to. - wyrwała mi telefon z ręki.
Klikała w ekran i za pewne coś pisała, ale nie pokazała mi, co. Gdy skończyła z wielką radością skierowała ekran w moją stronę.
Spierdalaj pojebany człowieku. Po co mam się spotkać, żebyś znowu nagadał bzdury na mnie? Najlepiej będzie, jak zakończymy znajomość. No widzisz, do czego doprowadziłeś...
Popatrzyłam na nią i łza spłynęła mi po policzku.
- Diana! Może lepiej nie było trzeba odpisywać?! - zatkała mi usta ręką.
- Cicho, mam tu film. Może w końcu zaczniemy go oglądać? - w dłoni trzymała film Pt. "Oczy Julii".
Gdyby był o miłości, zabiłabym ją na miejscu za dołowanie człowieka.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, że krótki, ale jest!! Gwiazdkujcie i komentujecie, dodaje to weny.
Lovki <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top