▪︎ Przeklęty Dzień ▪︎

Mężczyzna wszedł do ich wspólnego domu z hukiem. Trzaśnięcie drzwi zdecydowanie przestraszyło kobietę, która znajdowała się w środku domu. Prędko podbiegła do swojego partnera chcąc go przytulić, jednak ten odrzucił ją. Odepchnął tak, że wylądowała na ścianie obok.

– Odsuń się ode mnie! – wykrzyknął. 

– O co chodzi? Co z Sophie? – zapytała przez płacz, chcąc do niego ponownie podejść, jednak znów spotkała się z jego odepchnięciem.

– Teraz się pytasz co z nią? Mogłaś ją zabić! Wtedy nie myślałaś?! – atmosfera pomiędzy narzeczonymi stała się napięta.

– Ja nic jej nie zrobiłam! To był wypadek! Nie było mnie tylko chwilę!

– Wypadek? Nie wierzę ci! Chciałaś jej coś zrobić specjalnie! Boże… komu ja powierzyłem swoje dziecko… tak bardzo nieodpowiedzialnej osobie jak ty…

– To był przykry wypadek! A Sophie jest naszym dzieckiem, Peter - blondwłosej kobiecie zmieniał się ton, na coraz bardziej załamany i zimny. – Naszym. Więc nic bym jej nie zrobiła specjalnie.

– Nie. Sophie jest moją córką. Moją i MJ! Nie twoją! To MJ była jej mamą! Nie ty! Ty nią nigdy nie byłaś! – Te słowa z ust Parkera wybrzmiały jak wyrok dla Eleanor – Najlepiej się stąd wynoś! Nie chcę cię więcej oglądać na oczy!

– Nie… ty nie mówisz na poważnie. Peter, ja nie chciałam, to był nieszczęśliwy wypadek. Ja was kocha-

– A ja ciebie nie! – nie chciał tego powiedzieć, a jednak powiedział. Coś w nim wybuchło. – Wynoś się stąd!

– W takim razie… – Lea spojrzała na niego ze łzami w oczach. – W takim razie, skoro tak twierdzisz, to więcej mnie nie zobaczysz. – kobieta wbiegła prędko po schodach i zamknęła się w sypialni. 

Te słowa sprawiły, że jej serce pękło na miliard kawałków. Człowiek, z którym była przez ostatnie lata, dla którego tyle już poświęciła, którego kochała całym swoim sercem, wypowiedział takie słowa. Jeszcze wczoraj planowali swój ślub, a dziś taki zwrot akcji…

A wszystko jak zwykle oczywiście, przez nią. Wszystko było zawsze zwalane na nią. Każde zło, każda krzywda, a ona na to się zawsze godziła. 

Eleanor była związana z Peterem już od pięciu lat. Z początku nie był przekonany, do zawierania nowego związku po śmierć MJ, z którą miał córkę - Sophie, była ona jego wielką miłością, jednak zmarła podczas porodu dziewczynki. Parker długo się z tym nie pogodził. Dopiero za radą Neda dał szansę Eleanor, którą poznał ponad rok, po tych smutnych wydarzeniach. Wszystko między nimi rodziło się powoli. Przez ten czas zdołała pokochać nie tylko Petera, ale także jego skarb, jakim była jego córeczka. Od tamtej pory wychowywali ją wspólnie. To do niej dziewczynka mówiła mamo, choć nie musiała. To z nią spędzała większość czasu. To w jej ramionach płakała i w jej objęciach się śmiała. Podczas gdy Peter był zajęty pracą i byciem Spider-Manem, to Eleanor była dla dziewczynki wszystkim. Chociaż spotkało to się z wielkim hejtem w jej stronę, nawet takim z najbliższego otoczenia, ona zaryzykowała, by stworzyć pełną rodzinę dla małej Sophie.

Tego ranka mała się źle czuła, więc rodzice nie puścili jej do szkoły. Mężczyzna wyszedł do pracy, a kobieta i dziewczynka zostały w domu. Koło południa, gdy kobieta gotowała obiad i wyszła na chwilę do ogrodu po świeże zioła, stało się coś, czego się nie mogła spodziewać. Sophie chcąc zejść na dół spadła ze schodów, ponieważ Lea dopiero co umyła podłogę. Usłyszawszy huk, kobieta prędko przybiegła z powrotem do domu i jeszcze prędzej znalazła się przy dziewczynce, która leżała już na dole. Szybko wezwała karetkę, ale wynikła wtedy kolejna, nieprzyjemna sytuacja, a mianowicie nie mogła jechać w karetce razem z dziewczynką, ponieważ nie jest z nią spokrewniona, a że Peter wziął auto i ma bliżej do szpitala z pracy, to nie miała nawet jak się tam dostać. 

Mężczyzna był na nią wściekły. Jak ona mogła nie dopilnować dziecka? Kiedy tylko otrzymał telefon od spanikowanej Eleanor, od razu pobiegł do auta i pojechał do szpitala. Czekając na wyniki dziewczynki, myślał tylko o tym, jaką aferę o to zrobi swojej partnerce. Nie pomyślał jednak, że jest ona tak samo przerażona, jak on. Gdy opadł bezsilnie na sofę w salonie, zaczął żałować swoich słów, skierowanych do blondynki. Wiedział, że obwiniając ją o te zdarzenie jedynie pogorszył wszystko. W swojej podświadomości dobrze wiedział, że to nie jej wina oraz to, że Lea nigdy nie zrobiłaby nic Sophie, ponieważ była ona dla niej jak własna córka. Nie wiedział jednak, jak bardzo pożałuje swojego zachowania…

Eleanor znalazła się na łóżku, zanim jeszcze drzwi zdążyły trzasnąć. Płakała w poduszkę tak jak jeszcze nigdy nie płakała. To tak bardzo ją bolało. Te słowa, te oskarżenia oraz cały ten dzień. Bała się o dziewczynkę, bardzo się bała. Nie wyobrażała sobie, jakby przez nią jej się coś stanęło, a Peter wyraźnie dał jej do zrozumienia, że to jej wina. Tak bardzo ich kochała… ale jak się właśnie okazało, robiła to tylko ona. On nie. Może i Sophie ją kochała, ale skoro Parker przekreślił właśnie ich związek, to mała utraci z nią kontakt, a co się z tym wiąże, to jako że jest dzieckiem po prostu o niej zapomni. O mamie, która ją wychowywała dotychczas.

Po około godzinie kobieta, nie chcąc dłużej przeszkadzać mężczyźnie, po prostu zaczęła się pakować. Otworzyła dwie walizki i zaczęła nerwowo wrzucać do nich swoje rzeczy. Ubrania, kosmetyki, biżuterię. Oczywiście wiadome było, że bierze tylko to, co jest najważniejsze, bo na raz nie zdoła wziąć wszystkiego. A kiedy przystanęła przy komodzie pełnej zdjęć, zaczęła chować je nerwowo do szuflady. Jedno z nich zostało cały czas nie schowane. Wzięła do ręki ramkę i po tym jak ją przytuliła do siebie, to rzuciła je z całej siły na podłogę. Rama się nie rozpadła, natomiast szkło rozbiło się na milion kawałków, zupełnie jak jej serce. Podniosła je i zaczęła się w nie wpatrywać. Było to ich ostatnie wywołane, wspólne zdjęcie. Całej trójki. Wyjęła je uważnie z ramki, jednak nie obyło się bez ran spowodowanych przez szkło. Jej krew kapała na czystą pościel… 

Eleanor uważnie schowała je do torby, tylko po to, by następnie je zamknąć i postawić walizki gotowe do zniesienia. Następnie pochwyciła jeden z większych kawałków szkła i na swoim ramieniu zrobiła parę głębszych kresek, by następnie przykryć to bluzą. Zeszła na dół z walizkami i weszła prosto do wiatrołapu, by założyć buty i wyjść z tego domu. 

Peter usłyszawszy, że kobieta schodzi wstał i udał się do pomieszczenia.

– Elly, kochanie proszę, ja nie chcia‐ – zaczął, jednak zostało mu przerwane.

– Nie. Chciałeś. Koniec tego, sam zadecydowałeś. 

– Dobrze. Ale wiedz, że powrotu już nie ma, jeśli stąd teraz wyjdziesz. Poza tym, znajdę sobie lepszą od ciebie. Ty się do niczego nie nadajesz.

– Zgubi cię to kiedyś Parker. Zobaczysz, że stracisz wszystko, przez własną głupotę – rzekła i wyszła z domu. Spakowała rzeczy do auta i odjechała razem z płaczem i milionem wspomnień, które już nigdy nie wrócą. Oczywiste, że z Peterem spotkają się pewnie jeszcze parokrotnie, bo w końcu wciąż w domu są jej rzeczy, a sam ich majątek, jak auto czy dom, już były ich wspólne, kupione za oszczędności obojga, a że została tak potraktowana, to była już zdecydowana na wniesienie tej sprawy do sądu. Jednak ból, który powodowała wiedza, że nie ujrzy więcej Sophie na oczy, łamał ją najbardziej. 

Zatrzymała się w jakimś hotelu w centrum miasta. Resztę dnia oraz noc spędziła jedynie na płakaniu.

Parker był rozbity. Właśnie sam sprawił, że stracił swoją partnerkę, którą przecież kocha. Słowa, które wypłynęły z jego ust, jakby nie były jego. Były kłamstwem, bo nie uważał tak nigdy. Nie znajdzie sobie lepszej kobiety od Eleanor, bo tylko ją kocha i tylko z nią chce być, ponieważ nie ma lepszej od niej. Nadaje się ona do wszystkiego, to on nie nadaje się na jej drugą połówkę, bo nie zasłużył na nią nigdy. A przede wszystkim kocha ją i nie wyobraża sobie życia bez niej. Ale jednak już jest za późno na wyznania i przeprosiny. Przesadził i musiał ponieść konsekwencje. Tyle że najgorsze miało dopiero nadejść - musiał wytłumaczyć to córeczce, że już więcej nie spotka swojej mamy, bo to Eleanor uważała za swoją mamę, bo zawsze ona była dla niej najważniejsza. Nie on, tylko Eleanor. Złamie tym czynem serce córki, a gdy kiedyś ona dojdzie do prawdy, to go za to znienawidzi tak samo, jak pewnie nienawidzi go Lea w tym momencie. 

Nie wiedząc co począć, udał się do barku w jadalni i nalał sobie whiskey, bo zapowiadała się naprawdę długa noc.

Kolejnego dnia Peter odwiedził córeczkę w szpitalu. Oczywiście zrobił to już popołudniu, żeby alkohol spożyty poprzedniej nocy nie był już wyczuwalny. Spłynęła na niego lawina pytań o Eleanor. Małej Sophie wytłumaczył jej brak, jako nagłą chorobę u kobiety, bo nie potrafił się przemóc, by wyznać córce prawdę. Bolesną prawdę.

Kobieta natomiast przepłakała długie godziny na przemian ze snem. Jej myśli cały czas były przy mężczyźnie i ich córeczce, bo przecież to była ich córka, nieprawdaż?

A w każdym śnie przed oczyma miała scenę, która się wydarzyła. Mycie podłóg, pójście do ogrodu, krzyk dziewczynki, bieg, pogotowie… w niektórych nawet widziała śmierć dziewczynki w szpitalu, obwinianie jej… budziła się z krzykiem i płaczem. Nie wiedziała już co robić, co myśleć. Rany, jakie zadała sobie poprzedniego dnia za pomocą szkła, zaczęły się goić, jednak w przypływie emocji na nowo je sobie rozdrapywała dodając kolejne do kolekcji. 

Następne dni mijały, a stan obojga dorosłych się nie zmieniał. Peter za dnia udawał szczęśliwego przed córeczką, a kiedy wracał do domu miejsce nie szczerego uśmiechu zajmował płacz. Tak, nawet on płakał. Skrzywdził nie tylko siebie, ale również swoją córeczkę, a przede wszystkim Eleanor. Upijał się do nieprzytomności tylko po to, by zapomnieć o wszystkim. 

– Przepraszam Panie Stark. Nie podołałem. Spieprzyłem wszystko… Jestem najgorszym ojcem… i jeszcze gorszym partnerem… – wypowiadał słowa do zdjęcia Starka, które wisiało z innymi zdjęciami w salonie. 

Eleanor te dni również przepłakała. W końcu powiedziała sobie dość i czy Peter tego chce, czy nie chce, to postanowiła pójść odwiedzić dziewczynkę w szpitalu. Nie wiedziała, czy wciąż się tam znajduje, jednak miała taką nadzieję. Przebrała się w porządne ciuchy, wykonała makijaż, poszła do sklepu kupić coś dla Sophie - wybrała pluszowego kotka i jej ulubiony soczek - i udała się do szpitala. Dowiedziała się w recepcji, że dziewczynka wciąż przebywa na oddziale pediatrycznym, więc prędko udała się do wskazanej sali. Oczywiście skłamała, że jest z rodziny, żeby się tego dowiedzieć.

Stanęła przed drzwiami, wzięła głęboki oddech i z uśmiechem weszła do sali. Nie była pewna co Parker powiedział córce, więc wolała na razie nic nie mówić.

– Mama! – krzyknęła z radości Sophie, kiedy ją ujrzała. Eleanor podbiegła od razu do niego i ją przytuliła.

– Tęskniłam skarbie – uściskała mocno dziewczynkę, sadzając ją sobie na kolanach. 

– Ja też Mamusiu. Wyzdrowiałaś już?

– Wyzdrowiałam?

– Tata mówił, że byłaś chora, dlatego nie mogłaś przyjść.

– A racja… – uśmiechnęła się smutno do dziewczynki, na jej wspomnienie o Peterze. – To dla ciebie słoneczko – podała prezent, który przygotowała dla niej. 

– Dziękuję Mamusiu – ucieszyła się mała, kiedy odpakowała prezent. 

W tym samym czasie Peter siedział w domu, oczywiście przy barku. Trunki jednak zaczęły się kończyć, a kiedy osiągnął dno w ostatniej butelce, to postanowił zadzwonić do Eleanor. Tak bardzo za nią tęsknił, tak bardzo ją kochał… musiał usłyszeć ją chociaż ten ostatni raz. 

Kobieta, będąc wciąż u dziewczynki w szpitalu, szybko spostrzegła dzwoniący telefon. Zastanawiała się chwilę nad tym, jednak odeszła w kąt sali i odebrała połączenie. 

– Czego chcesz? – spytała cicho.

– Ellyyy… skarbieeee ty mój najdroższy. Chciałem cię usłyszeć ten ostatniii raz.

– Jesteś pijany. 

– Może… kto wie… chciałem Ciii tylko po-po-powiedzieć, że Cię kocham najmocniej. Ciebie i Sophie. Zajmij się nią dobrze, jak mnie nie będzieeee już.

– Pete? O czym ty mówisz? Jak cię już nie będzie?

– Bo leki zaczynają dziaałać. Kocham Was naprawdę, przepraszam zaaa to, co byłooo ostatnio. Nie wiedziałem co mówię, jesteś najlepsza. Kocham Cię. Kocham Sophie. Mam nadzieję, żeee będziesz dobrą mamą i dasz radę samaaa.

– Peter? Nie rób nic. Już jadę do domu, wytrzymaj do mojego przyjazdu – szybko zgarnęła swoją torebkę – Skarbie, mamusia musi jechać gdzieś pilnie, wrócę później, dobrze? – Nie usłyszała nawet odpowiedzi dziewczynki, gdyż wybiegła z sali, a następnie ze szpitala. 

– Ellie… ja… nie czuję się dobrzee… kocham was… 

– Kochanie, karetka już jedzie… mów do mnie cały czas, ja też już jadę – łzy naleciały do jej oczu. 

– Kocham was, jesteście najlepszym co mnie spotkało w życiu, a Sophie ma w tobie wspaniałą Mamusie… Przepraszam… – rozłączył się. Kobieta uderzyła ręką w kierownicę, ponieważ włączyło się czerwone światło. Powoli zaczynała nie widzieć drogi przez łzy. Jednak szybko zajęło jej dotarcie do domu, a gdy tam weszła szybko ruszyła znaleźć Petera. 

Znalazła go leżącego na podłodze, był już bardzo osłabiony.

– Elly… ja przepraszam, kocham cię bardzo. Zaopiekuj się dobrze Sophie… – wypowiadał każde słowo z coraz większym trudem. 

– Patrz na mnie skarbie, kocham cię, rozumiesz?! Kocham ciebie i Sophie! Nie zostawiaj mnie! – zaczęła głaskać jego polik i pocałowała go delikatnie.

– Za późno… przepraszam… nie chciałem… sprawić ci tyle zawodu… uważaj na siebie i małą… kochaj ją za mnie… ja będę kochać was z innego świata… – zaczął zamykać oczy.

– Peter! Nie! – przytuliła się do niego i słyszała, jak jego serce powoli przestaje bić. Leżała tam zapłakana. 

Ratownicy przyjechali niedługo później, jednak mężczyzny nie udało się uratować. Zmarł, zostawiając swoją córeczkę i narzeczoną... 

Kobieta była zrozpaczona, Sophie kiedy się dowiedziała, że więcej nie zobaczy już taty również. Z początku nie dopuszczała do siebie Eleanor, jednak po paru dniach płakały, wtulone w siebie, czytając listy, które sporządził Peter w międzyczasie, gdy nie był pijany. Pogrzeb natomiast odbył się bez tłumów. Tylko najbliżsi. 

Z pomocą Pepper, Eleanor zyskała prawa do opieki nad dziewczynką. Od teraz pozostała jej tylko ona. Miały siebie nawzajem.

Kto by pomyślał, że w ciągu krótkiego czasu, tak wiele może się zmienić. Że jeden dzień zostanie przeklętym do końca życia. Że jeden dzień zacznie serię najtrudniejszych dni w życiu… Życie bez ukochanej osoby… 

▪︎ ▪︎ ▪︎ ▪︎ ▪︎ ▪︎ ▪︎ ▪︎ ▪︎ ▪︎ ▪︎ ▪︎ ▪︎ ▪︎ ▪︎ ▪︎ ▪︎ ▪︎ ▪︎ ▪︎ ▪︎ ▪︎

Hello there!
Dziękuję bardzo za przeczytanie tego One-Shota. Nie miałam zamiaru wstawiać go w najbliższym czasie, jednak dziś (8.05.2022) mijają 2 lata odkąd jestem na tej platformie, więc pragnęłam wstawić coś nowego spod mojej ręki!
Dziękuję jeszcze raz i trzymajcie się!
I do następnego

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: