INSORIA.3
6 lat temu
Z jakiegoś powodu Aurii dane było przespać całą kolejną noc, a kiedy obudziła się rano w jej głowie nie gościła nawet najmniejsza myśl o Huieenie. Dopiero zmarznięta przyjaciółka, czekająca na nią przed domem, podskakująca zarówno z zimna jak i z podekscytowania, przypomniała jej wczorajsze wydarzenia.
Myśl pełna niepokoju pojawiła się w jej sercu, prędko ją jednak odgoniła. Nie było już czego się obawiać. Nawet mroźny wiatr, zwiastujący nagłe pogorszenie pogody i początek zimniejszej części roku, nie mógł zepsuć jej humoru. Owinęła fioletowy szalik dookoła szyi i ruszyła w drogę z Ruel pod ramię.
- Umówiliście się już na randkę? - rzuciła brunetka prosto z mostu, między jednym szczęknięciem zębami a drugim. W Insorii załamanie pogody zawsze przychodziło niespodziewanie.
- Nieee... A może? - Auria przystanęła na moment, zastanawiając się. - Nie wiem, bo jestem tak strasznie podekscytowana! - wykrzyczała wreszcie z lekkim podskokiem. - Mamy się dzisiaj spotkać w szkole i pogadać na spokojnie, wczoraj strasznie się śpieszył po zajęciach. A mówiłam ci może, jak wspaniale wyglądały zajęcia szermierki?
Ruel zmarszczyła brwi, imitując odruch wymiotny.
- Grupa naparzających się facetów, próbujących udowodnić swoją męskość? Nie wiem, co może być w tym pięknego?
- Och, no musiałabyś zobaczyć to na własne oczy! Te uniki, wymachy, wyskoki... - Wymachiwała rękami w powietrzu, nieomal nie trafiając w mijającą ich sąsiadkę.
- Nie wierzę, że mówi to dziewczyna, która tańczy balet...
- Ale te dwie rzeczy wcale aż tak bardzo się od siebie nie różnią! Wykonywane z pasją i oddaniem są zarówno pełne harmonii, jak i dynamizmu.
Przyjaciółka nie wydawała się przekonana jej wyjaśnieniem, więc Auria zaniechała dalszych prób. Zamiast tego rozmarzyła się, wyobrażając sobie Huieena, który zaprasza ją na lekcje szermierki i pozwala jej podziwiać treningi. Kąciki ust mimowolnie uniosły się jej do góry i trwały w rozpromienionym uśmiechu, kiedy nastolatki wchodziły razem do szkoły.
Zniknął on jednak prędko z jej twarzy, zastąpiony sfrustrowaniem i głębokim zawodem, gdy po przejściu korytarzy wszerz i wzdłuż dowiedziała się od uczniów z równoległej klasy, że książę zwyczajnie nie pojawił się dzisiaj.
„Może po prostu coś mu wypadło. Albo się rozchorował." - zastanawiała się, powstrzymując się od rozważania najgorszego możliwego scenariusza.
Kiedy jednak nie pojawił się również i następnego dnia, poczuła, jakby coś wewnątrz niej pękło. Nie oczekiwała, że dla obiecanej z nią pogawędki pojawi się w szkole niezależnie od wstrzymujących go okoliczności, jednak rozczarowanie z powodu niespełnionego marzenia, które wydawało się być na wyciągnięcie ręki sprawiało, że nie mogła skupić się na niczym innym.
- Pewnie złapał jakiegoś wirusa - próbował odgadnąć Livlem, gdy zmęczona sylwetka jego przyjaciółki bezwładnie położyła się na ławce, a spod rozczochranych po zajęciach sportowych bezwładnych kosmyków włosów wyłoniła się przygnębiona twarz. - Wiesz, jak to jest. Wychodzi spocony z treningu, pogoda jest coraz zimniejsza, a jakoś nie wyobrażam sobie, by zniżał się do wkładania czapki.
- Brzmisz zupełnie, jak moja mama... - odburknęła pod nosem, obsuwając włosy z twarz na drugą stronę ławki. Gdzieś w głębi przeczuwała, że nie powinna aż tak się przejmować jego nieobecnością, powodów mogłoby być mnóstwo, ale taki już miała charakter. Każdą emocję starała się przeżywać wyraźnie i głęboko, przez często postrzegana była jako nieco dziecinna i prostolinijna.
Dlatego postanowiła, że sprawdzi jeszcze jedno miejsce, gdzie mogłaby go spotkać. Co prawda, jeżeli był chory, to najprawdopodobniej w ogóle nie opuszczał domu, jednak, jeśli istniała jakaś szansa, że pojawiał się na treningach, to musiała to sprawdzić. A może ktoś inny wiedziałby coś więcej? Przecież komuś musiał jakoś się wytłumaczyć. Nie mógł zniknąć bez śladu, niezależnie jak irracjonalnie to brzmiało.
I tak właśnie po raz drugi w tym tygodniu Auria zakradała się do budynku dawnej sali rycerskiej, znowu podziwiając liczne akrobacje i uniki, jakie wykonywali szermierzy. Na moment zapomniałam o misji, z jaką przyszła i jedynie z zapartym tchem wpatrywała się w kolejne potyczki i ćwiczenia. To, z jaką precyzją wykonywany był każdy ruch, sprawiło, że niemal usłyszała w głowie głos swojej nauczycielki baletu:
„Ręce prosto, drogie dziewczęta. Nie sztywno, ale pewnie. Z wyczuciem. Robimy wyskok i jednocześnie unosimy nogę. Zdecydowanym ruchem. Raz... dwa... trzy... I jeszcze raz. Podskok. Obrót. Podskok. Wymach. Skłon. Właśnie tak... "
- Czeka pani na kogoś?
Auria wyrwała się z zamyślenia i odwróciła od okna, w poszukiwaniu źródła głosu. Na ścieżce prowadzącej do głównych drzwi stała kobieta w nieco obcisłej ołówkowej sukience, nieco drżąc z zimna i trzymała w ręku plastikowy kubek z jakimś napojem.
- Nie... Znaczy, tak. Czekam na kolegę. - Odsunęła się od okna, nie chcąc zostać posądzonym o podglądanie.
- Chodź ze mną do środka. Strasznie zimno tutaj na dworze. - Na potwierdzenie swoich słów zatrzęsła się raz jeszcze. Krótka sukienka bez rękawów nie stanowiła żadnej ochrony przed zimnem. Kiwnęła ręką na dziewczynę, czekając na jej reakcję.
Nie mając innego wyboru, Auria musiała wejść razem z nią do środka, gdzie było o wiele cieplej i przytulniej. Zapach starych mebli łączył się miejscami z jakimś chemicznym środkiem do dezynfekcji. Wystrój wnętrz został zachowany niemal z oryginalnej formie. Na ścianach wisiały starodawne herby rycerskie, repliki dawnej broni białej, obrazy i półki z trofeami. Miało się wrażenie, jakby cofnęło się w czasie, jedynie stojący w kącie automat z napojami psuł ten klimat.
- Niestety przestał działać - skomentowała kobieta, zauważywszy jej spojrzenie. - Dlatego właśnie musiałam lecieć po kawę do najbliższego sklepu. Co za dzień... - pokręciła głową, wyrażając swoje niezadowolenie. Upiła łyk, z trzymanego w ręku kubka, po czym skrzywiła się nieznacznie. - Choć, pokażę ci, gdzie możesz sobie usiąść.
Nastolatka chciała zaprotestować, że bez problemu poczeka tutaj, jednak jej rozmówczyni zniknęła już za najbliższym zakrętem, poruszając się dosyć żwawo, jak na wysokie buty, które nosiła. Auria ruszyła za nią, zatrzymując się przed otwartymi na oścież drzwiami opatrzonymi nazwą: sekretariat. Naprzeciwko stała stara skórzana kanapa.
- Chłopcy będą wychodzić stamtąd - kiwnęła ręką w prawo - zresztą, na pewno ich usłyszysz. - Weszła do pokoiku I usiadła za biurkiem, wpierw robiąc na nim miejsce na kubek z kawą. Na moment zamknęła oczy i przeczesała ręką krótko ścięte włosy. - Podobało ci się, prawda? Oglądać, jak trenują?
Na twarz dziewczyny wstąpiły lekkie rumieńce, kiedy uświadomiła sobie, że przyłapano ją na gorącym uczynku. Przysiadła na skraju sofy i odpowiedziała niepewnie, jednak wciąż z entuzjazmem w głosie:
- Oczywiście. Wyglądało jak... jak jakiś waleczny rodzaj tańca.
Kobieta uśmiechnęła się ciepło, jakby doskonale rozumiała, co miała na myśli. Sięgnęła do szuflady i wyjęła z niej jakąś ulotkę.
- Więc może chciałabyś się zapisać? Mamy jeszcze kilka wolnych miejsc. - Przesunęła broszurę w stronę Aurii, jednocześnie posyłając zachęcające spojrzenie.
- Ja? Ale przecież jestem dziewczy... - ugryzła się w język. To była bezsensowna wymówka. Nawet siedząca przed nią kobieta, grzebiąca coś papierach i słuchająca ją jednym uchem, parsknęła lekko pod nosem, jakby nie słyszała tego po raz pierwszy.
- Przemyśl to sobie - dodała tylko i już całkiem pochłonęła się w pracy. Nuciła coś pod nosem i co chwilę brała kolejny łyk kawy, za każdym razem krzywiąc się tak samo.
Blondynka czuła się obco i zdecydowanie nie na miejscu, siedząc tak samotnie na korytarzu pod drzwiami sekretariatu. Nie tak chciała to załatwić. Teraz jednak nie miała już wyboru, zastanawiała się więc tylko, co powie Huieenowi, jeżeli spotka go wychodzącego z sali treningowej. Jeżeli nie jest chory, to dlaczego nie spróbował się z nią w żaden sposób skontaktować? Czyżby na zależało mu tak bardzo jak jej?
Zaraz jednak wróciła pamięcią do jego rozpromienionych i serdecznego uśmiechu, jakim obdarzył ją podczas pierwszego spotkania. Pamiętał ją, tak samo, jak ona niego po tylu latach rozłąki, nie mogła więc mu być obojętna. Gdyby tylko potrafiła odpuścić i poczekać, aż sprawy same się wyjaśnią...
Kilka minut później, drzwi na końcu korytarza otworzyły się szeroko i grupa spoconych i zmęczonych chłopaków wysypała się na zewnątrz, napełniając cały budynek odgłosami okrzyków i rozmów. Nastolatkowie mimo ponad godzinnego wycisku zdawali się emanować energią jeszcze bardziej niż przed jego rozpoczęciem. Auria uśmiechnęła się na myśl o tym przyjemnym uczuciu zmęczenia i satysfakcji po treningu, na którym dała z siebie wszystko. Podniosła się z kanapy, zerkając tylko w stronę kobiety w sekretariacie, zastanawiając się, czy powinna dać jej jakiś znak. Uznała, że może jednak nie powinna jej przerywać i ruszyła w stronę szatni i pryszniców.
Chłopcy wychodzi w parach bądź trójkach, nie zwracając na opartą o ścianę naprzeciwko nastolatkę najmniejszej uwagi, a żaden z nich nie był, na którego szukała. Nagle poczuła się okropnie głupio. Przecież praktycznie go śledziła, próbując usilnie wytłumaczyć sobie każde jego posunięcie.
Nie powinno mnie tutaj w ogóle być... - pomyślała.
Ofuknęła się w głowie za ten obłęd, do jakiego sama się doprowadziła. Przecież Huieen powiedział, że chce się z nią ponownie spotkać oraz że także o niej myślał, po co więc tak się denerwuje i wymyśla nieskończone powody jego nieobecności? Nigdy nie przypuszczała, że zakochanie się może doprowadzić ją do takich irracjonalnych posunięć.
Znikam stąd! Wrócę do domu i zwyczajnie poczekam, aż wróci do szkoły - postanowiła i szybkim krokiem zaczęła oddalać się o sali treningowej, idąc w stronę wyjścia. Poczuła się jakoś lżej na duszy. Teraz tylko musi zapomnieć, że kiedykolwiek zrobiła coś tak głupiego.
Nagle usłyszała zza pleców znajomy głos, który nagle wybił ją z rytmu. Zatrzymała się prędko i odwróciła do tyłu. Młody Farren właśnie opuszczał szatnię, rozmawiając z kimś przez telefon. Na ramieniu wisiała mu czarna sportowa torba, mokre ciemne włosy pozostawały w nieładzie, a mimo zimnej pory roku ubrany był tylko w podkoszulek i luźne spodnie. Nie wyglądał tak elegancko jak zwykle, jednak Aurii na sam jego widok podskoczyło w piersiach serce. A więc był tutaj! Może jej decyzja wcale nie była taka głupia.
Pogrążony w rozmowie, nawet nie zauważył wpatrującej się w niego z utęsknieniem dziewczyny i minął ją, co chwile wykrzykując jakieś słowa do aparatu, Zdecydowanie nie był w dobrym humorze i wyraźnie dokądś się śpieszył. Ona jednak nie mogła mu pozwolić ot, tak się oddalić.
- Huieen, zaczekaj! - zawołała, podbiegając w jego stronę. On jednak nawet nie zareagował. Krzyknęła głośniej: - Huieen, to ja, Auria!
- Nie mam teraz czasu - rzucił tylko naprędce, przysłaniając telefon jedną ręką.
- Nie było cię w szkole i zastawiałam się, co się stało.
- Jestem teraz zajęty. - Nie zatrzymywał się, więc Auria ledwo nadążała za jego tempem. - Pogadamy, kiedy indziej.
- Wiem... Ale myślałam, że może jesteś chory, albo coś się stało. Tak, wiem, może trochę przesadziłam - spróbowała zaśmiać się lekko - ale to dlatego, że zależało mi bardzo na naszym spotkaniu.
Chłopak przystanął wreszcie i zerknął po raz pierwszy na swoją rozmówczynię. Nieco poirytowany zakończył połączenie i schował telefon do kieszeni. Starał się stłumić zdenerwowanie widocznie mu na twarzy, wypuścił powoli powietrze i wyjaśnił spokojnym tonem:
- Naprawdę to doceniam, ale nie jestem w stanie spotykać się z każdym moim fanem. Mam też życie prywatne, treningi, spotkania i całą masę innych rzeczy. - To mówiąc, sięgnął do torby i wyjął coś z bocznej kieszeni. - Na szczęście, czasami trzymam przy sobie kilka moich zdjęć z autografem. - Wybrał jedno najmniej pogniecione i wcisnął dziewczynie do ręki. - Mam nadzieję, że to wystarczy.
Auria spoglądała na niego w osłupieniu. Nie rozumiała niczego, co do niej mówił. Wydawało się wyrwane z kontekstu, zupełnie jakby rozmawiał z kimś innym.
- Nie... nie rozumiem. - Mimowolnie zacisnęła dłoń na wydrukowanym na połyskującym papierze zdjęciu. - Przecież my... Mieśmy się spotkać, bo... Napisałam list i... - nie była w stanie ułożyć żadnego sensownego zdania, przez co czuła się bezsilnie.
- Ach, tak list... - Huieen uśmiechnął się szelmowsko, jakby sam ten wyraz go rozbawił. - Zawsze czytam je wszystkie, co do jednego. - Położył dłoń na sercu w sztucznym odruchu i posłał dziewczynie oko. Gniew już mu minął i na nowo odnalazł się w roli księcia, skradającego kobiece serca. Tanecznym krokiem odwrócił się na pięcie i ruszył ponownie w stronę drzwi, nucąc coś pod nosem.
Auria stała na środku korytarza, a świadomość ostatniej konwersacji dochodziła do niej w małych kawałkach. Drżącymi dłońmi schowała ściskane wciąż zdjęcie do kieszeni spodni. Odgłosy mijających ją rozmów dochodziły do niej jakby z oddali. Nagle wszystko stało się jasne. Dla Huieena była tylko kolejną fanką, dziewczyną, która piszczała na jego widok, pisała miłosne listy i chodziła za nim, dokądkolwiek tylko się udał. No bo, czy właściwie nie robiła tego wszystkiego?
Jakiś głęboki smutek okrył ją całą, niczym delikatna mżawka, tuż pod nią rozpalał się jednak powoli ogień wstydu i upokorzenia. Jak mogła być taka głupia i dać sobie mylnie odczytać jego słowa? Próbowała otrząsnąć się z szoku i coś zrobić ze sobą, kiedy jednak się odwróciła, zauważyła znajomą sylwetkę. Eulren przypatrywał się jej ze skupieniem i sądząc po jego minie, na pewno usłyszał każde słowo z jej rozmowy z księciem.
Nie powinna była w ogóle tutaj przychodzić. Ignorując chłopaka, wybiegła na zewnątrz i ruszyła w samotną podróż do domu.
***
Gdyby nie przytłaczające ją poczucie obowiązku szkolnego, Auria najpewniej schowałaby się pod kołdrą i nie wychodziła stamtąd przez długie tygodnie. Czuła się upokorzona i przeogromnie głupia, a na domiar złego miała wrażenie, że już wszyscy wiedzą o jej nieudanej próbie zdobycia serca młodego księcia. Co prawda Eulren nie wyglądał na kogoś, kto lubi roznosić plotki, kiedy jednak dzień po feralnym spotkaniu z Huieenem w sali od szermierki pojawiła się na zajęciach tańca, wszystkie dziewczyny spoglądały na nią porozumiewawczo, szepcząc po kątach. Krótko mówiąc, nie była w najlepszej sytuacji.
Dlatego też zaczęła opuszczać ćwiczenia i pewnie poza wyjściem do szkoły ukrywałaby się cały czas w domu, gdyby jej przyjaciele siłą nie wyciągali ją na zewnątrz. Tłumaczyła im, że wcale nie jest przygnębiona ani nie choruje na złamane serce. Po prostu wstydziła się samej siebie i opowiadanej wszędzie historii o pułapce, w którą dała się złapać. Postanowiła wiec, że dopóki plotki nie ucichną, będzie przemykać po korytarzach ze spuszczoną głową i unikać wszelkiego życia towarzyskiego.
Przez pierwsze dnia czuła złość - na księcia, na Eulrena, który według jej domniemań sam wszystko ukartował, mimo że rozsadek podpowiadał jej ze prawie się nie znali, byle tylko nie dopuścić do sobie myśli, że to przez jej własne ślepe przywiązanie wydarzyło się to wszystko. Po kilku dniach, gdy przyjrzała się sobie w lustrze, z zaczerwienioną od ukrywanego płaczu twarzą, poplątanymi włosami i brudnym dresie, poczuła nagły przypływ determinacji, by zakończyć wreszcie ten rozdział i już nigdy więcej nie wracać do niego pamięcią.
Dlatego teraz, zamiast próbując ukryć się za kaskadą włosów lub wymigiwać się nagłą potrzebą skorzystania z toalety, siedziała po turecku obok Livlema na parapecie na środku korytarza i jadła drugie śniadanie. Mijali ich uczniowie wyższych i równoległych klas, pozdrawiając im szybkim spojrzeniem, jednak w żadnym z nich blondynka nie dopatrzyła się jawnej drwiny. Należało wierzyć, że w końcu temat jej wpadki odszedł na dalszy plan.
Skubała listki zielonego warzywa, podczas gdy chłopak obok wpatrywał się intensywnie w trzymaną książkę i mamrotał coś niewyraźnie pod nosem. Auria nachyliła mu się przez ramie i zerknęła na tekst.
- „Najważniejsze prawa polityki Insorii"? - Przeczytała na głos nazwę rozdziału. - Co za nudy... Po co ty się tak tym katujesz...?
Livlem uniósł głowę znad podręcznika i zerknął w jej stronę, uśmiechając się pod nosem.
- Przypominam ci, że to są rzeczy, które każdy powinien wiedzieć. Zgodnie z planem edukacji średniej.
Przewróciła oczami. Do czego potrzebna jej wiedza, która nigdy się nie przyda? Ostatecznie i tak stanie się, jakkolwiek postanowią Zarządcy. To, że nauczy się o ich zasadach, nie sprawi, że zyska jakiś głos w tej sprawie.
- To, co najważniejsze, wiem. - Wzruszyła nonszalancko ramionami.
- W taki razie powiedz mi, czym jest... - przeszukał tekst wzrokiem - zasada równowagi władzy.
- Proste. - Przewróciła oczami. - Trzech mężczyzn i jedna kobieta. Ładna mi równowaga!
Livlem uniósł palec wskazujący do góry, a jego przyjaciółka już wiedziała, że szykuje się długi wykład.
- Nie do końca tak. - Przewrócił kartkę w książce, szukając odpowiedniego akapitu. - Na samym szczycie znajduje się Królowa, która - jak słusznie zauważyłaś - jest kobietą - mówił powoli, udając, że musi tłumaczyć coś dziecku. - Władczyni potrafi jako jedyna władać magią i dlatego powiedzmy, że... jest warta więcej na naszej szali równowagi.
Auria zmarszczyła czoło, słysząc jego dziwne porównanie.
- Zaraz pod nią mamy trojkę Zarządców, mężczyzn, którzy przynajmniej w domyśle mają stanowić przeciwwagę i równy podział obowiązków. - Zatrzasnął książkę, zerkając bezpośrednio na swoja uczennicę. - A teraz podaj mi trzy powody, dlaczego ten idealny pomysł miałby się nie udać w praktyce...
Dziewczyna roześmiała się lekko.
- Tak już jest. - Sięgnęła po kawałek warzywa i włożyła go sobie do ust. Mówiąc z pełną buzią, dodała: - Skąd wiesz, może faktycznie jakoś dzielą się władzą?
Chłopak spojrzał na nią z politowaniem.
- Auria - zaczął spokojnie, patrząc jej prosto w oczy. - Powiedz mi, ile razy widziałaś królową Herianę, licząc od dnia twoich narodzin.
Dziewczyna zastanowiła się uważnie. Znała władczynię ze zdjęć, napisanych na jej temat książek i dokumentów. Chociaż historia jej życia nie była obowiązkowym materiałem wykładanym w szkole, to praktycznie każdy ją znał. Bajkowa, pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji i szczęśliwego zakończenia. Takie w domyśle miało być życie każdej kobiety, którą magiczna moc naznaczyła w czasie hucznego wydarzenia odbywającego się wybranym mieście zwanym Balem Wyboru. Ze zwykłej, niewyróżniającej się niczym specjalnym, obywatelki Insorii stawała się w jednej chwili najważniejszą osobą w całym kraju. Kto nie marzył o czymś podobnym?
Podobnie wydarzyło się w przypadku Heriany Farren. Została wybrana w wieku niecałych dwudziestu siedmiu lat. Wcześniej pracowała na farmie, którą prowadzili jej krewni. Razem z niedawno poślubionym mężem przeprowadzili się do Królewskiego Domu, a cała jej rodzina zyskała tytuły książęce oraz pewien majątek, który się z tym wiązał. Jej koronację Auria oglądała w telewizji jako mała dziewczynka, niesamowicie zauroczona pięknymi długimi sukniami, bogactwem ceremonii oraz podniosłym wydarzeniem. Sama marzyła o tym, by pewnego dnia zamieszkać w pałacu i nosić różowe stroje. W tym samym czasie bratanek nowej królowej Huieen zdobywał sławę w mediach jako młodziutki i uroczy książę.
Widząc, że jej myśli znowu zabrnęły w miejsce, gdzie nie chciała ich dopuszczać, potrząsnęła głową, wracając do czekającego na jej odpowiedź przyjaciela.
- Pokazuje się zawsze, by wypowiedzieć pierwsze noworoczne słowa. A jej zdjęcie publikowane jest w gazecie, ilekroć za sprawą magii uratuje jakiegoś ciężko chorego człowieka.
- To trochę za mało, jak na głowę państwa, nie sadzisz?
- Okej, okej, wiem, do czego dążysz... - Uniosła ręce w geście protestu. - Morał z tego taki, że praktycznie nie posiada żadnej władzy, bo wszystkim i tak zajmują się Zarządcy. - Wzruszyła ramionami. - Mówiłam, że słaba z tego równowaga.
Livlem uśmiechnął się, przyjmując swoje zwycięstwo. Otworzył ponownie książkę, zerkając znowu na czytany wcześniej tekst.
- A chcesz może posłuchać o wielkim traktacie dzielącym Insorię na komisariaty? Albo spróbuj zgadnąć, ile razy wprowadzono poprawki do mowy wygłaszanej podczas Wiązania?
- Chyba podziękuję. - Zeskoczyła z parapetu na ziemię, strzepując okruchy jedzenia ze spodni. - Nie będę przeszkadzać ci w dalszej nauce. Mówiłeś, że kiedy masz pierwsze egzaminy?
- Zdecydowanie za szybko - mruknął, zagłębiając się ponownie w kartki podręcznika. Auria uśmiechnęła się pod nosem. Miała nadzieję, że chłopakowi uda się dostać do Uczelni Królewskiej. Nie tylko dla niego samego, ale również dla lepszej przyszłości ich kraju.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top