🆇🆇🆇🆅

Dzisiejszy dzień zamierzałam spędzić na siłowni. Ostatnimi czasy skupiałam się na przygotowaniach do ślubu. Co niestety sprawiło, że miałam mało czasu dla siebie. Niestety Curtis zrzucił na mnie podjęcie większości decyzji. Bo jak on to stwierdził "to ty powinnaś zadecydować, jak będzie wyglądał twój dzień". Myślałam, że szlak mnie trafi, jak to usłyszałam. Jednak zacisnęłam zęby i przystałam na jego układ. Niestety jak na złość Semara wyjechała do watahy by powiedzieć rodzinie osobiście o oświadczynach. Tak Kevil się zgodził, jednak jego warunki były takie jak Curtisa. Ślub mojej przyjaciółki i bety miał odbyć się tydzień po naszym. Więc podejrzewam, że niektórzy nawet nie wytrzeźwieją.

Podskoczyłam do góry i złapałam za drążek. Zaczęłam się podciągać. Bardzo to lubiłam. Nie wiem dlaczego, ale nie licząc biegania to chyba moje ulubione ćwiczenie. Nagle usłyszałam jak drzwi do siłowni, się otwierają. Od razy założyłam, że to ktoś z watahy. Jednak się pomyliłam.

- Wychodzisz za mąż i nic mi nie powiedziałam. - Latika stanęła tuż przede mną wyraźnie zdenerwowana. - I jeszcze podciągasz się zamiast się przygotowywać?

- Nie zamieszam spędzić całego wolnego czasu na przygotowanie się do ślubu. - Puściłam drążek i spadłam na dwie nogi. - Muszę trochę odpocząć. A o ślubie chciałam wam powódzieć, na ostatnią chwilę przyznaje. To dlatego, że nie chciałal, żeby mama się wtrącała.

- Wiem, dlatego ona jeszcze nic nie wiem. - Siostra puściła mi oczko. - No a teraz się ruszaj. We wszystkim ci pomogę.

- Dobra. - Westchnęłam, cicho już wiedząc, że będę tego żałować. - Od czego zaczynamy?

- Już zdążyłam się dowiedzieć, co ustaliłaś i o dziwo idzie ci całkiem sprawie. - Wilczyca wyjęła smartfon i zaczęła coś na nim sprawdzać.

Latika była osoba, która nienawidziła nie mieć planu. Zawsze musiała mieć wszystko dokładnie zaplanowane. I to długo przed wydarzeniem. Nienawidziła robić czegokolwiek na ostatnią chwilę. Może też dlatego tak dobrze radziła sobie na studiach?

- Widzisz? Radzę sobie. - Zabrałam butelkę z wada, która stała na ławce i wzięłam dużego łyka. - Naprawdę nie ma czym się stresować.

- Naprawdę chcesz powtórki rozmowy sprzed matury? - Uniosła jedną brew, spoglądając na mnie.

- Nie. Brońcie mnie przed tym przodkowie. - Uniosłam ręce w geście obronnym.

Przed maturą mama nasłała na mnie siostrę. Myślałam, że oszaleje. Suszyła mi głowę pół dnia, tłumacząc jaka matura jest ważna i takie tam. Naprawdę nie chciałam tego przechodzić po raz kolejny. 

- Właśnie. - Rzuciła rozbawiona dziewczyna. - No to teraz kolor przewodni. 

- Serio? - Wskazałam na granatowe włosy, top, buty i paznokcie. - Czy to nie jest aż nazbyt oczywiste? 

- No tak. - Zapisała coś na telefonie, ruszając w stronę wyjścia. 

Ruszyłam za siostrą, która co chwilę zarzucała mnie różnymi pytaniami. Oczywiście nie obyło się bez kręcenia nosem. Nie wszystkie moje decyzję wydawała się jej nie słuszne, jednak ja niczego nie zamierzam zmieniać. W końcu to mój wielki dzień i to ja mam być zadowolona.

W końcu dotarłyśmy do kuchni. To wilkołaki, które zazwyczaj gotowały, miały przygotować dania na wesele. Smakowała mi ich kuchnia, więc nie widziałam problemu. Oczywiście moja siostra musiała się zapoznać, z tym co zostanie podane. No cóż, przynajmniej będę miała większą pewność, że dobrze wybrałam. 

- Dzień dobry Luno. - Mężczyzna w średnim wieku pokłonił mi się w pół. - Obiad będzie za jakieś pół godziny. 

- A ja nie w tej sprawie. - Wyjaśniłam, wskazując na siostrę. - Ona nie da mi żyć, jak nie pozna jadłospisu na wesele. 

- Rozumiem. - Nasz kucharz uśmiechnął się szeroko do Latiki. - Szczerze nie sądziłem, że liczyć się z czyimś zdaniem. - Stwierdził z rozbawieniem mężczyzna. 

- Ze zdaniem siostry jeszcze zdarza mi się liczyć. - Przyznałam, równie rozbawiona siadając na stole. 

Mężczyzna spojrzał na nas zaskoczony. No tak nie jesteśmy zbytnio podobne. Latika ma blond włosy zapuszczone do pasa. Jej oczy są bardzo ciemne, niemal czarne a jej twarz zdobią piego. Jest też niższa i mniej umięśniona. Zdecydowanie bardziej wdała się urodą w mamę. 

- Rozumiem. 

Kiedy Latka skończyła narzekać, na jedzenie stwierdziła, że na dzisiaj koniec tych przygotowań. I bardzo dobrze, bo zaczynała mnie już irytować. Zabrałam ją na piętro, gdzie mieścił się pokój mój i Curtisa. Nie mieszkał on na piętrze rodziny alfa. Bo takiego nawet tutaj nie było. Poprzedni alfa nie uwzględnił go w budowie, nawet nie wiem dlaczego. Na korytarzu wpadłyśmy na Semare. 

- I jak ruszyło coś? - Spytała z rozbawieniem Latike. 

Na tak to ona musiała mnie wydać. W końcu niby kto inny. Kevil raczej nie rozmawiałby z moim rodzeństwem. A przynajmniej bym go o to nie podejrzewała. 

- No coś tam pomału i do przodu. - Latika uśmiechnęła się zwycięsko. Uwielbiała, kiedy jej ulegałam. - A jak z twoim ślubem?

- Całkiem sprawnie. Jednak przyda mi się parę rad. - Mara złapała mnie i moją siostrę za ręce i zaprowadziła nas do swojej i bety sypialni. Ze względu na to, co się tutaj stało było mi trochę głupio tutaj być. No, ale się do tego nie przyznam. - Więc liczę na waszą pomoc. 

- Mów. - Zachęciła ją blondynka. 

No i tak minęło nam następne pół godziny. I jak się okazało, znacznie miłej doradzało się jak wybierało samemu. Szkoda, że nie jest na odwrót. 

- Idziemy na obiad? - Spytała w końcu szatynka. - Umieram z głosu. 

- Dobra. Ja skocze po Curtisa a wy już idźcie. - Zeszłam z łóżka i ruszyłam w stonę drzwi. 

- Jak znajdziesz mojego idiotę, to też go ze sobą weź. - Poprosiła Mara, na co ja pokazałam jej kciuk do góry.. 

- Tylko przyjdzie na ten obiad, a nie się macajcie. - Rzuciła rozbawiona blondynka, ruszając w stronę schodów. 

- Hahaha bardzo zabawne. 

Od razu ruszyłam do gabinetu Alfy. Mój narzeczony musiał być właśnie tam. Matko mój narzeczony, to dziwnie brzmi. Ja mam dopiero osiemnaście lat! A przez ten ślub i to, że wszyscy mówią mi luno i mi się kłaniają, czuje się strasznie staro. 

Weszłam do gabinetu bez pukania. Curtis nawet nie raczył na mnie spojrzeć. Dlatego wprosiłam się na jego kolana. On niemal odruchowo objął mnie w talii, żebym nie spadła.

- Co robiłaś do tej godziny? - Spytał najwyraźniej zdziwiony tym, że nie przychodziłam nękać go co pół godziny. 

- Moja siostra przyjechała i zaczęła mnie męczyć przygotowaniami do ślubu. - Przyznałam zgodnie z prawdą. - A potem pomagałam Marze. No i tak mi zleciało. 

- Widzę, przygotowania idą pełna parą. - Curtis pocałował mnie w policzek. - Już nie mogę się doczekać naszego ślubu. 

- Ta łatwo ci mówić, bo wrobiłeś mnie w przygotowania. Przez ciebie muszę wszystko robić sama. 

- Daj spokój kochanie. To działka luny przygotowywanie wszystkich uroczystości. 

- Kiedy to też twój wielki dzień. - Podniosłam się z jego kolan. - I byłoby miało, gdybyś mi pomógł. Wtedy nie musiałabym sama wybierać, jakie będziemy mieć obrusy. Zresztą. - macham dłonią lekceważąco. - Chodźmy na obiad.

Zeszłam szybko do kuchni, by nadmiernie się nie nakręcać. Nie chciałam kłócić się z Curtisem przez przygotowania do ślubu. W końcu to by było absurdalne. Kiedy weszłam do jadalni, byłam już o wiele spokojniejsza. 

- O Aza dobrze, że jesteś. Ustaliłyśmy, że z twoją siostrą pojedziemy jutro po sukienki ślubne. 

No tak ja, moja przyjaciółka i nadgorliwa siostra w salonie sukien ślubnych. Co niby mogło pójść nie tak? 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top