#10 Niebezpieczeństwo na szlaku

Następnego dnia, wcześnie rano wyruszyli w dalszą podróż. Gandalf oznajmił, że na jakiś czas się z nim rozdzielą. Krasnoludy nie były z tego w pełni zadowolone, jednak nie miały nic do powiedzenia. Gdy odjeżdżali dostali od Elronda konie, by pomogły im dotrzeć do Gór Mglistych. Tam jednak musieli je puścić z powrotem, bo przeprawa przez tamte tereny byłaby dla nich za trudna. O rozdzieleniu też myślała Keira. Assire może i poradziłaby sobie na wyżynach, jednak o wiele bezpieczniejsza byłaby idąc przez niedostępne dla kompani przesmyki.

Podróż mijała grupie na spokojnych dyskusjach i żartach. Czarodziejka czuła się wśród krasnoludów coraz swobodniej. Odkąd pokazała swoją elfią stronę i nie spotkała się z odrzuceniem, a wręcz z jeszcze większym zaufaniem, poczuła się wreszcie jak pełnoprawny członek drużyny. Pierwszego wieczoru po opuszczeniu Rivendell podeszła do niej większa część kompani i zapytała o jej rodzinę. Byli zdziwieni, że była elfką i jednocześnie wnuczką czarodzieja.

- Keira? – Dziewczyna podskoczyła na głos Kiliego. Tak naprawdę już prawie zasnęła i nie słyszała jak grupa do niej podeszła. – Mogłabyś nam opowiedzieć o swojej rodzinie?

- Co? – mruknęła trochę zaspana.

- Mówiłem ci baranie, że już śpi – syknął Fili.

Czarodziejka potrząsnęła głową na rozbudzenie i ponownie spojrzała na krasnoludy.

- Chcieliśmy się dowiedzieć kim byli twoi rodzice – powiedział Bilbo, którego Keira zauważyła dopiero gdy się odezwał. – Bo wiesz... - zmieszał się trochę. – Jesteś elfką, a Gandalf na elfa nie wygląda.

Keira uśmiechnęła się.

- Ach tak. Cóż, faktycznie mało we mnie z elfa. Moją babcią i ojcem byli ludzie. Tylko moja matka była elfką i to po niej dostały mi się wszystkie elfie geny. Znaczy po niej i jej rodzicach.

- Mówisz o nich jak o przeszłości – zauważył Kili, za co dostał od Filiego po głowie – Ała! Za co to?!

Dziewczyna na chwilę spojrzała na ziemię.

- Mama zmarła przez chorobę, tata i babcia ze starości. Ludzie żyją o wiele krócej. – wzruszyła ramionami.

- Ale ty wcale nie wyglądasz staro – palnął, tym razem o dziwo nie Kili, a Bombur.

- Zasługa elfiej krwi – zaśmiała się Keira.

- A czy twój ojciec też był czarodziejem? – zapytał Balin.

- Nie. – Pokręciła głową. – Wydaje mi się, że moja magia to jakieś pomieszanie różnych gatunków. Nie jest ona taka jak elfów, czy czarodziei, a ludzie w ogóle jej nie mają.

Keira uśmiechnęła się wspominając ten wieczór. Cieszyła się, że otworzyła się przed krasnoludami.

Do dziewczyny podjechał koń z Filim na grzbiecie.

- Balin mówi, że niedługo dojedziemy – przekazał i uśmiechnął się. Czarodziejka odpowiedziała tym samym. Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że dwójka kompanów zbliżyła się po wizycie w Rivendell.

***

Przedzierali się przez góry, a deszcz prawie całkiem zasłaniał im widoczność. W tym momencie Keira zazdrościła Assire, która mogła spokojnie znaleźć sobie schronienie w dolinie. Starała się trzymać blisko Kiliego, który szedł tuż przed nią, jednak co chwilę czuła, że przewróci się na śliskich kamieniach i spadnie w przepaść. Jakby tego było mało grzmoty, niosące się za uderzającymi co chwile błyskawicami sprawiały, że dostawała bólu głowy.

Trudno było ocenić ile tak szli, gdy nagle usłyszeli ostrzegawczy krzyk Dwalina, a nad ich głowami przeleciał ogromny głaz, rozbijając się nad nimi. Czarodziejka stworzyła tarczę nad głowami kompanów, chcąc ochronić ich przed spadającymi odłamkami skał. Jej kolana ugięły się, gdy kamienie uderzały o osłonę. Wszyscy rozejrzeli się i zobaczyli ruszające się góry. Nie.. nie góry.

- To nie jest zwykła burza! To walki olbrzymów! – krzyknął Balin. – Spójrzcie!

Białowłosy krasnolud wskazał na kolosa, który rzucił skałą. Kamień przeleciał nad ich głowami i uderzył w olbrzyma za nimi.

- Uciekajcie stamtąd! – krzyknął Thorin.

Gdy tylko jego głos przebił się przez ogólny hałas, Keira poczuła jak ziemia trzęsie się pod jej nogami. Przerażona rzuciła się z resztą do przodu, jednak spóźniła się. Zaraz między Kilim i Filim pojawiła się wyrwa. Kolejny olbrzym włączył się do walki, rozdzielając znajdującą się na jego nogach kompanię. Uderzony poleciał do tyłu, co spowodowało utratę równowagi krasnoludów. Grupie, w której znajdowali się Fili i Thorin udało się przebiec na bezpieczną półkę, jednak druga część towarzyszy dalej walczyła, by nie spaść z nogi kolosa. Keira przygotowała się na możliwość szybkiego użycia swojej tarczy. Chwilę później ich olbrzym znowu oberwał i znajdujące się na nim osoby zahaczyły tylko jak lecą wprost na ścianę. Czarodziejka natychmiast otoczyła ich magiczną kopułą, ratując przed zmiażdżeniem przez ścianę. Nacisk wywarty przez upadającego olbrzyma był jednak tak wielki, że dziewczynie ledwie udało się utrzymać energię w odpowiedniej formie. Poczuła jak z jej nosa zaczęła lecieć krew.

Po chwili do leżących krasnoludów przybiegli pozostali. Wszyscy podnieśli się na nogi, sprawdzając, czy nic się żadnemu nie stało

- Dziękujemy – powiedział w stronę Keiry Balin.

Czarodziejka odpowiedziała mu słabym uśmiechem i wytarła rękawem krew spod nosa.

- Gdzie jest Bilbo?! – usłyszeli krzyk Bofura.

Wszyscy zaczęli się rozglądać i nawoływać hobbita.

- Tutaj! – krzyknął Ori.

Włamywacz zwisał na wystającym kawałku skały tuż nad przepaścią. Krasnoludy rzuciły mu się na pomoc, jednak żaden nie mógł dosięgnąć hobbita. Po chwili Thorin skoczył mu na pomoc. Wyciągał do niego rękę, jednak gdy Baggins znalazł się już na bezpiecznej półce, ziemia zadrżała, a ręce Thorina ześlizgnęły się ze skały. Dało się słyszeć krzyki krasnoludów, patrzących jak ich przywódca bezwładnie spadał w przepaść. Jednak zanim całkowicie dotarło do nich co się dzieje coś przemknęło między nimi i skoczyło za Dębową Tarczą. Przepaść rozbłysła białym światłem, a po chwili Keira wróciła na półkę, machając stworzonymi z magii skrzydłami, trzymającym Thorina. Rozległy się uspokojone westchnienia. Keira podeszła do ściany skalnej i oparła się o nią łapiąc oddech. Fili zauważył, że z jej nosa znowu ciekła krew.

- Myślałem, że cię stracimy Thorinie – powiedział Dwalin oddychając z ulgą.

- Niedługo stracimy włamywacza – warknął Thorin. – Prędzej, czy później nie będę mu w stanie pomóc. Nie powinien był z nami iść. Nie jest jednym z nas.

Blondyn spojrzał na wciąż roztrzęsionego Bilba. Musiał przyznać wujowi rację, że Baggins nie był tak przyzwyczajony do przygód jak reszta, jednak zdawał też sobie sprawę, że był ważny dla powodzenia ich wyprawy. Tak samo Keira, która próbowała unormować swój oddech. Thorin nie zwrócił się do dziewczyny ani słowem. Zamiast tego zawołał Dwalina.

Udało im się znaleźć jaskinię między skałami.

- Tu będzie bezpiecznie – stwierdził Dwalin.

- Rozejrzyj się – zarządził przywódca. – Górskie jaskinie rzadko są niezamieszkane

- Jest za ciemno i nie mamy jak rozpalić ognia – odparł.

Thorin spojrzał na Keirę i zmrużył oczy. On jako jeden z niewielu wciąż nie zaufał dziewczynie. Wręcz przeciwnie. Od kiedy jej korzenie wyszły na jaw co chwila rzucał jej podejrzliwe spojrzenia, jakby zaraz miała ich wszystkich pozabijać. Dodatkowo przed chwilą jego duma została nadszarpnięta, gdy jego życie zostało przez nią uratowane.

- Elfie! Przydaj się na coś – warknął.

Czarodziejka, która od kiedy weszli do jaskinie opierała się zmęczona o ścianę otworzyła oczy i spojrzała na niego.

- Wuju, ona jest wykończona... - zaczął Fili, jednak przerwał mu blask rozświetlający jaskinię.

Dwalin od razu zabrał się za sprawdzanie jaskini. Fili podszedł w tym czasie do elfki. Zauważył, że światło, które stworzyła jest słabsze niż zazwyczaj. Usiadł obok niej i bez słowa objął ją ramieniem. Nie wiedział co dokładnie chciał osiągnąć, wesprzeć ją, a może podziękować za uratowanie jego obu krewnych, jednak dziewczyna nie zaprotestował na ów gest. Po chwili ciemnowłosy krasnolud wrócił i stwierdził, że jaskinia jest bezpieczna. Zmęczona czarodziejka przestała utrzymywać magię w powietrzu. Fili poczuł jak towarzyszka oddychała ciężej niż normalnie. Spojrzał na nią i zobaczył jak ta ma zamknięte oczy. Po chwili jej oddech zwolnił, a coś spadło na ramię blondyna. Tym czymś była głowa czarodziejki. Fili uśmiechnął się lekko i również zasnął. Po chwili jego głowa również opadła na kasztanowe włosy Keiry.

/////////////////////////////

1252 słów

Ktoś dalej czekał na rozdział? Ktokolwiek?

Pewnie nie, ale wracam do tej książki po długim czasie

Ale mam coś, co przynajmniej w minimalnym stopniu wynagrodzi tę przerwę

Dziś nie pojawi się jeden, a 3 rozdziały "Przekleństwa"

> pierwszy teraz o 11

> drugi o 12

> trzeci o 13

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top