🅴🅿🅸🅻🅾🅶

Wysiadłam z samochodu, rozglądając się po okolicy. Nareszcie w domu. Po czterech długich latach. Skończyłam studia i teraz mogłam, skupi się na mężu i naszej sforze. Muszę przyznać, że cholernie stęskniłam się za tym miejscem. A nawet za sforą, do której jako luna jestem bardzo mocno przywiązana. Zamknęłam drzwi samochodu i ruszyłam w stronę ogromnego budynku, jakim był dom watahy. Nie byłam tutaj zdecydowanie zbyt długo

- Wreszcie w domu co. - Mara podbiegła do mnie i złapała moja dłoń. - Nie sądziłam, że to będzie tak cudowne uczucie.

- Szczerze to ja też nie. - Uśmiechnęłam się szeroko, przyśpieszając kroku.

Przed domem watahy stał już Curtis. Jakby mnie oczekiwał. I pewnie tak było. Od wczoraj zdążył napisać jakieś czterysta wiadomości, w których pytał, kiedy będę. I szczerze mu się nie dziwię. Też cholernie za nim tęskniłam. Widywaliśmy się zdecydowanie zbyt rzadko przez te cztery cholernie długie lata. Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się ba szyję. On złapał moje uda, a ja owinęłam nosi wokół jego talii.

Curtis podchodził już pod trzydziestkę, jednak niewiele się zmienił. Zmienni starzeją się dosyć wolno. I był tego jeden dosyć wyraźny plus. Już nie wyglądam przy nim jak szczeniak. Z urody zaczęłam bardziej przypominać dojrzałą kobietę, co bardzo mi się podobało.

W końcu mój mąż zaczął mnie gdzieś nieść. Spojrzałam zaskoczona na oddalający się dom watahy. Co on znowu kombinuje?

- Curtis gdzie ty mnie niesiesz? - Spytałam nieco zagubiona.

- Zaraz zobaczysz. - Odłożył mnie na ziemi i zasłonił moje oczy rękoma. - Idź przed siebie.

- Zaczynam się bać. - Posłusznie wykonałam jego polecenia i dałam mu się prowadzić.

Po dosłownie kilku minutach Curtis mnie zatrzymał. Stanęłam, cały czas nie mając pojęcia gdzie mnie zabrał ani po co. A znając go, mogłam się spodziewać dosłownie wszystkiego. W końcu zabrał swoje dłonie, a ja ujrzałam biały dom wykonany w bardzo nowoczesnym stylu z masą okien.

W tym momencie nie miałam pojęcia co mam powiedzieć. Stałam jak wryta, przyglądając się budynkowi który bardzo mi się podobał tak swoją drogą. Jestem zdecydowanie fanką nowych rozwiązań w budownictwie.

- Kiedy cię nie było, postanowiłem, że wybuduje nam dom. - Curtis objął mnie od tyłu, przyciągając do siebie. - Chciałem mieć trochę prywatności.

- Jest cudowny. - Uśmiechnęłam się mimowolnie i pocałowałam swojego mate. - Jest już w pełni gotowy?

- Nie do końca. - Oświadczył, czym mocno mnie zdziwił. - Wszystko Ci pokaże. Wejdźmy do środka.

Nie musiał mi dwa razy powtarzać. Wyrwał się z jego uściski i weszłam do domu. Zdjęłam buty w przedpokoju i ruszyłam przed siebie. Dom był piękny i przestronny. Dominowały w nich biele i czernie. Kuchnia była połączona z ogromnym salonem, przez co wnętrze było bardzo przestronne.

- O co chodziło z tym że dom jest nie do końca ukończony. - Spojrzałam pytająco na męża. Wszystko wyglądało na wpełni gotowe.

- Chodź. - Wyciągnął rękę w moja stronę, a ja ją złapałam.

Curtis zaprowadził mnie na drugie piętro i otworzył mi pierwsze drzwi. Mieściła się za nimi sypialnia już w nie tak neutralnych kolorach.

Ściany pokryte były granatową farbą, co mocno odznaczało je od białego sufitu. W centralnej części pokoju znajdował się jego najważniejszy element, jakim było białe łóżka z masą poduszek. Nad łóżkiem wisiał obraz który przedstawiał okolice naszego jeziora. Po obu stronach łóżka stały szafki wykonane z jasnego drewna, na których ustawione były granatowe lampki nocne. Po lewej stronie pokoju znajdowały się ciągle ogromne dwie pary drzwi. Za pierwszymi najpewniej znajdowała się szafa a za kolejnymi łazienka. Prawa ściana natomiast była w pełni przeszklona. Najpewniej złudne poczuć prywatności miały zapewniać białe zasłony. Były proste bez żadnych naszywanych ozdób czy frędzli, co bardzo mi się podobało. Podłoga wykonana była z równie jasnego drewna na szafki nocne i stolik z telewizorem stojący naprzeciw łóżka. Pokój była bardzo jasny co o dziwo bardzo mi się spodobało.

- Curtis jest naprawdę pięknie. - Spojrzałam na męża z szerokim uśmiechem. - Widzę, że się postarałeś.

- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że Ci się podoba. - Pocałował mnie w policzek z szerokim uśmiechem. - Reszta pokoi jest niewykończona. Tak, aby dzieci mógłby same je urządzić pod siebie. Jest jeszcze tylko jeden gotowy pokoik.

- Chce zobaczyć. - Na te słowa mąż złapał moją rękę i zabrał mnie do pokoju obok.

Ściany w pokoiku wpadały w odcienie bardzo jasnej szarości. Jedynie ta, przy której stało łóżeczko dla niemowlaka, wykonana była z drewna pomalowanego na granitowo. Nad białym łóżeczkiem wisiały trzy obrazu. Ten po prawej stronę przedstawiał mnie pod postacią wilka a po lewej wilka Curtisa. Obraz pośrodku przedstawiał szczeniaka wilka. Nad łóżeczkiem znajdowało się oświetlenie punktowe tak jak w całym domu. Po lewej stronie stała biała komoda a po prawej szary fotel. Na nieco ciemniejszej podłodze leżał puchaty dywan. Tutaj okno nie było już tak duże jednak nadal wpuszczało do pokoju masę światła.

- Wiem, że bardzo chcesz mieć już dzieci. - Spojrzałam na niego już nie tak radości. - Jednak ja mam dwadzieścia dwa lata i nie jestem jeszcze gotowa.

- Wiem. - Przytulił mnie do siebie mocno. - Mamy czas. Teraz powinniśmy nacieszyć się sobą. Pokoik poczęła. Zwłaszcza że mam jeszcze jedną niespodziankę.

- Rozpieszczasz mnie. - Przytuliłam się do jego klatki piersiowej. Jego bliskości towarzyszyło przyjemne uczucie bezpieczeństwa i bliskości.

- Nie mieliśmy okazji wyjechać na miesiąc miodowy po ślubie, więc wyjedziemy teraz. - Spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami.

- Co? Możemy tak po prostu wyjechać i zostawić sforę.

- Mara i Kevil się nim zajmą. - Wzruszył ramionami, uśmiechając się do mnie szeroko. - Obiecałem, że jeśli to uczyni cię szczęśliwą, to będę gotowy porzucić watahę. Więc ten miesięczny wyjazd to nic takiego. - Zaśmiał się lekko tuląc mnie do siebie. - Powinniśmy zobaczyć trochę świata, zanim pojawią się dzieciaki. O ile tylko chcesz jechać.

- Oczywiście, że chce. - Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Szczerze nie mogłam uwierzyć, że mój mate zdobył się na takie szaleństwo. Czy to już kryzys wieku średniego?

~Curtis~

Z uśmiechem i dumą obserwowałem, szeroki uśmiech Az. Jej radość była najlepszą nagrodą za cały ten trud, które włożyłem w wybudowananie i przygotowanie domu na jej przyjazd.

Nie ukrywam, że instynkt mówi mi, że najwyższa pora na dzieci. Jednak coś w głębi duszy mówi mi, że powinienem poczekać. Az był za młoda na rodzicielstwo. No i chciałem jeszcze nacieszyć się żoną, zanim pojawi się ktoś trzeci. Chciałem wraz z przeznaczoną zobaczyć trochę świata. Przeżyć coś więcej, zanim oddany się rodzicielstwu. W końcu, kiedy pojawią się szczeniaki, to one będą na pierwszym miejscu. Będziemy poświęcać im każdą wolną chwile, więc chciałbym przeżyć coś więcej. No i przyda mi się odpoczynek od bycia alfą.

- To gdzie mnie zabierzesz? - Spytała Az, spoglądając na mnie tymi cudownymi oczami za którymi tak tęskniłem.

- To jest niespodzianka wilczku. Jednak jestem pewien, że Ci się spodoba. - Zapewniłem, całując ją w czoło.

- Z tobą wszędzie będzie cudownie. - Zapewniła, łapiąc kołnierz mojej marynarki. - A teraz chyba wypada przetestować nasze nowe łóżko.

- Zapewniam, że nie oszczędzałem na naszej przyszłości. - Pozwoliłem przyciągnąć się Az, która połączyła nasze usta.

- Wolę sprawdzić. Wiesz, będziemy na tym łóżku płodzić przyszłego lub przyszłą alfę więc lepiej, aby nas nie zawiodło. - Moja bratnią duszą zaśmiała się lekko na własne słowa.

- Więc sprawdźmy, czy to łóżka jest godne mojej żony. - Wziąłem Az na ręce w stylu panny młodej i przeniosłem ją do sypialni od razu kładąc ją na łóżku.

Zdjelem z siebie koszulkę, siadając na łóżku. Az podniosła się do siadu i polizała moje oznaczenie, przez co przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Szybkim ruczem pozbawiłem jej koszulki i teraz to ja lizałem jej oznaczenie, na co ta mruknęła cicho. Chyba wszyscy możemy się domyślić, co działo się dalej.

Notka od autorki:  I w ten sposób dotarlismy do końca tej oto książki. W moim zamyśle chciałam aby bohaterowie wydali się wam w pewnym sensie żywi. By posiadali wady i podejmowali nie zawsze słuszne decyzję. Chciałam aby relacje nie były tam proste i oczywiste. Pewnie mi się to nie udało, ale co tam. Ważne, że próbowałam.

Musze przyznać, że przywiązałam się do tych bohaterów i mam nadzieję, że wy też ponieważ zaplanował jeszcze dwie części z tej trylogii. Mam nadzieję, że się cieszycie u będziecie z rośnie wielką przyjemnością czytać dalsze losy tej rodziny.

Opicialna nazwa serii: „Krew rodziny Woodland”

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top