#8 Senne wspomnienia
W mediach piosenka, która mi się skojarzyła z tym rozdziałem (słuchałam jej, gdy go pisałam)
///////////////////////////////////////
Po uczcie, krasnoludy czekały na powrót gospodarza. Gdy do nich przyszedł, poprosił kilku elfów by zaprowadziły kompanie do komnat, gdzie będą mogły położyć się spać, a sam wraz z Thorinem i Gandalfem udali się porozmawiać na osobności.
Kili chciał zapytać pana Rivendell o stan ich towarzyszki, jednak Fili go powstrzymał. Widział, że ich wuj musi porozmawiać z Elrondem i wolał im w tym nie przeszkadzać. Bracia udali się za wysokim elfem o czarnych włosach do pokoju. Gdy tylko tam dotarli, położyli się na łóżkach. Obaj po chwili zasnęli.
Fili szedł przez las. Liście w kolorze soczystej zieleni przepuszczały część promieni słonecznych, tak że światło przybrało lekko ciemniejszy kolor. Niespodziewanie blondyn zauważył dwójkę biegnących dzieci. Chłopca i dziewczynkę. Ten pierwszy biegł szybciej, więc to dziewczyna musiała za nim gonić. Gdy podbiegli bliżej krasnoluda zobaczył charakterystyczne szpiczaste uszy. Małe elfy były dość niskie. Fili szacował ich wiek na około 4-5 ludzkich lat. Chłopiec miał jasno-blond włosy, sięgające lekko za ramiona i szaro-niebieskie oczy. Dziewczynka natomiast związała swoje kasztanowe włosy w wysoki kucyk, z dwoma kosmykami luźno puszczonymi z przodu. Jej intensywnie-niebieski oczy świeciły się z radości, gdy patrzyła na swojego towarzysza. Blondyn przyspieszył bardziej, gubiąc towarzyszkę. Gdy zniknął z jej pola widzenia, brunetka zaczęła go nawoływać, jednak Fili nie był w stanie dosłyszeć krzyczanego imienia.
Po chwili dziewczynka gwałtownie się obróciła i kucnęła sięgając, po coś leżącego na ziemi. Fili podszedł i zobaczył, że trzymała liść. Brunetka spojrzała w górę, na drzewa i zaśmiała się. Krasnolud podążył za jej spojrzeniem i zobaczył blondwłosego elfa, który siedział na gałęzi wysokiego drzewa z cwaniackim uśmieszkiem na ustach.
Niespodziewanie dwójka dzieci rozpłynęła się w powietrzu. Zdezorientowany krasnolud rozejrzał się dookoła. W oddali ponownie zobaczył dwie sylwetki. Podszedł bliżej. Wydawało mu się, że to same dzieci co wcześniej, jednak te wydawały się starsze. Na oko dziesięcioletnie, w mierze ludzkich lat. Siedzieli na kamieniach. Chłopak na szczycie głazu ze spuszczonymi nogami, a dziewczyna opierając się skałę, ze skrzyżowanymi po turecku kończynami.
Dzieci rozmawiały żywo, jednak po chwili dziewczyna umilkła i nadstawiła uszu.
- Hm? Coś się dzieje? - zapytał chłopak.
- Słuchaj... - odpowiedziała cicho, przykładając palec do ust.
Fili też starał się usłyszeć, to co brunetka, jednak jego uszy nie wyłapały nic niecodziennego.
W pewnym momencie niebieskooka zeskoczyła z gracją, ze swojego kamienia. Poszła szybkim, ale ostrożnym krokiem przed siebie. Jej towarzysz podążył za nią. Po paru minutach przedzierania się przez krzaki dziewczyna zauważyła coś, niedostępnego dla oczu Filiego. Brunetka podeszła, odsłaniając coś dużego, szarego i puchatego.
- Keira, oszalałaś!? - krzyknął szeptem blondyn.
- Nie. I cicho bądź - odpowiedziała. Badała szary obiekt z każdej strony.
- Nie powinniśmy się zbliżać do wargów - powiedział lekko zdenerwowany chłopak.
Dziewczyna spojrzała na niego, potem na cielsko przed sobą i... wybuchła gromkim śmiechem.
- To nie warg. - Chłopak uniósł brew. - Patrz. Te łapy są zdecydowanie za długie ja na warga. I głowa zdaje się większa. Wiedziałbyś, że to wilkor, gdybyś tylko słuchał wujka jak nam o nich opowiadał.
Chłopak zmarszczył nos i brwi.
- Ja słucham taty. A to zdecydowanie warg - powiedział w końcu.
Keira wywróciła oczami, mrucząc ciche "głupek". Jeszcze raz obejrzała zwierzę.
- Biedne małe... - powiedziała smutno.
- Co?
- Patrz, tu są szczeniaki. A ta wilczyca ma rozdarty bok. Pewnie wdała się w walkę z innym zwierzęciem i przegrała, a młode zdechły bez jej pomocy - powiedziała ze smutkiem.
Fili podszedł bliżej i zobaczył o czym mówiła dziewczyna. Wilkor faktycznie miał kilka ran na boku, a wokół nich zakrwawioną i poklejoną sierść. Rany wydzielały nieprzyjemną woń. Prawdopodobnie wdało się w nie zakażenie. Koło matki leżało pięć młodych szczeniąt. Bardzo małe kudłate kulki przy swojej rodzicielce. Cała szóstka martwa.
Keira kucnęła i pogłaskała młode. Nagle jej oczy się rozszerzyły. Przyłożyła rękę do klatki piersiowej jednego z zwierzątka i dwa palce do jego karku.
- To jedno żyje! - krzyknęła uradowana.
Wzięła małe na ręce, a te cicho zapiszczało. Przytuliła je, chcąc dać mu trochę ciepła.
- Wracajmy, musimy się nim zająć - powiedziała.
- O nie! To się dla nas źle skończy. Ojciec będzie wściekły.
- Oooo książę boi się tatusia? - zażartowała. - Dobra, nie musisz mi pomagać, ale nie powstrzymuj mnie.
Tym razem nie tylko postacie, ale i sceneria się rozpłynęła. Fili znajdował się w ładnie urządzonym pokoju. Było w nim łóżko, szafa, szafka nocna, stolik z krzesłem i lustrem i duży obraz na ścianie. Na przeciwko tego ostatniego znajdowało się wyjście na balkon, jednak zasłony przed nim były zasłonięte. Obraz przedstawiał sześć postaci. Dwoje dzieci, które Fili widział wcześniej, dwoje mężczyznę, jednego o takich samych włosach jak jego, prawdopodobnie, syn oraz drugiego o bardzo ciemnych, prawie czarnych włosach oraz dwie kobiety, bardzo do siebie podobne blondynki, o miłych rysach twarzy. Gdy krasnolud przyjrzał się dziełu zauważył, że te ostatnie są namalowane z dużo mniejszą ilością szczegółów od pozostałych.
Na łóżku leżała Keira. Głaskała szczenię.
- Wciąż nie nadałam ci imienia... - powiedziała zwracając się do wilkora. - Masz jakiś pomysł? - zapytała, nie spodziewając się odpowiedzi.
Wilkor tylko ziewnął, szeroko otwierając pysk i wystawiając swój język. Po chwili położył głowę na swoich przednich łapach i machnął ogonem w stronę obrazu. Brunetka spojrzała w tamtą stronę.
- Asha i Renei - mruknęła. - As i rei... Ashire... Assire! Co powiesz na Assire, parszywcze? - zapytała, delikatnie łapiąc pysk zwierzęcia i kierując go w swoją stronę. Wilkor zastrzygł uszami i zaczął machać energicznie ogonem.
Pokój rozmył się i Fili przeniósł się do małej jaskini. Znajdowała się w niej Keira, jej kuzyn oraz Assire.
- To co chciałaś mi pokazać? - zapytał blondyn.
Keira uśmiechnęła się. Powiedziała ciche "patrz" i wystawiła ręce. Z obu wypłynęła delikatne mgiełki białej energii. Oczy chłopaka rozszerzyły się i zabłyszczały.
- Wow - wydusił. - Myślisz, że możesz jakoś to poszerzyć. To niesamowite i może być bardzo przydatne.
- Liczyłam, że ty mi pomożesz. - Uśmiechnęła się.
Tylko zmiana miejsc, w których znajdowały się trzy postacie i zmiana ich wieku, zdradziła Filiemu, że jest świadkiem innego zdarzenia.
Keira wstrzymała oddech i zaczęła biec. Wystawiła rękę i po kolei pd jej stopami zaczęły się formować podwyższenia. Zaczęła podskakiwać coraz wyżej. Gdy zdobyła już wysokość kilku stóp wyciągnęła łuk, wyczarowała strzałę i strzeliła w przygotowane, przez kuzyna jabłko. Gdy strzała je przeszyła i przyczepiła się do ściany. Dziewczyna zeskoczyła na ziemię, śmiejąc się, a wszystkie je twory zniknęły. Po chwili to samo stało się z dwójką elfów i wilkorem.
Kolejną scenerią był klif. U jego stóp stał blondyn z nietęgą miną oraz Assire, która lekko piszczała, przebierając przednimi łapami. Na szczycie klifu stała Keira.
- Nie podoba mi się to! - krzyknął chłopak, tak by kuzynka go usłyszała.
- To samo mówiłeś ostatnie piętnaście razy! - odkrzyknęła.
- I za każdym razem miałem rację! Może po prostu nie jesteś w stanie ich stworzyć! To co już robisz i tak jest niesamowite.
Dziewczyna wzruszyła rękami i odeszła kilka kroków w tył. Rozpędziła się i skoczyła z wzgórza. Przez chwilę spadała. Assire położyła łeb na ziemi i zakryła go łapami, jakby nie chciała widzieć co zaraz się stanie.
Keira tym czasem zacisnęła oczy i zęby. Przez chwilę za jej plecami poleciało kilka iskier, a tuż przed zetknięciem dziewczyny z ziemią, na jej plecach postała para wielkich niby-pierzastych skrzydeł. Brunetka wzbiła się w powietrze, z roziskrzonymi oczami.
I ona i blondyn zaczęli się śmiać.
I znowu wszystko rozpłynęło się w powietrzu.
Trójka biegła wzdłuż rzeki. Kuzynostwo było już starszymi nastolatkami. Blondyn zatrzymał się w grocie, przy małym wodospadzie.
- Na prawdę musisz jechać? - zapytał.
- To mój dziadek. A poza tym pomoże mi wykorzystać mój pełen potencjał - odpowiedziała z lekkim smutkiem w głosie.
- Ale tu jesteś w stanie bronić się przed... tym - powiedział.
- On też mi pomoże. Poza tym może uda nam się tego pozbyć.
Na twarzy młodego elfa pojawił się grymas. Spojrzał w wodę. Dostrzegł w niej coś. Zanurzył rękę i wyciągną, biało-niebieski, niemal świecący kamień. Podał go kuzynce.
- Musisz mi obiecać, że tu wrócisz i mi go oddasz. Jeśli go weźmiesz, będziesz pamiętać, że masz wrócić.
Wywróciła oczami i lekko się zaśmiała.
- Głupek - powiedziała i wzięła podarek.
Kuzynostwo uścisnęła się jakby było prawdziwym rodzeństwem.
Filiego obudziły promienie światła padające na jego twarz oraz poduszka, którą okładał go Kili.
- No nareszcie wstałeś. Jeny co się z tobą ostatnio dzieje - zaśmiał się młodszy krasnolud.
Fili wyrwał mu prowizoryczną broń i wstał z łóżka. Kili przeczuwając co zaraz się stanie zaczął uciekać, a Fili ruszył za nim w pogoń z orężem, w postaci poduszki, w ręku.
//////////////////////////////////////
1373 słów
Więcej o przeszłości Keiry.
Między innymi, jak znalazła Assire, jak wymyśliła jej imię oraz jak rozwijała swoje możliwości.
Mam nadzieję, że się podobało ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top