#6 Ratunek
Krasnoludy przedzierały się przez krzaki do miejsca, z którego nadbiegli Fili, Kili i Bilbo. Dwójka krasnoludów próbowała wytłumaczyć co się stało, jednak kompania zrozumiała jedynie, że kilka kuców zostało im zabrane przez Trolle, Bilbo ma je uwolnić, a Keira pilnuje, żeby nic mu się nie stało. Zanim którykolwiek książę mógł jaśniej objaśnić co się wydarzyło, na niebie nieopodal rozbłysło białe światło. Bracia zbledli na twarzach i powiedzieli, że ich towarzyszka ma kłopoty. Zerwali się na równe nogi i już chcieli biec na pomoc towarzyszce, jednak zatrzymał ich Thorin. Sugerował on, żeby zakraść się powoli i ocenić sytuację, a nie biec na oślep, przeciw bestiom. Nim rozpętała się kłótnia, niebo ponownie przecięła biała energia, tym razem o wiele słabsza. Zauważył ją tylko Bilbo, którego powrotu nikt nie zauważył. Teraz nie było mowy o żadnym skradaniu się. Krasnoludy domyśliły się, że czarodziejka przegrała walkę z Trollami. Pognały na przełaj między drzewami.
Przyczaili się przy krzakach. Widok jaki ujrzeli zmroził im krew w żyłach. Nieprzytomna dziewczyna, wisiała do góry nogami, nad paleniskiem trolli. Z jej ciała spływała krew. Kompania nie była w stanie stwierdzić, czy czarodziejka jeszcze żyła. Kili i Fili chcieli od razu pobiec do ataku, jednak Thorin ich zatrzymał. Owszem, ocalenie towarzyszki było ważne, jednak jeśli ta już zmarła, nie miał powodu do narażania kompanii.
Kiedy miał wydać rozkaz, by pozostawić martwą czarodziejkę, tej powoli zaczęła wracać świadomość. Poruszyła się i zamrugała kilka razy oczami. Widok przed nią był rozmazany, a jej głowa piekielnie ją bolała. Świat był wywrócony do góry nogami, a jej nogi boleśnie związane w kostkach. Jej przytomność nie potrwała jednak długo, gdyż po chwili znowu ciemność zasłoniła jej świadomość.
Bilbo, posiadający najlepszy wzrok z całej kompanii, ukrywającej się w krzakach zauważył ruch Keiry. Gdy powiedział o tym krasnoludom Kili, Fili, Balin, Bifur, Bombur, Ori i Nori zgodnie stwierdzili, że muszą ją ratować.
Gromada rzuciła się do ataku. Razem walczyli z trzema olbrzymami, jednak wiedzieli, że nie uda im się ich pokonać. Trolle zaczęły ich wyłapywać, gdy nagle rozległ się krzyk Gandalfa.
- Świta dzień co was w kamień obróci!
Krasnoludy spojrzały na Gandalfa, a następnie szybko obrócili się w stronę przeciwników, którzy teraz stali skamienieli. Krasnoludy przypatrywali się im i oddychali ciężko, ciesząc się, że udało się im uniknąć schwytania.
- Keira! - rozległ się krzyk Bilba.
Hobbit i czarodziej podbiegli do nieprzytomnej czarodziejki. Gandalf odciął linę, na której wisiała i ułożył ją na ziemi. Bofur chciał dostać się do czarodziejki by opatrzeć jej rany, jednak powstrzymał go Gandalf. Czarodziej jako jedyny wiedział o prawdziwym pochodzeniu czarodziejki i wiedział, że ta nie była gotowa powiedzieć krasnoludom o tym, że jest elfem. Dlatego sam postanowił zbadać jej stan.
Było źle. Tyle mógł sam wywnioskować. Dziewczyna miał głęboki rozcięcie z tyłu głowy, prawdopodobnie pękniętą czaszkę, złamane kilka żeber oraz czarodziej zauważył u niej problem z oddychaniem. Było prawdopodobne, że w ranę wdało się zakażenie, o czym świadczyła podwyższona temperatura. Czarodziej upewnił się, że nikt nie zobaczy uszu czarodziejki i przywołał Bofur. Kazał mu przynieść, coś by móc opatrzeć pół-elfkę. Gdy krasnolud spełnił prośbę Gandalfa, starzec obwiązał bandażami głowę miedzianowłosej. Musieli dostać się gdzieś, gdzie otrzyma prawdziwą medyczną pomoc i to jak najszybciej. Co oznaczało, że musiał przekonać Thorina, by udali się do Rivendell.
- Musimy ruszać dalej. - Zarządził.
- Co z Keirą? - zapytał Kili.
- Jest poważnie ranna. Musimy udać się gdzieś, gdzie otrzyma odpowiednią pomoc.
- Chyba nie masz na myśli... - zaczął Thorin.
- Tak Thorinie - odparł ostro Gandalf. - Obiecałem ci pomoc w wyprawie, jednak nie będę ryzykować czyimkolwiek życiem, dlatego że nie pozwalasz przeszłości zatrzeć swoich śladów. Musimy udać się do Rivendell, jeśli chcemy by ona przeżyła. - Wskazał głową dziewczynę. Do Keiry podeszła Assire i zaczęła potrącać ją nosem i cicho ujadać.
Thorin zmrużył oczy. Nie zgodził się by jechać do miasta elfów, jednak kazał drużynie wrócić się po ich sprzęt i konie i przyprowadzić je tutaj. Gdy to się stało zarządził dalszą podróż. Fili zgłosił się by wziąć nieprzytomną towarzyszkę, ze sobą na kuca. Żeby zbalansować ciężar, na grzbiet wilkora zostały złożone pakunki, zdjęte z kuca Filiego.
Kompania zaczęła jechać dalej. Fili trzymał delikatnie nieprzytomną czarodziejkę. Czuł, jej podwyższoną temperaturę i nierówny oddech. Liczył, że Thorin zgodzi się udać do miasta elfów, gdyż nawet nie będąc wykształconym medykiem, czuł że z jego towarzyszką jest źle.
W pewnym momencie zobaczył, że włosy dziewczyny spłynęły do tyłu odsłaniając uszy. Gdy się zastanowił, doszedł do wniosku, że jeszcze nigdy ich nie widział. Spojrzał na nie, potem na drogę przed nimi, a następnie znowu na uszy Keiry.
Nie mógł uwierzyć w to co zobaczył.
///////
751 słów
Przepraszam za tak długą przerwę, w pisaniu tej książki, ale moja wena uciekła i nie chciała wrócić. Jednak już ją znalazłam i nie dam jej tak szybko zbiec.
Mam nadzieję, że się podobało.
Do następnego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top