#2 Wieczór przed wyprawą

- Panie Baggins. - Keira zatrzymała hobbita, przechodzącego obok niej. - Czy ma pan może w swojej spiżarni kawałek mięsa? - zapytała, myśląc o swoim wilkorze, prawdopodobnie, odpoczywającym teraz w ogrodzie przy norce.

- O-oczywiście. Znaczy się... - zająknął się jakby nie wiedział co powiedzieć. - O ile krasnoludy nie zjadły wszystkiego.

Dziewczyna uśmiechnęła się przyjaźnie. Hobbit szybko pobiegł do spiżarni i po chwili wrócił z kawałkiem upieczonego kurczaka.

- To jedyne co znalazłem - powiedział lekko zmartwiony. Poczuł wstyd, że nie może zaoferować więcej swojemu gościowi. 

Keira uśmiechnęła się, podziękowała i skierowała się do drzwi. Zatrzymał ją zdziwiony gospodarz, pytając czemu chce wyjść. Wykonała gest ręką, żeby za nią poszedł i we dwójkę wyszli do ogrodu. Po chwili zobaczyć dało się szarą sierść wilkora. Assire wyskoczyła zza ogrodzenia i podbiegła do swojej właścicielki. Bilbo, wystraszony, stanął sztywno i pisnął. 

- Dobrze, że zobaczyłeś ją teraz - stwierdziła Keira, podając mięso zwierzęciu. - Nie łatwo będzie mi przekonać krasnoludy do siebie, a gdy zobaczą Assire tylko bardziej utwierdzą się w przekonaniu, że nie powinno mi się ufać. - Uśmiechnęła się smutno, głaszcząc wilkora po karku. - Uznają ją za warga... - westchnęła.

- A nim nie jest? - przerwał jej odruchowo Bilbo.

Assire spojrzała na hobbita. Wyglądała jakby poczuła się obrażona jego słowami. Keira zaśmiała się na ten widok. Dała wilczycy resztę mięsa i wstała. Skierowała się w stronę drzwi.

- Nie jest. A przy najmniej nie do końca. Jest odmianą warga. - Bilbo wyglądał na zaintrygowanego tą informacją. Obydwoje weszli wrócili do norki. W holu Keira zapytała - Pojedziesz z nami na wyprawę, prawda? - W jej tonie głosu słychać było szczerą nadzieję. Kiedy Baggins ocknął się, po tym jak zemdlał po przeczytaniu dokumentu od krasnoludów i jego wypowiedzi na temat jego niechęci do opuszczania Bag End, myślała, że Gandalf naprawdę się pomylił w wyborze włamywacza. Jednak nie skreśliła go od razu. Specjalnie chciała by z nią wyszedł, aby zobaczyć jego reakcję na Assire. Iskry w jego oczach, ledwie widoczne przez strach, zdradziły jej prawdę o ukrytej naturze owego hobbita. Chęci poznania świata i żądzy przygód.

- Nie. Oj nie, nie, nie, nie, nie. Wyprawy to coś nie dla mnie. O wiele bardziej podoba mi się siedzenie w moim fotelu, słuchanie wody śpiewającej w imbryku i czytanie ksiąg.

- Haha. Mój drogi. Równie wspaniałe jest siedzenie w siodle, słuchanie dźwięków natury i przeżywanie tego o czym nie można przeczytać w księgach. Jednak to tylko opinia kogoś kto większość swojego życia podróżuje. Nie mogę cię zmusić do zmiany zdania.

Odeszła, gdy tylko skończyła mówić, nie dając hobbitowi szansy na odpowiedź. Nie miałoby to większego sens. Jeśli jej słowa go nie przekonały nie było sensu dalej upierać się przy swoim, a jeśli odniosły pożądany skutek, Bilbo się do tego nie przyzna. Szła przez korytarz, myśląc nad tym gdzie będzie mogła się przespać. Przechodząc obok salonu usłyszała jak krasnoludy nuciły melodię. Niegdyś słyszała opowieści o pięknie pieśni ich gatunku, ale nigdy nie miała szansy ich usłyszeć. Usiadła w fotelu, stojącym przy wejściu do salony i wsłuchała się w melodię. 

Cicho, przyjemnie...

Thorin zaczął śpiewać.

- Daleko ponad Mglistym Zimnem Gór
Do głębokich podziemi i starych pieczar

Biegła między korzeniami drzew. Goniła kuzyna głośno się śmiejąc. Wbiegła za nim do groty. Pokazał jej piękne kamienie. Wydawało się, że świecą się niebieskim światłem. Podał jej jeden, a ta schowała go do kieszeni. Powiedział, że musi mieć go przy sobie dopóki nie wróci do lasu. Wtedy mu go odda, żeby mógł go zwrócić grocie. Zaśmieli się obydwoje, jednak był to smutny śmiech. Jej dziadek miał niedługo przybyć, żeby zabrać ją ze sobą.

- Musimy się stąd wyrwać przed świtem

Patrzyła z zachwytem na białe wiązki energii unoszące się ponad nią. Pierwszy raz wyczarowała je tak mocne. wyciągnęła rękę i zacisnęła ją w pięść. Energia, niczym lina, poleciała na drugi koniec pokoju, chwyciła jabłko, leżące na talerzu, po czym wróciła do niej. Biały czar zniknął, a jabłko upadło przed nią.

- Aby odnaleźć nasze, długo zapomniane złoto - reszta krasnoludów dołączyła się do Thorina.
- Sosny ryczały na wzgórzach,
W nocy szalał wicher,
Ogień czerwony, jego płomienie się rozprzestrzeniały, 
Drzewa rozświetlone płonęły jak pochodnie.

Siedziała, ogrzewając się przy ognisku, opierając się o bok Assire. Patrzyła jak na konarach tańczyły płomienie. Wokół nich skakały iskry. Liście wlatujące w ogień zwijały się i czerniały. Ile to razy usypiała patrząc na ten wesoły taniec ognia.

Głowa opadła na jej ramię. Zasnęła skulona na fotelu hobbita, wsłuchana w pieśń krasnoludów, przywołując kolejne wspomnienia.

Niedługo po tym jak Keira zasnęła hobbitowi udało się znaleźć miejsce do spania dla każdego z gości. Chciał obudzić dziewczynę skuloną na fotelu w holu. Został powstrzymany przez Gandalfa, który stwierdził, że nie warto jej budzić, szczególnie, że i tak zabrakło już innych miejsc do spania.

Kili i Fili leżeli obok siebie. Oboje nie mogli uwierzyć, że już jutro wyruszą na wyprawę, u kresu, której mieli zobaczyć Górę. Górę, o której opowiadali im matka i Thorin. Byli bardzo ciekawi jak wygląda "wielkie królestwo krasnoludów".

- Fili? - zapytał brata Kili. - Myślisz, że uda nam się odzyskać górę?

- Teraz zebrało ci się na wątpliwości? - zapytał blondyn śmiejąc się, jednak w duchu sam zadawał sobie to pytanie.

- Ta dziewczyna wydaje się miła. Myślisz, że czemu inni jej nie lubią? 

- Thorin na pewno myśli, że spowolni wyprawę. Reszta pewnie jej na razie nie ufa. W sumie, nie dziwię im się. Jest w niej coś, o czym nam nie mówi... Ale sądzę, że oferuje szczerą pomoc.

- Szczególnie, że to uczennica Gandalfa. - Młodszy brat uśmiechnął się szeroko. - Mamy teraz w kompani dwoje czarodziejów. Smok nie ma z nami szans.

- Zastanawia mnie czemu nie ma różdżki. Gandalf ma swoją laskę i to dzięki niej czaruje. A ona... - Starszy brat zamyślił się, zastanawiając się co skrywa ich nowa członkini kompani.

Kili, widząc że Fili pogrążył się w myślach postanowił położyć się spać. Jego brat jeszcze długo nie mógł zasnąć. Myślał o nowej członkini i o tym co ich czeka, gdy jutro wyruszą w drogę.

////////////////

993 słowa

Przepraszam, że rozdział taki krótki

Starałam się jak najlepiej przetłumaczyć tekst pieśni krasnoludów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top