Cześć 3
Nadszedł ranek. Ubrałem się i czekałem na Sare i Mika. Siedziałem w pokoju i usłyszałem ciche szepty. Schyliłem się do kraty w ścianie i przyłożyłem do niej ucho. Lecz gdy to zrobiłem szepty ucichły. W tedy zobaczyłem otwiera jące się drzwi :
- Cześć Dylan, jesteś już gotowy? - Szybko wstałem z podłogi jakby nigdy nic.
- Dylan, co się stało?
- Nic, mogła by pani powtórzyć?
- Pytałam czy jesteś gotowy by znami pojechać?
- Tak, jestem tylko wezmę czapkę. -
Pomimo tego, że nadal słyszałem te głosy musiałem już iść.
Przez ostatnie kilka tygodni zaprzyjaźniłem się z Sarą i Mike. Tak bardzo się polubilismy, że postanowili mnie za adoptuja. Od tamtego czasu już ani razu nie usłyszałem głosów z kraty.
Nadszedł czas wyprowadzki do nowego domu. Ciężko było się roztac z tym miejscem lecz z drugiej strony cieszyłem się że nie będę musiał już tu wracać. Jechaliśmy dosyć długo, do innego miasteczka. Po dotarciu na miejsce okazało się, że dom jest bardzo stary i na dodatek w lesie. Gdy wyszliśmy z samochodu, zobaczyłem jezioro i usłyszałem głos Sary:
- Jak Ci się podoba nasz dom?
- Ładny ale bardzo stary.
- Tak, jest stary ma ponad 100 lat. Kupiliśmy go 5 lat temu. Widzisz tamte okna na samym środku? Tam będzie twój pokój. A teraz choć upiekłam ciasto. Zjemy i pojedziemy do sklepu. Będziesz musiał wybrać kolor farby do pokoju. Dobrze?
- Dobrze. - Mike zaprosił nas do środka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top