Rozdział 5 - Sojusz i Ciężka Rozmowa.

Kobieta biegła przed siebie, potknęła się kilka razy, ale niepodawała się i biegła dalej, nawet się nie zatrzymując.

Po kilku minutach była u granicy swego celu.
     W centrum Jokohamy, w budynku w którym znajdowała się siedziba Zbrojnej Agencji Detektywistycznej. Wpadła na klatkę schodową, a nastepnie zaczęła wspinać się po schodach na czwarte piętro.
Była niczym nadchodząca burza, która z niesamowitą prędkością ruszała naprzód. Nawet nie fatygowała się, aby pukać do drzwi pomieszczenia, tylko otworzyła je z impentem, wpadając do środka.
Dosłownie nie wyrobiła i wpadła do środka. Zamknęła oczy z przyzwyczajenia. Już czując jak ląduje na twardej, brudnej podłodze.
          Jednakże zamiast na ziemię upadła dosyć miękko. Otworzyła powieki. A jej niebieskie tęczówki spotkały się na równi ze fioletowo-złotymi Nakajimy. Byłoby wszystko dobrze i pięknie nawet gdyby nie jedna rzecz. Otóż Atsushi trzymał ją jedną reką za pierś. Czuła jak na jej policzki wstepuję rumieniec zawstydzenia.

- Ah! Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam! - Krzczał zażenowany biało-włosy rumieniąc się jak dojrzały pomidor.

- Nic się nie stało Atsushi-kun. Tylko czy mógłbyś już wziąć tą rękę? Poza tym, to raczej ja powinnam cię przeprosić że, na ciebie wpadłam Atsushi-kun. - Spytała delikatnie, nie chcąc jeszcze bardziej przestraszyć młodszego od siebie chłopaka.

- AAA!!! - Nakajima odskoczył jak poparzony, od swojej starszej znajomej. Odsunął się jak najdalej od kobiety zakrywając przy tym czerwoną twarz. Przez rozwarte palce spoglądał na dłoń w której ściskał jej jedno z intymnych miejsc. Biało-włosy czuł jak płonie. I można by rzec że się podniecił niechcący. Był jakby głuchy na ostatnie zdanie wypowiedziane przez Urie.
       Nagle chłopak został podniesiony za kołnierz swej białej flanelowej koszuli. A osobnikiem który go podniósł, był nie kto inny niż Osamu.

- Więc? San-chan zwołałem wszystkich o których prosiłaś. - Powiedział niedoszły samobójca na wstępie.

- Dziękuję Osamu - Podziękowała niebiesko-oka, posyłając brunetowi uroczy uśmiech na jaki w tej chwili byłą ją stać.

Były herszt mafii stanął nieruchomo na sam dźwięk swego imienia wypowiedzianego z ust młodszej kobiety. Odstawił bezpiecznie Tygrysołaka na ziemię. Po czym uśmiechnął się delikatnie pod nosem. Dazai mógłby słuchać tego cudownego głosu godzinami. O ile by Wieczność pozwoliłaby.

- Tak więc. Po co chciałaś nas wszystkich tutaj widzieć? - Powiedział Akutagawa stojący pod dużym oknem, opierając się o parapet.

Kobieta obleciała wzrokiem pośpiesznie całe pomieszczenie. Wszyscy byli, których chciała tutaj mieć. Tanizaki, Dazai, Akutagawa, Nakajima, Nakahara, Kunikida, Edogawa, Yosano i wiele innych ludzi z Agencji i Portówki. Nawet sami Szefowie się pojawili, a to nowość.

Wzięła głęboki wdech do płuc, czego gorzko pożałowała.
Zabolało. Aż za bardzo. Skrzywiła się minimalnie.

- Zebrałam was tutaj wszystkich. I Portową Mafię i Agencje ponieważ.... - Wyciągnęła z kieszeni bluzy, smartfona.  - Dostałam telefon. - Poklikała chwilę w nim, wyświetlając ikonkę z numerami dzwoniącymi.

- I zebrałaś nas tutaj wszystkich, z powodu jakiegoś telefonu? Wybacz że, to powiem ale to trochę dziwne. - Oznajmił do tej pory milczący Tanizaki.

- Wiem o tym że, każdy z was ma inne rzeczy do roboty, jednakże jest to coś poważniejszego niż wasze konflikty i małe wojny. - Powiedziała Sandra, robiąc przy okazji palcami cudzysłów.

- Mów. - Rozkazał Szef Agencji, Fukuzawa. Dziewczyna wyprostowała się gwałtownie nabierając powagi. Był to dla niej znacznie cięższy temat do rozmowy niż kogokolwiek innego.

- Mamy wspólnego wroga. - Zaczęła temat, jednakże ponownie jej przerwano.

- Znowu jakiś wróg? Nie no, ja chyba oszaleje - jęknął załamany Atsushi. Nagle po jego słowach rozniosła się głośna gwara po pomieszczeniu.

- Szczury z Domu Umarłych! - Krzyknęła Sandra, czując narastającą presję otoczenia. Była wkurzona. Nie... Wkurwiona... Nie mogła normalnie rozpocząć rozmowy ponieważ ktoś ciągle jej przerywał. Miała ochotę puścić to wszystko z dymem i mieć święty spokój, ale oczywiście nie mogła ponieważ w głównej mierze w całej tej akcji i sporze to właśnie ona była głównym celem, bądź obiektem.

Gwar w pomieszczeniu ucichł natychmiastowo. Przeradzając się w napiętą ciszę.

- Coś powiedziała? - Spytał zaskoczony Nakahara chcąc się upewnić z jakim wrogiem mają do czynienia. Sandra wzięła szybki uspokajający wdech i wydech, chciała uspokoić swe rozszalałe emocje w tym gwarze. Albo chociaż próbowała. Nijak jej to szło.

- To co słyszałeś, Chuuya. Wrogami są Szczury z Domu Umarłych. - Kiedy to powiedziała, każdy bez wyjątku wlepiał w nią swoje pełne dezorientacji spojrzenie. W ich oczach. Każdego z osobna można było ujrzeć dwie emocje. Szok i przerażenie. W końcu było się czego bać.

- To chyba jakieś jaja!? - Rzekł do tej pory milczący Edogawa.

Nikt nie wiedział o co chodzi detektywowi. Nikt oprócz niego samego.

- Co masz na myśli, Rampo? - Spytała zaciekawiona Urie, nagłym zbulwersowanym zachowaniem Detektywa.

- Chodzi mi o to że, już któryś raz w dniu dzisiejszym słyszę te nazwę. Najpierw na lotnisku, a teraz od ciebie, Panienko. - Jego głos pełen powagi jakiej nigdy nie używał, teraz słowa wypowiedziane przez mężczyznę budziły nadmierny niepokój u pozostałych uczestników tejże dziwnej konwersacji.

Jeżeli Fyodor do niej zadzwonił. To było tylko kwestią czasu nim pojawi się na powierzchni.

Ale wtedy co chciałby osiągnąć porywając Hikari?

Tego nie wiedział nikt oprócz Obdarzonej Dziewczyny, która nie chciała się już mieszać w sprawy wojny pomiędzy tymi wszystkimi organizacjami.

Tego było stanowczo za dużo.

- Wykonał swój ruch. A nawet więcej... Cholerny Szczur. - Syknęła z jawną kpiną na samą myśl o Dostroyevsky'm.

- Co masz na myśli? - Spytał dotąd milczący Akutagawa.

- Chodzi mi o to że, to tylko kwestia czasu nim pojawi się tutaj w mieście. Poza tym... On... Zapłaci za wszystko.

- Co chcesz dokładnie zrobić? - Zapytał Kunikida, prostując się dumnie niczym paw i wyciągając swój Ideał.

- Czyż to nie oczywiste? Zabije go nawet jeśli miałabym umrzeć.

- Jeżeli mogę spytać. To jak chcesz go zabić? - Zapytał zaciekawiony Ougai.

- Cóż mnie także to ciekawi. - Dazai wtrącił swoje trzy grosze do rozmowy.

Niebiesko-oka przegryzła wargę aż do krwi, próbując opanować swoje rozszalałe emocje które tylko napędzały jej moc.

Wzięła głęboki wdech i wydech. Pragnąc jedynie się uspokoić.

- Użyję Grzechu aby zatrzymać go w miejscu. Pozyskam wszystkie informacje, które mnie interesują, a następnie użyję na nim Błogosławieństwa, co równoznaczne jest z użyciem... - Ponownie jej przerwano, ale tym razem przerwał jej Ryuunosuke.

- Chcesz użyć Wieczności?! - Akutagawa wkurzony takim tokiem myślenia tejże kobiety, krzyknął po raz pierwszy w tak dużym gronie. Okazał swe emocje. Coś nowego. - To głupota nawet jak na ciebie!

- Wiem o tym, Ryu. Nie chciałabym tego robić. Ale chcę ją odzyskać. Nawet jakby miało by to znaczyć moją śmierć.

- Chcesz tak dużo poświęcić dla jakiegoś Bachora!? Jesteś niedorzeczna! - Wykrzyczał co miał na języku od samego początku, użytkownik Bramy Demonów.

- Czy ty gadasz o tym dziecku co je uratowałaś i potem się nim zajęłaś? - Dodał Nakahara, poprawiając swój ukochany z wielu, kapelusz.

- Nie mów tak o Hikari, Ryuu... - Zdenerwowana posłała nienawistne spojrzenie czarno-włosemu Psu Mafii. - Tak Chuuya. Właśnie o niej mówię.

- Czyli twoje Światełko zostało porwane przez Szczura? No to możemy się już pożegnać z Domem Umarłych i wszystkimi problemami z nimi związanymi. - Osamu skrzyżował ramiona na krzyż.

- Dlaczego tak mówisz Dazai-san? - Spytał przerażony Nakajima.

- Otóż Atsushi-kun. Gdy Światełko raz zostało odebrane siłą, to nastąpiła rzeź dla miasta w którym ono zaginęło. Czyż nie, Aniele? - Teraz każdy posłał pytająco-ciekawskie spojrzenie na brązowo-włosą kobietę. Pragnęli odpowiedzi.

- Straciłam kontrolę, gdy dowiedziałam się że, osoba która była dla mnie ważna, tamtego dnia odeszła. Przy tym zdradzając mnie i łamiąc mi serce na zawsze. - Odwróciła głowę w bok, chcąc odgonić te okrutne obrazy z przeszło ponad dziesięciu lat wstecz. To Bolało. Cholernie... Bolało i nie zamierzało przestać.

Po tamtym czynie Pragnęła jeszcze bardziej pogrążyć się w zatraceniu niż dotychczas. I nadal miała by takie głupie myślenie gdyby nie nowe światełko w jej splugawionym życiu.

Jej własne Światełko, którego będzie bronić za wszelką cenę.
Jej Hikari.
Jej jedyna Rodzina, która pozostała.

Musi ją odzyskać.
Nawet jakby sama miała przestać istnieć....

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top