4. Cicha rzeka brzegi rwie, czyli blondyna wyjmuje asy z rękawa
-Marin, obudź się!- usłyszałem jakiś głos tuż nad uchem. Leniwie uniosłem powieki, by po chwili gwałtownie je zamknąć na widok jasnych promieni wchodzącego słońca. To już ranek? Byłem pewien, że położyłem się zaledwie kilka minut temu, ale najwyraźniej minęło kilka godzin.
-Marin!- krzyk powtórzył się. Otworzyłem oczy i zamrugałem kilka razy. Jako, że dotąd żyłem pod ziemią, a pracowałem głównie w nocy, tylko kilka razy w życiu mierzyłem się ze światłem dziennym. Uh! Zdecydowanie wolałem łagodny blask księżyca. Czułem się jakby ktoś świecił mi prosto w oczy rozżarzoną pochodnią . Rozejrzałem się po pomieszczeniu, na początku nie widząc gdzie jestem. Ten pełen przepychu pokój z niczym mi się nie kojarzył. A, no tak! To pałac królowej elfów- przypomniałem sobie po sekundzie. Po pojmaniu dziewczyny znalazłem jakąś sypialnię i zasnąłem na fotelu. Dlaczego nie na łóżku? Po prostu w bazie nie mieliśmy nawet takich luksusów jak materace czy sienniki, pomijając kilku najstarszych członków gangu, więc zwykle spałem na krześle. I tak nie było źle, niektórzy musieli radzić sobie na zimnej podłodze z jednym, cienkim kocem. Kiedy tej nocy próbowałem pogrążyć się w krainie marzeń nocnych na miękkim posłaniu, przykryty puchową kołdrą nie dałem rady, więc przeniosłem się na ciemnozielony fotel. Wcześniej nie sądziłem, że może istnieć coś tak wygodnego!
-W końcu wstałeś. - z rozmyślań wyrwał mnie stojący obok Alladyn, w skrócie Al. Był moim najlepszym przyjacielem, a o takich było trudno piętnastolatkowi spędzającego większość czasu z siwiejącymi czterdziestolatkami. Na szczęście wśród Rozbójników błąkało się jeszcze kilku nastolatków oprócz mnie, a konkretnie dzieci starszych członków grupy. Al posiadał jasnobrązowe włosy z rudawymi końcówkami, okulary, ciemną skórę i złote oczy.
-O co chodzi?- zapytałem go zaspanym głosem, nawet się nie ruszając. Moje powieki wręcz się kleiły, chciałem pospać jeszcze kilka godzin. Nocne ataki potrafiły mocno wyczerpać, potrzebowałem zregenerować siły, ale kumpel mi na to nie pozwolił.
-Jesteś potrzebny na górze.- powiedział, brutalnie stawiając mnie na nogi. Był jedyną osobą nie bojącą się mi podskoczyć, odpyskować czy nawet skopać tyłka, gdy zaszła taka potrzeba. Za to go lubiłem.
-Ale o co chodzi?- zaparłem się nogami, gdy próbował wyprowadzić mnie z pokoju, ciągnąc za ramię. Odwrócił twarz w moją stronę.
-Ta lala nie daje się uwięzić. Robimy co możemy, ale wyczerpaliśmy już wszystkie pomysły. Otoczyła się jakąś tarczą, co uniemożliwia nam zbliżenie się.
-I jak ja mam pomóc?- ciemnoskóry spojrzał na mnie z politowaniem, jakbym nie rozumiał najprostszych rzeczy.
-Zdołałeś pokonać ją raz, zrób to znowu.- znowu zaczął mnie ciągnąć do wyjścia. Tym razem się nie opierałem, przynajmniej nie fizycznie.
-Tak, ale to był przypadek!
-Nikogo to nie obchodzi.
-Ale, Al...
-Nie ma żadnego "ale". Jesteś synem wodza, czy nie? No to do roboty!
-Nie wiem jak...
-To coś wymyśl. Jesteś inteligentny, dasz radę. Zaczaruj ją swoim urokiem osobistym czy coś tam. A teraz właź tam!- wepchnął mnie na siłę do sypialni nastolatki. Mężczyźni którzy tu aktualnie przebywali natychmiast wyszli, ze zwieszonymi głowami, jakby bali się spojrzeć mi w oczy. Po minucie w pokoju została tylko blond włosa dziewczyna, otoczona kulą energii migającą na zielono. Wpatrywała się we mnie przeszywającym wzrokiem, ze zmarszczonymi brwiami, jakby była nad czymś skupiona. Dostrzegłem jak nogi jej lekko drżą. Aha, czyli była u kresu sił. Najwyraźniej kilkugodzinne używanie magii pozbawiało energii. W takim razie sprawa jest prosta: wystarczy zaczekać aż jej moc się wyczerpie, a wtedy pójdzie jak z płatka. Jednak by do tego doszło trzeba czymś zająć jej uwagę. I nie dopuścić do opuszczenia tarczy.
-Stęskniłaś się za mną, żmijko?
-Ty tu po co?- warknęła.
-Nie domyślasz się? A wyglądasz na inteligentną. - droczyłem się z nią. Jej policzki robiły się coraz bardziej czerwone. Z satysfakcją patrzyłem jak owe policzki bledną gdy wziąłem do rąk nóż i zacząłem go podrzucać do góry ostentacyjnie.
- Nie dostaniesz mnie w swoje barbarzyńskie łapska.- chyba miało zabrzmieć to pewnie, ale głos blondynki zadrżał przy słowie "barbarzyńskie".
-Nie byłbym taki pewien na twoim miejscu. Wyglądasz na wyczerpaną. Nie sądzę byś wytrzymało długo.- mruknęła pod nosem jakieś przekleństwo. Najwyraźniej nie chciała bym zauważył jaka jest zmęczona. Ups, za późno, księżniczko. Tak jak się spodziewałem, tarcza zaczęła mocniej mienić się na zielono, co znaczyło, że wykorzystywała więcej mocy. Głupia.
-To źle sądzisz. Elfy są niezwykle wytrzymałe.
-Może i tak, ale nie pociągniesz tak miesiąc, a dopiero wtedy możesz spodziewać się pomocy. Nawet nie próbuj wmówić mi, że jest inaczej. Mamy wiarygodnych informatorów. Może lepiej się poddaj?
-Nie masz co o tym marzyć. - syknęła.
-Twarda do samego końca, co? Zaraz się przekonamy. - wychyliłem głowę na korytarz. Wedle moich przypuszczeń stało tam kilku strażników. Rodzice nie zostawiliby mnie bez nadzoru podczas rozmowy z psychopatką. Trochę to żenujące, ale, jak się okazuje, czasem przydatne.
-Niech jeden z was przyniesie mi jakieś picie i dużo jedzenia.
-Po co? Zamierzasz tam zostać dłużej?- zaciekawił się Aleksy.
-Nie. Chyba znalazłem haka na tę dziewuchę. - kiwną głową ze zrozumieniem i szybko odbiegł, wykonać moje polecenie. Po chwili było już tylko widać jego różowe włosy. Kiedy wrócił miał tacę pełną tak wspaniałych smakołyków, że aż mi ślinka pociekła i dzban wody.
-Niczego innego nie było.
-To wystarczy.- zapewniłem i zabrałem mu przedmioty. Postawiłem je na białym stoliku, w odległości jakiegoś metr od zielonookiej. Widziałem w jej oczach głód, gdy napychałem się przysmakami. Na początku udawałem, że nie zwracam na nią uwagi, jednak po pewnym czasie pomachałem kusząco kiścią winogron. Wodziła za nimi wzrokiem.
-Jeśli się poddasz dostaniesz tyle jedzenia ile chcesz. Obiecuję.- kłamałem. Żyłaby o suchym chlebie i wodzie, ale póki co nie musiała o tym wiedzieć. Byłem pewien, że przynajmniej się zawaha, ale odpowiedziała wyjątkowo bezczelnie:
-Nie dotknęłabym od ciebie jedzenia, nawet jeżeli miałabym od tego umrzeć.- jej ton wyrażał pogardę. Byłem pewien, że gdyby mogła splunęłaby mi pod nogi. O nie! Tego jest już za wiele! Poderwałem się z krzesła wywracając je.
-Nie pozwalaj sobie!
-A co mi zrobisz?! - rzuciła wyzywająco. Ponownie wziąłem do ręki nóż- Nie przedostaniesz się przez tarczę.
-Tarcza opadnie, a wtedy pozostaniesz bezbronna. Tak cię urządzę, że sama królowa cię nie pozna. Poucinam palce, jeden po drugim, potnę ramiona, nogi, brzuch, obedrę ze skóry...- mógłbym tak wymieniać jeszcze długo ,ale nastolatka przerwała mi krzycząc:
-Plagg, teraz! - nagle kilka milimetrów od mojej twarzy pojawił się upiór, rodem z najgorszego koszmaru. Miał skórę koloru popiołu, nienaturalnie popękaną, oczy wywrócone, tak, że widać było tylko białka, usta jakby zszyte w niektórych miejscach próbowały się otworzyć, wydając przy tym mrożący krew w żyłach wrzask. Dramaturgi dodawało iż stwór był cały we krwi, która skapywała na moje stopy. Nie byłem w stanie wydusić ze strachu nawet słowa, cofnąłem się, a mara zniknęła tak nagle jak się pojawiła, jakby jej tu w ogóle nie było. Serce waliło mi szybko jak nigdy dotąd, krew buzowała,zimny pot spływał po czole, włosy stały dęba, ciężko oddychałem. Nigdy wcześniej nie bylem tak przerażony.
Wydawało mi się, że dziewczyna cicho chichocze. Rozerwałbym ją na strzępy, gdyby nie ból, które nagle eksplodował w mojej czaszce. Wrzasnąłem,zaciskając jak najmocniej powieki. Miałem wrażenie jakby ktoś wypalał mi głowę od wewnątrz. Wypuściłem nóż z ręki.
-Aaaaa!- wydarłem się, kiedy wbił mi się w stopę. Upadłem, a krew z rany zaczęła brudzić podłogę. Zacisnąłem jak najmocniej powieki. To i tak było nic w porównaniu do bólu, który wcześniej rozrywał mi głowę. Usłyszałem krzyk przerażenia elfki. Nie spodziewała się, że jej czary przyniosą taki skutek? Bo to na pewno ona spowodowała to uczucie w mojej czaszce. Usłyszałem czyjeś szybkie kroki, a potem jak ktoś klęka obok mnie. Wrzasnąłem, gdy owa osoba wyszarpnęła z mojej stopy nóż. To musiała być ta suka, tylko ona była na tyle tępa, by nie wiedzieć, że nie powinno się tego robić, bo tyko zwiększało krwawienie. Potrzebowałem lekarza, ale nawet gdybym miał siły go zawołać nie wszedłby do pokoju. Słyszałem jak strażnicy z korytarza próbują wejść do środka. Ta gnida musiała zablokować drzwi swoją godną pożałowania magią. No pięknie, umrę tu.
Nagle poczułem czyjeś ręce na stopie. Co ta dziewczyna robi? Zdziwiłem się, kiedy od dłoni nastolatki zaczęło się rozchodzić przyjemne ciepło. Po chwili ból zniknął. Podniosłem powieki i spojrzałem najpierw na zupełnie wyleczoną nogę, a potem na blondynkę. Wydawała się tak samo zaskoczona jak ja. Patrzyła na swoje ręce oglądała je z każdej strony. Jej czy zrobiły się jeszcze większe niż zazwyczaj.
-Myślałem, że elfy mogą leczyć tylko nieznaczne zadrapania.- powiedziałem głupio. Przecież było mnóstwo ważniejszych pytań! No i raczej powinienem ją teraz ogłuszyć, a nie prowadzić pogawędkę. Ale trudno stało się.
-Ja też. - odpowiedziała automatycznie. Dopiero o sekundzie zdała sobie sobie sprawę, że zamiast tego powinna uciekać, ale było za późno. Zamierzyłem się na nią pięścią z zamiarem ogłuszenia. Po chwili poleciała nieprzytomna do tyłu, uderzając o podłogę. Pewnie zostanie jej spory siniak. Trudno. Podniosłem nieprzytomną i wyszedłem z pokoju. Powitały mnie entuzjastyczne okrzyki kolegów. Następczyni tronu była nasza.
CDN
No witam!
Oto nasza kochana Adrianna! Jeśli chcecie wiedzieć co stanie się dalej z nią i Marinem musicie nabić pięć gwiazdek i tyle samo komentarzy, Skoro udało wam się wcześniej to uda i teraz, a uwierzcie mi, będzie się działo!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top