16. Ratuję damę z opresji, może czas pomyśleć o karierze rycerza?

Zapadał wieczór, a ja od wczorajszego pojmania Clovisa nie widziałem księżniczki. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Tikki również. Podobno blondynka nie wróciłam na noc do swojego pokoju.  Po długich namowach starszej siostry zgodziłem się pomóc w poszukiwaniach. Oczywiście szukała tylko nasza dwójka. Gdyby ktoś inny dowiedział się, że Adrianna zniknęła wieści natychmiast dotarłby do naszego ojca, a on na pewno by się zdenerwował. Uwierzcie mi, lepiej wiać jak najdalej kiedy jest nie w humorze. Pewnie uznałby, że elfka uciekła, ale kilko dziesięciolatka nie chciała w to wierzyć. W sumie rzczywiście to byłoby pozbawione logiki, gdyby zielonooka wymknęła się z zamku dopiero po dwóch tygodniach niewoli, pomimo, że wcześniej miała jakieś setki szans ( czy ona jest durna, że nawet raz nie spróbowała?!) i to jeszcze kiedy na naszej łasce pozostawał jej ukochany... o ile można go tak nazwać, nie jestem pewien po tym jak przywaliła mu w twarz.

A może uciekli razem?! Ta myśl wydawała się aż zbyt przerażająca, nawet bardziej niż powinna. Co się ze mną dzieje?! Może jestem chory? W końcu te bóle głowy nie ustały i jeszcze czasem mnie atakują, coraz dłużej i mocniej. Chcąc sprawdzić czy moja teoria (odnośnie Adrianny i  Clovisa, nie choroby) jest prawdziwa skierowałem się do lochu. Przed wejściem do celi stalo dwóch strażników.

-Mogę wejść?- zapytałem. Bez zbędnych słów rozsunęli się i mnie wpuścili. Kiedy tylko przekroczyłem próg moim oczom ukazał się drastyczny widok. Dwa martwe ciała leżące na posadzce. Już chciałem rzucić się na durnych porcelankowców i odrąbać im łby, gdy dostrzegłem jak klatka piersiowa czarodziejki oraz tego drugiego lekko się unoszą i upadają. Czyli żyli. Ulga, którą poczułem w tamtym momencie była nie do opisania.

-DEBILE!- wrzasnąłem na olbrzymów, ciskając w jednego nożem. Wydawał sie tym niezwykle zaskoczony- SKOŃCZENI DEBILE! PÓŁGŁÓWKI, IDIOCI...- krzyczałbym dalej, gdyby mi nie przerwali.

-Ale o co ci chodzi? Nic im nie zrobiliśmy, słowo.

-NIC NIE ZROBILIŚCIE! WŁAŚNIE! IGNORANCI!

- Nie drzyj się tylko  wyjaśnij, bo na razie tylko nas obrażasz.- wiedziałem, że mają ochotę mnie ukatrupić, tak bardzo jak ja miałem ochotę ukatrupić ich, jednak zdawali sobie sprawę, że może to mieć przykre konsekwencji w postaci rozwścieczonego Toma. Kilka sekund zajęło mi ochłonięcie.

- Zgaduję, że nikt nie dał im nic do picia?-skinęli głowami- Elfy nie funkcjonują jak inne istoty. Są silnie powiązane z żywiołami, zwłaszcza z wodą. Po dwudziestu czterech godzinach bez przyjmowania płynów  mogą umrzeć. Zwykle radzą sobie z tym problemem za pomocą magii, para wodna i te sprawy, jednak w tym pomieszczeniu nie mogą jej używać. Bardzo możliwe, że nie dożyją poranka. Jeżeli tak się stanie natychmiast pójdziecie w ich ślady, bezmózgi.- ostatnie zdanie wypowiedziałem szeptem. Jestem na sto procent pewien, że gdyby nie zostali zrobieni z białej porcelany zbledliby- Ty.-pokazałem na jednego z olbrzymów- Zanieś chłopaka do gabinetu lekarskiego. Ja zajmę się dziewczyną.- wszedłem do celi, a wcześniej wskazana porcelanka za mną. Bez szemrania wykonał polecenie. Kiedy już olbrzymi odeszli delikatnie podniosłem Adriannę. Zaskoczył mnie fakt, że ma krótkie włosy. Ciekawe dlaczego? Kiedy odzyska przytomność zapytam. Ale teraz trzeba jak najszybciej znaleźć Tikki. Tylko ona będzie wiedziała co zrobić.

Biegłem tak szybko jak jeszcze nigdy. W drodze do sypialni siostry spotkałem Ala. Kazałem mu jak najprędzej sprowadzić córkę wodza. Kiedy już znalazłem się w niewielkim pokoiku na ostatnim piętrze ostrożnie położyłem nastolatkę na posłaniu. Kolor  jej skóry niewiele się różnił od śnieżnobiałej kołdry. Dotknąłem czoła umierającej i natychmiast zabrałem rękę, tak było gorące. Co chwila wydawało mi się, że jej oddech zamiera, że wydała ostatnie tchnienie. Na szczęście za każdym razem się myliłem. To było najbardziej przerażające kilka minut w całym moim dotychczasowym życiu.

Szatynka wpadła do pokoju cała czerwona na twarzy, dysząc ciężko. Biegła, a dla otyłej osóbki to nie lada wyzwanie, zwłaszcza jeśli w grę wchodzą strome schody. Odszedłem od łóżka, robiąc jej miejsce. Zbadała Adriannę, po czym sięgnęła po zapasową torbę z lekami, którą trzymała w pokoju, na wypadek taki jak ten. Z szybkością błyskawicy zaczęła szykować zioła, napary i inne paskudztwa. Wolałem nawet nie myśleć z czego są zrobione. Kiedyś zapytałem z czego  został wykonany mój syrop na ból gardła...wymiotowałem przez kilka godzin.

-Zrób dwie porcje.- poradziłem. Nie odwróciła się, nie spytała dlaczego, tylko siknęła głową, a jej ręce zaczęła się jeszcze szybciej poruszać, tak, że wydawały się wręcz rozmytymi smugami. Czekałem w napięciu aż skończy, niczym struna. Wydawało mi się, że trwa to wieczność. kiedy skończyła jedynie udzieliła  mi instrukcji co, w jakich ilościach i w jaki sposób podać, a po sekundzie już jej nie było. Pędziła do blondyna. Zrobiłem wszystko najlepiej jak umiałem, potem czekałem. I czekałem. I czekałem. I czekałem. Niebo przybrało ciemne barwy kiedy Tikki w końcu wróciła. Wyglądała na zmordowaną, ale mimo to nie poszła spać.

-Nie obudziła się jeszcze?-pokręciłem głową- To dobrze. Czyli organizm się regeneruje. Z Clovisem było jeszcze gorzej, ale już wszystko pod kontrolą. Tylko trzeba przy nich czuwać, na wypadek gdyby coś się stało. Ich stan nadal nie jest do końca stabilny.

-To ja idę do chłopaka, ty tu zostajesz?

-Nie.

-Co?!

-Wracam na dół, ty zostajesz.

-Chyba nie sądzisz, że zostawię cię na sam z obcym elfem! Może być jakimś zboczeńcem!

- Przypominam ci, że jest nieprzytomny. I to ja powinnam się martwić, że zrobisz coś Adriannie. Aczkolwiek wydaje mi się, że to mało prawdopodobne. Ojciec by cię wydziedziczył, zresztą zdążyłeś się do niej przywiązać. Tylko nie zrób nic głupiego.- i już jej nie było. Nie dała mi nawet odpowiedzieć! JA przywiązany do KSIĘŻNICZKI?! Patrzcie, bo pęknę ze śmiechu.

Siedziałem w milczeniu całą noc, pilnując nastolatki. Powieki same mi się zamykały, jednak nie mogłem zasnąć. Miałem silną wolę, jednak na wszelki wypadek naciąłem sobie rękę i posypałem ranę solą znalezioną w torbie siostry. Piekło niemiłosiernie jednak udaremniało skutecznie odpłynięcie do krainy marzeń sennych. Piętnastolatka obudziła się dopiero nad ranem. Spojrzała na mnie, po szklanym wzroku poznałem, że nadal jest nie do końca rozbudzona. Powiedziała coś, jednak tak cicho, że nie usłyszałem. Podszedłem, więc bliżej.

-Nie ma to jak widok idioty o poranku.- wyszeptała słabym głosem. Uniosłem brew. Nie ma co, pyskowała jak nigdy dotychczas. Sądziłem, że dobrze wychowane panienki nawet nie znają takiego słownictwa,  a tu proszę! Klnie na dzień dobry.

-Mogłabyś być trochę milsza, uratowałem ci życie.- zmierzyła mnie wzrokiem, jakby nad czymś intensywnie myśląc.

-Wal się.- przewróciła się na drugi bok, przodem do ściany. Stałem przez kilka minut jak wrośnięty w ziemię zupełnie zaskoczony jej słowami. Gdzie ta wrażliwa elfka, która popłakała się po zesłaniu na nie iluzji?! Co się stało, że zamieniła się w królową lodu?! Kiedy?! Dlaczego...?

CDN


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top