-8-
— Mei... — zaczął Kise, patrząc na nią, jakby zobaczył ducha. — Co się stało?
— Nic, ja... — brunetka westchnęła przeciągle, odgarniając włosy do tyłu. — Mogę u ciebie zostać?
Kise stał jak sparaliżowany i nie mógł wydusić z siebie słowa.
— Jeżeli to problem...
— Nie! — przerwał szybko. — Nie, oczywiście, że nie. Zapraszam — dodał i otworzył szerzej drzwi. Dziewczyna weszła do środka, zaciskając usta. Telefon w tylnej kieszeni spodni był w zasadzie jedyną rzeczą, jaką przy sobie miała. Niemal od razu ruszyła w stronę pokoju chłopaka. Blondyn zapomniał o wcześniejszym głodzie i podążył za dziewczyną, chcąc wiedzieć co sprawiło, że zjawiła się u niego o dziesiątej w nocy. Ponadto Kise był pewny, że wcześniej płakała.
Brunetka, jak przedtem, usiadła na podłodze, opierając plecy o brzeg łóżka. Oparła przedramiona na kolanach i położyła na nich głowę. Wpatrywała się w punkt przed sobą nieobecnym wzrokiem. Blondyn usiadł obok dziewczyny i położył dłoń na jej ramieniu. Iwaizumi zacisnęła powieki, krzywiąc usta w bolesnym grymasie.
— Kise... — jęknęła, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Chłopak przyciągnął ją do siebie i objął ramieniem. Oparła głowę o jego klatkę piersiową i westchnęła cicho. — Przepraszam za kłopot.
— O czym ty mówisz — westchnął, głaszcząc ją po plecach. — Naprawdę nie ma problemu. Tylko powiedz mi proszę, co się stało?
Dziewczyna odsunęła się od chłopaka i wzięła głęboki wdech. Otarła oczy rękawem bluzy i spojrzała na niego ze smutkiem.
— Będziesz pierwszą osobą, która usłyszy te historię w całości — powiedziała. Kise ścisnęło w piersi.
— Możesz mi zaufać — zapewnił, gładząc ją po dłoni. — Naprawdę.
Dziewczyna kiwnęła głową i wzięła głęboki oddech.
— Na początku tego roku przeprowadziłam się z ojcem z Miyagi — zaczęła. — To był dla mnie szok. Zostawić wszystko co znałam i kochałam. Łącznie z bratem... — pociągnęła nosem i spojrzała na blondyna. — Rodzice... rozwiedli się. Ja chciałam być z ojcem, mój brat wolał zostać z mamą. O dziwo, sąd się zgodził.
Kise wpatrywał się w dziewczynę miodowym oczami pełnymi współczucia. Brunetka ponownie westchnęła i kontynuowała.
— Zawsze byłam córeczką tatusia — uśmiechnęła się smutno. — Nienawidziłam matki po tym co zrobiła... A Hajime? On uważał, że to wszystko wina ojca — pokręciła głową, a w jej oczach zabłyszczały łzy. — Hajime... Od zawsze byliśmy nierozłączni. Jak bliźnięta. Mimo że jest starszy dwa lata, zawsze był przy mnie, wspomagał w trudnych chwilach. Był moim najlepszym przyjacielem. Dlatego wyjazd złamał mi serce.
Kise słuchał z uwagą słów dziewczyny i coraz bardziej zaczął dostrzegać, jak bardzo nie doceniał swojego życia. Było mu wstyd.
— To jego bluza? — zapytał, patrząc na czarny materiał na plecach Iwaizumi. Kiwnęła głową.
— Ale wszystko byłoby w porządku, gdyby nie tata... Kilka tygodni później zaczął pić. Nie mógł pogodzić się ze zdradą mamy. Zaczął być coraz bardziej agresywny, nerwowy. Zamknął się w pokoju i wychodził tylko po alkohol. Nie pracował, nie interesował się mną, ani moją szkołą. Poza bratem, z którym rozmawiałam telefonicznie, nie miałam nikogo.
Blondyn nie mógł dłużej wytrzymać smutnego głosu dziewczyny. Delikatnie złapał ją za dłoń i kciukiem pogładził jej grzbiet. Brunetka uśmiechnęła się z wdzięcznością.
— Musiałam zacząć pracować. Było mi ciężko. Szkoła, praca, dom. Wszystko było na mojej głowie. Wszystko się skumulowało i... Przestałam sobie radzić — powiedziała i podwinęła rękawy bluzy, ukazując poszarpane blizny. — Sam widzisz. To była jedyna droga ucieczki przed bólem psychicznym. Fizyczny ból wszystko zagłuszał, pomagał.
Pokręciła głową.
— Trwałam w tym stanie kilka miesięcy. Ciągle to samo. Szkoła, praca, dom, żyletka i tak w kółko. Byłam głupia. Naiwna i słaba. W końcu dostrzegłam, że to też mi nie pomaga. Chciałam umrzeć. Uciec, uwolnić się. Stojąc na krawędzi dachu jednego z wieżowców, spojrzałam na miasto i... Olśniło mnie. Zrozumiałam, jaką słabością bym się wykazała. I ile problemów narobiłabym wszystkim wokół. To byłoby takie egoistyczne — prychnęła. — Kazać matce i bratu patrzeć na moje zmasakrowane zwłoki, męczyć się z pogrzebem i innymi formalnym pierdołami, kazać im cierpieć tylko dlatego, że byłam słaba. Nigdy nie chciałam być dla nikogo balastem. Dlatego przestałam się ciąć, bo przestało pomagać. Poszłam do pracy, uczyłam się jak najlepiej, zapisałam się do klubu. Żyłam najlepiej jak potrafiłam. Starałam się. Staram się do tej pory. Dlatego, kiedy wrzucili mnie z kawiarni, przyszłam do agencji. Orinsouke wpadł na mnie w galerii i zaoferowała pracę. Nie mogłam odmówić. Dobra pensja, stosunkowo krótkie godziny pracy. W dodatku obiecał mi, że dopasuje się do mojego grafiku. Wszystko było dobrze. A potem poznałam ciebie — uśmiechnęła się lekko. — Byłeś tak radosny, tak zadowolony, taki szczęśliwy. Denerwowało mnie to, że masz takie świetne życie. Że możesz się nim cieszyć. Ale nie powiem... Byłeś jedyną osobą, której udało się do mnie zbliżyć od czasów gimnazjum. Przez cały czas starałam się ignorować ludzi, nie wchodzić z nimi w głębsze relacje. Bałam się odrzucenia i kolejnego bólu. Ale ty? Wpieprzyłeś się z butami w moje życie i sprawiłeś, że zaczęłam się śmiać. Chwilami byłam naprawdę szczęśliwa. Dziękuję ci, Ryōta. Naprawdę dziękuję — powiedziała ze łzami w oczach. Kise przyciągnął ją do siebie i zamknął w uścisku.
— Jesteś dla mnie bardzo ważna — powiedział. — Od kiedy tylko cię zobaczyłem, wiedziałem, że masz w sobie coś, czego nie mają inne dziewczyny, że jesteś wyjątkowa. I jeżeli mogę cię uszczęśliwić, chcę to robić cały czas. Tylko pozwól mi być przy sobie, a obiecuję, że wszystko będzie dobrze — powiedział i pogłaskał ją po włosach. — Jesteś cudowna, Mei... I zasługujesz na szczęście.
Brunetka wtuliła się w niego i cicho westchnęła.
— Ale co się właściwie stało? To znaczy, dlaczego tu przyszłaś?
— Był pijany, gdy wróciłam — mruknęła w jego ramię. — Naprawdę się wściekł. Zaczął krzyczeć i rzucać wszystkim co popadnie. Wpadł w szał. Nazwał mnie zdzirą i suką... Jakby pomylił mnie z matką...
— Mogłem się domyślić — westchnął blondyn.
— Kise... Dziękuję, że jesteś — powiedziała. Blondyn zacisnął powieki.
— Ja też dziękuję — szepnął. — Mei.
Cdn...
W mediach - Meikimi^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top