-10-
Kise zrzucił z siebie ubrania i rzucił się na łóżko w samych bokserkach. Chwycił telefon i od razu napisał do dziewczyny.
Ja: Wszystko gra?
Brunetka nie odpisywała przed dłuższą chwilę i blondyn zaczął się zastanawiać, czy po prostu nie zadzwonić.
Meikimicchi: Jest okay. W miarę wytrzeźwiał, ale nic nie pamięta. Według niego wróciłam jak zwykle i poszłam spać :"))
Ja: Moja mama o ciebie pytała XD
Ja: Kilkakrotnie
Meikimicchi: Bardzo miła kobieta. Pozdrów ją ode mnie.
Ja: Jasne. Idziemy wieczorem na lody?
Meikimicchi: O jakich lodach mówisz?
Ja: Widzę, że nie tylko ja mam brudne myśli ;)
Meikimicchi: Wolę się upewnić. Po tobie można się spodziewać wszystkiego.
Ja: XD
Ja: Jeżeli nie lody to kawa
Meikimicchi: Kawa zawsze <3
Ja: Wysłałaś mi serduszko *-*
Meikimicchi: To było serce dla kawy.
Ja: Ała...
Meikimicchi: Widzimy się o osiemnastej ;*
Ja: Super ^^ Ale ten buziak był już do mnie, prawda?
Meikimicchi: Eh... Domyśl się :)
Ja: Ta buźka... Robi się niebezpiecznie.
Ja: To ja uciekam. Do zobaczenia *'*
***
— Znowu karmelowe? — zapytał Kise, kiedy brunetka złożyła zamówienie na latte. Wzruszyła ramionami.
— Kocham ją — powiedziała cicho.
— Czy tym razem pozwolisz mi zapłacić? — spytał, kładąc dłonie na blacie. Brunetka westchnęła.
— Kise...
— To randka, prawda?
Dziewczyna przechyliła głowę, patrząc na niego z dezaprobatą.
— Nie? — westchnął, robiąc minę smutnego szczeniaczka.
— Niech będzie — uśmiechnęła się brunetka. — Randka, ty płacisz. Zadowolony?
Kise wyszczerzył zęby.
— Bardzo.
— Smacznego państwu życzę — powiedział młody kelner, stawiając kubki na stoliku. Meikimi podziękowała skinieniem głowy, nie podnosząc wzroku. Kelner patrzył chwilę na dziewczynę, po czym jakby otrząsnął się i ruszył za bar. Kise podążył za nim wściekły spojrzeniem.
— Gnojek — mruknął.
— Hmm? — zapytała, podnosząc wzrok znad latte.
— Gapił się na ciebie — wyjaśnił blondyn. Dziewczyna wzruszyła ramionami.
— Ty też to robisz.
— Ale mnie wolno — żachnął się Kise.
— Nie jesteśmy parą — zauważyła przytomnie brunetka. Kise przygryzł wargę i położył rękę na jej dłoni.
— Co do tego... — w tym momencie telefon dziewczyny rozdzwonił się, a ona sama drgnęła przestraszona. Skrzywiła się i spojrzała na wyświetlacz. Na jej twarzy pojawiło się niedowierzanie, mieszane z niewysłowioną radością.
— To Hajime. Przepraszam, muszę odebrać — powiedziała i przejechała palcem po ekranie komórki. Przyłożyła go do ucha i wybiegła z kawiarni. Kise podparł brodę ręką i obserwował brunetkę przez okno. Dziewczyna oparła dłoń na biodrze i wpatrywała się w szyld po drugiej stronie ulicy. Kiedy odwróciła się do Kise, jej twarz rozjaśniał szeroki uśmiech. A więc blondyn nie był jedyną osobą która potrafiła ją uszczęśliwić. Nie wiedzieć czemu, trochę go to zabolało. Brunetka parsknęła śmiechem, pokiwała głową i ruszyła do wejścia. Rozłączyła się i usiadła obok modela.
— Przyjedzie tu — uśmiechnęła się. — Na cały tydzień. Będziesz mógł go poznać.
Kise spiął się na te słowa. Kiedy chłopak poznaje brata swojej dziewczyny, zazwyczaj jest dość... niezręcznie. Ale przecież Mei nie jest jeszcze jego dziewczyną. Z naciskiem na jeszcze.
Blondyn uśmiechnął się.
— Bardzo się cieszę.
***
— Dziękuję za wtedy — powiedziała dziewczyna, przeglądając się w lustrze i poprawiając sukienkę.
— Minął tydzień, Mei — zaśmiał się. — Powtarzasz mi to kilka razy dziennie.
— Mam wyrzuty sumienia — mruknęła. — Naszłam cię w środku nocy, zabrałam ci łóżko, szczoteczkę i dwie koszulki.
— Były tego warte — westchnął, mając przed oczami widok brunetki w jego t-shircie. Ta pokręciła głową z dezaprobatą i uśmiechnęła się lekko.
— Jutro mamy kolejną wspólną sesję — westchnęła.
— To źle? — zapytał chłopak, bawiąc się srebrnym kolczykiem.
— Kocham nasze wspólne sesje — westchnął fotograf, opierając się o drzwi garderoby. — Zastanawiam się, czy nie przenieść jutrzejszej w plener.
Kise spojrzał pytająco na Meikimi, ta tylko wzruszyła ramionami.
— Możemy iść w plener — powiedział chłopak.
— I świetnie. O ile nie będzie padać. Znajdę nam taką miejscówkę, że wam buty spadną — powiedział, a modelka parsknęła śmiechem.
— Super, proszę pana — powiedziała.
— Chodź, Kimi, ty zaczynasz — powiedział, machając na nią dłonią. Dziewczyna ruszyła w stronę drzwi jedną zatrzymała się z ręką na klamce.
— Nie wydaje ci się dziwne, że niemal cały czas pokrywają nam się daty sesji? — zapytała. Kise uśmiechnął się niewinnie.
— Jak to się mogło stać — mruknął, śmiejąc się pod nosem. Dziewczyna przewróciła oczami.
— Ryōta... Jesteś niemożliwy — westchnęła i wyszła z garderoby.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top