62

Otworzyłem oczy. Chwilę zajęło mi ogarniecie co mi tu nie pasuje.... już dawno chłopiec powinien kopać! Szybko dotykam brzucha i czuję dużą, ciepłą dłoń miziajacą mnie po wielkim brzucholu.
-Witaj misiu. -Mówi zaspanym, ochryplym głosem. Unosi się i cmoka mnie w usta.
-Hej tatuśku. -Uśmiecham się.
-Jeszcze nim nie jestem.
-Prawda. -Przytakuję. -Jeszcze.. już nie długo.- Czuję kopnięcie. Alex przenosi wzrok na widoczną stópkę przez skórę, szczerzy sie i podnosi moją koszulkę. Polyka głośno sline gdy widzi wszystkie fioletowe ślady.
-Jack, co ci się stało?! -W jego oczach widzę łzy. Wzdrygam ramionami. -Jack, co ci się stało! -Powtarza.
-Mówiłem, stęsknił się. -Mówię smutno.
-Cholera Jack! Dlaczego nie mówiłeś, że mam przyjechać wcześniej! -Wydziera się.
-Ale już nie kopie więc jest dobrze. -Słodko się uśmiecham.
-Nic. NIE. JEST. DOBRZE. -Wycedzil to przez zaciśnięte zęby. -On ci robi krzywdę.... Jedziemy do szpitala, to na pewno nie jest tylko z tęsknoty. -Zabrał z walizki jakieś moje ubrania i zaczal mnie przebierać.
-Nie chcę tam znowu jechać! -Stawialem opór.
-Nie masz nic do gadania, kochanie!. -Zabiera mnie na ręce.
Wychodzimy, on wpisuje pin blokady i wkłada mnie do samochodu.
-Mogłem sam iść. -Mówię zirytowany.
-Okay. -Kładzie rękę na moim brzuchu i jedziemy.Po drodze prawie potrącił jakiegoś staruszka czym przyprawił o zawał mnie jak i mężczyznę . Do budynku zaniusl mnie tak samo jak do samochodu a ludzie się na nas dziwnie patrzyli. Zrobili mi USG i zabrali na salę dla ciężarnych gdzie było jeszcze więcej gapiacych.

Alex ¤. ¤

-To Pan był razem z panem Jack'iem Grey'em? -Kiwam głową.
-Jest Pan rodziną?
-Narzeczonym. -wygina usta w gtymasie.
-Nie powinienem, ale proszę do gabinetu. -Lekarz idzie przed siebie a ja za nim. Otwiera drzwi i mnie przepuszcza.
-Pana narzeczony jest normalnie cudem.
-Niech mi Pan powie coś czego nie wiem.
-Dziecko owineło się pempowiną, chłopak przez kopanie ma połamane żebra. Kopie bo czuje, że jest nie spokojny.
-Jak to połamane?! -Otwieram szeroko oczy.
-No na pół. Teraz było by nie bezpieczne dla nich obu gdybyśmy go otworzyli, więc zajmiemy się tym po porodzie... Dostaliśmy papiery od poprzedniego szpitala więc wszystko wiemy.Do tego czasu on zostanie tutaj. -Uśmiecha się.
-Dziękuję.
-A. M. I proszę mu nie mówić co jest nie tak... Nie chcemy by się denerwować jeszcze bardziej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top