59
Alex ¤. ¤
Otwieram oczy. Mam rozmazane przed oczkami. Głowa boli mnie od wczorajszego walenia o okno... po rozmowie z Rogerem chciałem wyładować jakoś emocje a, że mały leżał na mnie i nie mogłem się ruszyć to był jedyne co przyszło mi do móżdżka. Zawałem z bólu. Hola hola.... gdzie ja jestem?? Pod głową mam mieciutką podusię, na sobie mam... nic nie mam, za rękę trzyma mnie czarnowłosa księżniczka. Wyswobadzam się z jego objeć, zakładam bokserki i spodnie. Wychodzę i kieruje się do małej apteczki. Zabieram leki przeciw bólowe i wracam do pokoju. Która to godzina?? Wyciągam z torby jakiś telefon... gumowa obudowa w kształcie małpki.... oczywiście koloru lila. Odblokowywuje i włącza się rozmowa z niezapisanym numerem. Ciekawyś jestem i zaczynam czytać..... robię wielkie oczy. Jak ona mogła posunąć się do czegoś takiego?? Blokuje ekran i odkładam na miejsce. Z tego wszystkiego zapomniałem sprawdzić godziny. Zabieram go jeszcze raz 23:38 coś podkusilo mi napisać do Ali.
"Dlaczego wysyłasz do mojego chłopaka takie bzdury?? Ja tylko wam za pewnie opiekę... nie będę z tobą nikogo wychowywał. Zachowujesz się psychicznie i zastanawiam się czy lepiej dla dziecka by nie było gdyby zostało ci odebrane...NIGDY GO NIE ZOSTAWIĘ!!
Z poważaniem Alex
Ps. Nie pisz do niego więcej bo i alimentów nie dostaniesz. "Wysłałem i usunąłem tą wiadomość by Jack nie skapnal się, że szperałem mu w telefonie... Niezła suka z niej. Kurwa nie spodziewałem się, że posunie się do czegoś takiego... nie chcę by mieszała w to Jack'a. Jest całym moim... wszystkim. Nieznioslbym gdyby cierpiał przeze mnie.... rozumiecie prawda??
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top