Prolog - Jak Ana połamała swoją miotłę, a Amira próbowała wyrwać Lii kolec
Po długiej nocy słońce wzeszło nad horyzontem oświetlając świat ciepłymi promieniami, które przywitały się radośnie ze starymi drzewami w ogrodzie, podeszły do domu i próbowały pokonać ciężkie, granatowe zasłony w oknach by wślizgnąć się do środka.
W jednym z pokoi na piętrze spała spokojnie blada brunetka o zielonych oczach skrytych za powiekami, ale nie miało to trwać długo. Jej wampiry już wstały i wkrótce ośmioro rodzeństwa zaczęło hałasować wykonując codzienne obowiązki.
Ana - najstarsza z rodzeństwa; dziewczyna wyglądająca na jakieś 18 lat o czerwonych oczach i długich, niebieskich włosach związanych w wysokiego kucyka zamiatała energicznie podłogę warcząc pod nosem, że nikt jej nigdy nie pomaga. Biały fartuszek założony na czerwoną bluzkę i jasne jeansy był w wielu miejscach poplamiony, pognieciony, podziurawiony.
Mike, który w hierarchii rodzeństwa był czwarty - jedyny chłopak w gromadce - stał przy gazówce smażąc jajka na śniadanie dla ich Eve. Fioletowe włosy, jak zwykle, sprawiały wrażenie artystycznego nieładu, a czarny podkoszulek i ciemne jeansy z dziurami na kolanach wyglądały jakby ktoś spieszył się z prasowaniem i wykonał tę pracę bardzo nieumiejętnie. Chłopak nucił pod nosem "Wolf in Sheep's Clothing" nie zwracając uwagi na Hojność, która właśnie wbiegła do pomieszczenia, zmieniła się w jeża i schowała pod stołem.
Lia była średniego wzrostu blondynką, której czarna grzywka wyglądała jakby była świeżo farbowana. Jak każdy z jej rodzeństwa posiadała czerwone oczy skryte za okularami-połówkami w różowej oprawce, a ubranie dziewczyny stanowiła żółta sukienka na ramiączkach i czarny szal narzucony na ramiona. Siedząc w zwierzęcej formie pod stołem była niewidoczna, gdyż jeżowa kulka, w którą się zmieniła miała czarne kolce.
Mike wyłączył kuchenkę, podszedł do stołu, uklęknął i wyciągnął przed siebie ręce, a mały jeżyk ochoczo wskoczył w jego ramiona. Łagodność uśmiechnął się pod nosem i wrócił do jajek, które przed chwilą skończył smażyć.
-Co znowu nabroiłaś?- spytał delikatnym tonem, który wcale nie pasował do umięśnionego chłopaka.
-Nic- odparła piąta z rodzeństwa. -Po prostu Amira znowu szyła i złamała igłę. Nie oddam jej swojego kolca. Niech sobie nie myśli.
Ledwo skończyła mówić, a do kuchni wleciał czarny motyl z różowymi plamkami na skrzydełkach i zmienił w wysoką blondynkę ubraną w czarną, koronkową bluzkę i spódniczkę w kolorze jagód, a jej włosy związane były w warkocz owinięty wokół głowy.
-Cześć, cnotko- zaśmiał się Łagodność. Rodzeństwo często kpiło sobie z Cnotliwości nazywając ją "cnotką", ale ona nie zwracała na to uwagi.
-Mike, widziałeś Lię?- spytała blondynka. Hojność zeszła z rąk brata na blat i schowała się w cieniu rzucanym przez szafki.
-A po co ci Lia?- Mike wydawał się być zdziwiony.
-Lia jest jeżem. Jeż ma kolce, a mi złamała się igła- wyjaśniła Amira.
-O czym gadacie?- w kuchni pojawiła się zaspana, ale ubrana w fioletową bluzkę i szarą spódniczkę Mei, a za nią Tilia. Radość jak zwykle uśmiechała się od ucha do ucha, a na jej ramieniu siedziała Skromność w postaci nietoperza.
-Amira i Lia mają kolczasty problem- wyjaśnił Mike, a Hojność przybrała ludzką formę i zwiała do salonu.
-Lia! Wracaj! To tylko jeden kolec!- zawołała Cnotliwość biegnąc za starszą siostrą.
-W życiu!- odkrzyknęła Hojność.
-Jak z dziećmi...- westchnęła Skromność przybierając postać karłowatej brunetki w czarnej, lekko rozkloszowanej ku dołowi sukni do ziemi z bufiastymi rękawami i czarnej pelerynie.
-Small Child, zajmij się nimi- "rozkazała" Mei. -Tilia ci pomoże.
-Tak jest- odpowiedziały Skromność i Radość, po czym wyszły z kuchni.
W salonie panował istny armagedon. Lia i Amira siedziały skulone w kącie i przytulały się dygocząc ze strachu przed Aną, która wyglądała tak, że przy niej wściekła the Mother jest potulną, łagodną owieczką. Co się stało? No, cóż... Lia uciekając przed Amirą zmieniła się w jeża i przebiegła pod nogami najstarszej siostry, która się potknęła i przewróciła, a miotła, którą miała w rękach się złamała. Ukochana miotła Any była złamana! Hojność i Cnotliwość mogły już spisywać testament... Właśnie rozpętały III wojnę światową...
-Wy...! Wy...! Wy...! ŚMIAŁYŚCIE ZŁAMAĆ ŚWIĘTOŚĆ JAKĄ JEST MOJA MIOTŁA?!!!- wrzasnęła Pracowitość dysząc ciężko. Siódma siostra bardziej wtuliła się w piątą.
-P-p-p-pragnę za-za-za-zauważyć, że t-t-to t-t-ty ją zła-zła-zła-złamałaś...- wyjąkała przerażona Hojność.
-Z TWOJEJ WINY!!!- zagrzmiała pierwsza siostra.
-To przez Amirę. Gdyby mnie nie goniła nie przebiegłabym ci pod nogami, nie potknęłabyś się, a twoja miotła byłaby cała- zauważyła nagle Lia, a Amira spojrzała na nią śmiertelnie przerażona. Hojność właśnie ją z premedytacją wrobiła!
-OBIE JESTEŚCIE MARTWE!!!- wrzasnęła Ana, po czym jej palce zmieniły się w pazury, które były jej bronią. Już miała zaatakować przerażone siostry, które były bliskie zemdlenia, gdy do salonu weszły Small Child i Tilia.
-Co tu się dzieje?- spytała Skromność. -Ana? Co ty wyprawiasz?
-Lia i Amira zniszczyły moją miotłę- poskarżyła się niebieskowłosa.
-Ty ją zniszczyłaś, Ano- wtrąciła się Lia.
-PRZEZ WAS I WASZĄ GŁUPAWKĘ!!!- huknęła najstarsza z rodzeństwa.
-Kupimy ci nową miotłę, Ano- pocieszyła ją Radość, a Pracowitość schowała swoją broń.
-W takim razie w porządku. A teraz wynocha, bo chcę umyć podłogę- powiedziała i wypchnęła młodsze siostry z pomieszczenia. Mei, która stała za ścianą pokręciła głową z dezaprobatą.
-Dzień jak co dzień- mruknęła do siebie w rozbawieniu i wróciła do kuchni by zjeść śniadanie.
###
Dobra, prolog za nami. Mam nadzieję, że nie odstrasza :) Za wszelkie błędy przepraszam, ale musiałam pisać na szybko, bo mały bachor "też chce grać" (jakby pół dnia spędzone przy komputerze mu nie wystarczało). Do zobaczenia w rozdziale pierwszym. Mam nadzieję, że niedługo się pojawi.
Wasza Lili
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top