1 - Początek kłopotów

 Dzień mijał wampirom i ich Eve spokojnie. Nic nie zwiastowało katastrofy. Zaczęło się od tego, że Mei włączyła telewizor i trafiła na ogłoszenie o koncercie Lichta Jekyllanda Todorokiego w Tokio. Licht Jekylland Todoroki był idolem panny Shinto, która swego czasu zainspirowana wytrwałością fenomenalnego pianisty zaczęła śpiewać i grać na skrzypcach.

 -Chcę iść na koncert Todorokiego- oświadczyła z powagą, która przeraziła nawet zawsze beztroską Radość.

 -Nie możesz, Mei- zaoponowało rodzeństwo. -Nie wolno nam wychodzić bez potrzeby. C3 mogłoby nas zauważyć i złapać. 

 -Chcę iść- powtórzyła brunetka z uporem. -Proszęęęęęęę...

 Time skip:  

 -Że też się na to zgodziliśmy...- burczała Ana, gdy zajmowali miejsca na widowni.

 -Dlaczego mam wrażenie, że pozostali widzowie to wampiry, które są niezbyt przyjaźnie nastawione do świata?- mruknęła w pewnej chwili Lia rozglądając się po sali. Zaniepokoiła ją aura pozostałych ludzi zebranych w ogromnym pomieszczeniu.

 -Cicho! Zaczyna się!- syknęła Mei, a jej Servampy ucichły. Licht Jekylland Todoroki wyszedł na scenę, usiadł przy fortepianie i zaczął grać. Po chwili pozostali widzowie powstali, wyciągnęli bronie i chcieli zaatakować pianistę, ale Lawless im w tym przeszkodził (z "drobną" pomocą "młodszych" Servampów).

 -Po co tu przyszliście?!- zirytował się blondyn. On jako jedyny ze "starszych" Servampów wiedział o istnieniu ich przeciwieństw.

 -Nie interesuj się!- warknęła niebieskowłosa i spojrzała w stronę fioletowowłosego. -Nic tu po nas, Mike. Bierz Mei i się zwijamy.

 Nie zdążyli jednak choćby mrugnąć, a do sali wpadli Sleepy Ash i Mahiru Shirota.

 -Spóźniłeś się, braciszku. Już po wszystkim. Pokonałem ich- Lawless wyszczerzył zęby do starszego brata.

 -Pomogliśmy ci, niewdzięczniku!- warknęła Amira.

 -Zamknij się, cnotko!- krzyknęli pozostali, ale było już za późno. Oczy czwórki osób skierowały się na nich. Licht zmarszczył brwi w groźnym geście, Mahiru otwierał i zamykał usta, jak ryba wyjęta z wody, a Sleepy Ash ograniczył się do stwierdzenia, że świat jest upierdliwy. Mei westchnęła i wtuliła się bardziej w Mike'a, który trzymał ją na rękach.

 -Ano, chodźmy już, proszę- szepnęła.

 -Tak, Mei- odpowiedziały wampiry i ruszyły do wyjścia. Mahiru próbował ich zatrzymać i prosić o pomoc w walce z Tsubakim, ale nie udało mu się nic wskórać. Mei bowiem stwierdziła, że walka z Melancholią to strata czasu, a Tilia skwapliwie jej przytaknęła. Shirota odprowadził ich wzrokiem i westchnął. 

 -Nie zdają sobie sprawy, że też mogą stać się celem, Tsubakiego?- zdziwił się.

 -To niemożliwe. Tilia nie pozwoli mu się nawet zbliżyć do Mei- powiedział Chciwość. Nie wiedział jak bardzo się mylił. Tak samo jak Mei i jej Servampy nie wiedzieli w jak ogromnym są niebezpieczeństwie. Nie wiedzieli, że wydarzenia z koncertu były zaledwie wierzchołkiem góry lodowej. Nie wiedzieli, że Tsubaki już szykował na nich zasadzkę. Nie wiedzieli, że walka z podklasami Melancholii to zaledwie początek ich kłopotów, które wkrótce miały się tylko zwiekszać i bardziej namnażać...

###

Krótko i bez sensu, ale nie miałam pomysłu. Wybaczcie...

Do następnego!

Wasza Lili 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top