7

Jack ¤.¤

To co właśnie zrobiliśmy nigdy nie powinno się wydarzyć.On ciagle był we mnie ,czułem jak wszystko we mnie pulsuje.To nigdy nie powinno sie wydarzyć,dlaczego pozwoliłem komuś,kogo nie znam na coś takiego ?!dlaczego ja nie mam przy nim hamulców.Ugryzłem się w piąstkę kiedy ze mnie wychodził. To tak bolało.Chciałem stamtąd uciec i nigdy nie mieć z już do czynienia z Alexem.Chce żeby zniknął.
-Jestem bardziej wykończony niż po meczu..-Wydyszał a ja prawie się popłakałem.Powinienem był krzyczeć i sie wyrywać ,dlaczego go nie nienawidze. Zrobił mi krzywde.Dlaczego nie uciekam tylko leżę na jego ramieniu..Nie..nie Jack nie zakochałeś się w nim prawda? Jack słyszysz? Zrobił Ci krzywdę.Dotknąłem swojego pośladka,spojrzałem na swoją dłoń i zobaczyłem krew, to nie powinno się nigdy zdarzyć. Spojrzałem na chłopaka ,miał zamknięte oczy..spał?Wstałem szybko pozbierałem się i ruszyłem do jego pokoju.Szybko przeszukałem pomieszczenie,znalazłem wszystko co do mnie należało i wyszedłem starając udawać przed ludźmi ,których mijałem,że jestem normalnym, heteroseksualym chłopakiem, który wcale nie stracił prawictwa..czy dziewictwa..z ich sąsiadem.Zacząłem myśleć o moich podejrzeniach dotyczących moich uczuć wobec tego chłopaka.Pewnie o tym zapomni..prawda? To była zabawa,chciał odreagować zerwanie..Posmutniałem ,nie wiedziałem dlaczego.Zabolało mnie,że nie będzie chciał ode mnie czegoś więcej ? Stanąłem obok przystanku i postanowiłem w końcu zawiązać moje buty.Zrobiłem idealne kokardki i wstałem szybko.To nie był dobry pomysł,poczułem okropny ból głowy i nie wiem co działo się dalej.Straciłem kontakt z otoczeniem.

KRYSTIAN .

Idę przed siebie ,nie wiem co tu robię,nie wiem jak się tu znalazłem.Cholerne zadupie.To wszystko przez tego pierdolonego kutasa..Mnie zostawić?Kurwa mnie?! Moje ego jest poszarpane na strzępy. Nigdy nikt mnie nie zostawił.NIGDY. Pozwoliłem wejsc z brudnymi buciorami w moje zycie komus takiemu? Żałosny gnojek.Nienawidze mężczyzn.Kopnąłem kamyk leżący przy Moim bucie i odpaliłem ostatniego papierosa. Spojrzałem przed siebie.Przede mną nie było kompletnie nic..No dobra przystanek.Ba nawet ktoś na nim był,pijak pewnie,bujał się ledwo na nogach.Nagle chłopak opadł na twardy beton. A może jest chory..powinienem to sprawdzić? Podbiegłem do niego,sprawdziłem czy oddycha i zadzwoniłem pod odpowiedni numer.

Alex ¤.¤

Przeciągnąłem się i mruknąłem imię mojego nowego kolegi.Otworzyłem oczy,obok mnie nikogo nie było.Wstałem i zacząłem go szukać.Co jeśli płacze i żałuje tego co sie miedzy nami wydarzyło.Musiałem go przestraszyć ,za szybko go chciałem.We wszystkim jestem za szybki.Wiedziałem,że nie powinienem go dotknąć.
-Pierdolony penis,po chuj ja Cię słucham?-Powiedziałem do niego i zorientowałem się ,że nie mam bokserek.Założyłem je szybko.
- Nie chcę na Ciebie nawet patrzeć.Czuje do Ciebie obrzydzenie.-Usiadłem do stołu i spojrzałem na talerz leżący przede mną.Zdenerwowany zrzuciłem go na ziemię i schowałem twarz w dłoniach.Co powinienem zrobić? Zadzwonić do niego? Nie..za wcześnie.
Co jeśli szwedasię sam po okolicy, której nie zna.Co jeśli się zgubił?Spojrzałem na misia siedzącego na przeciw mnie.Siedział i oceniał mnie tymi sztucznymi ślepiami.
-Czego się gapisz?! Przestań mnie oceniać! Sam tego chciał! -Próbowałem wybrnąć po czym zorientowałem się że to przecież pierdolony miś.
-Czemu ja Ci się tłumaczę?!-Kopię krzesło i patrzę jak spada na ziemię.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top