64

-Odeszły jej wody, Alex biegnij po kogos! -Spanikowany Machałem rękoma. Chłopak wybiegł wracając z pielęgniarką. Ta wstrzymała jej coś w rękę i pojechała z nią na porodowkę. No to teraz ona będzie się darła.
-a za pięć dni ja! -Robię wielkie oczy ze strachu. Serce zaczyna mi szybciej bić.
-Za pięć dni będziemy trzymać naszego synka na rękach. -Uśmiecha się.

Alex ¤. ¤
Przez głowę przechodzi mi myśl, ze może jednak zabraknąć w tej rodzinie Jack'a. Boję się... nigdy przedtem nie bałem się o nikoga tak jak, o mężczyznę leżącego obok.... Dlaczego wydaje mi się, że o czymś zapomnieliśmy??? Marszczę brwi. CHOLERKAAAAAA!!! POKÓJ DLA DZIECKA! Otwieram szeroko oczy i wstaję.
-Za chwilkę wrócę. -Upewniam go, wyciągam telefon. Słyszę sygnały.
-Alex czego chcesz?
-Też miło słyszeć moją menago! -Kobieta się śmieje.
-No więc o co chodzi?
-Wszystko pięknie, ładnie, ale nie mamy pokoju dla dziecka! -Po drugiej stronie słychać parskniecie.
-Twój kochaś już nad tym pomyślał i jest zrobiony!!Mieliście zająć się tylko zabawkami....-śmieje się.-Ojciec kupił wam wille w Anglii.
-------- proszę przeczytać----------
No więc nadeszła pora na wymyślanie miana dla synka.. Proszę Was więc byście podzielili się ze mną wizja tego imienia.... Ale to nie koniec potrzebne mi są dwa imiona by powstała pewna kłótnia między chłopakami.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top