4
Alex ¤.¤
19:00
Naprawde sie z nim umówiłem..co mnie naszło żeby to zrobić?Założyłem torbę na ramię i poprawiłem fryzure przed lustrem.Wyszedłem z domu i ruszyłem w umówione miejsce. Dopiero gdy dostałem papiery na jego temat ,przypomniałem sobie,że siedzę za nim na matematyce i od tygodni omijam dodatkowe zajęcia,które załatwiła mi jędza od matmy.Zaśmiałem się do siebie. Chyba jednak powinienem jej podziękować.Gdy tylko dowiedziałem się ,że mogę. go zobaczyć moje plany na dzisiaj stały się oczywiste.Od wczoraj mam go w głowie.Nie rozumiem swojego zachowania,przecież to mężczyzna..Wariactwo.
Jack ¤.¤
Przez cały dzień myślałem co powinienem założyć.Zastanawiałem się w czym mu się spodobam, aż w końcu spojrzałem w lustro i dotarło do mnie co robię. NIE MOGE MYŚLEĆ O TAKICH RZECZACH! Chociażby dlatego ,że:
A Kompletnie do mnie nie pasuje
B Podejrzewam ,że nie jest zainteresowany swoją płcią
C Ja też nie jestem!
Wchodzę do zatłoczonego autobusu i nie mogę doczekać się wyjścia.Śmierdzi,brakuje powietrza i ktoś maca mnie po tyłku.Drzwi się otwierają a ja wyskakuje zanim otworzą się do końca.Chwała Panu za moją posturę! Zmieszczę się wszędzie!
Przekraczam próg budynku i staję zaskoczony.
-Witaj Jack.-Wysoki blondyn opiera się o ścianę.Wyglada bardzo korzystnie..trochę jak prawdziwy łobuziak.Zawiesza firmowe okulary na koszulce i unosi brew bo nie dostaje odpowiedzi.Nie wie,że nie umiem wydusić z siebie nawet słowa. Odwróciłem głowę w innym kierunku i spróbowałem jeszcze raz.
-Hej.-Wyprostował się i ruszył w moją stronę.Musiałem spojrzeć na niego jeszcze raz ,to było silniejsze ode mnie.Stał centralnie przede mną z słodkim, łobuziarskim uśmiecham.Już rozumiem co dziewczyny w nim widzą. Czułem,że robię się czerwony. Zestresowany przygryzłem wargę .Cholera jeszcze się w nim zakochaj!
Alex ¤.¤
Ucieszyłem się na jego widok ,nie sądziłem,że ulży mi kiedy go zobaczę.Wygladał jeszcze słodziej niż kiedy przede mną uciekał. Zawstydzony Jack..naprawdę słodki widok.Co jeśli ja go polubię?Mam poprzestawiane w głowie.
-Idziemy?
¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤
Jack ¤.¤
20:06
-A więc dzieciaki ,do zobaczenia za tydzień.- Korepetytorka rozłożyła ręce i wyszła z sali.Przepisuję szybko co kobieta zostawiła na tablicy.Nie mogłem sie dziś skupić,myślałem tylko o czubku ,który siedział za mną i bawił sie moim kapturem.Spakowałem się i prędko wyszedłem z sali próbując opanować moje szybciej bijące serce.Zaraz pójdę do jego domu..
Usiadłem na krześle pod salą i czekałem ruszając nerwowo nogą, aż fanki Alex'a w końcu pozwolą mu opuścić klasę.
- Nareszcie..ile można czekać?- Chłopak uśmiechnął się do mnie.
-Aż tak się nie cierpliwisz jak mnie nie ma? - Unosi brew i patrzy na moją ciągle tupiącą nogę.Znowu poczułem jak zalewa mnie fala gorąca na policzkach ,zaciskam w dłoniach pas plecaka.
-No już,idziemy.Teraz ja na Ciebie czekam.-Wstałem szybko i ruszyłem za nim.Kazał mi poczekać przed wyjściem a sam pobiegł na parking.Zacząłem oglądać swoje buty,nie wiedziałem gdzie powinienem patrzeć a one wydawały się niezwykle interesujące.Usłyszałem ryk zbliżającego się auta.Spojrzałem w tym kierunku i zobaczyłem coś pięknego.Podjechał po mnie...Nie wiem co to za auto.Po prostu było ładne..
Otworzył drzwi,wychylił się i powiedział.
-Wsiadasz?
-T...Tak.- Przełknąłem silne i szybko usiadłem do świecącej karocy.
-Halo Kopciuszek? Chyba wygrałem zakład na lepszy pojazd na bal.-Powiedziałem i zasłoniłem szybko buzię.Spojrzał na mnie pozbawiony a ja sprzedałem sobie mentalnego kopa w tyłek.Nie chciałem powiedzieć tego na głos.Ruszył z piskiem opon co wcisnęło mnie w fotel.
Alex ¤.¤
Szybka jazda,coś co lubię. Zachichotałem.Jack spojrzał się na mnie wzrokiem "Nie zabij nas".Na drodze nikogo nie było więc pozwoliłem przyśpieszyć sobie trooochę bardziej i w ciągu 6 minut byliśmy na miejscu.Mój rekord.Jack ledwo wysiadł z auta i prawie wnosiłem go po schodach z parkingu.
-Dalej pojedziemy windą.Nie martw się.-Wcisnąłem przycisk z najwyższym piętrem i ruszyliśmy.Otworzyłem drzwi i puściłem go przodem. Otworzył szeroko oczy.
-Rozgość się....chcesz coś do picia?-Zwróciłem się w jego strone.Zamyślił się.
-mmm..sok porzeczkowy masz?- Uśmiech na jego twarzy pokazał słodkie dołeczki.
-Mój ulubiony.-pusciłem mu oczko.Nagle usłyszałem burczenie.Uśmiechnąłem się do niego. - A do jedzenia?Zawstydzony opuścił głowę.Coś często jest zawstydzony.
-ja..jajecznicę. - Potarł rękawem o rękaw i zajął się rozwiązywaniem sznurowek.
-Po lewej jest łazienka ,po prawej jest mój pokój.- Wskazywałem jeszcze pare innych pomieszczeń, ale on od razu zaszły się u mnie.Zabrałem się do roboty.Młodemu widocznie zasmakowało bo jadł tak szybko ,że myślałem przez chwilę ,że zje nawet mój talerz.Rozmawialiśmy długo..nawet bardzo .Nie chciałem przypominać o godzinie bo dobrze się czułem w jego towarzystwie.Opowiadał o swoim domu ,o matce i siostrze. Zwierzył się,że ojciec zmarł jak był w gimnazjum.Potem kazał mi opowiedzieć o swojej,nie mialem nic ciekawego do powiedzenia w końcu jestem jedynakiem bez matki, ojciec mieszka sam, ma firmę. I to na tyle ,zaproponowałem mu jakiś film byle nie kontynuować tej rozmowy.O wiele bardziej podobało mi się kiedy on opowiadał.
-Kreskówki.- Odparł stanowczo.
-Naprawdę?-Kiwnął głową a ja zdziwiony wstałem i zabrałem się za wybieranie odpowiedniej.
Jack ¤.¤
Kreskówki?? JACK NIE MOGŁEŚ WYBRAĆ CZEGOŚ MĘSKIEGO?? W rogu siedział duży zielony miś.Muszę przyznać,że nie spodziewałem się tego po królu koszykówki .Przytuliłem się do niego i ułożyłam wygodnie na jego łóżku.Nie zauważyłem nawet kiedy przestałem otwierać moje oczy .Byłem gdzieś w innym wymiarze i śniłem o blondynie z wielkimi zielonymi oczami.
----------------
Przepraszam za błędy❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top