26
Jack ¤.¤
-Dobrze,że już jesteś...ale nie powinieneś być w szkole?-Zdziwiona mama patrzy na mnie .
-A ty w pracy?-Unoszę brew.
-Albert dał mi dziś wolne na spakowanie.
-No to ja sobie zrobiłem wolne na to samo.-Tłumacze i podchodzę do czajnika z wodą.Zaparzam herbatę "Bora Bora".
-Gdzie Elizabeth?
-Już pojechała do cioci.-Kowal głową i idę do pokoju.Zabieram walizkę i pakuje do niej pięć par bluz z suwakiem ,Dwie pary bez niego, kąpielówki,siedem sztuk bokserek,kąpielówki ,skarpetki, cztery bluzki,Dwie pary spodni długich i trzy krótkich.Zapowiada się tam słoneczna pogoda więc kurtek nie biorę.Siadam na łóżku zabieram herbatę i książkę Milcke'ja Mikołaja "Gej w wielkim miescie".Tam to się dzieje.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top