12

Alex ¤.¤

Było mi gorąco,za dużo emocji. Dlaczego akurat on go znalazł?Dlaczego nie mógł to być ktoś z kim nigdy nie byłem w łóżku.To wydaje się praktycznie niemożliwe,ale jednak!Wyszarpałem buta i torbę Jacka z dłoni Krystiana i wybiegłem szybko z budynku.Fiut myślał,że mu wszystko wolno.Krzyczał za mną
"Następnym razem go przywiaż,może Ci nie ucieknie!Opowiadał ciekawe rzeczy przez sen,zuch chłopak!"Bezczelny.Przekluczyłem kluczyk w stacyjce i ruszyłem.Powinenem sprawdzić najpierw jego dom,może udało mu się wrócić bezpiecznie.Robiło się ciemno,oby był bezpieczny. Nie wybaczę sobie jeśli coś mu się stało.Jechałem rozglądając się na wszystkie strony. Nawigacja wskazała mi las po prawej stronie,szybko skręciłem i włączyłem dodatkowe światła w samochodzie, ruszyłem na przód.

Jack ¤.¤
Patrzyłem przez okno na zachodzące słońce,było piękne.Popijałem leki przeciwbólowe ciepłym kakaem.
Byłem zmęczony dzisiejszym dniem.Myślałem dużo o Alexie,zastanawiałem się co robi ,czy mnie szuka.Poczułem wyrzuty sumienia,może nie powinienem przed nim uciekać?Może powinienem zmierzyć się z tym problemem twarzą w twarz.Chciałem pobyć jeszcze trochę sam.Elizabeth dobijała się do moich drzwi,domagając się mojej uwagi.Usiadłem przed lustrem,spojrzałem na swoją zmęczoną twarz i postanowiłem zdjąć szpecący bandaż z głowy. Syknąłem czując ucisk na ranie jednak dzielnie odwiazywałem go dalej. Wyciągnąłem przenośną apteczkę spod łóżka i zakleiłem ranę plastrami. Jako wieczna ciapa musiałem ją mieć,często robiła mi się krzywda więc byłem przygotowany na każdą ranę.
-Od razu lepiej.-Wyszeptałem sam do siebie.Wstałem powoli ,przebrałem się w cieplejsze ubrania i zacząłem szukać mamy. Odnalazłem ją siedząca przy kominku z Eli.Przysiadłem do nich i przytuliłem mamę.
-Pójdę się przejść dobrze?-Mama spojrzała się na mnie zdziwiona.
-Teraz?
-Dzisiaj poczułem ile łączy mnie z naturą,chce się z nią zaprzyjaźnić dobrze?-Zaśmiała się nerwowo.
-Wróć do 21..Nie odchodź daleko Jack.Nie chce żeby znowu ci się coś stało.-Pokiwałem głową i opuściłem je.Założyłem słuchawki i zacząłem szukać po kieszeniach mojego telefonu.
-Zostawiłem go tam..-Zwinąłem je z powrotem i wsunąłem do tylnej kieszeni.Spacerowałem po pustym chodniku,tylko gdzieś przede mną szły dwie pijane nastolatki śpiewające najbardziej obciachową piosenkę Dody.No to mam koncert na żywo,po co mi telefon.Odetchnąłem głośno i przypomniałem sobie Alexa tańczącego przy robieniu śniadania.Był uroczy,nie mogę zaprzeczyć.Było w nim coś co nie pozwalało mi o nim zapomnieć.Przypominałem sobie różne urywki z dzisiejszego dnia.Zastanawiałem się jak sobie radzi,czy myśli o mnie.Myślałem też o mojej orientacji.Nie było mi z nim źle,czułem,że mógłbym to powtórzyć.Jak to o mnie świadczy?Czy ja naprawdę jestem gejem?
Czy to ma jaki kolwiek sens?Skręciłem w stronę lasku.Wydawałoby się że to zwykły plener pokryty drzewami ,ale jeśli skręci się w odpowiednią stronę ,znajdziemy małe jeziorko.Tata mi je pokazał.Nic się w nim nie zmieniło.Zawsze było w nim pusto.Idealne miejsce żeby się w nim utopić.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top