VI. Pobudka w jego łóżku

Snape wpadł do sali eliksirów wyraźnie skrzywiony i niezadowolony, czyli tak jak zawsze.

- Dziś zaczniecie pracować nad antidotum – powiedział i rozejrzał się po klasie. – Wszystko potrzebne jest na stolikach, a także na półkach. Panno Burke. Nie jest pani zainteresowana zajęciami?

- Przepraszam profesorze – odpowiedziała dziewczyna nieco otrząsając się z letargu. Otworzyła książkę i zaczęła szukać konkretnego przepisu, który przygotowała ostatnio. Ostatecznie pomogła jej Tracey, która zdawała sobie sprawę, że z jej koleżanką jest źle.

- Victoria, może wrócisz do dormitorium? Powinnaś odpocząć – stwierdziła i podała pierwszy potrzebny składnik. – Ja z Milicentą zajmiemy się dzisiaj eliksirem.

- Ty z Milicentą? – wyszeptała Victoria i zerknęła na trzecią dziewczynę, z którą pracowały. Na szczęście dziewczyna nie była zainteresowana ich szeptami. – Przecież nie dacie sobie rady. Zostanę.

- Co Vici, Krum cię wymęczył? – zakpił Draco, który perfidnie podsłuchał ich cichą rozmowę.

- Zamilcz, Mal...

- Czy zadanie, które wam dałem to za mało, panno Burke, panie Malfoy? – wytknął Snape i uniósł jedną brew oczekując odpowiedzi. – W takim razie oboje zostaniecie po zajęciach. - Victoria skrzywiła się, zdając sobie sprawę, że w towarzystwie Snape'a i Dracona będzie siedziała cały wieczór.

Wieczorem, po zajęciach i posiłku wrócili do sali eliksirów, w którym czekał na nich profesor.

- Dziś przyda mi się pomoc – stwierdził i popatrzył na Victorię.

- Mógł pan odjąć nam po prostu punkty – jęknął Draco, a rudowłosa usiadła na swoim zwyczajowym miejscu, czekając na zadania dane przez opiekuna Slytherinu. Jedno krzywe spojrzenie naburmuszonego profesora wystarczyło, by również chłopak zrezygnował z kłótni.

- Panie profesorze, mam pytanie – powiedziała powoli Burke, a Severus Snape odwrócił się, oczekując dalszej wypowiedzi. – Wczorajsze losowanie. Czy czara ognia mogła zostać oszukana przez silne zaklęcie?

- Jest pani spostrzegawcza, panno Burke. To pewnie dlatego pani nie spała całą noc, prawda? – zapytał, znów unosząc brew. Draco przyjrzał się dziewczynie, która starała się ignorować jego natarczywe spojrzenie. – W rzeczy samej.

- Jakim cudem ktoś taki jak Potter mógł oszukać tak potężny magiczny przedmiot? – zapytała kolejny raz, na powrót stając przy stoliku. W jej mniemaniu nie wypadało siedzieć, gdy profesor, z którym prowadziło się rozmowę, stał.

- Kogoś przymusił do wrzucenia karteczki – powiedział Draco nie bez satysfakcji, że pewnie rozwikłał zagadkę, a Snape pokiwał przecząco głową.

- Jesteś w stanie wskazać osobę, która zrobiłaby to dla Pottera? – zapytał profesor i znów odwrócił się do regału ze składnikami do eliksirów. – Panna Burke ma rację. Jednak to nie on rzucił to zaklęcie. Tą informacją był tak zszokowany jak wszyscy – dodał z obojętnością.

- Dlatego nie ma potrzeby by truć mu życie – powiedziała Victoria, w końcu nawiązując kontakt wzrokowy z blondynem. – Profesorze Snape, czy jest coś co mamy zrobić?

- Tak – odpowiedział czarnowłosy, odwracając się z powrotem do dwójki swoich podopiecznych. – Postarajcie się, by Potter nie przeszedł do drugiego etapu turnieju.

- Nie rozumiem – odpowiedziała Victoria, marszcząc brwi.

- Czego nie rozumiesz? Nasz drogi profesor dał nam wolną rękę, tylko by pozbyć się tego idioty – Malfoy momentalnie się ożywił, a Snape westchnął z rezygnacją.

- Nie pozbyć. Uniemożliwić mu przejście do drugiego etapu turnieju – naprostował i popatrzył na rudowłosą, która kiwnęła głową ze zrozumieniem. – Idźcie już. Przeszkadzacie mi.

Ślizgoni wyszli z sali eliksirów. Dobrze, że do dormitorium nie było daleko, Victoria czuła ogromne znużenie. Gdy tylko minęli zakręt, momentalnie zatrzymała się wspierając rękę o ścianę, a Draco wyprzedził ją o około dwa metry i zatrzymał się, spoglądając na dziewczynę przez ramię.

- Dobrze się czujesz? – zapytał, patrząc na dziewczynę z powątpiewaniem, mimo to nie odpuścił nieco flegmatycznego, irytującego ją tonu. Victoria złapała się za głowę, a po chwili, gdy zawroty minęły, machnęła ręką i znów ruszyła.

- Jest... - zaczęła, jednak nie dokończyła, ponieważ straciła przytomność i wpadła wprost na Draco, który ledwie utrzymał się na nogach pod ciężarem nieprzytomnej dziewczyny.

- Vici? – zapytał nieco przestraszony nagłym zwrotem akcji. – Victoria? Victoria?! – zapytał i przeniósł dziewczynę na bok, by oprzeć jej plecy o chłodną ścianę. – Jasna cholera... - warknął i kucnął przed nią.

Przez chwilę zastanawiał się, czy nie pójść po Snape'a, który urzędował w swoim składziku na eliksiry, jednak zrezygnował z tego pomysłu. Snape, istota bez duszy, pewnie tylko nagadałby im i ostatecznie dostaliby pewnie ujemne punkty za niesubordynację . Dlatego usiadł koło Victorii również opierając plecy o ścianę. Siedzieli w takim kącie, że nawet gdyby opiekun Slytherinu zdecydował się wyjść ze swojej klitki, to i tak by ich nie zauważył.

- Victoria, nie możesz tu spać, wstań i pójdziesz do łóżka – powiedział, delikatnie szturchając nadal nieprzytomną dziewczynę w ramię. Dziewczyna jednak nie odpowiadała.

Draco zdawał sobie sprawę, że dziewczyna zarwała noc, by się uczyć. Cały dzień była jakaś niemrawa. W końcu miarka się przebrała, a dziewczyna straciła przytomność. Musi się wyspać i będzie wszystko w porządku. Ostatecznie i Draco poczuł się znużony, jednak on nie zdecyduje się przenocować na korytarzu, kilka metrów przed drzwiami do domu ślizgonów. Westchnął i podniósł się. Kolejny raz próbował ją zbudzić, jednak Victoria odleciała na dobre. W końcu wziął ją na ręce i wszedł do dormitorium. Mógł ją położyć na kanapie w pokoju wspólnym, jednak tam może się obudzić co najwyżej z bólem pleców i wciąż nie wyspana. Do dormitorium dziewczyn nie miał wstępu. Jedyną opcją zostało...

Przymknął oczy ze zrezygnowaniem, ale po chwili ruszył w stronę swojego pokoju. Zdawał sobie sprawę, że taki gest będzie przez dziewczynę źle odebrany, nawet jeśli ma dobre intencje.

Wchodząc do pokoju, z ulgą zauważył, że chłopaki śpią, być może nie będą zadawać zbędnych pytań, gdy obudzą się rano. Dlatego położył Victorię w swoim łóżku, a sam siadł w fotelu. Patrzył na dziewczynę z mieszaniną niechęci, żalu, współczucia i rezygnacji.

Oboje są w tej nieciekawej sytuacji. Być może nie byłoby to aż tak problemowe, gdyby dziewczyna nie miała tak zaborczego charakteru i nienawiści, którą pielęgnował od pierwszego dnia szkoły. Szczerze mówiąc, Draco rozważał poinformować ojca, że poślubi jakąkolwiek inną dziewczynę, której charakter byłoby łatwy w kontroli i przy której tak nie namieszał, jednak nie chciał mieć na sumieniu faktu, że ojciec bardzo by się na nim zawiódł. Jakim cudem los wybrał dla niego dziewczynę, z którą pokłócił się już pierwszego dnia szkoły? Draco pamiętał to, jakby sytuacja była godzinę wcześniej.

Ledwie tiara przydziału wybrała dla niego miejsce, a już usiadł koło rudowłosej. Wtedy myślał, że może to być jedna z Waesleyów, czego nie omieszkał skomentować, Victoria w bardzo szczery i "brutalny" sposób wyjaśniła mu wtedy, że jest żałosnym, zakochanym w sobie paniczem bez szansy na sensowną przyszłość i ma zapamiętać, że ma omijać Victorię Burke z daleka. Oczywiście, jak to on, nie umiał powstrzymać się przed złośliwościami względem dziewczyny. Sprawiało mu to ogromną frajdę, w ciągu trzech lat powstała między nimi ogromna nienawiść.

Być może nigdy nic by jej nie zrobił, być może zignorowałby ją, jednak niestety, już jako jedenastoletni dzieciak w ten infantylny sposób coś do niej poczuł. Zauroczył się tym ciężkim sposobem bycia młodej Burke, a że sam nie chciał tego przed sobą przyznać, najłatwiejszym sposobem było dokuczanie jej.

W końcu zasnął w tym fotelu, zarzekając się w myślach, że pewnego dnia schowa dumę w kieszeń i bez zakłóceń wykona każde zadanie, jakie dostanie. Począwszy od przekonania Victorii, że coś do niej czuje.

~~~~****~~~~

Pobudka była tak niespodziewana, jak sen, który przyszedł znikąd. Victoria niemal wyskoczyła z łóżka, zdając sobie sprawę, że zapach poduszki nie jest tym, który zna na co dzień. Rozejrzała się i zobaczyła śpiących chłopaków. Ledwie powstrzymała się przed cichym piskiem, gdy dochodziły do niej kolejne impulsy, dzięki którym zdała sobie sprawę, że jest w dormitorium Dracona Malfoya. Czy zrobił jej coś? Odważyłby się? Rozejrzała się ze zmartwieniem i bezszelestnie wyszła z pokoju, byleby jeszcze przed pobudką ślizgonów być w swoim łóżku.

Zdjęła z siebie szaty i założyła piżamę. Świadomość, że każde ubranie było na swoim miejscu, pomogła myśleć Victorii, że chłopak trzymał łapy przy sobie. Objęła się ramionami i kucnęła przy łóżku. Nie czuła zmęczenia, bała się tego, co może nastąpić w ciągu kolejnych kilku godzin. Malfoy będzie się z niej naśmiewał, stworzy kolejne plotki, które będą zatruwać jej życie.

Leżała tak może godzinę, gdy pierwszy ranny ptaszek z jej dormitorium zbudził się. Tracey była zdziwiona, gdy zobaczyła, że Victoria już nie śpi.

- O której przyszłaś od Snape'a? – zapytała Davis i sięgnęła po swoją szatę, żeby się przebrać.

- Trochę po ciszy nocnej – powiedziała, starając się zachować spokój.

Tracey przyjęła tę wersję zdarzeń, ponieważ wyszła do łazienki. Rudowłosa odetchnęła z ulgą i postanowiła ubrać na siebie świeże ubrania. Z jej snu i tak już nic by nie było, a tak jeszcze przygotuje się na zajęcia i konfrontację z nieznośnym blondynem.

~~~~****~~~~

Przy śniadaniu siedziała jak na szpilkach, przez cały czas zerkała na drzwi wejściowe do sali oczekując w nich Dracona, jednak on się nie pojawiał. Jeszcze gorsze było to, że jego znajomi już od dawna jedli śniadanie. W końcu wstała od stołu i postanowiła go znaleźć, czym szybciej będzie miała tę rozmowę za sobą, tym lepiej.

Victoria miała zamiar iść do pokoju wspólnego ślizgonów, jednak wpadła na Malfoya już na korytarzu. Od razu wykierowała w jego stronę różdżkę, oczekując z jego strony oszczerstw. Draco wydawał się jednak nieco oszołomiony jej nastawieniem. Dodatkowo, bolała go głowa i kark po tym, jak zasnął w fotelu.

- Co knujesz? – wypaliła rudowłosa z bojowym nastawieniem, a Malfoy przetarł oczy, próbując sobie przypomnieć, co mógł zrobić w ciągu tych kilku godzin, by jego koleżanka ze Slytherinu mogła tak myśleć.

- Mogę się tylko domyślać, że chodzi ci o noc w moim łóżku? – zapytał nieco flegmatycznie i odszedł bliżej ściany. Victoria skrzywiła się jeszcze bardziej. W jego ustach ta wiadomość brzmiała jeszcze gorzej niż w jej głowie. – Mogłem zostawić cię na korytarzu, ale jak by to wyglądało w odniesieniu do naszej przyszłości?

- Nie pogrywaj sobie ze mną. Chcesz mnie upokorzyć? Tak bardzo cię to bawi? – zapytała ledwie powstrzymując furię, która wzbierała się w jej ciele. Miała ogromną ochotę zniszczyć blondyna, zmieść go z powierzchni ziemi.

- Dostałaś list? – zapytał niespodziewanie, a rudowłosa zmarszczyła brwi. – Czyli nie... Ja przeczytałem go dziś rano. Lepiej też zapoznaj się z tym, co mają ci rodzice do przekazania – zasugerował i wskazał ręką w stronę wielkiej sali. – Być może list już przyleciał.

Ostatecznie Burke zdecydowała się nie robić niczego nieprzemyślanego, dlatego przy boku Draco wróciła na śniadanie. Chłopak poszedł do swoich znajomych, a Victoria usiadła koło Tracey, dziewczyna wydawała się być zdziwiona zachowaniem Burke, jednak nie zdecydowała się poruszać tematu i wystawiła w jej stronę list nadany do Victorii.

- Sowa do ciebie przyleciała – powiedziała tylko i z zainteresowaniem zerknęła na list, który Victoria właśnie odpieczętowała. Przez chwilę zastanawiała się, czy wyciągnąć pergamin nadany przez jej rodzinę i w końcu zdecydowała się przeczytać to na osobności w późniejszym czasie. Włożyła list między książki i dokończyła jedzenie tosta ignorując zaciekawione spojrzenia swoich koleżanek.

~~~~****~~~~

Non stop towarzyszyły jej Tracey, Milicenta lub siostry Greengrass, dlatego dopiero pod koniec dnia udało jej się wymknąć z pokoju, w którym odrabiali lekcje. Weszła do łazienki i oparła się o umywalkę. Nim wyjęła list, popatrzyła na swoje odbicie w lustrze. Czy chce wiedzieć, co mają do przekazania jej rodzice? Drobna część jej liczyła na cud w postaci rezygnacji z tych zaręczyn, jednak cała racjonalna część mówiła o tym, że to nie będą dobre wieści.

Wyjęła z jednego z podręczników list i w końcu go otworzyła, po wzięciu głębokiego wdechu, zaczęła czytać:

„Droga Victorio,

Słyszeliśmy o Turnieju Trójmagicznym. Z pewnością będzie to pasjonujące wydarzenie w życiu Hogwartu, a także tworzy pewne ciekawe możliwości w Twojej codzienności. W związku z przemyśleniami oraz długimi rozmowami z szanowaną rodziną Malfoyów, zdecydowaliśmy o czymś bardzo ważnym. Być może dyrektor wspominał Wam o tym, ale na wszelki wypadek powiemy Ci o tym też jeszcze. Tradycją turnieju jest Bal Bożonarodzeniowy. Piękne i wyniosłe przedsięwzięcie. Wraz z rodzicami Draco zdecydowaliśmy o tym, by właśnie na balu ogłosić wasze zaręczyny. To będzie wydarzenie zapamiętane przez wszystkich.

Szanowna babcia, Glorina Burke"

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top