V. Zadziwiający wybór czary ognia
Pierwsze zaprezentowały się reprezentantki szkoły z Francji. Niektóre uczennice Hogwartu były co najmniej zniesmaczone ich zachowaniem.
- Wyginają się jak na rurze – prychnęła Victoria, a jej koleżanki po raz kolejny zaśmiały się. W ostatnim czasie bardzo często podlizywały jej się w taki sposób. – Ciekawe, czy mają coś w głowie.
- Na pewno trochę wrodzonej kobiecości – powiedział Malfoy i uśmiechnął się złośliwie, gdy rudowłosa zgromiła go wzrokiem. Wrócił ten niedojrzały frajer, który robił jej na złość w każdym możliwym momencie.
- Jak tak ci się podobają, to im tlen zatruwaj, a nie zgromadzonym uczniom przy tym stole – odpowiedziała Burke nieco zła i zazdrosna. Może nie była boginią wyglądu. W lustrze zawsze doszukiwała się swoich wad, jednak uchodziła wśród płci przeciwnej za dość ładną, a Draco, który zdawał sobie sprawę z zaistniałej sytuacji jaka trafiła się między nimi, śmiał jej wytknąć jej kobiecość.
- Instytut Magii Durmstrang! – wywołał dyrektor, a drzwi Wielkiej Sali ponownie zostały otwarte. Tym razem weszli reprezentanci środkowej Europy. Burke oraz jej koleżanki zawiesiły wzrok na jednym z reprezentantów, który wyjątkowo wyróżniał się na tle tej grupy.
- Wiktor Krum – powiedziała Astoria niemal przewracać się do tyłu, gdy wychyliła się, by przyjrzeć się chłopakowi. Tego czynu jednak żadna z siedzących przy stole dziewczyn nie skomentowała. Były zbyt zajęte we wpatrywaniu się w przystojnego Bułgara. Za to prychnięcie Draco było słychać chyba w połowie Sali.
- Żebyście go nie zjadły. Durmstrang byłby bardzo stratny – wytknął z ironią, a Victoria zerknęła na niego z błyskiem w oku. W jej głowie narodził się plan, który mógłby skutecznie zdenerwować Malfoya, a może nawet zniweczyć plany ich zaręczyn. Będzie musiała jedynie zbliżyć się do szukającego reprezentacji Bułgarii.
~~~~****~~~~
Victoria weszła do biblioteki i pierwsze co zobaczyła, to Kruma spacerującego między regałami z książkami.
~ Co taki umięśniony półgłówek robi w bibliotece? ~ zapytała siebie w myślach, jednak zdecydowała, że to pytanie zostanie niewypowiedziane, a w zamian za to, wdroży swój plan w życie.
Jeśli odpowiednio zdenerwuje Malfoya, być może uda jej się zniszczyć pomysł aranżacji ich małżeństwa. Stanęła przed Wiktorem, który wydawał się być myślami setki kilometrów od biblioteki, stąd wydawał się być zszokowany jej obecnością. W zasadzie, taka reakcja jej nie dziwiła. Zapewne to nie było jego naturalne środowisko. Mimo to, starała się być uprzejma.
- Szukasz czegoś konkretnego? - zapytała przesłodzonym głosikiem przy okazji obdarowując go najsłodszym uśmiechem na jaki było ją stać. - Mogę ci pomóc przy wyborze interesujących pozycji - dodała, a chłopak chcąc nie chcąc odwzajemnił uśmiech.
- Chyba tylko tak oglądam - stwierdził i rozejrzał się gdzieś za nią.
~ Oglądasz?! Co to ma być?! Wystawa ubrań?! ~ oburzyła się w myślach, jednak jej wyraz twarzy pozostał niewzruszony.
- A już myślałam, że szukasz jakichś informacji o smokach - powiedziała przeglądając tytuły książek na regale, przy którym stali.
- O smokach? - zdziwił się i również przejrzał tytuły.
- Taki zdolny czarodziej, a nie interesował się tematem pokonywania smoków? - zapytała, po raz kolejny zbyt przesłodzonym głosem, jednocześnie zażenowana poziomem swojej wypowiedzi. Jednak Wiktor wydawał się to łyknąć, ponieważ uśmiechnął się łobuzersko i oparł się o regał.
- Nie powiem, że w ogóle się nie interesowałem, ponieważ to byłoby kłamstwo. A masz coś ciekawego do zaproponowania? - Victoria przybiła sobie piątkę w myślach. Że też jest on taki głupi.
- Sądzisz, że podeszłabym do ciebie nie zapoznając się z tematem? - zapytała i zaczęła przeglądać książki, tylko po to by wyciągnąć pierwszą, która wpadła jej w ręce i wydawała się być odpowiednia do tematu. Z ciężkiego tomiszcza wypadło kilka luźnych kartek. - Ojej, cóż za nieszczęście - powiedziała zasłaniając usta wolną ręką. Schyliła się, by podnieść kartki, jednak Krum był szybszy. Pozbierał papier i wyciągnął rękę w jej kierunku.
- Pozwolisz, że wezmę tę książkę, wydaje się być ciężka - zauważył, a Burke z udawaną ulgą oddała tomiszcze.
Podeszli do jednego ze stolików, starannie wybranego przez Victorię, by Draco, również przebywający na terenie biblioteki, mógł ich zauważyć i oczywiście uważnie obserwować.
~~~~****~~~~
Minęło kilka dni, a życie uczniów w Hogwarcie wróciło do względnej normalności. Lekcje obrony przed czarną magią z nowym nauczycielem były zdecydowanie dziwne. I to było najłagodniejsze określenie jakiego używano w pokoju wspólnym Slytherinu, gdy tylko wspominało się o tym przedmiocie. Nie inaczej było w innych domach.
- Dziś wieczorem czara ognia wybierze trzech uczestników turnieju – dwie uczennice, mijane przez Harrego, Hermionę i Rona na korytarzu, rozmawiały o tym z niesamowitą ekscytacją.
- Cieszą się, jakby to one miały być wybrane – wytknęła Granger i podeszła do okna. Pierwszą osobą, jaką spostrzegła, była Victoria Burke. – A my nadal nie mamy odpowiedzi. W tym roku jest lepsza, tak jakby uczyła się całe wakacje – powiedziała, a chłopcy spojrzeli w tamtą stronę.
- Jesteś zazdrosna? – zapytał Ron, a dziewczyna wywróciła oczami. Czego tu zazdrościć? Victoria była tak samo wredna i dumna jak Malfoy i dlatego dziewczyna nie pałała do rudowłosej sympatią. Podejrzewała jedynie, że Burke miała jakiś podły plan, który wymagał wplątania w to chwilowej uprzejmości względem nich.
- Nie jestem zazdrosna – powiedziała zirytowanym głosem i odwróciła się. – To było jedyne, czym mogłam się pochwalić. A ona chce mi to zabrać – dodała z rezygnacją i spojrzała przez ramię, gdy chłopaki wydali z siebie śmieszny dźwięk. W stronę Victorii szedł właśnie Draco.
- Ta dwójka zachowuje się ostatnio co najmniej dziwnie – stwierdził Potter patrząc jak dwójka śliz gonów zaczyna się głośno kłócić.
- Może są w związku? – zapytał Weasley, a Herry z Hermioną popatrzyli na niego niczym na wariata.
- Co to za etap związku, że Burke grozi mu różdżką? – zapytał Potter i całą trójką zaśmiali się. – A może to jest wyznanie miłości według czarodziejów czystej krwi? – dodał zerkając na swojego kolegę, a Hermiona zaśmiała się jeszcze głośniej.
- Albo według ślizgonów – zasugerował rudzielec próbując się bronić przed żartami wymierzonymi w jego stronę.
- Oni nigdy nie mogliby być razem, jedyne co między nimi jest to ogromna nienawiść, widać to aż za dobrze, gdyby mogła, wydrapałaby mu oczy – stwierdziła Granger i zasugerowała chłopakom by szli na salę, w której za jakiś czas odbędzie się losowanie.
~~~~****~~~~
Draco chodził zły niczym osa od momentu, gdy zobaczył Victorię w towarzystwie Kruma w bibliotece. Rudowłosa uśmiechała się do tego mięśniaka tak jak jeszcze nigdy i choć Malfoy czuł, że ten gest jest wyćwiczony i tak naprawdę dziewczyna tylko robi mu na złość, to i tak czuł się zazdrosny. Może i sytuacja, w której postawili ich rodzice, nie była miła i delikatna, jednak od tamtego momentu było zadecydowane, że będą razem i Victoria nie powinna próbować utrzeć Draconowi nosa, prowadzając się z mięśniakiem z Durmstrangu.
- Chodzisz jakiś przybity. Wszystko dobrze? - zapytała Pansy znów przybliżając się, by uwiesić się na jego ramieniu. Była irytująca już od dłuższego czasu, dlatego, gdy tylko dotknęła ramienia chłopaka, on strzepnął ją niczym denerwującą muchę.
- Dasz mi wreszcie spokój? - zapytał ostro, jednak chwilkę później jego wyraz twarzy nieco zelżał. - Muszę pomyśleć, dlatego chciałbym pobyć sam.
Dziewczyna skrzywiła się z niezadowoleniem, jednak nie męczyła blondyna dłużej swoją obecnością. Spojrzał przez okno i zobaczył obiekt swoich rozmyślań siedzący na ławce, wraz z Wiktorem. Od dwóch dni byli praktycznie nierozłączni i to denerwowało go najbardziej. Ona powinna należeć do niego, a nie do jakiegoś frajera, który jedyne, czym może się pochwalić, to góra mięśni.
Draco był od niego inteligentniejszy, przystojniejszy i mądrzejszy. Już nie wspominając o czystości krwi, którą Krum prawdopodobnie nie mógł się pochwalić. A mimo to, Burke teraz dopuściła do siebie tego głupka zamiast chłopaka, który w przyszłości zostanie jej mężem. Utrudniała wszelki kontakt, każdą próbę zbliżenia się i zawieszenia broni. Owszem, w przeszłości zawalił, skutecznie zniechęcając ją do siebie, jednak teraz, gdy powinni zaczął się dogadywać, ona robi wszystko, by pokazać Malfoyowi, że nigdy nie będzie między nimi zgody.
Draco nawet nie zdał sobie sprawy, że obserwuje Victorię od dłuższej chwili. Po prostu stał, trzymając jedną rękę na parapecie i w zadumie obserwował jak Burke tłumaczy Krumowi coś w książce. Chłopak zacisnął usta w wąską kreskę i uderzył pięścią w ścianę.
~ Nie dopuszczę do takiej kpiny z jej strony w moim kierunku ~ pomyślał i odszedł, by w końcu wyjaśnić z rudowłosą pewne szczegóły. - Nie chcę, byś z nim rozmawiała! – oburzył się Draco podchodząc do Victorii, która czytała do tej pory książkę. Dziewczyna wzięła głęboki wdech, żeby nie dać po sobie poznać, o czym może myśleć.
- A to niby dlaczego? – zapytała ze złośliwym uśmieszkiem. W ciągu kilku dni udało jej się zbliżyć do Wiktora Kruma i zadbała o to, by blondyn bardzo szybko to zauważył.
- Jesteś moja! – krzyknął z irytacją, a dziewczyna zapowietrzyła się za złości, która momentalnie opanowała jej ciało. Nie spodziewała się takiej deklaracji z jego strony i nie zamierzała tego zaakceptować.
- Twoja?! Wiesz, co jest twoje? Zamknij oczy to się przekonasz! – powiedziała wstając z impetem. Nie o takie słowa i czyny z jego strony jej chodziło. Chciała, by jak najszybciej zakończył te wygłupy związane z ich zaręczynami.
- Zgodziłaś się, wiesz co czeka nas w przyszłości! Więc po co robisz sobie pod górkę?
- Na razie to jest tylko słowna umowa! Wiesz, co oznaczają zwykłe słowa? Nic! Kompletnie nic! Z resztą, tobie nie przeszkadza widmo naszej wspólnej przyszłości w siedzeniu z tymi francuskimi lafiryndami! – powiedziała nieco ciszej, żeby przypadkiem ich kłótnia nie dotarła do niepowołanych uszu.
- A więc jesteś zazdrosna? – Malfoy poczuł się nieco pewniej, widząc, że wytrącił ją z równowagi, a właśnie o to mu chodziło. W takich momentach miał nad nią troszkę większą kontrolę. Wtedy Victoria wyszarpała z szaty różdżkę.
- Nie jestem zazdrosna. Nie pozwolę sobą pomiatać i będę robiła, co mi się tylko spodoba – wysyczała przez zęby i była gotowa użyć jakiegoś zaklęcia, byleby upokorzyć ślizgona.
- A więc baw się ile możesz, ponieważ gdy dojdzie do zaręczyn, będziesz moja i tylko moja – powiedział i gwałtownie odwrócił się na pięcie by odejść. Panna Burke skrzywiła się i usiadła z powrotem na ławce niezadowolona z takiego obrotu spraw. Wszystko, co obmyśliła, odwróciło się przeciw niej.
- Co za palant – wyszeptała do siebie i położyła książkę obok siebie. – Samiec alfa od siedmiu boleści się znalazł... - westchnęła z rezygnacją i rozejrzała się wokół.
~Będziesz moja ~ skąd ten pomysł i taka deklaracja? Czemu on powiedział coś takiego?
~~~~****~~~~
Wszyscy bili brawa dla trójki wybrańców. Victorii udało się nawet nawiązać kontakt wzrokowy z Krumem, jak również z Cedrikiem Diggorym, przystojnym czarodziejem z Hufflepuffu. Uśmiechnęła się do niego delikatnie, jednak szybko się odwróciła, gdy kątem oka spostrzegła, że czara ognia zaczęła dziwnie „szaleć". Z ognia wypadł jeszcze jeden kawałek pergaminu, który został złapany przez Dumbledora. Na Sali zapadła cisza, a później wybrzmiało nazwisko „Potter". Ciemnowłosy dopiero po chwili zbliżył się do dyrektora, nie wierząc w to, co właśnie usłyszał.
Nikt nie wierzył w ślepy los. Burke zaczęła zastanawiać się nad tym jak bliznowaty przechytrzył linię wieku narysowaną przez Dumbledora. Gryfon poszedł tam, gdzie pozostali, a chwilę po nim zniknęli także nauczyciele, którzy już zaczęli się kłócić odnośnie tego oszustwa.
- Cholerny Potter, zrobi wszystko by być w centrum wydarzeń – warknął Draco, a Victoria niechętnie zgodziła się z nim w myślach.
Uczniowie nie bardzo wiedzieli, co powinni zrobić po skończeniu ceremonii. W związku z tym, rudowłosa postanowiła udać się do biblioteki. Jeszcze przed ciszą nocną postanowiła dowiedzieć się, jakim cudem uczeń czwartego roku był w stanie przechytrzyć tak potężny magiczny artefakt jakim jest czara ognia.
Szukała do ciszy nocnej, aż w końcu trafiła na kilka pozycji, które mogłyby dać jej jakąś podpowiedź. Wzięła księgi do swojego dormitorium i położyła się na łóżku. Pozostałe dziewczęta zgromadzone w pokoju, dyskutowały o uczestnikach turnieju, ale nie ona. Siedziała całą noc pod kołdrą, oświetlając tekst jaskrawym światełkiem z różdżki. Dlatego rano wyglądała jak chodzący trup.
- Dobrze się czujesz? – zapytała Tracey łapiąc rudowłosą w ramiona, gdy ta ledwie utrzymywała się na nogach. Nie spodziewała się, że zarwanie nocy będzie tak opłakane w skutkach. Bolała ją głowa, a oczy same się zamykały.
- Świetnie, czemu pytasz? – zapytała cicho i wyprostowała się, jednak szybko musiała złapać się ręką za poręcz własnego łóżka. Złapała się za głowę, póki nie ustały zawroty. – Pójdę się przebrać w szaty – powiedziała i podeszła do szafy.
Davis spojrzała na nią ze zmartwieniem, a później porozumiewawczo popatrzyła na Astorię, która kiwnęła głową ze zrozumieniem. Musiały mieć rudowłosą na oku.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top