I. Dumna czarownica
- Patrz, to Draco – powiedziała Tracey Davis, dźgając swoją koleżankę w bok. Victoria, wpatrzona do tej pory w książkę o eliksirach, jęknęła z irytacją, ponieważ zgubiła fragment tekstu, który właśnie czytała.
- Daj mi spokój – odpowiedziała, ale, mimo to uniosła wzrok znad książki, żeby przyjrzeć się Malfoyowi idącemu wraz ze swoją świtą gdzieś przed siebie. – Jakby było na co patrzeć – dodała, wracając do podręcznika, który trzeba było przeczytać na najbliższe zajęcia do Snape'a.
Nie lubiła ślęczeć nad książkami, tak jak miała to w zwyczaju na przykład Hermina Granger, jednak chciała być od niej lepsza. A żeby spełnić tę zachciankę, musiała się pouczyć. I to mocno pouczyć, bo jej rywalka chyba była wampirem, który nie spał w nocy, a uczył się do kolejnych zajęć. Hermiona tworzyła nowy poziom kujoństwa, poprzeczkę, której normalny uczeń nie będzie w stanie przeskoczyć. Ale Victoria obrała sobie za punkt honoru, zrobić to jako pierwsza.
- Idą w stronę Pottera – Tracey wydawała się nie zważać na sceptycyzm Victorii i kontynuowała obserwację chłopaków złączoną z krótką relacją dla rudowłosej. – Znów będzie jazda – uśmiechnęła się na samo wspomnienie. Przekorny los dał im szansę zobaczyć, jak nieszczęsny rudzielec próbował kiedyś rzucić na Malfoya zaklęcie, a później wypluwał ślimaki przez całe popołudnie do wiaderka w domu Hagrida. Dla Tracey było to niebywałe widowisko, przez które później chwaliła kolegę ze Slytherinu. Tak jakby Weasley nie miał połamanej różdżki, a jedynie wykazał się głupotą.
- Zachowujesz się, jak wariatka – odpowiedziała rudowłosa i znów uniosła wzrok na grupkę znajdującą się kilkanaście metrów przed nimi. Wiedziała, że Tracey zakochała się w blondwłosym chłopaku i na wszelkie sposoby próbowała zwrócić na siebie jego uwagę, niestety bezskutecznie, dlatego zrezygnowała z wszelkich prób i po prostu lubiła czasem na niego popatrzeć. – Ślizgoni powinni w końcu rzucić tę rywalizację, która nie wychodzi nam na dobre. Jest wręcz odwrotnie, zniżamy się do ich poziomu, co jest zwyczajną głupotą z jego strony - stwierdziła wskazując czubkiem brody na Draco.
- Może masz rację, ale tak czy siak. Te wszystkie ich kłótnie są bardzo ekscytujące – dziewczyna obstawała przy swoim i nadal obserwowała Malfoya, który właśnie popchnął tego przygłupiego Weasleya. Panną Davis tak wstrząsnęła te scena, że wstała, by widzieć lepiej, jak ślizgon rozprawia się z trójką uczniów.– Włączyła się szlama – zrelacjonowała tak, jakby rudowłosa dziewczyna rzeczywiście była zainteresowana tymi wydarzeniami.
A ona zwyczajnie zaczęła zastanawiać się nad tym, w jakim towarzystwie przebywa. „Szlama", Victoria nie przepadała za tym sformułowaniem. Mogła być czystej krwi czarodziejem i nie przepadać za mugolakami, jednak wiedziona kulturą osobistą, nie akceptowała tego słowa i nigdy go nie wypowiadała. Mogła również nie lubić Hermiony, chciała z nią rywalizować, jednak nie zdecydowałaby się na nazwanie jej w ten obraźliwy sposób.
- Kulturalni czarodzieje nie używają tego sformułowania – odpowiedziała z nie ukrywanym znudzeniem.
- Ach, ale ty się czepiasz – odpowiedziała Tracey i na powrót usiadła koło koleżanki. Kłótnia wywiązała się na dobre, a uniesione głosy całej grupy dochodziły do dwójki dziewczyn i zapewne wszystkich w promieniu pół kilometra. Po chwili Granger odciągnęła swoich dwóch kolegów i zniknęła pośród murów szkoły. Tak samo zdecydowała ślizgonka.
- Czas na nas – odpowiedziała Victoria do koleżanki i wstała, nie czekając na pannę Davis.
~ Kolejnym razem nie dopuszczę do poniżania kogokolwiek ~ pomyślała i zdecydowała się na powrót do domu Salazara Slytherina.
~~~~****~~~~
Znów to się wydarzyło. Victoria odniosła wrażenie, że Malfoy specjalnie szuka tej nieszczęsnej trójki, byleby uprzykrzyć im życie. Oni nie byli kimś, na kogo zwróciłaby uwagę, jednak drażniło ją zachowanie ślizgona, który w ostatnim czasie stanowczo przesadzał ze swoim specyficznym hobby. Dlatego odrzuciła książkę na kolana Tracey i ruszyła w ich stronę zdecydowanym krokiem. Wkroczyła w sam środek potyczki i stanęła przodem do Draco.
- Sądzisz, że kim ty jesteś?! – warknęła wystawiając różdżkę w jego stronę, jej czubek prawie wetknął się w jego oko. – To, że są inni niż ty, nie znaczy, że możesz im uprzykrzać życie! – kontynuowała, a reszta w milczeniu przyglądała się jej. Nawet sam blondyn wydawał się zbyt zdziwiony, by powiedzieć cokolwiek na swoją obronę. – Mało mnie to obchodzi, że ktoś jest mugolakiem czy tylko czarodziejem półkrwi. Hogwart setki lat temu zaakceptował wszystkich, którzy parają się magią, a jeśli ty tego nie potrafisz zrobić, to po prostu omijaj ich z daleka i zachowuj się jak dumny ślizgon i czarodziej czystej krwi!
- Co cię napadło? – zapytał niespodziewanie Draco, ledwie odzyskując rezon. Dopiero po chwili otrząsnął się z tego, a jego twarz wyraziła złość. – Pożałujesz. Zobaczysz, jeszcze tego pożałujesz! – warknął i odszedł, skąd przyszedł nim naraził się na jeszcze większe pośmiewisko.
Victoria wzięła głęboki wdech i była gotowa odejść jednak usłyszała głos Pottera.
- Dzięki za pomoc – powiedział podchodząc do niej. Rudowłosa zmierzyła go obojętnym wzrokiem i wzruszyła ramionami. Z jej twarzy dało się odczytać lekkie zdziwienie, tak jakby sama nie spodziewała się takiego obrotu spraw, że rzeczywiście weźmie w obronę akurat Pottera i jego ekipę.
- Jeśli sami nie dajecie dobie rady - powiedziała spokojnie i odchrząknęła. - Zrobiłam to dla siebie, nie dla was. Jasne? – zapytała i poprawiła swoją szatę, by bardziej było widać herb Slytherinu. – Po prostu, miałam dość jego śmiesznego zachowania i zniżania się do waszego poziomu.
Z tymi słowami odeszła od trójki gryfonów. Uśmiechając się lekko, gdy zdała sobie sprawę, że zrobiła na złość Malfoyowi, wróciła do swojej koleżanki tylko po to, by wziąć książkę i odejść.
~~~~****~~~~
- Z Burke jest coś nie tak - stwierdził Zabini, z ostrożnością przyglądając się Draconowi. Chłopak był wściekły niczym osa, po tym, jak potraktowała go rudowłosa. - Mógłbyś zrobić coś, co zniszczy jej zapał do takich zachowań - dodał, a blondyn zmierzył go swoim ostrym, wściekłym spojrzeniem.
- I co niby mam zrobić? - warknął i spojrzał na dziewczynę. Owszem, od zawsze robił jej na złość, jednak nigdy jej nie upokorzył. Serce niemal zatrzymało się, gdy zobaczył, że dziewczyna odwraca się w jego stronę. Szybko spojrzał się na kolegę, udając, że przyglądanie się jej nie miało miejsca.
Rodzina Victorii była szanowana, a sama dziewczyna była lubiana w towarzystwie. Nawet osoby z innych domów wypowiadały się o niej w sposób pochlubny, a przynajmiej bardziej tolerancyjny niż względem innych ślizgonów. To go denerwowało. To on chciał być uznawany za tego najlepszego, niestety, podejście jakiego nauczono go w domu skutecznie uniemożliwiło mu bycie lubianym w szerszym towarzystwie. Był za to uwielbiany w swoim wąskim gronie. Lubił swoją rolę bycia guru swojej grupy. Kiedyś policzy się z nią za to, co mu zrobiła i to będzie mocna zemsta na zimno.
- Póki co, jest nietykalna, ale uprzykrzę jej życie - zapewnił w końcu, a jego koledzy zaczęli bić brawo z aprobatą. Arystokrata przeciw księżniczce, a on nie zamierzał przegrać we własnej grze.
~~~~****~~~~
- I po co się tak uczysz, jaśli i tak ta szlama będzie od ciebie lepsza? – zakpił Draco, dosiadając się do Victorii przy posiłku. Dziewczyna wywróciła oczami i odsunęła się od niego, byleby nie naruszał jej przestrzeni osobistej dotykając ją ramieniem. Książka, którą do tej pory czytała straciła na zainteresowaniu.
- Ty też jesteś od niej słabszy – warknęła i odrzuciła widelec nagle tracąc ochotę na jakiekolwiek jedzenie. – Możesz usiąść gdzie indziej? Tlen mi zatruwasz swoimi śmiesznymi kpinami – dodała, patrząc na niego z niechęcią.
Nagle przeszło jej przez myśl może i głupie pytanie. Dlaczego ona tak go nienawidzi. Czy to możliwe, że jedynym punktem, który o tym zadecydował było jego karygodne zachowanie pozbawione godności wysokiej rangi czarodzieja względem innych. Od samego początku nie przepadali też za sobą. Ona była uczona rozróżniania czarodziejów po charakterze, Draco patrzył jedynie na czystość krwi, nie zważając na to, że siedzi w grupie bez mózgich durniów.
- Ale mi to aż tak nie przeszkadza, co innego ty. Widać twoją złość, gdy słyszysz kolejną pochwałę, kierowaną w jej stronę. Widać piorunujące spojrzenie, które jej posyłasz, gdy kolejny raz ona przechwala się swoją wiedzą – zaczął wymieniać, a Victoria chwyciła swój talerz i chciała odejść, jednak Draco złapał ją za rękaw szaty, zatrzymując ją. – Usiądź i nie rób zamieszania – zachęcił spokojnym tonem. To ją przekonało, dlatego usiadła z powrotem koło blondyna. Chociaż nadal niebywale ją denerwował, stwierdziła, że robienie zamętu wśród uczniów, przez takie zachowanie nie przyniesie jej zysku.
- Nie mam zamiaru z tobą dyskutować – odpowiedziała niezbyt zdecydowanym tonem, wyprostowała się i rozejrzała, czy nikt na nich nie patrzy. Po ostatniej akcji, kiedy to go upokorzyła, obawiała się, że chłopak zamierza coś zrobić przeciw niej, że zemści się w najmniej odpowiednim dla niej momencie. Jej piętą achillesową było dbanie o jej dobry wizerunek. Gdyby jej godność ucierpiała, nigdy by sobie tego nie wybaczyła.
- Daj spokój, jesteśmy z jednego Domu. Nie powinniśmy prowadzić ze sobą wojny – odpowiedział niezrażony jej obronnym nastawieniem. – Mamy w końcu wspólnych przeciwników.
- Ty znów o tym? – zapytała z irytacją i poprawiła włosy, które opadły jej na oczy. – Traktowanie Granger jak największego wroga jest trochę wymyślne... I poniżej naszej godności. Albo przynajmniej mojej – dodała po chwili namysłu.
- Tak, oczywiście. Jednak trochę przeżywasz tę przegraną z nią, prawda? – chłopak nadal ją podjudzał, a ona wywróciła oczami. Ta wiadomość była dla niej drażniąca, jednak umiała przełknąć to, dopóki Malfoy nie powtórzył jej tego trzy razy. – Ale spokojnie, jeszcze tylko kilka dni i wrócisz do domu na wakacje. Będziesz mogła się odprężyć i odpocząć... Albo nie. W sumie nie wiem, może będziesz przeżywać przegraną ze szlamą, mogę ci tylko życzyć miłych wakacji – stwierdził i odszedł. Victoria spojrzała za nim, nie wiedząc jak interpretować jego ostatnie stwierdzenie. Postanowiła jednak odpuścić i cieszyć się, że za kilka dni wróci do domu na całe dwa miesiące wakacji i nie będzie musiała go oglądać.
- Czego chciał od ciebie Draco? – zapytała Tracey, która zjawiła się kilka chwil później. Obie obserwowały przez krótki moment niczego nieświadomego blondyna, który dosiadł się do swoich kolegów. Uśmiechnięty i zupełnie spokojny. Tak, jakby niczego nie kombinował.
- Nieważne – odpowiedziała Victoria i skoncentrowała się na zajęciu myśli czymś innym. Chciała wierzyć, że chłopak nie zemści się w jakiś okropny dla niej sposób, jednak ta wizja była zbyt bardzo wątpliwa.
~~~~****~~~~
W tym samym momencie, gdzieś po drugiej stronie sali siedzieli Ron, Harry i Hermiona. Chłopcy skoncentrowali się na plotkowaniu o jakimś nowym modelu miotły, a Hermiona przeglądała książkę. Zamarła, gdy przerzuciła kartkę i natknęła się na portret przedstawiający młodą kobietę.
- Chłopaki – powiedziała, rzucając księgę na środek stołu zasłaniając obraz. Obaj spojrzeli na nią, niezupełnie wiedząc, o co może chodzić. – Po tej akcji z Malfoyem zainteresowałam się rodziną Burke.
- Rodziną Burke? – zapytał Ron, niezupełnie wiedząc, o czym mówi, jednak Harry wyprzedził dziewczynę, uświadamiając rudowłosemu koledze, o co konkretnie chodzi.
- Rodziną Victorii Burke? Po co?
- Po prostu zachowała się względem nas dziwnie... - stwierdziła Granger i kontynuowała: - Jej rodzina jest spokrewniona z Blackami. Jest legenda, że mają jakieś wyjątkowe zaklęcia oraz kontakt z magicznymi przedmiotami o podłożu na czarnej magii. Ponoć kiedyś, gdy rodzina była zagrożona, uzdolniona czarownica odmłodziła się, by uratować ich nazwisko - Przerzuciła na stronę, która konkretnie ją interesowała, nim jednak ukazała portret kolegom, dodała: - Mam pewną ideę odnośnie tego wszystkiego, jednak, nim to powiem, chcę również poznać waszą opinię – powiedziała i pokazała chłopakom portret młodej kobiety.
- To Victoria – zauważył Potter, a dziewczyna wzruszyła ramionami.
- To nie bardzo możliwe. To portret z tysiąc osiemset czterdziestego ósmego. Victoria nie mogła wtedy żyć – odpowiedziała zdecydowanym tonem. – To jest jej pra-pra-babka. Przynajmniej tak to wygląda.
- Ale ona wygląda identycznie jak Victoria – odpowiedział Harry i cała trójka odnalazła wzrokiem dziewczynę, która rozmawiała z panną Davis w innej części sali. – Rude włosy, to samo, wyniosłe spojrzenie – zauważył, przypominając sobie spojrzenie ślizgonki, gdy w ich obronie nagadała Malfoyowi, a na koniec w dość wredny sposób skomentowała ich i odeszła z uniesionym podbródkiem. Dumna jak typowa ślizgonka.
- Mogę ją o to zapytać – odpowiedział niespodziewanie Ron, a pozostała dwójka spojrzała na niego ze zdziwieniem, jednak rudzielec tego nie zauważył, był wpatrzony w ognistowłosą, do której właśnie dosiadły się siostry Greengrass.
- Chyba zwariowałeś – odpowiedziała z kpiną Hermiona. – Co powiesz? Cześć Victoria, jesteś swoją pra-babcią z portretu w książce twojego rodu?
Weasley zmieszał się i położył głowę na blacie. Nie kontynuował rozmowy, tylko znów wpatrzył się w ślizgonkę.
- Hermiona, a może ona się mu podoba? – zapytał Harry obserwując swojego przyjaciela. – W sumie, z wyglądu jest całkiem ładna – przyznał przyglądając się Victorii, która właśnie w tym momencie lekko się uśmiechnęła ukazując dołeczki w policzkach.
- No wiecie, to jest obrzydliwe! To jest Victoria Burke ze Slytherinu. Słyszycie? Slytherin – podkreśliła dziewczyna i jakby podkreślając swoją wypowiedź wskazała herb Gryffindoru, jednak chłopcy zignorowali ją i kontynuowali jedzenie swoich posiłków zerkając z zastanowieniem na pannę Burke. Hermiona wywróciła oczami i zatrzasnęła księgę. Postanowiła, że sama odkryje prawdę o tej rodzinie jeśli chłopaki nie chcą jej pomóc.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top