IX. Urodziny Victorii

Początek grudnia był dla Victorii najbardziej męczącym okresem w roku. Szóstego grudnia, dnia jej urodzin nie znosiła najbardziej. Wszyscy z jej bliższego otoczenia raczyli informować o tym wydarzeniu szersze grono, a szersze grono nie omieszkało traktować jej w nazbyt uprzejmy i fałszywy sposób, którego rudowłosa nie znosiła. Wszyscy z uprzejmością składali jej życzenia, a za jej plecami obgadywali ją z każdej możliwej strony.

Stąd niedziwne, że wstając rano, jej mina była pochmurna jak listopadowy dzień nad Tamizą. Mimo to, Tracey od samego początku tryskała niebywałą energią próbując wywołać uśmiech na twarzy rudowłosej księżniczki.

Bezskutecznie.

- Spróbujcie tylko puścić parę z ust, że mam dziś urodziny - zagroziła dziewczynom zebranym w dormitorium. Cała piątka posłusznie kiwnęła głowami, a Astoria, by jeszcze bardziej zamanifestować potwierdzenie słów Victorii, udała, że zamyka usta kluczykiem i wyrzuca go przez lewe ramię.

Wszystkie poszły do wielkiej sali na śniadanie, gdzie, ku uciesze Burke, nikt nie podszedł do niej złożyć nieszczere życzenia. W spokoju mogła zjeść kilka tostów i piła właśnie herbatę, gdy do sali zaczęły wlatywać sowy z listami. Davis podskoczyła wystraszona, gdy między nią a Victorią upadła dość duża paczka. Po chwili dziewczyna sięgnęła do karteczki przyczepionej do pakunku, by odczytać kto jest jego odbiorcą.

- Victorio, to do ciebie - powiedziała cicho i odsunęła duże pudło jeszcze bardziej w stronę właścicielki. Victoria odłożyła kubek i sięgnęła do kokardy, by otworzyć pakunek.

Spodziewała się sukienki na bal wysłaną przez jej rodzinę, dlatego ogromne było jej zdziwienie, gdy zobaczyła kosz wypełniony czerwonymi różami. Zasłoniła ręką usta i przyjrzała się kwiatom. Co ona miałaby zrobić z tak zaskakującym prezentem? I od kogo miał być ten niezwykle niespodziewany prezesnt?

- Sto osiem czerwonych róż – powiedziała po jakimś czasie Astoria z nutką zazdrości w głosie. - Victoria ma wielbiciela.

Burke wstała od stołu i nachyliła się nad kwiatami. Dopiero wtedy odnalazła elegancki, czerwony kawałek pergaminu przewiązany czerwonym sznurkiem.

- Sto osiem róż nie oznacza przypadkiem pragnienia poślubienia tej osoby, której się to wręcza? - zapytała Tracey i wyjęła z kosza jedną różę, by ją powąchać. Wszyscy w sali patrzyli w stronę ślizgonki, która jak najdyskretniej starała się wziąć kartkę. Mimo, że plan wydawał się zwyczajny i prosty, zrobił spore zamieszanie w całej sali.

Hermina również obserwowała tę sytuację. Jednak po chwili odwróciła się w innym kierunku. Chciała zaobserwować reakcję Malfoya na tę sytuację, jednak jego twarz wyrażała niebywały spokój. Czyżby to on zdecydował się na taki krok? W świetle ostatnich wydarzeń, wydawało się, że ten głupi blondyn rzeczywiście zamierzał związać się z Burke pomimo niechęci z jej strony. I na razie, jeśli to rzeczywiście on, robił piorunujące wrażenie.

~ To nie musi być od niego ~ zrugała się w myślach i znów popatrzyła na Victorię, która znów usiadła na miejscu, lekko oniemiała przez to wszystko. Jej twarz była blada niczym kartka nowej księgi. Wydawało się, że dziewczyna się rozpłacze, rozglądając się niczym w amoku po sali, szukając jakiegoś wsparcia. Odpowiedzi na to, od kogo dostała coś takiego. W końcu posłała lekki, wymuszony uśmiech w stronę Davis i po krótkiej wymianie zdań, wyszła z sali. Hermiona dobrze wiedziała, gdzie teraz może spotkać rudowłosą. Odniosła wrażenie, że mimo dzielącego je muru nienawiści, jest w stanie odczytać i zrozumieć myśli, a także emocje ślizgonki.

- Ciekawe, kto był tak odważny, by zdecydować się na taki krok - powiedział Ron, obserwując miejsce, w którym stał kosz kwiatów. - W każdym razie, Burke już jest jego - powiedział z lekkim zawodem, a i rozbawieniem. - A my nadal nie mamy partnerek na bal, Harry.

Hermiona wywróciła oczami. Miała dość słuchania, jak to Ron szuka dla siebie jakiejkolwiek partnerki nie wiadomo gdzie, nie patrząc na najbliższe osoby.

- To nie jest takie proste - odpowiedział Potter i zajął się grzebaniem widelcem w swoim toście. Granger ponownie wywróciła oczami i wstała od stołu w geście zbulwersowania ich zachowaniem. Z resztą, była ciekawa, co robi Victoria.

~~~~****~~~~

Victoria znów skierowała swoje kroki do najmniej uczęszczanej damskiej łazienki. Wchodząc do niej przypomniało jej się, jak otrzymała okropny list od babki, a później przez nerwy i roztargnienie, nie zauważyła, że zostawiła go na kafelkach i pozwoliła, by wzięła go w swoje łapska Hermiona Granger. Na szczęście, mugolaczka miała na tyle rozumu w głowie, by nie paplać o tym na prawo i lewo, co nie zmieniło faktu, że wciąż miała haka na Burke, gdyby tylko chciała, mogłaby jej mocno uprzykrzyć życie. Victoria czuła się przyparta do muru z każdej możliwej strony.

Rudowłosa zamknęła się w kabinie i wyjęła z kieszeni karteczkę, by upewnić się, że ten przeklęty bukiet kwiatów dostała właśnie od osoby, od której nie chciała niczego więcej jak świętego spokoju. Rozplatała sznurek i rozchyliła kartkę, na której widać było krótki przekaz.

"Nie bądźmy przeciw sobie. DM"

- On sobie kpi! - powiedziała z irytacją ściskając pergamin w dłoni. Wyjęła różdżkę, by tym razem nie popełnić błędu, który ostatnim razem doprowadził do tego, że prawie nie spała po nocach.

Od razu spaliła wiadomość od Draco i usiadła na muszli, by przemyśleć to wszystko. Nie rozumiała go. Nie wiedziała, o co może mu chodzić. Westchnęła, próbując powstrzymać łzy.

To wtedy, gdy w końcu się uciszyła, usłyszała, że ktoś krząta się po łazience. Osoba ta powoli stawiała kroki, zapewne, by zachowywać się jak najciszej. Burke zastanawiała się przez chwilę, która z dziewczyn może to być, nie miała jednak ochoty rozmawiać, dlatego uniosła nogi w górę, by nikt nie wiedział, że znajduje się w jednej z kabin.

Zdziwiła się lekko, gdy spośród kilku drzwi do wyboru, osoba ta zapukała akurat do tej kabiny, którą zajęła ona. Nie odezwała się, nawet wstrzymała oddech, jednak pukanie powtórzyło się. Ta osoba dokładnie wiedziała, że Victoria jest w środku. Dziewczyna przełknęła ze zdenerwowaniem ślinę. Kto to może być? Tracey lub Astoria już dawno by się odezwały, pytały. One nigdy nie były dyskretne. Wyciągnęła przed siebie różdżkę i powoli sięgnęła dłonią, by odblokować zatrzask kabiny. Powoli odsuwała to, aż w końcu gwałtownie odepchnęła drzwi, tak by już wstępnie znokautować przeciwnika, który nie zdążył się uchylić. Zaraz po tym była gotowa wymierzyć w niego różdżką, by użyć jakiegoś zaklęcia rozbrajającego. Powstrzymała się jednak, gdy zobaczyła Draco masującego swoje czoło.

Chłopak spojrzał na nią z wyrzutem i zatrzymując na niej spojrzenie, odsunął się, jakby miał obawę, że oberwie drzwiami po raz drugi.

- Ty narwana czarownico - powiedział z oburzeniem i przyjrzał się dziewczynie.

- Czego ode mnie chcesz? - zapytała z nie mniejszym oburzeniem Victoria i w końcu opuściła różdżkę.

- Wypadało ci złożyć życzenia urodzinowe - objaśnił i rozejrzał się po łazience. - Biorąc pod uwagę fakt, że wypadłaś z wielkiej sali jak oparzona, mój prezent albo bardzo przypadł ci do gustu albo wywołał mdłości.

- Jeśli już masz zgadywać, to bliżej tego drugiego - odpowiedziała Victoria i uważnie spojrzała na drzwi od łazienki. Miała przeczucie, że ktoś zaraz wejdzie do środka i ich nakryje. - A ty nie powinieneś być w damskiej łazience - dodała dźgając go różdżką w pierś.

Mówiąc to, można powiedzieć, wywołała wilka z lasu, ponieważ drzwi łazienki zaczęły się otwierać. Rudowłosa szybko rzuciła zaklęcie zwiększające masę drzwi, jednak wiedziała, że to nie rozwiąże ich problemu. Rozejrzała się po pomieszczeniu, jednak będąc na czwartym piętrze, nie mogli uciec niepostrzeżenie w szybkim czasie, dlatego zdecydowała się na dość głupi ruch, który jako jedyny wpadł jej do głowy. Pchnęła Malfoya do kabiny, w której prędzej sama się zamknęła i weszła tuż za nim. W ostatniej chwili, ponieważ gdy zamknęła zatrzask, do łazienki weszła dziewczyna, która próbowała dostać się do niej wcześniej. Victoria przepchnęła się obok Draco i weszła na muszlę, by w razie czego nie było widać, że w kabinie są dwie osoby.

Schyliła się trochę i zasłoniła chłopakowi usta dłonią, gdy ten zaczął chichotać przez to, że łaskotała go końcówkami swoich włosów po karku.

- Burke? - usłyszeli znajomy głos. Draco zmarszczył brwi próbując okazać swoje oburzenie, jednak nie mógł nic powiedzieć, ponieważ Victoria nadal trzymała rękę na jego ustach. Trochę utrudniając mu także oddychanie.

Czego mogła od niej oczekiwać Granger?

- Czego chcesz? - zapytała ostro Victoria, stwierdzając w myślach, że to najlepszy sposób, by szybko ją spławić. Tym razem nawet, jeśliby chciała nie mogła przedłużać rozmowy.

- Słuchaj... - zaczęła po chwili zastanowienia i przybliżyła się do kabiny. Dotknęła drewnianej przegrody dłonią, jakby liczyła, że dotyk sprawi, że poczuje obecność rozmówczyni. - Bo ja... - kontynuowała nie do końca wiedząc, jak ująć swoje myśli w słowa. - Po prostu chciałam...

- Wydusisz to z siebie? - zapytała Burke trochę poirytowanym tonem. Malfoy, choć zbulwersowany i nieco sinawy, siedział cicho.

- Chciałam zapytać, czy wszystko z tobą w porządku - powiedziała w końcu, a Victorię niemal zamurowało z niedowierzania. - Bo wiesz, wyszłaś z sali blada jak śnieg. Tak sobie pomyślałam, że to może przez te ostatnie wydarzenia - kontynuowała, a rudowłosa w końcu odchrząknęła.

- Nie wtykaj nosa w nieswoje sprawy - wytknęła Hermionie, choć w głębi duszy z chęcią wyszłaby do niej i w najzwyklejszy sposób porozmawiała o tym problemie. O problemie, który był zamknięty wraz z nią w kabinie, w damskiej łazience. Granger była jedyną osobą wtajemniczoną w całą tę błazenadę, by Victorię zrozumieć, jednak jeśli teraz otworzyłaby drzwi, nawet Hermiona źle zinterpretowałaby sytuację. Nie wspominając o Draconie, który był bardzo przeciwny tej dziewczynie. - Jeśli wiesz, że żyję, to możesz już sobie pójść - zapewniła Burke, licząc, że gryfonka na prawdę odejdzie.

I nie przeliczyła się, chwilę później usłyszeli dźwięk zatrzaskiwania łazienkowych drzwi, a łazienka opustoszała. Dopiero wtedy ślizgonka zdecydowała o wzięciu ręki z ust Malfoya.

- Trzymasz ze szlamą?! - powiedział zbyt głośno, a Victoria skrzywiła się. On chyba nie zrozumiał przekazu jej słów kierowanych pod adresem Hermiony, mimo to nie chciała mu się tłumaczyć. Wyszła z kabiny, a następnie skierowała się do wyjścia z łazienki.

Wtedy blondyn nie wytrzymał. Złapał Victorię za rękę i przyszpilił ją do ściany własnym ciałem, tak by jak najbardziej ograniczyć jej pole manewru, no i oczywiście uniemożliwić jej wzięcie różdżki.

- Czego ode mnie znowu chcesz? - zapytała zachowując pozorny spokój, jednak w jej oczach błyszczał strach. Draco to zauważył, dlatego nieco osłabił uścisk. Nie zależało mu na tym, aby się go bała. Chciał, by spróbowała mu zaufać. Mimo to, złość nieco przysłoniła mu zdrowy rozsądek.

- Mógłbym ci zniszczyć życie - zaczął z nieskrywaną złością. - A jednak, starałem się być uprzejmy, a ty zachowujesz się jakbym był jakimś potworem. Jeśli staram się być względem ciebie uprzejmy, to bądź na tyle miła i nie traktuj mnie jak największego wroga, dobrze? - zapytał, a ona jedynie kiwnęła głową na zgodę. Była niezdolna do jakiejkolwiek odpowiedzi. - Dobra dziewczynka - odpowiedział i delikatnie pogładził jej policzek. Odsunął się i wyszedł, zostawiając ją w osłupieniu.

Zupełnie skołowana, Victoria opadła na kafelki i złapała się za serce, próbując równocześnie unormować oddech. Z każdym wdechem przetwarzała jedną, bolesną informację. Oni naprawdę będą razem. Za dwa tygodnie, oficjalnie potwierdzą się ich zaręczyny. Wszyscy będą wiedzieć.

~~~~****~~~~

Siedziała w bibliotece i przygotowywała się właśnie do zajęć na następny dzień, gdy niespodziewanie ktoś jej przerwał. Uniosła wzrok w górę i zobaczyła jasnoszare tęczówki, które i ją samą, Victorię Burke, przyprawiały o szybsze bicie serca.

- Cedrik - powiedziała, starając się zachować spokój. Mimo wszystko, nadal dbała o pozory.

- Chciałem tylko złożyć ci życzenia - powiedział i wyjął zza szaty małe pudełko. - Wiesz, w końcu urodziny obchodzi się raz w roku, więc... wszystkiego najlepszego - powiedział podając jej zawiniątko.

Rudowłosa przyjęła je i uśmiechnęła się niezręcznie.

- Dzięki - mruknęła i odłożyła je obok zeszytu. Przebywanie z tym chłopakiem w jednym pomieszczeniu po sytuacji z Draconem było jeszcze bardziej niezręczne i stresujące dla niej. Nie wiedziała, jak zachowa się blondyn widząc ją w towarzystwie puchona. - Uczysz się?

- W zasadzie, szukałem cię - przyznał i usiadł naprzeciw dziewczyny. - Ale mógłbym się także trochę pouczyć - dodał, wyjmując z torby jakiś notatnik. Victoria uśmiechnęła się nieco mocniej i znów chciała skupić się na robieniu notatek, niestety jej wzrok co chwilę wędrował do przystojnego chłopaka.

- Jak się czujesz po zaliczeniu pierwszego zadania? – zapytała w końcu, licząc, że przyjemna rozmowa z przystojnym uczniem nieco ukoi jej nerwy. 

Witam wszystkich serdecznie! Jak już jesteśmy po 9 rozdziale, chciałbym zapytać, jak podoba się Wam ta historia? Czekam na komentarze i gwiazdki, to bardzo motywuje do pisania <3 

Z tego miejsca chcę też zapytać, czy mam tu jakichś fanów The Originals lub The Vampire Diaries? Jeśli tak, miałabym pytanie, bo mam wenę na nową opowieść i potrzebowałabym zainteresowanych :D 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top