ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DZIEWIĄTY
Rozdział jeszcze niesprawdzany, więc jutro postaram się go przejrzeć. Szczerze mówiąc, niebywale cieszę się, że w końcu to napisałam. To mi niebywale ciążyło i odczułam ulgę przy końcówce, kiedy wreszcie mogłam uznać rozdział za skończony.
Miłego czytania, Kochani ^^
Dawno nie czuł takiego zmęczenia fizycznego. Wydawało się, że właśnie pokonał nie trzech wojów, a setkę tysięcy. Jego mięśnie drżały przy każdym ruchu w jałowym bólu, jednakże on sam uważał to za niemal kojące. Cierpienie bowiem odganiało wrogie myśli. Pomagało przezwyciężyć, choć na chwilę, odurzający mrok, który chciał go splugawić. Dlatego potrzebował tego.
Zmył krew i brud w pobliskiej łaźni, która znajdowała się najbliżej piwnic. Służąca powiedziała, że w podziemiach rzadko kto korzystał z tego typu pomieszczeń. Wolała też, żeby obmył się w czystszym miejscu, ale Sasuke odmówił. Ważne, że była tutaj woda. I spokój. Poza tym nie za wiele go obchodziło.
Patrzył na brudne podłoże, gdzie jeszcze unosiły się resztki skrzepów krwi, które dopiero po chwili zniknęły w kanałach. W tym momencie jego umysł przypominał bezdenną, pustą skrzynię. Nie pragnął niczego innego. Oparł się czołem o zimne kafelki i pozwolił, by zimna woda wciąż okalała jego całą, bladą sylwetkę. Mięśnie napinały się, kiedy wdychał donośnie powietrze w obolałe płuca.
— Tobie też przydałby się prysznic — mruknął, pozornie do siebie. Choć jeszcze nie spojrzał, wiedział, że Naruto właśnie przeszedł przez próg i śmiało oparł się o przeciwległą ścianę. Sasuke zaledwie sekundę później odwrócił się, by pochwycić ten palący wzrok na sobie. Naruto wcale nie ukrywał, że bezwstydnie go obserwował.
— To zaproszenie? — upewnił się spokojnie. W błękitnych tęczówkach natomiast zadrgały rozbawione ogniki. Kącik ust Sasuke w odpowiedzi bezwiednie uniósł się do góry.
— To bez znaczenia, jak to potraktujesz — odparł brunet, przechylając głowę w zaintrygowaniu. Naruto właśnie poruszył się, po czym bez wahania zrzucił szatę. Nie krępował się przed uwolnieniem ciała z pozostałych fragmentów odzienia. Wręcz rozkoszował się ciemnymi oczami, które chłonęły tak zapamiętale całe przedstawienie. Sasuke zdawał się być pod wrażeniem. Blondyn nie był jednak pewien czego dokładnie — odwagi czy nagiego, równie smukłego ciała. Może obu tych rzeczy.
— Przypuszczałem, że nie odważysz się dołączyć — szepnął zachrypniętym głosem Sasuke, przesuwając się zaledwie o krok, by zrobić miejsce drugiemu mężczyźnie. Naruto wtedy sapnął, ponieważ lodowate krople wody dosięgnęły jego skóry.
— Nie lubisz chłodu? — zadrwił Sasuke, nagle popychając Uzumakiego na brudne płytki. Ich klatki piersiowe naparły na siebie. Ręce Naruto odruchowo znalazły się na brzuchu drugiego wojownika, jakby wahał się pomiędzy odepchnięciem go, a przesunięciem knykciami po drgających mięśniach. — Może powinienem cię rozgrzać? Czy nie po to tu przyszedłeś?
Naruto przymknął powieki. Nie potrafił klarownie myśleć, gdy Sasuke nago więził go. I muskał nosem szyję, jakby rozkoszował się jego zapachem. Zapachem potu zmieszanego z juchą. Oraz błotem. Naruto w tym momencie czuł się taki brudny — na ciele i na umyśle. Nie wiedział tylko, czy z tego drugiego potrafiłby się kiedykolwiek oczyścić. Na pewno nie wtedy, gdy Sasuke był tak blisko niego.
— Ja... — zaczął Naruto, jednak decydując się tylko trochę przesunąć opuszkiem palca po napiętym brzuchu. — Powiedziałeś, że wystarczy, żebym poprosił... a dostanę to, czego pragnę.
— Tak — mruknął Sasuke, językiem delikatnie napierając na tętnicę. Naruto przełknął donośnie ślinę. Nie tego się spodziewał. — Wystarczy jedno słowo, a będę cały twój.
— A co ty będziesz z tego miał? — Naruto nie był głupi. Nawet odurzony, zmęczony oraz podniecony jeszcze całkowicie nie postradał rozumu. Sasuke nie robił nic w szczytnych celach. W tym nie oddawał własnego ciała, by zadowolić kogokolwiek. A szczególnie nie Naruto. Musiał mieć jakieś powody. Musiał...
— Może... satysfakcję? — rzucił z rozbawieniem. — Że nasz wielki przywódca tak łatwo rozkłada przede mną nóżki?
Naruto poczuł dezorientację. I zaskoczenie. Penis Uchihy, spoczywający na jego udzie, właśnie nieznacznie się poruszył, zdecydowanie zainteresowany samym pomysłem. Czyżby Sasuke naprawdę podjudzało wyobrażenie Naruto, który wyjątkowo oddawał mu władze nad sobą?
— Podoba ci się to — osądził Naruto. Sasuke przesunął językiem aż do jego ucha, a potem zboczył z trasy, by móc spierzchniętymi ustami musnąć rozchylonych warg. Ale nadal nie sięgnął ich w całości.
— Bardziej niż podoba — odparł, w końcu inicjując pocałunek. Na początku tylko usta przywierały do siebie z jawnym łaknieniem. Ale potem został wplątany w to wężowaty język Sasuke, który był równie grzeszny, co on sam. Bezcześcił Naruto dogłębnie, mieszając ich śliny i badając każdy milimetr, niemal po same gardło. Ich zęby w międzyczasie gryzły oraz smakowały, tak bardzo głodne tego drugiego. Ignorowali metaliczny posmak, oznaczający, że jeden z nich krwawił. Sasuke w żadnym razie nie zamierzał przerwać z tego powodu. Wręcz przeciwnie, to go jeszcze bardziej podnieciło. Jego dłonie zaledwie po krótkim momencie przesunęły się na jędrny tyłek, by móc ugniatać go bez żadnego oporu. I wstydu.
— To zabawne — obwieścił niespodziewanie Sasuke, na chwilę odrywając się od warg blondyna. Spojrzał na zamroczonego przyjemnością Naruto, który odchylił się zmysłowo, jakby próbował zwabić go w pułapkę. Obedrzeć z przyzwoitości. Nie mógł wiedzieć, że Sasuke żadnej już nie miał. I wcale nie uśmiechało mu się bawić w uprzejme słówka. Delikatne gesty. Jego mroczna, splugawiona dusza zdecydowanie potrzebowała zgoła czegoś innego. — Musiało minąć sto pięćdziesiąt lat byś w końcu zapragnął urzeczywistnić swoje marzenia. I następna wojna byś zechciał czegoś lepszego niż romantycznego pocałunku na tle mordu.
— Och, jakże pięknie ubrałeś to w słowa. — Naruto pozwolił unieść się Sasuke i potulnie oplótł nogi wzdłuż talii ostatniego z klanu Uchihów. Przy okazji boleśnie wbił paznokcie w kark mężczyzny, chcąc go naznaczyć. — Romantyczny pocałunek na tle mordu. Może powinieneś zostać poetą, co, Uchiha? Ale muszę cię rozczarować. Coś czuję, że byłbym jedynym zainteresowanym. Nikt nie chciałby...
Naruto nie dokończył, ponieważ szorstkie usta Sasuke z powrotem znalazły się na skórze. Lekko posiniaczonej, która teraz jeszcze bardziej mieniła się w odcieniach czerwieni i nikłego fioletu. Sasuke nie był łagodny, ssąc do ulubionych kolorów. Skoro Naruto mu się ofiarował, nie zamierzał się ograniczać. A raczej chciał brać wszystko, co teraz należało do niego.
— Myślę, że twoja uwaga wystarczyłaby mi w zupełności — prychnął z rozbawieniem brunet. Naruto syknął właśnie wtedy, wyczuwając język na wrażliwych sutkach. Jego samokontrola upadała niczym domek z kart, gdy Sasuke trzymał go w swych silnych objęciach, nie chcąc wypuścić. To było przerażające tak samo mocno, jak przyjemne. Naruto był dowódcą, był upadłym dowódcą, który zawsze musiał wykazywać się rozwagą i stałą czujnością. Jego życie miało być pozbawione jakichkolwiek przyjemności. Jego pragnienia dotyku Sasuke mogły być zawsze tylko żałosnymi wyobrażeniami. Niegdyś bał się, że Sasuke go odrzuci, wykpi, dlatego nigdy nie przekroczył linii ich przyjaźni. Potem bał się, że jakikolwiek stosunek z Uchihą uczyni go słabym. Pozbawi go gardy, ukaże jego wewnętrzne demony. Nie chciał być pozbawiony swych masek, które skrywały wszystko to, co wciąż, bezustannie go dręczyło. Tyle krwiożerczych koszmarów.
Niemniej ta siła woli została zachwiana. Śmierć znów sięgnęła tak niezaprzeczalnie łatwo po Uchihę, że Naruto otulił strach głębszy niż kiedykolwiek do tej pory. Nie był wstanie się po tym pozbierać. Nie teraz, nie jutro. Zapewne pojutrze także. Zresztą coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że każdy dzień jest jedynie cudem. Mogli zginąć w każdej minucie pieprzonego dnia. I tak jak bardzo pragnął ukojenia śmierci, tak nienawidził myśli o rozłące. Nie chciał trwać oddzielnie, nie po tylu latach, okruszonych samotnością.
Nie byłeś sam — usłyszał szydzący głos w głębi umysłu. Demon wyraźnie poprawnie odczytywał jego myśli. I niewątpliwie wiedział, co się właśnie działo.
Zdecydowanie demon to marny kompan — przypomniał mu Naruto, wyjątkowo nie przejmując się potworem.
Lepszy niż ciemność.
Naruto zmarszczył brwi. Nie potrafił dostatecznie skupić się, gdy obce palce wtargnęły do jego odbytu, rozciągając go boleśnie powoli. Jednak nie odegnał od siebie myśli całkowicie, tak jak Demona, który zdawał się być równie nieswój, co oni. I zamiast wzgardy czynami Uzumakiego, wyglądało na to, że okazał mu nieme zrozumienie. Po części nieme. Naruto łatwo wychwycił prawdziwe znaczenie ciężkich słów. Nawiązanie do Sasuke. To jedno zdanie pulsowało w jego głowie niczym wciąż powtarzające się echo. Lepszy niż ciemność.
Naruto wiedział jak nikt, że Sasuke dzieli tylko cal od przepaści, która mogła go pochłonąć. Nie powinien mu pozwolić na przekroczenie krawędzi otchłani, acz zdecydowanie nieświadomie już się do tego przyczynił. I nawet w tym momencie Kyuubi nie dał mu tego zapomnieć. Pozostawił przecież Sasuke samego sobie, by móc ruszyć swoją własną drogą, okupioną krwią. I samemu ukryć się przed światem.
Oczywiście zapewne Sasuke nie przyjąłby jego pomocy, choćby Naruto faktycznie pragnął jej w tamtym okresie udzielić. Prędzej wykopałby mu grób, niż zdecydował się żyć wspólnie po wszystkim, przez co przeszli. Też łaknął spokoju, wytchnienia. Zapomnienia. A jednak Naruto i tak mógłby coś zrobić. Zrobiłby, gdyby nie był tak samolubny. Siłą wyrwałby go z szerzących się wokół niego cieni.
Teraz było na to o wiele za późno. Sasuke trwał pośród nich, niczym pan i władca. Mrok stał się jego kompanem w ten mrożący krew w żyłach sposób. Naruto temu nie zapobiegł, jak wielu rzeczom, które naprawdę chciałby w tej chwili zmienić. Zdecydowanie powinien być lepszym towarzyszem broni, choćby dla własnych przyjaciół. Może wojna się skończyła, może upadł, ale przede wszystkim, co zdołał uczynić, to pozwolił upaść im wraz z sobą. Dlatego tak mocno bał się spojrzeć w ich zatrute wspomnieniami oczy. Kyuubi znał go jak nikt inny. Dlatego to powiedział. Nie, żeby go zranić. Ale żeby przypomnieć mu z kim zadziera.
I że nie wszystko jest czarno-białe. Smak przyjemności może mieć także nutę goryczy. Gdyby jednak Demon naprawdę żądał od niego zaprzestania, osiągnąłby to w inny sposób. Aktualnie Naruto osądził, że im po cichu na to przyzwalał. Możliwe też, że współczuł Uchisze na tyle, by przemilczeć pewne kwestie.
Jestem po prostu wykończony — mruknął zgryźliwie. Nie ukrył głębokiej irytacji w tonie, a raczej uwydatnił ją jak tylko mógł. — Poza tym nie będę komentował niczego, póki Uchiha nie wyciągnie kutasa z twojego tyłka.
Dlaczego? — Ciekawość zawsze była pierwszym stopniem do piekła, ale Naruto to wcale nie powstrzymało. Szczególnie nie, gdy już sam znajdował się w piekielnym ogniu, gdy Sasuke brutalnie go posuwał.
Dlaczego? — powtórzył ze śmiechem Kyuubi. — Otóż potem, dzieciaku, będzie więcej zabawy. Już nie mogę się doczekać triumfu Uchihy, kiedy spuści się w tobie do sucha. I jego uśmiechu zwycięstwa, gdy zrozumiesz jak bardzo sobą gardzisz. Ale może się mylę? Może miłość to niebywale czułe stworzenie?
Miłość? Kto mówił o miłości, Demonie?— zapytał surowo Naruto, jęcząc jeszcze donośniej. Sasuke poruszał się mocniej, jakby chciał wbić go w ścianę całą swoją osobą. W łaźni przy tym unosiły się surowe dźwięki uderzeń mokrego ciała o ciało, którym akompaniował szum wciąż cieknącej wody z kranu. Mimo że była nieludzko zimna, Naruto czuł, że płonie, kiedy sperma wylała się na brzuch Sasuke. I kiedy sam brunet jeszcze potem wykonał trzy szybkie pchnięcia, by samemu osiągnąć orgazm.
Jestem w twoim ciele. Jestem w twoim umyśle. Naprawdę sądzisz, że coś możesz przede mną ukryć, Naruto?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top