Miłość Ponad Podziałami Cz. 1
Hej. Nazywam się Brukselka i mam 19 lat, jestem Żydówką. Mieszkam w Warszawie. Jest lato 1942 roku :<.
Wstałam dzisaj o 7:30 rodzicie zawołali mnie żebym poszła do dziadków mieszkających na drugim końcu miasta. Tak jak nakazali tak zrobiłam. Ubrałam się, wyczesałam i zjadłam ciastka prosto z pieca. Chciałem już wychodzić, ale zapomniałam o gwiazdzie Dawida. Przyczepiłam ją sobie na czoło i wreszcie wyszłam.
Szłam sobie tak uśmiechnęła, bo przecież było lato. To sobie tak szłam, idąc tak, idę i no idę no przecież nie latam (ale gdyby głupota miała skrzydła to byś już do Alfa Centauri doleciała).
Nagle zobaczyłam jak jakiś przystojny SS-man bije na środku chodnika moją najlepszą przyjaciółkę.
-POMOCY - wolała Elżbieta będąca moją taką siostrą
-Już idę! - Krzyknełam i podeszłam do nich
-Czego chcesz? - zapytał się po Polsku Aryjczyk
-Czy mógłby Pan przestać katować moją przyjaciółkę - w tym momencie popatrzyłam się mu w jego piękne niebieskie oczy
-A magiczne słowo? - zapytał się poirytowani
-Proszę - zrobiłam takie oczka "^^"
-Doobrzee. - Odpowiedział przeciągając patrząc się w moje oczy, puścił ją, a odchodząc włożył mi w kieszeń kartkę. Byłam w niebowzięta. Skończyłam aż z radości, jednak po chwili przypomniałam sobie o Elżbietcie siedzącej na ziemi mającej całą twarz we krwi.
-Ekhem... Ekhem. - zakaszlała chcąc zwrócić na siebie uwagę
-Tak? - zapytałam się uprzejmie. Myślę, że zapewne chce mi pogratulować randki, bo przecież w czasie wojny rzadko się taka okazja zdarza.
-Pomożesz mi? - poprosiła wyciągając rękę
-No okej... - Odpowiedziałam zażenowana, przecież idę na randkę, a ona mi nawet nie pogratulowała co to za przyjaciółka? Cóż mało kandydatek na przyjaciółkę zostało, więc jej wybaczę. Myśląc to pomogłam jej wstać.
-Dzięki - uśmiechneła się do mnie
-Nie ma za co... - powiedziałam myślamy będąc już w ramionach tego SSmana
-To może wyjdziemy gdzieś?
-Nie mogę. Śpieszę się do dziadków
-No okej... - po tych słowach Elżbieta ode mnie odeszła ze spuszczoną głową..
Od razu po tym wydarzeniu jak sarenka zaczęłam skakać w stronę domciu dziadków. W międzyczasie przeczytałam tą kartkę a było na niej napisane tak:
"Dzisaj o 23 na Powiślu omówimy plan
Agent Hans"
To było takie romantyczne ^o^
Weszłam do domu dziadków w którym już na dobre była impreza
Tańczyłam tak przez parę dobrych godzin. Pół Warszawy nas słyszało.
Wreszcie po tej imprezie wróciłam do domu o 22. Rodzicie zasneli o 23, więc się szybko ubrałam, makijażowałam itd. Byłam na miejscu o 23:40. Opierałam się o ścianę jednej z kamienic bokiem, czekałem tak z kwadrans aż nagle poczułam oddech jakiegoś mężczyzny mającego około 2 metry na plecach......
Ciąg dalszy nastąpi OwO
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top