Grupki, grupeczki, grupencje...
Ostatnio Wattpad wybuchł.
A konkretniej – wybuchł, zalany morzem grup literackich, inicjatyw, czasopism i mikroserwisów, które zaczęły powstawać jak grzyby po deszczu. Gdybym była złośliwa, powiedziałabym, że wakacje w pełni, to i aktywność wzrasta, ale poczekajmy tak do połowy września i zobaczymy, kto da radę. Kiedyś ludzie w wakacje skupiali się na pisaniu opek, teraz zakłada się grupki i... czeka na fejm. Ale złośliwa nie jestem.
No dobrze, może troszkę.
Ale wiecie, znów mi się ulewa – tym razem gdy patrzę, jak bardzo nadmuchane są niektóre inicjatywy; jak bardzo robione na kolanie z nastawieniem JTB (jakoś to będzie). Jak niektórzy nieszczególnie kryją się z tym, że przede wszystkim marzą o fejmie, gdzieś mając to, jak wygląda cała inicjatywa. Bo przecież doszlifuje się w locie, oj tam, oj tam.
Czyli, streszczając problem, zabierają sie za temat od dupy strony. A z dupy wychodzi... no właśnie. Jedno wielkie.
Wiecie, od czego zaczyna się grupa? Jakakolwiek, nie tylko literacka? Od POMYSŁU. Ale nie pomysłu "chcę mieć grupę" tylko pomysłu "grupa będzie miała taki i taki format, taki i taki cel, który osiągniemy tak, tak i tak". Od długofalowych planów, które rozpiszemy sobie na małe kroczki i będziemy realizować punkt po punkcie, a jak się coś wywali – a na bank się wywali – sięgniemy do planu B, C, D. Od wizji, no. I konkretnych sposobów na jej zrealizowanie.
Ale Vaaal, no to trzeba przemyśleć...
No ja wiem, boli, ale owszem, trzeba. Inicjatywa zakładana na pałę w najlepszym wypadku rozleci się po paru dniach, fundując nam masę straconego czasu. W najgorszym – rozleci się zaraz po tym, jak wokół niej zrobi się mnóstwo smrodu. W świat zawsze musisz iść z czymś konkretnym. Z ideą, pomysłem właśnie, i, na bora, z planem! Bez niego ani rusz. No i z pewnymi umiejętnościami – trudno uczyć kogoś czegoś, czego sami nie umiemy.
Co jeszcze jest potrzebne? Ano ludzie – konkretni, z pasją, tacy, którzy też chcą działać, a nie fejmować emblematem jakiegoś stowarzyszenia na profilowym. Ludzie, którzy wiedzą, co chcieliby zrobić i są gotowi poświęcać wolne chwile (dużo chwil!) i robić najlepiej jak potrafią, nieustannie się ucząc. Ludzie, którzy mają czas, by się zaangażować, ale nie w środę od 17 do 17:20, w czwartek między 13 a 14 i w sobotę po 21, o ile nie ma kolejnej rodzinnej imprezy. Grupa, zwłaszcza na początku, pożre wam cholernie dużo czasu i trzeba być na to gotowym.
Ja wiem, wiem, co chcecie mi powiedzieć. Że to przecież tylko Wattpad i tylko jakaś tam grupka, a nie praca na pełen etat i za hajs. A ja odpowiem: owszem, ale do pracy iść musisz, a do grupy literackiej na Wattpadzie nikt nie każe przystępować. Tak samo nikt nie zmusza do pisania opek, oglądania filmów, czytania książek, malowania, grania na ukulele... To tak zwana pasja. I działalność w grupie, nawet na Wattpadzie, jest elementem realizowania pasji.
A tak na marginesie: niektóre umiejętności zdobywane w czasie takiej aktywności można wpisać sobie do CV. Serio. Można też wspomnieć o tym wydawcy, wysyłając propozycję wydawniczą. Również serio.
Wracając do tematu, wszyscy członkowie powstającej grupki wiedzą, że wchodzą w projekt non-profit (gdzieś widziałam informację o "zatrudnianiu" redaktorów i śmiechłam gromko. Chyba że ktoś miał budżet na to, wtedy spoko). Oznacza to, że wyrażamy zgodę na pracę czasem niemal na pełen etat, na mobilizowanie się nawet w te gorsze dni; na robienie pro bono publico. Oczywiście jeśli chce się robić dobrze, a nie byle jak.
Bo robić porządnie to trzecia najważniejsza zasada zakładania jakiejkolwiek grupy. Wiem, brzmię jak ktoś, kto wygłasza apel do Ludzkości Jako Takiej, ale jestem pewna, że nie tylko ja mam dosyć tego ciągłego gadania, jaki to Wattpad jest zły, jak to wylewają się tu tylko potoki gówna, nietrafionych pomysłów i słabych tekstów. Owszem, jest sporo kiepskich treści – bo i czego się spodziewać po serwisie dla amatorów? – ale może, zamiast wiecznie jęczeć, spróbujmy coś z tym zrobić? Dawać z siebie więcej? A nie działać po łebkach i na szybko, z błędami i bez myślenia.
Tak sobie myślę, że w tym całym jadzie, który z siebie wylewam, chyba chodzi mi właśnie o bylejakość i wdupiemanie, które bardzo mocno widzę w wielu grupkach. Oburza mnie to głównie dlatego, że... jest wyrazem braku szacunku. Skoro założycielowi grupy nawet nie chciało się dopracować projektu, pomysłu, pierwszych tekstów, to trochę jakby pokazywał, że w sumie ma mnie gdzieś. Dej follow i spadaj.
Wiecie, nie mówię, żeby od razu stylizować się na nie wiadomo jak wysoki poziom. Nie jesteśmy komitetem noblowskim, a internet to medium, które bardziej schlebia lekkości niż powadze. I to jest super. Chodzi mi przede wszystkim o wychodzenie do ludzi z jakąś jakością (którą najpierw trzeba wypracować, to jasne); o dawanie z siebie ile tylko można i o ciągłym rozwijaniu się. Szukaniu nowych dróg, nowych pomysłów, nowych rozwiązań, które spodobają się ludziom i przyniosą im coś dobrego. Sprawią, że będą chcieli być z nami.
Nami, czyli grupą ludzi, która chce razem zrobić coś fajnego. I robi, a nie czeka, aż jakoś samo wyjdzie – na przykład rękami jednej osoby, która ciągnie cały wózek.
Cyfrowe (bezpieczne!) uściski,
~ Val
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top