Przytul się, dobrze?
Na parterze nie znaleźli żywej duszy. Spróbowali wyjść na zewnątrz, ale drzwi były zamknięte, co przewidział nawet Roderich, który nigdy wcześniej nie oglądał horroru.
- Nie będę dzisiaj spać – powiedział słabo.
- Aż tak źle? – zdziwił się Gilbert.
- Tak. Zresztą nie sądzę, by w ciągu dnia było lepiej. Jeśli zobaczę którąś z twoich pokojówek...
- Będziesz się bał, że cię dla niej zostawię? – zakpił Prusak.
- Porównujesz mnie do tej cycatej lali? – wzburzył się Roderich, ale nie odjął policzka od ramienia przyjaciela. – Czy ja ci wyglądam na klepsydrę?
- Wyglądasz mi na kogoś, kogo będzie trzeba uspokajać, tak jak ją trzeba było dziesięć minut temu – sprostował Gilbert.
- Jeżeli spróbujesz mnie pocałować... - zagroził Roderich.
Prusak parsknął śmiechem.
- Nie martw się, nie spróbuję. Nasza bohaterka bardzo mi się podoba, a ty niestety masz za małe cycki.
- To nie fair...
- Zawsze możemy przerobić cię na dziewczynę. W Stanach Zjednoczonych takie operacje wchodzą do porządku dziennego.
- Pierdol się.
Gilbert trząsł się, ale nie śmiał na głos.
Narzeczeni i sprzątaczka sprawdzili wszystkie okna na parterze. Zamknięte. Pokojówka, która przedstawiła się imieniem Ingrid, sprawdziła kilka za pomocą uniwersalnego klucza.
Nic.
Bohaterowie ruszyli do piwnicy, w której miał znajdować się zsyp węgla.
- Gilbert...
- Tak?
- Boję się.
Prusak zachichotał.
- Czego?
- W horrorach zawsze w piwnicach dzieją się straszne rzeczy, prawda?
- Tak. Ale przecież jeszcze się nie zadziały.
- Wystarczy, że wiem, że zaraz stanie się coś strasznego...
Gilbert lekko przesunął dłoń ku brzuchowi przyjaciela. Nie tyle, by miało to jakiś podtekst, lecz wystarczająco, by Roderich zadrżał.
- No już, spokojnie... - mruknął mu Gilbert do ucha, znowu mylnie interpretując reakcję Austriaka. I znowu wywołując dreszcz. – To tylko film.
- Nigdy więcej nie obejrzę podobnego.
- Nie musisz.
W następnej scenie Roderich ledwo mógł usiedzieć. Zaczęła się prawdziwa akcja. Drzwi zatrzasnęły się za wścibskimi, zgasło światło. Potem rozległ się krzyk, a gdy żarówki znów ożyły, sprzątaczki nie było...
Narzeczeni biegali po piwnicy, czyniąc niewyobrażalny hałas. Po ostatnim ruchu Gilbert nie przestawał lekko poruszać dłonią, którą gładził bok przyjaciela, starając się poruszać jak najczulej. Żeby go wesprzeć w całym tym lęku. Żeby dać znać, że jest blisko.
Żeby jakimś cudem przekazać Roderichowi swoją miłość.
Chciałby móc powiedzieć, że jego lewa ręka samodzielnie odnalazła dłoń Rodericha, dotychczas zaciśniętą na nogawkach spodni.
Ale nie mógł tego stwierdzić, nie wychodząc jednocześnie na kłamcę.
Lekko poruszył palcami, spróbował rozluźnić dłoń przyjaciela. Udało mu się bez większych trudności. Roderich złapał go mocno, rozpaczliwie.
Serce Gilberta rejestrowało coś na skraju czułości i rozbawienia.
- Mówiłeś, że nie podoba ci się ta dziewczyna. Dlaczego w takim razie zależy ci na tym, by przeżyła? – zażartował.
- Może chodzi mi o jej narzeczonego? – mruknął Roderich.
- Naprawdę podobają ci się takie typy? – zdziwił się Gilbert. – Przecież on wygląda jak męska dziwka.
Austriak prychnął.
- Przecież tylko z ciebie kpię. Serio myślałeś, że mógłby mi się podobać taki ktoś?
- Wygląda na takiego, który potrafi dogodzić – stwierdził Gilbert.
- Czy ja ci wyglądam na kurwę?
- Po pierwsze: ty nie, ale on tak. Po drugie: spałeś z połową Europy.
- Naprawdę musisz mi to wypominać?
- Oczywiście. Spałeś z moimi przyjaciółmi, a mnie nawet nie zapytałeś, czy mam ochotę!
Gilbert parsknął śmiechem, a Roderich burknął coś, prostując się.
- No już, nie obrażaj się... - jęknął Prusak.
- Nie obrażam się. Ja tylko daję znak swemu niezadowoleniu.
- Już je zobaczyłem. Czy teraz możesz wrócić do poprzedniej pozycji?
- Czemu tak ci na tym zależy?
- Chcę mieć z ciebie przynajmniej tyle, skoro nigdy nie zaprosiłeś mnie do łóżka...
- Nie radzę...
- Okay, już nic nie mówię. Ale przytul się, dobrze?
To zabrzmiało tak miło, że Roderich nie mógł powstrzymać uśmiechu. Osunął się nieco, oparł głowę o ramię Gilberta, uścisnął jego dłoń. Prusak odpowiedział tym samym.
Bohaterowie filmu przetrząsnęli całą piwnicę. Nie znaleźli ani sprzątaczki, ani zsypu na węgiel. Zresztą nie wyglądali na takich, którzy by wiedzieli, jak urządzenie wygląda.
Drzwi na parter znowu stały otworem. Po wyjściu z piwnicy narzeczeni przekonali się, że główne wejście do motelu także jest otwarte, co akurat nie wróżyło im za dobrze, bo kilka metrów od nich pojawiła się właśnie upiorna postać o obciągniętej twarzy, krzywym ramieniu i nodze przyczepionej stopą do tyłu.
W tym momencie Roderich przestał skupiać się na filmie. Nie umiał. Co jakiś czas popatrywał na ekran, ale zawsze szybko odwracał wzrok. Mocno ściskał dłoń Gilberta. Druga ręka Prusaka nadal obejmowała jego plecy, a palce poruszały się delikatnie. Roderich czuł ich ciepło przez materiał bluzki i bandaży. Miejsce, które dotykał Gilbert, było wolne od ran, tym większą przyjemność dawał Roderichowi ten gest. Gdyby wyłączył myślenie, mógłby przekonać się, że Gilbert robi to z miłości, że są parą i zachowują się jak każda normalna para.
Niestety Roderich był zbyt inteligentny na odłączenie się od mózgu.
Zamknął oczy. Nadal słyszał dźwięki horroru, ale przynajmniej nie widział poskręcanego potwora, przed którym uciekali bohaterowie. Powoli się rozluźniał. Rozluźniał też palce ściskające dłoń Gilberta.
- No widzisz? – odezwał się Prusak cichutko. – Wcale nie takie straszne.
- Jeśli jest się do czego przytulić, da się wytrzymać – mruknął Roderich.
- Jeżeli tylko o to chodzi, mogłeś wcześniej oglądać horrory z poduszką.
- To nie to samo... - westchnął Austriak.
- Więc gdzie jest różnica?
- W tym, że do poduszki można się przytulić, ale poduszka ciebie już nie przytuli...
Gilbert zaśmiał się cicho.
- No to czemu nie poprosiłeś Elizki?
- Bo Elizka to nie ty...
Prusak zamilkł. Zrobiło mu się nagle bardzo ciepło. Podświadomie czuł, że wysoka temperatura rozchodzi się po jego organizmie, mając źródło w sercu, które drżało w zachwycie.
- Dziękuję – szepnął.
Roderich nie odpowiedział. Czuł się teraz podobnie do Gilberta, choć nie umiał podać przyczyny konkretniejszej od dłoni przyjaciela, jego głosu, bliskości, ramienia...
Zrozumienia.
Przytulił się mocniej. Już drugi raz w ciągu godziny skorygował pozycję Gilberta. Z wahaniem puścił jego dłoń, przesunął ją w pobliże drugiej dłoni Prusaka, która zatrzymała się na chwilę. Umieścił jego ręce jedną nad drugą, przysunął się i zrobił coś, czego nie odważył się zrobić jeszcze nigdy.
Sięgnął za plecy Gilberta i objął go lekko, niepewnie. Prusak, wytrącony tym z równowagi, ścisnął go czule. Roderich już swobodniej ułożył dłoń na talii albinosa, choć czuł, że nadal drży.
Gilbert w przypływie uczucia nachylił się, chcąc ucałować przyjaciela w skroń. Przecież całował go już na dobranoc. Ta nieopatrzność w przeszłości sprawiła, że Prusak prawie popełnił jeden z największych błędów w życiu. A przynajmniej tak myślał, bo Roderich, który czuł obecność Gilberta każdą komórką ciała, i zarejestrował jego dziwny zastój, nie marzył o niczym innym od tego, by Prusaka tknęło coś podobnego instynktowi na polanie. Chciał poczuć drżące ciepło jego ust na skórze.
Ust nie poczuł, bo Gilbert w porę się opamiętał i delikatnie przyłożył policzek do skroni Austriaka.
Potem westchnął cicho. No tak. Nie mógł tego zrobić. Roderich odebrał mu prawo spróbowania, gdy powiedział o swojej wielkiej, jedynej, cholernej miłości.
Gilbert nie chciał wpadać w zły nastrój, dlatego odsunął smutne rozmyślania i skupił się na swoim sercu, którego delikatna dłoń spoczywała właśnie na kieszeni jego bluzy.
A robiła to tylko dlatego, że bała się filmu...
Nie myśl, przykazał sobie.
Wrócił do przesuwania palców po boku Rodericha. Ostrożnie zjechał niżej, na granicę spodni.
- Masz tu rany? – spytał cicho.
- Nie – odparł Austriak, również nie podnosząc głosu. – Ale bardziej z przodu już tak.
Gilbert ruszył drugą dłonią, pokierował ją w górę, tuż nad pierwszą.
Roderich syknął.
- Przepraszam – szepnął Prusak. Przesunął palce w tył. – Tutaj?
- Możesz...
Roderich nie próbował żadnych sztuczek na Gilbercie. Po pierwsze dlatego, że nie umiałby się skupić na niczym innym od jego dłoni. Po drugie, nie czuł się na tyle pewnie, by dotykać przyjaciela tak, jak on to robił. Po trzecie: było mu teraz tak dobrze...
Westchnął głęboko, oparł głowę o poduszkę kanapy. Podobnie jak Gilbert, siedział odsunięty od oparcia, dotykając go sporadycznie łopatkami. W przeciwnym razie Prusak nie mógłby obejmować jego pleców.
Ostrożne palce Gilberta ani razu nie dotknęły ran. Nie chciały przecież zadać bólu.
Więc czego chciały? Uspokoić go? Roderich nie oglądał filmu od dłuższego czasu. Może chodziło o pocieszenie? Roderich jeszcze przed chwilą przekomarzał się z Gilbertem, jakby byli starym małżeństwem.
Nie rozumiał tego.
I chyba nie chciał rozumieć. Wystarczało mu wiedzieć, że jego wielka miłość siedzi tuż przy nim i delikatnie głaska go po boku.
Film się skończył. Roderich nie wiedział, co działo się w finale. Wiedział tylko, że w ostatniej scenie ciało cycatej blondynki leżało na schodach, a żywi choć poharatani brunet i sprzątaczka całowali się namiętnie przy drodze, zamykając oczy w ochronie przed wschodzącym słońcem.
Zaczęły się napisy końcowe, a Gilbert wciąż go nie puszczał. Roderich westchnął cicho, podniósł głowę, spojrzał na przyjaciela.
Prusak uśmiechnął się lekko.
- Chyba nie było tak źle, co? – zapytał.
Serce Rodericha zatańczyło.
- Nie było – zapewnił. Uniósł kąciki ust, a potem, nawet nie próbując powstrzymać odruchu, zarzucił przyjacielowi ręce na szyję.
Gilbert zaśmiał się cicho. Przesunął dłonie na boki Austriaka, następnie na plecy, i już przytulał go mocno.
- A to za co? – mruknął przyjemnie.
- A nie może być za nic?
- Jeśli nagroda za „nic" ma tak wyglądać, mogę wrócić do słodkiego lenistwa, które kiedyś tak uwielbiałem.
Tym razem wiedział, że powiedział za dużo. Nikt nie musiał go uświadamiać. Przeklął się w myślach, dłonie lekko mu drgnęły. Zacisnął powieki, czekając, aż Roderich odsunie się z rumieńcem zażenowania.
Nic podobnego nie nastąpiło. Wręcz przeciwnie, Austriak mocniej zacisnął ręce wokół szyi Gilberta, unosząc się lekko na kolanach.
Rozczulenie połaskotało serce Prusaka.
- Cieszę się, że jesteś – wyszeptał.
- Też się cieszę, że jednak udaje mi się być – odparł Roderich równie cicho.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top