Przylepa

Mech-mech... to trochę niesprawiedliwe, że dostajecie rozdział, kiedy akurat mam do was interes... ale nic nie poradzę na brak weny :/ Wiecie, teraz pojawiło się trochę wolnego, więc... no. 

Więc napisałam jeden rozdział tu, chyba pięć po "Srebra" i zaczęłam pisać nowe fanfiction xD

I właśnie na nie chciałam Was zaprosić. TEŻ HETALIA, choć nie tylko. 

W sumie to można to skrótowo określić jako "Hetalia w Hogwarcie". Na pierwszym planie również będzie romans z problemami, główna postać również będzie miała sporo swoich.

No i zamierzam przemycić dramatyczną historię Roda i Gilberta na drugi plan ;) Zapraszam <3



Raczej milczeli przez większość spaceru. Obaj pogrążeni w myślach, napawali się swoją obecnością.

Spędzili na plaży naprawdę dużo czasu. Kiedy wrócili, zastali pusty dom. Karteczka na lodówce poinformowała ich, że Francis pojechał do burdelu, a Antonio i Romano postanowili skosztować rozkoszy na łonie natury.

Na obiad Gilbert przygotował pożywne zapiekanki na bazie bułek. Roderich naprawdę się starał, ale nie zmieścił nawet połowy swojej porcji. Mimo to Prusak nie był zły, wręcz przeciwnie – cieszył się, że jego mały niejadek wreszcie się przekonuje.

Potem poszli do salonu. Gilbert zaproponował obejrzenie filmu i przygotował pokój do seansu: włączył wielki telewizor i zasłonił okna, pogrążając pomieszczenie w przyjemnym półcieniu. W końcu usiadł na kanapie obok nieco zestresowanego Rodericha. Jakoś tak już instynktownie objął go w barkach.

- To na co mamy ochotę? – zapytał, podstawiając ukochanemu pod nos telefon, po którego ekranie przewijały się plakaty filmowe.

- Na pewno nie horror – mruknął Austriak z nutką ironii.

Gilbert zaśmiał się cicho.

- Czy ja wiem? Ostatnim razem obiecałem nie odstępować cię na krok przez tydzień. Nie miałbym nic przeciwko powtórce.

Roderich przypomniał sobie uczucia, jakie towarzyszyły mu uprzednio w sali kinowej. I spąsowiał.

- Uroczy – zamruczał Gilbert, przesuwając palcem po policzku ukochanego, tej jednak odwrócił twarz. – Coś nie tak? – zatroskał się.

- Nie...

- Rod – westchnął Gilbert. – Wiesz, że się martwię...

- Nie masz powodu – zapewnił Austriak, uśmiechając się do niego lekko. – Gdyby coś się ze mną działo, powiedziałbym ci. A teraz... po prostu przypomniałem sobie ostatnie oglądanie horroru, u ciebie w domu.

Jego policzki znów stały się cieplejsze.

- Po raz pierwszy mnie wtedy objąłeś – zauważył Gilbert.

- Pamiętasz – wymamrotał Roderich.

A Gilbert wybuchnął śmiechem.

- Kochanie, spokojnie. – Tknął go palcem w ramię. – To tylko ja, nie masz czego się wstydzić.

Roderich już otworzył usta, żeby odpowiedzieć, jednak równie szybko je zamknął. To był trudny temat. Austriak wstydził się naprawdę wielu rzeczy, w dodatku zwłaszcza przed Gilbertem.

Tego, że tak często się rumienił. I swojego ciała – Roderich nadal zamierzał przebierać się w odosobnieniu. Nie tylko po to, żeby nie ranić Gilberta widokiem ran. Roderich po prostu wstydził się tego, jak wygląda. Tego, jaki jest chudy i nieidealny.

Wstydził się również swoich myśli. Żył w miłości do Gilberta od ponad siedmiu wieków i... no. Różne rzeczy wiązały się z aspektem tęsknoty. Chociażby krzyczenie jego imienia, gdy leżał w łóżku Francisa, zgrzany i spocony, w boskim uniesieniu...

Jego twarz stała się jeszcze ciemniejsza, ale nadal milczał. Gilbert jedynie westchnął i cmoknął go w skroń; już nie drążył tematu.

Przez następne pięć minut grzebał w telefonie.

- Może być coś takiego? – zapytał, pokazując opis jakiegoś filmu akcji.

Roderich mruknął potakująco. Gilbert zajął się sprawami technicznymi, po czym odłożył komórkę na stolik obok kanapy.

Na ekranie telewizora pojawiła się scena pościgu. A Roderichowi już udzielił się romantyczny klimat panujący w salonie, więc przysunął się nieco do Gilberta, który w odpowiedzi – z małym uśmiechem – otoczył brzuch Rodericha ramionami.

- Nie boli? – chciał się upewnić.

- Jest idealnie – zapewnił Roderich, kładąc głowę na ramieniu Gilberta.

- Przylepa – skomentował Prusak.

- Zapewniam, że jeszcze nie zacząłem się lepić – mruknął Austriak, zerkając w górę.

Gilbert gwizdnął.

- Nie mogę się doczekać – stwierdził.

Roderich – mimo iż zarumieniony – w nagłym przypływie odwagi wpakował się ukochanemu na kolana.

- Rozłóż nogi – wymamrotał, świadom, jak to brzmi.

Gilbert zachichotał, ale wykonał polecenie. Ciekawiło go, do czego zmierza Roderich. W zasadzie... niezależnie od tego, dokąd chciał dojść, Gilbert doskonale wiedział, jak to się skończy.

W końcu Austriak usiadł wygodnie między udami Prusaka, oparł się plecami o jego tors i odchylił głowę na ramię.

Gilbert bez kolejnej zachęty otulił go szczelnie ramionami. Nachylił się do ucha ukochanego:

- Przylepa – powtórzył, ale zabrzmiało to tak słodko, że Rodericha przeszedł dreszcz.

- Oglądaj film – wymamrotał Austriak.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top