Perlisty śmiech rozsądku

Następne trzy dni spędził w sposób identyczny. Czwartego Gilbert znalazł jego kryjówkę, więc Roderich przeniósł się do innej części lasu, a gdy Prusak wrócił do domu, poszedł nad jezioro. Siedział przy nim, usiłując się uspokoić.

Szło mu... dobrze. Ale wraz ze spokojem ogarniała go melancholia.

Podobna do tej, którą czuł na magicznej polance, na której zrobili sobie z Gilbertem piknik.

To było tak dawno temu...

Ale pamiętał swój stan z tamtego popołudnia. Pamiętał łzy, które bez powodu cisnęły mu się do oczu.

Teraz też spróbowały to zrobić, ale im nie pozwolił. Mrugał, by osuszyć oczy, dopóki się nie zmęczył.

Wtedy westchnął ciężko, zanurzył dłoń w chłodnej wodzie jeziorka.

- Dlaczego to musi być takie trudne...? – szepnął do siebie.

Powierzchnia stawu zadrgała, jakby ciśnięto w nią kamień. Roderich wzdrygnął się, rozejrzał. Co się stało?

Spojrzał na jeziorko. Na niebieskozieloną taflę.

Na wypukłość, która przesuwała się ku brzegowi.

Roderich odskoczył, gdy z wody wynurzył się podłużny, jasny kształt.

Austriak zamrugał, nie rozumiejąc.

- Witaj – powiedziała dziewczynka.

Miała może metr wzrostu. Mówiąc o wzroście, chodziło o długość od czubka głowy... do końca rybiego ogona. Ciało zaczynało się całkiem zwyczajnie: jasne włosy, niebieskie oczy, warkocz wodorostów na szyi. Blade piersi i smukły brzuch.

Komplikowało się dopiero poniżej pasa, gdzie jasna skóra przechodziła w zielononiebieski ogon zakończony płetwą.

- Emmm... witaj – odparł Roderich, powoli zbliżając się do syrenki.

- Jestem Djara – przedstawiła się dziewczynka. Miała bardzo ładny uśmiech, taki wesoły i szczery.

- Roderich...

- Wiem – zaśmiała się syrenka. Chlupnęła ogonem. – Gilbert mi o tobie opowiadał.

Austriak uniósł brwi.

- Gilbert wie o tym, że u niego mieszkasz?

Djara prychnęła.

- Byłam tu pierwsza. To on wybudował dom koło mojego jeziorka.

Roderich powoli pokiwał głową.

- Rozumiem... Miło mi cię poznać.

- Mi ciebie też. Przesuń się, chcę usiąść na brzegu. Utrzymywanie się w wodzie bez ruchu jest męczące.

Roderich posłusznie cofnął się o dwa kroki. Przyglądał się, jak drobne rączki syrenki wynoszą ją na powierzchnię i sadzają na mokrej trawie.

Austriak przycupnął obok, na kamieniu.

- Czemu wcześniej mi się nie pokazywałaś? – zapytał. Oparł podbródek o dłoń.

- Zazwyczaj przychodziłeś tu po to, by pomyśleć – odparła Djara. – Nie chciałam ci przeszkadzać.

- Więc dlaczego akurat dzisiaj...?

- Bo zadałeś mi pytanie – stwierdziła syrenka takim tonem, jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie.

- Pytanie? – powtórzył Roderich głupio.

- „Dlaczego to musi być takie trudne".

- Rozumiem... - Austriak błyskawicznie przypomniał sobie o przyczynie złego humoru. Zmarkotniał. – Znasz odpowiedź.

- Znam – powiedziała Djara wesoło, uderzając ogonem w wodę.

- Więc...?

Dziewczynka wzruszyła ramionami.

- Za bardzo się przejmujesz. Gilbert mówił, że zawsze to robiłeś.

- Rzeczy, które mnie dobijają, są naprawdę silne... - mruknął Roderich, niezadowolony, że bagatelizuje się jego cierpienia.

- Owszem. Ale poza tym jesteś jeszcze ślepy.

- Ślepy? – powtórzył sceptycznie.

- Tak. Bo wszystko niepotrzebnie utrudniasz. Bo widzisz mały problem i robisz z niego dziesięć dużych. A dzieje się tak, bo nie dostrzegasz prostych rozwiązań.

- Nie rozumiem...

Ponowne wzruszenie ramion.

- A powinieneś. Wy, ludzie, jesteście naprawdę bardzo głupi...

- Nie jestem człowiekiem.

- Nie widać.

- Dziękuję...

- Mówię, jak jest. Wyjaśnię ci to na bardzo prostym przykładzie. Powiedz mi: co dręczy cię tym razem?

Roderich przemilczał przytyk ukryty w ostatnich słowach.

- Miałem sen o rzeczach, które nie powinny były się zadziać nawet w wyobraźni – burknął, czerwieniąc się. – Wstyd mi za to.

Syrenka przekrzywiła główkę, zamrugała.

- To tyle? – zdziwiła się.

- Tak. – Roderich jeszcze bardziej spąsowiał.

- To mało.

- Dużo.

Djara gwałtownie potrząsnęła włosami.

- Głupi jesteś – wytknęła mu. – Olewasz Gilberta od czterech dni tylko dlatego, że miałeś sen? – wzburzyła się.

- Tak...

- Gilbert przecież nie czyta w myślach! Nie zobaczy tego. Nie będzie wiedział, co widziałeś.

Roderich schował głowę w ramionach.

- Nie spojrzę mu po tym w oczy... - mruknął. – Nieważne, czy będzie znał przyczynę.

Djara podparła się pod boki, co wyglądało przekomicznie przy jej miniaturowych rozmiarach.

- A co konkretnie ci się śniło, jeśli mogę wiedzieć?

Austriak westchnął z rezygnacją. Urwał długie źdźbło trawy i zaczął nawijać je na palec.

Spojrzał na jezioro.

- Że ze sobą spaliśmy – wymamrotał. – Ja i Gilbert.

- Z tego, co mi wiadomo, zawsze razem śpicie – zauważyła syrenka. Nie rozumiała.

Roderich skrzywił się gorzko.

- Nie o takim spaniu mówię... Powiedz mi, ile ty masz lat?

Djara fuknęła, groźnie marszcząc brwi.

- Jestem dorosła!

- Więc powinnaś wiedzieć, że spanie ze sobą nie zawsze znaczy... no właśnie, spanie.

- Jeśli chodziło ci o tarcie się, było mówić wprost!

Roderich zaśmiał się niewesoło.

- Ładne określenie... I tak, o to mi chodziło. Możesz się śmiać.

- A żebyś wiedział, że będę! – zapiała syrenka. – Jesteś jeszcze głupszy, niż myślałam!

- Dziękuję...

- Ależ proszę bardzo! Uciekasz przed Gilbertem od czterech dni, bo śniło ci się, że się kochacie?! To przecież... to takie ludzkie, że aż nienormalne.

Roderich odrzucił wymięte źdźbło trawy i wyrwał kolejne. Nie wiedział, dlaczego mówi o tym wszystkim syrence. Może dlatego, że potrzebował rozmowy. A może właśnie się podkładał i za parę godzin Gilbert będzie wiedział o wszystkim... - może Roderich chciał, by Gilbert wreszcie się dowiedział.

- W rzeczywistości się nie kochamy – mruknął Austriak. – To znaczy... ech. – Spojrzał smutno na Djarę. – Ja go kocham – szepnął. – Ale on mnie nie... Marzenia ściętej głowy. Nigdy nie stanie się to, co działo się w moim śnie. Na szczęście. To była... zła wizja. Niesmaczna.

- Dlaczego? – zainteresowała się syrenka. Oczy dziwnie jej błyszczały.

Roderich prychnął, racząc się nową dawką pogardy.. Jego twarz przypominała barwą hiszpańskie pomidory.

- Brudny, zboczony seks.

- I to cię tak martwi?

- Tak.

- Dlaczego?

- No bo... To nie powinno się stać.

- Nie stało się.

- Ale mi się śniło...

- Gilbert nie musi o tym wiedzieć. Chyba że chcesz mu powiedzieć?

- No... nie.

- No to idź do niego i przeproś za to, że osiwiał przez ciebie.

Roderich pokręcił głową.

- Jego włosy są naturalnie białe...

- Nie o to chodzi! Chłopak się o ciebie martwi, a ty zlewasz go jak pruskie ziemniaki, chociaż nie masz do tego ŻADNEGO powodu!

Austriak spojrzał krzywo na syrenkę.

- Coraz mniej cię lubię – burknął.

- Bo jestem Prawdą, której się boisz.

- Lubisz poezję?

- Uwielbiam!

- Widać.

Podniósł się z kamienia, rozprostował kości.

- A ty dokąd? – wzburzyła się Djara.

- Do Gilberta. Chyba rzeczywiście jestem głupi...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top