Gorąco


Gilbert cudem skupiał uwagę na filmie przez dziesięć minut. Potem nie mógł odwrócić wzroku od szyi, którą Roderich bezceremonialnie i bezwstydnie eksponował, a Gilberta tak świerzbiły wargi i....

Nie wytrzymał. Zaczął składać delikatne pocałunki na gardle Rodericha. Ostrożnie poruszał wargami, w obawie, że wystraszy chłopaka...

Ale Roderich tylko zadrżał i poruszył się niespokojnie.

Milczał przez dłuższą chwilę. Dopiero gdy stęknął, Gilbert zrozumiał, że jego ukochany się nie odzywał, żeby – tu Prusak uśmiechnął się z satysfakcją – nie dać po sobie poznać, jak bardzo mu się to podoba.

- N-nie rób tak... - wymamrotał Roderich.

- Jak mam nie robić? – spytał Gilbert w przerwie między pocałunkami.

- Ty wiesz... - jęknął Austriak, odchylając głowę w tył, by dać Gilbertowi lepszy dostęp.

- Podoba ci się – stwierdził Prusak, nie kryjąc zadowolenia.

- Wcale... - westchnął Roderich, po czym zajęczał cicho, kiedy Gilbert zaczął obcałowywać wrażliwą skórę tuż za jego uchem. Po krótkim wahaniu wysunął czubek języka spomiędzy warg i przesunął nim po płatku ucha ukochanego.

To się źle skończy, pomyślał Austriak. I nie mylił się.

Roderich wytrzymał może minutę. Potem zaczął się kręcić i wdychać, mimo iż z całych sił próbował utrzymać kontrolę nad ciałem. Zacisnął dłonie na udach Gilberta.

Prusak tymczasem rozplótł ramiona z brzucha Rodericha i zaczął go delikatnie głaskać. Po bokach i po brzuchu. Czasami unosił dłonie i bardzo ostrożnie gładził pierś ukochanego, który z każdą sekundą coraz głębiej opadał w rozkosz.

To była kwestia czasu. Gilbert sięgnął za plecy i zrzucił na podłogę szerokie poduszki, które niepotrzebnie zajmowały miejsce na kanapie. Położył się, ciągnąc Rodericha za sobą.

- Nie przesadź... - wymamrotał Austriak, przekręcając się na plecy. Było mu tak gorąco, że rozważał zdjęcie bluzy, czego przecież nigdy nie robił. Trochę kręciło mu się w głowie, ale głównym uczuciem była wszechobecna rozkosz.

Jego kochanie właśnie dawało mu tę niewinną, delikatną przyjemność...

Uśmiechnął się lekko na tę świadomość.

- Spędzałem dużo czasu z Francisem – zamruczał Gilbert. – Może być ciężko.

Podparł się i delikatnie odchylił głowę Rodericha, by wrócić do zabawy. Jednak tym razem nie ograniczał się do samej szyi. Kiedy znudziło mu się obcałowywanie gardła ukochanego, odsłonił jego obojczyki i to na nich skupił uwagę. Następnie przyszła kolej na policzki, znowu uszy...

Roderich sam nadstawił wargi. Połączyli się, wzdychając ciężko, rozkosznie. Gilbert uniósł się lekko, a wolną ręką ujął dłoń Austriaka.

To był długi pocałunek. Długi, mokry i powolny. Kiedy skończyli, nawet Gilbert opadł z sił. Położył się, częściowo przykrywając Rodericha swoim ciałem.

- Gorąco mi – wydyszał, wciąż ściskając palce ukochanego. – Masz coś przeciwko...?

- Możesz – zapewnił Roderich, rumieniąc się nieco mocniej.

Prusak usiadł i zdjął koszulkę, która zaraz wylądowała na podłodze.

Zachichotał.

- Dlaczego odwracasz wzrok? – zapytał, rozbawiony.

Roderich uparcie patrzył w ścianę.

- Co, cnotko? Hm? – drążył Gilbert. Oparł obie dłonie nad ramionami Rodericha i zawisł nad nim.

Uśmiechnął się dwuznacznie.

- Francis opowiadał mi co nieco – zamruczał. – Wcale nie jesteś tak grzeczny, za jakiego uchodzisz.

Roderich uniósł wzrok na twarz Gilberta – i to był błąd, bo jego własna przybrała barwę hiszpańskiego pomidora.

- Nie wiem, o czym... - zaczął, ale nie dane było mu skończyć, jako że ten właśnie moment Gilbert wybrał na długi, namiętny pocałunek. Przyssał się do warg Rodericha, by już po chwili poprosić o wstęp do środka. Austriak z cichym jękiem otworzył usta.

Pieścili się, całowali, wzdychali i stękali. W pewnym momencie, zaskoczony, Gilbert otworzył oczy – Roderich właśnie owinął nogi wokół jego pasa.

- To prowokacja – zarzucił mu.

Austriak uśmiechnął się nieśmiało.

- Po prostu miałem na to ochotę – przyznał.

Gilbert wywrócił oczami.

- Ty się módl, żebym ja nie zaczął robić tego, na co mam ochotę.

Roderich zarumienił się nieco mocniej, ale jego uśmiech się poszerzył.

- Chętnie się przekonam – mruknął.

Gilbert przez chwilę patrzył na niego z uniesionymi brwiami. Potem wpił się w jego wargi, dwa razy namiętniej niż poprzednio, dwa razy mocniej i dwa razy słodziej...

A Roderich jęknął trzy razy głośniej.

Utrzymywanie na biodrach ciężaru było niewygodne, więc Gilbert opuścił dolną połowę ciała, opierając teraz biodro o biodro Rodericha, który zareagował na to bardzo ochoczo.

Dłoń Prusaka błyskawicznie znalazła się na boku ukochanego, który zaczęła pieścić, gładzić, masować i głaskać.

W odpowiedzi Roderich rozszerzył nogi i zajął się dokładnym badaniem faktury pleców Gilberta. Wszystko okraszał emocjonalnymi jękami i stęknięciami, które zachęcały ich obu do dalszych pieszczot.

Po paru ostrożnych próbach Gilbert położył się na Roderichu. Byli teraz jeszcze bliżej siebie, czuli wszystko intensywniej, intensywniej siebie nawzajem, swoje ciała, zapachy, mięśnie pracujące pod skórą...

No i Gilbert miał wolne obie ręce, z których zaraz zrobił pożytek. Rozpiął bluzę Austriaka i odrzucił jej poły na boki. Koszulkę podwinął, nie zważając na słabe protesty wymuszone przez przyzwoitość.

Oderwał się od słodkich warg tylko po to, by wrócić do pieszczenia szyi. Tym razem robił to znacznie odważniej, a kiedy zassał się na płacie skóry, Roderich wbił mu paznokcie w plecy.

- Potrzebuję – stęknął Austriak, odchylając głowę. Umysł miał zamroczony miłością i pragnieniem, więc nie myślał logicznie. Nie myślał o tym, jak będzie się później czuł, ani o tym, że przecież... że przecież...

- Wiem – szepnął Gilbert, ocierając się lekko o jego biodra. Roderich zakwilił, wykonując podobny ruch.

Już po chwili całowali się namiętnie. Żaden z nich nie krył prawdziwych pragnień. Dłonie błądziły po obu ciałach, pieszcząc wrażliwą skórę.

A biodra ocierały się o siebie, jedne o drugie, chętnie, szybko, mocno, teraz, bardziej...

Roderich jęczał, Gilbert stękał. Nie przerywali pocałunku nawet na chwilę, nawet wtedy, kiedy Austriak przygryzł wargę, żeby utrzymać resztę kontroli.

Potem w trakcie tańca z językiem Gilberta gwałtownie wciągnął powietrze i krzyknął w wargi ukochanego, zalany falą rozkoszy, gorąca i miłości.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top