9. Nie pal, bo nie urośniesz


Louis


Popatrzyłem w ich stronę, mając ochotę zabić Nathaniela. To, że był moim przyjacielem nie oznaczało, że ma mnie tak ośmieszać. Co to była w ogóle za rozmowa? Co on proponował temu nowemu? To absurdalne.

- Nie złość się, Tommo.- zaśmiał się brązowowłosy. - Złość piękności...

- Dokończ, a osobiście cię ustrzelę na pierwszej akcji jaka będzie. - zastrzegłem.

Schowałem ołówek, ponieważ do niczego się nie nadawał. Nie mogłem nim pisać. Przez Frosta połamałem grafit i trzeba było zatemperować. Schowałem również swój dziennik. Za chwilę miałem przeprowadzić zbiórkę. Zastanawiałem się jak nazywa się zielonooki, a spytać nie chciałem.

Usłyszałem głośny śmiech mężczyzny. Patrzył na mnie i się głupkowato uśmiechał. Jego towarzysz wyglądał na zdezorientowanego. Nie wiedział, co się wokół niego dzieje. Mało kto potrafił zrozumieć poczucie humoru Nathaniela. Często miewał głupie pomysły. Przed chwilą podał kolejny tego przykład. Chyba naprawdę na głowę upadł jeśli myślał, że będę spał z kimś w jednym łóżku. To jest wojsko, a nie jakiś hotel. Ale widocznie brązowowłosy nie widział różnicy.

- Poważnie się nad tym zastanów. - kontynuował. - Porucznik udaje takiego dupka, ale w łóżku to aniołek. Wiem, bo słyszałem z opowieści. Niby taki dominujący, taki groźny, ale...

- Jesteś idiotą, Frost. - warknąłem, rzucając w niego butem.

Nie zdążył się uchylić i oberwał z niego w głowę. Jęknął głośno i rozmasował bolące miejsce. Podniósł but i roześmiał się jeszcze głośniej. Zielonooki również się zaśmiał. Podniosłem się z łóżka i ruszyłem w ich stronę. Odebrałem swoje obuwie i poprawiłem mundur.

- Macie trzy sekundy, aby stawić się na zbiórce. - warknąłem.

- Po co mam iść, skoro mnie znasz? - zapytał głupio.

- Wszyscy mają się tam stawić, Frost! - dodałem. - Jeszcze jedno słowo, a sam będziesz spał z Simonem.

Wyszedłem z namiotu. Moi ludzie już byli ustawieni w równym rządku. Zeszło się sporo czasu, zanim poznałem imiona i nazwiska nowych żołnierzy. Próbowałem zapamiętać który to który. Potem pozwoliłem im się rozejść. Sam wyciągnąłem papierosa i go zapaliłem. Do mnie po chwili dołączył młody chłopak.

- Angus? - próbowałem zgadnąć jego imię.

- Alan. - odparł i wziął ode mnie zapalniczkę.

Uśmiechnął się lekko i dalej staliśmy w milczeniu. Po chwili dołączył do nas Thomas. Na twarzy gościł mu szeroki uśmiech, więc wiedziałem, że coś planował.

- Nie pal, bo nie urośniesz! - zawołał i klepnął mnie w plecy.

Zakrztusiłem się dymem i przez chwilę walczyłem o powietrze. Razem z Nathanielem byli jak karaluchy. Najgorsza dwójka żołnierzy jaka mogła się trafić. Zgromiłem go teraz spojrzeniem, ale nic sobie z tego nie zrobił. Alan przyglądał się nam zaciekawiony.

- Przynajmniej nie będzie mnie widać na linii ognia. - przyznałem. - Ciebie szybciej odstrzelą.

- Robisz się niemiły. - mruknął.

Próbował zabrać mi papierosa, ale się odsunąłem. Zapewne wyrzuciłby go i zgniótł butem, jak ostatnio. Nie było tu sklepu, gdzie mógłbym sobie dokupić kilka paczek. Każdy papieros był na wagę złota, ale czarnowłosy by tego nie zrozumiał.

- Zamiast palić idź jeść marchewki. - zawołał.

- Nie mam marchewek. - mruknąłem, gdy ponownie próbował odebrać mi papierosa. - Kurwa, uspokój się!

- Nie ładnie tak przeklinać. - usłyszałem kolejny znajomy głos.

Do nas dołączył Nathaniel. Uśmiechnął się szeroko, stając obok czarnowłosego. Schował dłonie w kieszenie i przyglądał się w ciszy.

- Oni tak zawsze? - zapytał Alan.

- Są jak dzieci. - westchnął. - Przywykniesz. - zapewnił.

Dopaliłem papierosa i ruszyłem w stronę namiotu. Chłopaki szli za mną. Alan jeszcze chwilę został, ponieważ dołączył do niego jakiś kolega. Słyszałem za sobą ciche śmiechy. Odwróciłem się na chwilę aby zobaczyć, czy czegoś nie kombinują.  Od razu spoważnieli i spuścili głowy. Westchnąłem i pokręciłem jedynie głową. Do ich dziwactwa dawno się przyzwyczaiłem.

- Co porucznik planuje teraz robić? - zapytał Nathaniel.

- Postaram się jakoś od was uwolnić, aby odpocząć przez chwilę. - odparłem.

Wszedłem do namiotu i skierowałem się w stronę swojego łóżka. Zdziwiłem się, widząc przy nim Stylesa. Akurat jego imię i nazwisko zapamiętałem. Zielonooki teraz czegoś tam szukał. Przekopywał moje łóżko. Był tym tak pochłonięty, że nie zauważył jak stanąłem obok.

- W czymś ci pomóc? - zapytałem z pretensją w głosie.

Drgnął wystraszony i spojrzał na mnie. Odsunął się nieco i patrzył, jakby zobaczył ducha. Skrzyżowałem ręce na piersi, czekając na wyjaśnienia.

- J-a... ja... - zaczął się jąkać.

- Ty...

- Szukam mojego zdjęcia. - powiedział po chwili.

- W moim łóżku? - zdziwiłem się, unosząc brwi do góry.

- Nathaniel mi je gdzieś zabrał i powiedział, że schował  gdzieś tutaj, a ja muszę je znaleźć, odzyskać. - wytłumaczył.

- Frost! - warknąłem, zerkając na chłopaka, który szczerzył się jak głupek. - Oddaj mu to zdjęcie!

- Jest na łóżku porucznika. - odparł. - Może porucznik pomoże mu je poszukać?

- Przysięgam, że was zabiję! - zawołałem. - Greenwood! Frost! Przed namiot i seria pompek. Trzysta i nie pokazujcie mi się do czasu, aż ich nie zrobicie!

- Zostawimy was samych. - uśmiechnął się Thomas i wypchnął Nathaniela z namiotu.


※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※

Witajcie kadeci/wilki/nietoperze/dzieciaki/żołnierze!

To kto się przyłącza do Thomasa i Nathaniela?

Pompki w miłym towarzystwie ^^

W sumie większego wyboru nie macie, ponieważ dla was porucznik również przewidział 300 pompek :D

Dziękuję za gwiazdki i komentarze!

Miłego wieczoru!

xx


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top