43. To tylko przyjaciel

<--- Sprawdź, czy przeczytałeś poprzednie rozdziały!  <---

Harry


- Lou, poznaj Liama. - powiedziałem, przedstawiając swojego przyjaciela. - Poznaliśmy się na terapii, wiesz?

- Hej, Louis. - odezwał się nieśmiało brązowooki.

- Li jest trochę nieśmiały. - zaśmiałem się. - Ale to dobry chłopak. Na pewno byście się zaprzyjaźnili. Przyszliśmy tylko na chwilę. Mam nadzieję, że się nie gniewasz.

- Harry to świetny przyjaciel. - odezwał się mój towarzysz, na co się uśmiechnąłem.

- Wpadnę za cztery dni, w porządku? - wyprostowałem się i spojrzałem na imię szatyna wyryte na nagrobku.  - Kocham cię, do zobaczenia!

Po wizycie na cmentarzu, poszliśmy coś zjeść. Zabrałem Liama do małej kawiarni. Zamówiliśmy  po kawałku ciasta i kawę. Z Liamem dobrze mi się rozmawiało. Potrafił słuchać i był cierpliwy. Sam na co dzień walczył ze wspomnieniami i  koszmarami. Śniły mu się twarze zabitych osób i miał stany lękowe. Ja go nie oceniałem. Payne często musiał znosić moją paplaninę o Louisie.

- Masz ochotę na spacer? - zapytał, gdy skończyliśmy swoje ciasta i dopiliśmy kawę.

- Jasne. - pokiwałem ochoczo głową.

Zapłaciłem za nasze zamówienie, pomimo protestów Liama. W końcu uległ i schował swój portfel.  Skierowaliśmy się w stronę parku. Nie spieszyliśmy się. Pogoda była bardzo piękna. Nasz spacer przedłużył się do dwóch godzin.

 - Odprowadzę cię do domu, w porządku? - zapytał.

- To miło z twojej strony. - uśmiechnąłem się.

Szliśmy rozmawiając na temat ostatniego meczu lokalnej drużyny. Szybko znaleźliśmy się na  właściwej ulicy. Odprowadził mnie pod same drzwi.

- Dziękuję za miło spędzony dzień. - powiedziałem.

- Przyjemność po mojej stronie. - odparł i zbliżył się do mnie, nieśmiało składając pocałunek na moim policzku. - Do zobaczenia!

- Do zobaczenia, Li. - uśmiechnąłem się.

Chłopak odszedł i zostałem sam. Dopiero po chwili wszedłem do środka. Jay znajdowała się w kuchni. Właśnie wycierała ściereczką szklanki. Na mój widok uśmiechnęła się szeroko. Dziewczynki musiały być w swoich pokojach, ponieważ panowała cisza.

- Co to był za chłopiec? - zapytała.

- To był... kolega. - powiedziałem lekko speszony.

- To w porządku, że się z kimś spotykasz, Harry. - powiedziała z uśmiechem. - Powinieneś sobie kogoś w końcu znaleźć.

- Liam to tylko przyjaciel. - uparłem się.

- Jak uważasz. - westchnęła. - A może jutro zaprosisz tego tylko przyjaciela na obiad? Chętnie bym go poznała.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł. - przyznałem.

Kochałem tylko Louisa. Nie mógłbym przyprowadzić kogoś obcego do domu. To byłaby tak jakby zdrada. Co sobie pomyślą dziewczynki? Dla Jay to też nie byłoby wcale takie łatwe. Nie chciałem, aby wyszło, że zastępuję miejsce po jej synu  kimś innym. To nie w porządku.

- To jest w porządku. - odparła, jakby czytała mi w myślach. - Naprawdę chciałabym go poznać. Powinieneś być szczęśliwy.

- Jestem. - mruknąłem. - Sprawdzę co u dziewczynek.

Skinęła tylko głową i odprowadziła mnie wzrokiem. Ruszyłem na górę. Dziewczynki to w zasadzie już prawie dorosłe kobiety, nie były takie malutkie, jak mi się wydawało. To z mniejszymi dziećmi miałem lepszy kontakt, bo one przynajmniej jeszcze chciały wspólnie się bawić. Gdy zaproponowałem Lottie zabawę lalkami, ta urażona wyniosła się z pokoju. Naprawdę nie wiedziałem czym ją tak uraziłem. Daisy tylko się zaśmiała i powiedziała, że dorosła księżniczka woli całować się z chłopcami, niż przebierać lalki.

Od tamtego momentu postanowiłem sprawdzić kawalerów Lottie. Nie mogła zadawać się z jakimiś młodymi byczkami, którym tylko seks w głowie. Przeprowadziłem z jedynym poważną rozmowę i chyba nieźle się wystraszył. Od tamtego momentu nie odwiedzał Lottie bez kwiatów czy czekoladek, odprowadzał ją pod drzwi domu najpóźniej o północy. Dziewczyna nie była z tego powodu zadowolona, ale chłopak zdobywał u mnie same plusy. Musiałem chronić siostry Louisa. 

Teraz zapukałem do pokoju bliźniaczek i gdy pozwoliły na wejście, zaraz to uczyniłem. Siedziały przy biurku i odrabiały prace domowe. Uśmiechnąłem się do nich i spytałem, czy nie potrzebują pomocy. Od razu podały mi swoje zeszyty, błagając, abym odrobił to za nie. Ale tak łatwo to nie było. Wyjaśniłem im wszystko i załapały. Same zrobiły pracę domową i miały czas wolny. Spakowały plecaki i rzuciły się na mnie, miażdżąc w uścisku.

- Jesteś najlepszy! - zawołała Daisy.

- Byłeś dzisiaj u Louisa, prawda? - zapytała druga. - To dlatego potem cały dzień jesteś taki... zamyślony?

- Tak, byłem u Lou. - pokiwałem głową. - Chciałem mu kogoś przedstawić.

- Kogo? - zapytały chórkiem, popychając mnie na sofę, by zaraz usiąść po obydwu stronach.

- Mojego przyjaciela. Ma na imię Liam i też kiedyś był na misji jak ja i wasz brat. Nie przeszkadzałoby wam, gdyby tu kiedyś przyszedł?

- Bardzo go lubisz, prawda? Tak bardzo bardzo? - usłyszałem nutkę smutku w jej głosie.

- To tylko przyjaciel. - zaznaczyłem.

- W porządku, chciałybyśmy go poznać. - uśmiechnęły się.


&&&&&&&&&&&&&&&&&&

Witajcie kadeci/wilki/dzieciaki/nietoperze/żołnierze/kowboje/wilczki!

Coś ostatnio wattpad znów ma problemy i powiadomienia rozdziałów nie przychodzą :(

Sprawdźcie, czy przeczytaliście poprzednie!

Rozdział sprawdzany na szybko, więc z góry przepraszam za błędy ;)

Dziękuję za gwiazdki i komentarze!

Do następnego! Xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top