42. Myślę, że go polubisz
Drugi rozdział na dziś!
Harry
- Witaj, Lou. - przywitałem się, kucając obok nagrobka. - Pewnie masz mnie już dość, prawda?
Dłonią dotknąłem wyrzeźbionych liter układających się w imię szatyna. Tyle czasu już minęło...
- Przychodzę kilka razy w tygodniu i ciągle zanudzam cię moim gadaniem. Gdy tu jestem, czuje się lepiej, chociaż to dziwnie zabrzmi. Potrzebuję po prostu, abyś czasem mnie posłuchał. Kocham cię mój aniołku, wiesz? Twoja piosenka była wspaniała. Ale to już wiesz, tak samo jak to, że nie zgodziłem się, aby kto inny ją zaśpiewał. Ona należała do ciebie, do nas. A skoro o tym mowa, to mam coś, co chciałbym, abyś usłyszał. Postanowiłem pisać piosenki, wiesz? To też rodzaj takiej terapii, przynajmniej tak twierdzi ta nawiedzona pani psycholog. Zacząłem poważnie traktować te wizyty, dzięki Jay oczywiście. Raz była świadkiem mojego kompletnego załamania. To musiało być naprawdę takie straszne, skoro wystraszyłem dziewczynki. Jay traktuje mnie jak syna, to naprawdę miłe zważywszy na fakt, że moja rodzina się mną nie interesuje.
Sięgnąłem dłonią do kieszeni. Musiałem na chwilę się podnieść, by wydobyć kartkę z zeszytu. Była zapisana. Ponownie przykucnąłem i rozpostarłem papier.
- Two Ghost, Lou. - powiedziałem cicho. - Napisałem ją z myślą o tobie, promyczku.
Rozejrzałem się po cmentarzu i nie zauważyłem nikogo, kto by mógł podsłuchiwać. Nikt nie zwracał na mnie uwagi.
- Będziesz pierwszą osobą, która posłucha tej piosenki. - dodałem. - Tylko nie śmiej się, jeśli zacznę płakać, poruczniku.
Przeczyściłem gardło i spojrzałem na kartkę. W sumie była niepotrzebna, bo znałem wszystkie słowa na pamięć. Zawsze przypominałem sobie uśmiechniętą twarz szatyna. Myślę, że byłby dumny.
- ,,Same lips red, same eyes blue
Same white shirt, couple more tattoos
But it's not you and it's not me
Tastes so sweet, looks so real
Sounds like something that I used to feel
But I can't touch what I see..."
Kilka minut zeszło mi się z zaśpiewaniem cicho tej piosenki. Tak jak mówiłem, zdążyłem się rozpłakać niczym dziecko. Ale nie przeszkadzało mi to. Nikt nie patrzył, więc pozwoliłem łzom spływać po policzkach i moczyć moją bluzkę.
- Bardzo cię kocham, Loueh. - szepnąłem. - I nigdy nie przestanę. Obiecuję, że kiedyś się spotkamy.
Spojrzałem na białą różę, którą przyniosłem tu ze sobą. Miała ostre kolce i zdążyłem się skaleczyć jednym z nich. Przychodziłem tu za często, przynajmniej tak mówił Niall. Na początku mi towarzyszył, ale potem pozwolił mi przychodzić tu samemu. Wiedział, że potrzebuję chwili dla siebie.
Niall i Zayn byli naprawdę super przyjaciółmi. Z początku traktowałem ich jak natrętów, ale wiedziałem, że robią to wszystko z troski. Nathaniel wpadał do mnie od czasu do czasu i razem odwiedzaliśmy grób Louisa i Thomasa, którzy leżeli na tym samym cmentarzu. Dowiedziałem się tego od Frosta. Od tamtego czasu wpadałem odwiedzać Greenwooda. Nie było dnia, abym nie myślał o każdym chłopcu z oddziału.
- Nie daj Simonowi wejść sobie na głowę. - dodałem. - Mam nadzieję, że nie kłóci się razem z Thomasem, bo jeśli tak, to miałbyś ciekawie tam na górze.
Złożyłem kartkę i wsadziłem z powrotem do kieszeni. Spojrzałem w niebo, które się chmurzyło. Niedługo pewnie spadnie deszcz. Typowa pogoda w Anglii.
- Będę pisał piosenki, wiesz? - kontynuowałem. - To mi pomaga, a oferują mi całkiem dobre pieniądze za to. Dziewczynki mogłyby pójść do dobrych szkół. I wiem, że nie chciałbyś ode mnie pieniędzy, ale teraz jesteście moją rodziną, tak? I bez dyskusji, Tomlinson. - zaśmiałem się. - Ale ,,Two Ghost'' oraz ,,Just hold on" nie oddam nikomu. One są tylko nasze. Mam pomysł na kolejną, ale wymyśliłem tylko tytuł. Zdradzę ci, że będzie nosić tytuł ,,Sweet Creature'' ale nikomu nie mów! Jeszcze mnie wiem, czy mi wyjdzie... Oczywiście, że będzie o tobie, Loueh.
Spojrzałem na swoje złączone dłonie. Ktoś stojący z boku mógłby pomyśleć, że zwariowałem. Gadam do siebie i nawet zadaję pytania. Ale kto w dzisiejszych czasach nie jest szalony? Poza tym nie byłem wariatem.
- Wpadnę za dwa dni, aby Jay znów nie narzekała, że ciągle tu przebywam. Ostatnio pokazywała mi twoje zdjęcia, jak byłeś mały. W sumie to niewiele co urosłeś, maluchu. Widziałem nawet zdjęcia z kąpieli, Boo. - zaśmiałem się. - Mały przystojniak i tak ci już zostało. Podobno okropny z ciebie rozrabiaka był, ale kochany urwis.
Podniosłem się i wyprostowałem. Wsadziłem dłonie do kieszeni i przez chwilę wpatrywałem w szary nagrobek.
- Do zobaczenia, Loueh. Może niedługo ci kogoś przedstawię. Myślę, że go polubisz. - zapewniłem. - Kocham cię, Lou. Czekaj na mnie.
Odszedłem od nagrobka i ruszyłem w stronę tego należącego do Thomasa. Musiałem mu przecież opowiedzieć o żenującej sytuacji sprzed dwóch dni, kiedy to Frost będąc u nas z wizytą wszedł do łazienki, gdy Lottie brała prysznic. Ile było pisku! Byłem pewien, że Greenwood już nie może się doczekać, aż mu o tym powiem.
&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&
Witajcie kadeci/wilki/nietoperze/dzieciaki/żołnierze/kowboje/wilczki!
Drugi na dziś ^.^
Co sądzicie o rozdziale?
Odpowiedzi na test 3:
1. Lottie
2. Bał się, że już się nie obudzi
3. Okłamał go mówiąc, że nie przyszli
4. Aby Harry mu zaśpiewał
5. Simon
6. Kamerę
7. Do zobaczenia wkrótce
8. Harry'ego
9. Nikt
10. Kaktusem
11. Rękę
12. Dzwonek
13. Koty
14. Nathaniel
15. Dwa lata
16. Jajecznicę
17. Ze wzrostu Lou
18. Max
19. Od historii
20. Doncaster
^^^
Dobranoc ♥
Dziękuję za gwiazdki i komentarze!
Do następnego Xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top