41. Dla niego też tu się znajduję


Harry


- To najgłupszy z twoich pomysłów, Frost! - mruknąłem. - Nie wierzę, że cię posłuchałem.

- To jęcz jak stara baba. - przewrócił oczami. - Wyprostuj się i uśmiechnij.

- Zaraz to się chyba porzygam. - przyznałem szczerze. - Brzuch mnie boli.

- To tylko kilku ludzi...

- Kilkaset! - poprawiłem go. - Nie pchałem się do tego durnego programu, chciałem tylko spełnić marzenie Lou, aby jego piosenkę usłyszało wielu ludzi.

- I właśnie masz okazję. - pokiwał głową.

Kiedy pokazałem kartkę ze  słowami piosenki Niallowi, ten się uśmiechnął. Powiedział, że kiedyś w jednym z listów wysłał ją Lou. Było to kilka dni po naszym spotkaniu w bazie. Horan podczas wizyty u Tomlinsonów zaniósł ją i wsadził między kartki dziennika Louisa, by nie zgubić. Pokazał mi też ten list, w którym znajdowała się ta maleńka karteczka.

Nie wiem kto dokładnie poinformował Frosta o tym, że wystąpię na scenie, śpiewając piosenkę porucznika.  Przyjechał od razu i już po pierwszych minutach miałem go dość. Był gadułą jak Niall.  Jego wieczne poczucie humoru nieco przygasło. Często żartował, ale to nie było to samo, co kiedyś. Kilka razy przyłapywałem go na tym, że oglądał się za siebie, jakby szukał Thomasa, by uderzyć go w ramię i śmiać się do rozpuku. To było smutne. Każdy próbował poradzić sobie ze stratą na swój sposób.

- Ja naprawdę zwymiotuję. - powiedziałem.

Frost tylko prychnął, ale widząc jak biegnę do toalety, ruszył za mną.  Zwróciłem całe swoje śniadanie, którym był jeden tost, ponieważ nie byłem w stanie zjeść nic więcej. Wytarłem usta i spuściłem wodę. Podszedłem do umywalki, by popłukać usta. Nathaniel dał mi miętową gumę do żucia.

- Blado wyglądasz. - zmartwił się.

- Dam radę. - powiedziałem.

- Oczywiście, że tak. - pokiwał głową i poklepał mnie po przyjacielsku po plecach.

To, że się denerwowałem, to mało powiedziane.  Gdy nastąpiła moja kolej, wyszedłem niepewnie na scenę. Rozejrzałem się po widowni. Wszyscy patrzyli na mnie zaciekawieni. Zastanawiali się co zaśpiewam.

- Nazywam się Harry Styles i zaśpiewam ,, Just hold on".  Napisał ją ktoś bardzo dla mnie ważny i dla niego też tu się znajduję. - zacząłem niepewnie.

- Kim jest ta osoba? - zapytał mężczyzna, przeglądając kartki przed sobą.

- Nazywał się Louis Tomlinson. Był wspaniałym porucznikiem, przyjacielem synem i bratem, a przede wszystkim moim chłopakiem. Bardzo chciał kiedyś to zaśpiewać, lecz zrobię to w jego imieniu.

- W takim razie prosimy. - odezwała się kobieta i wszyscy spojrzeli na mnie.

Niepewnie zacząłem śpiewać pierwsze słowa. Było to dla mnie ciężkie, głos mi drżał i bałem się, że zaraz całkowicie zamilknę. Zamknąłem oczy i wyobraziłem sobie uśmiechniętego Louisa z dziennikiem na kolanach, jak zapisywał tekst piosenki. Zapewne wytknął język, przygryzając go, jak to miał w zwyczaju, gdy bardzo się nad czymś skupiał.

Poczułem jak po pierwszej zwrotce spływają mi łzy po policzkach. Chwyciłem mocniej mikrofon i zacząłem śpiewać głośniej. To wszystko było dla Louisa. Tylko on się w tej chwili liczył.

Po zakończonej piosence zostałem nagrodzony brawami, a jury nawet wstało ze swoich foteli. Nie obchodziło mnie to czy przejdę dalej, czy nie. Chciałem tylko zaśpiewać. Nie skupiłem się nawet na słowach osób oceniających. Gdy schodziłem ze sceny, wyszedł do mnie Nathaniel, który mocno mnie przytulił. Chwalił mój występ i zapewniał, że Louis byłby dumny. A ja wiedziałem, że już jest. Ale  ja byłem bardziej dumny z szatyna za to, że stworzył tak piękną piosenkę.

Po chwili dołączyła do nas Jay, która płakała równie mocno jak ja. Wróciliśmy razem do domu. Przez kilka dni mieszkałem z chłopakami, ale po namowach Jay i dziewczynek zgodziłem się zamieszkać z nimi. Przynajmniej mogłem pomagać im w domu. Często odrabiałem z dziewczynkami lekcje czy gotowałem. Pani Tomlinson nie chciała, aby pokój Lou stał opuszczony i od teraz należał do mnie. Przez trzy noce sypiałem na kanapie, ponieważ nie potrafiłem się zebrać w sobie, by spać w małym królestwie Boo. Zostawiłem wszystkie plakaty na ścianie, lecz pododawałem kilka  nowych zdjęć z Nathanielem i chłopakami. Frost został u nas jeden dzień, a potem wrócił do rodziny.

Po tym co przeżyliśmy nie chciał wracać więcej do wojska, ja też nie zamierzałem. Bałem się reakcji ojca na to, ale nie może mnie do niczego zmusić. W Iraku zostałem pozbawiony część mojej duszy. Nigdy więcej nie chciałem tam wracać. Życie toczyło się dalej, ale ból i żal pozostał. Mogłem się uśmiechać czy żartować niczym Frost, ale to była tylko gra. Wewnątrz okropnie cierpiałem. Czułem się martwy w środku.

,,Oh until it's all been said
It's not over until your dying breath
So what do you want them to say when you're gone?
That you gave up or that you kept going on?''


********************************

Witajcie kadeci/wilki/nietoperze/dzieciaki/żołnierze/kowboje/wilczki!

Jak mija wam dzień, kadeci?

Postaram się wstawić jeszcze drugi rozdział ^.^

Dziękuję za gwiazdki i komentarze!

Do następnego Xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top