38. Bez dyskusji, Harry


Harry


Obudziłem się z bólem karku.  W pomieszczeniu świeciła się jedynie mała lampka.  Podniosłem się do pozycji siedzącej. To nie było moje mieszkanie. Rozejrzałem się i zauważyłem jakąś postać na fotelu przede mną. Był to Zayn. Miał głowę odchyloną do tyłu i cicho pochrapywał. Dostrzegłem, że byłem przykryty kocem i musiałem usnąć. Czułem się zażenowany. Wstałem i skierowałem się do wyjścia z salonu.

- Już wstałeś? - usłyszałem głos blondyna.

- Ja... przepraszam. - powiedziałem czując wstyd. - Nie chciałem zasypiać, ja...

- Nic się nie stało. Wiem, że te wszystkie wydarzenia to dla ciebie za dużo. - uśmiechnął się delikatnie. - Powinieneś się przespać. Na piętrze mamy pokój gościnny, zaraz cię zaprowadzę.

- Nie, nie. - pokręciłem głową. - Powinienem już wracać. Dziękuję za wszystko. Naprawdę miło was było poznać.

- Jest pierwsza w nocy. - kontynuował. - Miałeś ciężki dzień, nigdzie cię nie puszczę o takiej porze.

- Ale...

- Bez dyskusji, Harry. - zrobił groźną minę.

Poddałem się i pozwoliłem zaprowadzić pod drzwi do wspomnianego pokoju. Dostałem nawet czyste ubrania Zayna, abym mógł się w nie przebrać, jak tylko wyjdę spod prysznica. Dlaczego oni byli tacy mili? Przecież mnie nie znali. Czułem się co najmniej głupio i dziwnie. Doceniałem to co dla  robili. Gdyby nie ten blondyn, mnie by już na tym świecie nie było.

Ale to byłoby niesprawiedliwe w stosunku do Louisa. Jak mógłbym odebrać sobie życie, skoro było najcenniejszym darem? Nie chciałem wracać do swojego mieszkania. Tam czułem się źle. Wziąłem prysznic i wróciłem do salonu, by wziąć list od Louisa. W tej samej chwili obudził się Malik.

- Już wstałeś? - zdziwił się.

Rozmasował swój kark od niewygodnej pozycji spania. Podniósł się i przeciągnął. Uśmiechnął się lekko do mnie i zaproponował późną kolację. Nie byłem głodny, ale przystałem na ofertę herbaty. Udałem się za nim do kuchni. Niall stał przy kuchence i robił jajecznicę. Na nasz widok się ucieszył.

- Siadajcie, chłopcy.- powiedział to z taką lekkością, jakby codziennie gotował dla nieznajomego.

Dość szybko przyzwyczaili się do nowej sytuacji. Ja wciąż czułem się tu nieswojo, jak pasożyt. Zająłem miejsce na krześle. Zayn wyciągnął kubki i zaczął robić herbatę. Gdy woda się zagotowała, zalał torebeczki herbaty. Gotowy napój postawił przede mną. Podziękowałem cicho, wpatrując się w parujący kubek.

- Długo... - zacząłem. - Długo znaliście Louisa?

- Od dziecka. - odparł z szerokim uśmiechem Niall. - Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi.

- A mnie nienawidził. - dodał Zayn. - Dokuczałem mu w szkole i często przeze mnie płakał. Był bardzo wrażliwy i wraz z chłopkami nabijaliśmy się z jego niskiego wzrostu.

- To jak zaczęliście się... tolerować?  - zdziwiłem się.

- To sprawka Nialla. - wzruszył ramionami. - Pamiętam jak Jack, kapitan drużyny koszykówki próbował wepchnąć Tomlinsona do szafki. Niall to widział i ruszył na nas z podręcznikiem do historii w ręku. Oberwaliśmy nim po głowie. Od tamtej pory wolałem nie zadzierać z tą wojowniczą frytką. - zaśmiał się. - Niall był całkiem fajny, więc po kilku miesiącach zaczęliśmy ze sobą chodzić.

- Bałem się powiedzieć o tym Lou. - pociągnął dalej temat blondyn. - W końcu nienawidził Zayna za jego wcześniejsze zachowanie.

- Okazało się, że on już podejrzewał co jest na rzeczy. - dodał mulat. - Nie mścił się, tylko traktował mnie jak brata. To naprawdę wspaniały człowiek. Prawdziwy anioł.

- Tak. - szepnąłem, w pełni się z tym zgadzając.

Niall postawił przede mną talerz z jedzeniem i pilnowali mnie do czasu, aż wszystkiego nie zjadłem. Potem odprowadzili aż pod drzwi mojego tymczasowego pokoju. Planowałem nad ranem wrócić do siebie. Nie mogłem przecież siedzieć Malikom na głowie. Byli mili i czułem się lepiej będąc w ich towarzystwie, niż tego kaktusa na parapecie.

Ta noc była pierwszą od mojego powrotu, kiedy dobrze spałem. Po prostu przyłożyłem policzek do poduszki i usnąłem. Nie budziły mnie koszmary, ani nie wierciłem się na łóżku, by zapaść w sen. On sam do mnie przyszedł. Gdy ponownie otworzyłem swoje powieki, był ranek. Promienie słońca wpadały do pokoju zwiastując kolejny dzień. Podniosłem się z łóżka i ruszyłem do łazienki. Przebrałem się we wczorajsze swoje ubrania i pościeliłem łóżko. Gdy byłem gotowy, zszedłem na dół. Nie zdążyłem przemknąć do drzwi wyjściowych, gdy złapał mnie Niall. Spytał się, czy mogę mu pomóc z szykowaniem śniadania.

To nie tak, że uciekłbym bez słowa. Planowałem napisać do nich, dziękując za wszystko. Czułem, że gdy będę przedłużać opuszczenie tego domu, nie będę w stanie w ogóle tego zrobić. Tu czułem się dobrze. Chciałem tu zostać i... zostałem.


&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&

Witajcie kadeci/wilki/dzieciaki/nietoperze/żołnierze/kowboje/wilczki!

Odpowiedzi z testu:

1. Zdjęcia

2. Nigdy nie zostawiaj pełnego talerza

3. Wystraszony kociak

4. Greenwood

5. Butelkę z alkoholem

6. Simon Spile

7. Plecak

8. Simon

9. Nathaniel

10. Malinki

11. Przekazanie listu rodzinie

12. Mama

13. W piwnicy

14. Jack

15. Zostali zabici

16. Dobijali

17. Harry powiedział, że jest porucznikiem

18. Siedmiu

19. Sivan, Viper, Anderson, Spile, Frost, Styles, Tomlinson

20. Louisa

Może wstawię jeszcze dziś kolejny rozdział ^.^

Chcecie wkrótce  jeszcze jeden test? :)

Dziękuję za gwiazdki i komentarze!

Do następnego! Xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top